Złota zasada Guardioli złamana. Aż zagroził odejściem
Zbyt szeroka kadra może być problemem, o czym przekonuje się Pep Guardiola. Zimowe transfery Manchesteru City miały pomóc drużynie podnieść się po kryzysie, tymczasem przysporzyły trenerowi dodatkowego bólu głowy. Po tym, jak złamano jego “złotą zasadę”, rzucił: jeśli nie odchudzimy składu, odejdę.
Manchester City wydał w zimowym okienku transferowym kwotę przekraczającą 200 milionów euro. Drużynę Pepa Guardioli wzmocniło czterech nowych piłkarzy, za których płacono od 37 do 75 mln. Te ruchy miały pomóc jej podnieść się po fatalnym okresie jesienno-zimowym, gdy zaliczyła najgorszą serię pod wodzą Katalończyka i wypadli z ligowej czołówki.
Plan nie do końca wypalił. City do ostatniej kolejki nie może być pewne awansu do Ligi Mistrzów, z której w obecnych rozgrywkach odpadło bardzo szybko. Ponadto właśnie straciło ostatnią w tym sezonie szansę na dorzucenie jeszcze czegoś do gabloty, przegrywając finał Pucharu Anglii z Crystal Palace. Z kolei kupieni zimą zawodnicy rozegrali łącznie 3094 minuty na 7560 możliwych (40,9%), z czego niemal połowę zaliczył sam Omar Marmoush. Za takie pieniądze można było chyba oczekiwać więcej wkładu w zespół - nawet jeśli dwa nabytki miały w momencie transferu odpowiednio 20 i 19 lat. Te liczby zaskakują i mogą dawać do myślenia, zwłaszcza w kontekście świeżych, zastanawiających słów Guardioli. Ten bowiem zagroził, że odejdzie z klubu, jeżeli… będzie miał zbyt szeroką kadrę. To, co miało stanowić remedium na problemy w trakcie sezonu, okazało się zaskakującym problemem.
Lekarstwo na kryzys
Manchester City wchodził w styczniowe okienko transferowe na szóstej pozycji w tabeli Premier League, w trudnej sytuacji w fazie ligowej Ligi Mistrzów i z fatalną passą zaledwie dwóch wygranych w 14 ostatnich spotkaniach na wszystkich frontach. Każdy zachodził w głowę, co działo się z drużyną, która zdobyła cztery tytuły mistrza Anglii z rzędu. Kontuzje (zwłaszcza w przetrzebionej obronie), zaskakujący spadek formy ważnych ogniw i nieumiejętność “odblokowania” zespołu przez Guardiolę sprawiły, że zapadła decyzja o sypnięciu groszem zimą i “poprawieniu” przespanego letniego okienka.
“The Citizens” przed sezonem zarobili niemal 150 milionów euro ze sprzedaży, a główną część tej kwoty stanowiły pieniądze otrzymane za Juliana Alvareza, stanowiącego wartościowe ogniwo formacji ataku. Pomimo dużych wpływów do budżetu, nie zdecydowano się jednak na wielkie zakupy. Do klubu trafił utalentowany brazylijski skrzydłowy Savinho, ściągnięty za 25 milionów euro z siostrzanego Troyes (choć ostatni sezon spędził na wypożyczeniu w Gironie) oraz doświadczony Ilkay Guendogan, powracający na zasadzie wolnego transferu po roku spędzonym w Barcelonie. Zastanawiano się wówczas, czy mistrzom kraju nie przydałyby się większe wzmocnienia, aby zabetonować miejsce na szczycie tabeli, zwłaszcza w obliczu utraty Alvareza, który w poprzednich rozgrywkach miał bezpośredni udział w 33 trafieniach.
- Może to błąd, ale nie wiem. Chcę pracować z niezbyt szerokim składem. Nie lubię, gdy moi zawodnicy nie grają przez długi czas. Z szeroką kadrą i bez kontuzji może okazać się, że nie będą grać nawet i dziesięć miesięcy, a ja tego nie lubię - komentował wówczas Guardiola, cytowany przez BBC Sport.
Zimą jednak władze klubu sięgnęły głęboko do kieszeni i zaliczyły drugie najdroższe styczniowe okienko transferowe w historii futbolu. Na Etihad trafili:
- Omar Marmoush (napastnik, 75 mln euro, z Eintrachtu Frankfurt)
- Nico Gonzalez (środkowy pomocnik, 60 mln euro, z FC Porto)
- Abdukodir Chusanow (środkowy obrońca, 40 mln euro, z RC Lens)
- Vitor Reis (środkowy obrońca, 37 mln euro, z Palmeiras)
Dołączył do nich też nastoletni ofensywny pomocnik Claudio Echeverri, pozyskany rok wcześniej, ale wypożyczony z powrotem do River Plate. Duże wydatki miały pomóc wyprowadzić drużynę z kryzysu i budziły spore nadzieje.
- Najbardziej potrzebnym i uzasadnionym ruchem wydawał się transfer Gonzaleza. To on właśnie miał stanowić lekarstwo na ból głowy po kontuzji Rodriego [zerwane więzadła pod koniec września, wrócił na boisko dopiero w ostatnim spotkaniu - przyp. red.]. W ofensywie mocno było widać brak Alvareza i przy dość częstych absencjach Erlinga Haalanda brakowało kogoś, kto zapewni bramki. Marmoush to najlepszy strzelec zespołu od momentu przyjścia do klubu, także co do jego przydatności nie ma żadnych wątpliwości. Egipcjanin to wszechstronny zawodnik, zagra na skrzydle i na pozycji środkowego napastnika, także wypełni każdą lukę - ocenia te ruchy Maciej Zielant z Manchester City Poland.
- Chusanow i Reis to transfery “długoterminowe”, ale przy napiętym kalendarzu i dość częstych kontuzjach obrońców pozwolili odciążyć kolegów z zespołu. Ogółem rzecz biorąc, okienko może nie przejdzie do historii jako rewolucyjne, ale na tle oczekiwań i sytuacji kadrowej należy je uznać za udane - dodaje.
Zakupy nie grają
Udane okienko z dobrymi reakcjami na problemy trapiące kadrę powinno cieszyć trenera, nawet jeśli nie pozwoliło “Obywatelom” wrócić do trybu dominującej w lidze “maszyny”. Niemniej, forma została ustabilizowana i awans do Ligi Mistrzów jest na wyciągnięcie ręki. Tymczasem Guardiola po niedawnym meczu z Bournemouth zaszokował, stwierdzając, że po zimowych zakupach ma… zbyt wielu graczy w składzie i widzi w tym poważny problem.
- Zakomunikowałem klubowi, że nie chcę czegoś takiego - stwierdził, cytowany przez Sky Sports. - Nie chcę trzymać pięciu czy sześciu zawodników w zamrażarce. Nie chcę tak. Odejdę. Jeśli uszczuplimy skład, to zostanę. Nie potrafię powiedzieć moim zawodnikom, że nie mogą grać. Teraz tak się stało, bo musieliśmy natychmiast ściągnąć piłkarzy. Przez trzy czy cztery miesiące nie mogliśmy uzbierać całej jedenastki, nie mieliśmy obrońców, było nam bardzo trudno. Potem zawodnicy wrócili, ale w następnym sezonie nie może to tak wyglądać.
Styczniowe posiłki rzeczywiście od pewnego momentu grały zaskakująco mało. Jeśli spojrzymy na bilans rozegranych minut, to tylko Marmoush spędził na boisku więcej niż połowę możliwego czasu:
- Marmoush - 1473 na 1980 minut (74,4%, 21 występów na 22 możliwe)
- Nico - 801 na 1800 minut (44,5%, 15 występów na 20 możliwych)
- Chusanow - 684 na 1980 minut (34,5%, 9 występów na 22 możliwe)
- Reis - 136 na 1800 minut (7,6%, 3 występy na 20 możliwych)
- Egipcjanin zdecydowanie najbardziej spełnił oczekiwania. Szybko zaadaptował się do stylu Guardioli i jego dynamika oraz wszechstronność dodały znaczącej świeżości z przodu - przekonuje Maciej Zielant.
Na transfer Marmousha można patrzeć dwojako. Z jednej strony żaden inny gracz City nie strzelił od jego transferu tylu goli, co on (ma ich osiem). Z drugiej - strzelał w tylko sześciu z 21 spotkań w błękitnych barwach (zaliczył bowiem hattricka z Newcastle United), a w przegranym finale FA Cup z Crystal Palace zmarnował karnego w kluczowym momencie spotkania.
Niemniej, należy przyznać, że potrafi błysnąć w bladej ostatnio ofensywie, więc stanowi wartość dodaną. Jego liczby również nie są złe, tylko wypadają blado w porównaniu do niesamowitych statystyk z Eintrachtu Frankfurt i poprzeczki zawieszonej w ostatnich latach przez Haalanda. Łapane minuty mówią same za siebie: z niego Pep niemal na pewno jest zadowolony.
Reisa, podobnie jak wspomnianego wcześniej Echeverriego, który do tej pory zagrał tylko raz, wchodząc na ostatnie 14 minut przegranego finału Pucharu Anglii, można usprawiedliwić - to nastolatkowie ściągnięci z Ameryki Południowej, potrzebują jeszcze czasu na przystosowanie się do wymagań gry w Anglii. Sytuacja Chusanowa i Nico w ostatnich miesiącach może jednak mocno zastanawiać. Hiszpan w ciągu ostatniego miesiąca nagle zaskakująco spadł w hierarchii, w sześciu meczach spędzając na murawie łącznie 25 minut.
- Od Gonzaleza należało wymagać nieco więcej (przede wszystkim minut, ale na to wpływ ma tylko Pep, darzący go chyba ograniczonym zaufaniem). Nie zawsze dawał radę na tym poziomie intensywności, choć prezentował się solidnie - tłumaczy Zielant.
W zbyt głębokiej wodzie
Chusanow zaliczył bardzo turbulentny start w nowych barwach. Był jednym z odkryć ostatnich sezonów na europejskich boiskach. W półtora roku przeszedł drogę od nikomu nieznanego chłopaka, ściąganego z Białorusi, do topowego talentu na pozycji środkowego obrońcy. Lens zaliczyło na nim niemal 90-krotny zarobek w kilkanaście miesięcy. W Manchesterze już na samym początku został rzucony na głęboką wodę. Ledwie kilka dni po transferze wyszedł w podstawowym składzie na ligowy mecz z Chelsea i… po pięciu minutach miał na koncie zawalonego gola oraz żółtą kartkę, złapaną za wynikający z bezradności faul na Cole’u Palmerze.

Po spotkaniu Guardiola tłumaczył, że nowy nabytek nie zna angielskiego, co powoduje problemy w komunikacji. Pomimo tego dawał mu kolejne szanse. 21-latek niespecjalnie przekonywał, ale w okresie od połowy lutego do końcówki marca zagrał po 90 minut we wszystkich spotkaniach City poza jednym - z drugoligowym Plymouth w FA Cup. Dobra passa skończyła się po kolejnej rundzie pucharu z Bournemouth, gdy został zdjęty w przerwie i… przepadł. Od 30 marca nie zaliczył ani minuty, choć regularnie pojawiał się na ławce.
- Sprawa Chusanowa jest dość dziwna dla wszystkich kibiców City i ciężka do wytłumaczenia. Na początku media podawały, że doszło do sprzeczki między nim a Pepem na jednym z treningów. Później okazało się, że Uzbek nie gra głównie z powodu bariery językowej, utrudniającej komunikację i zrozumienie taktyki. Przyznał ostatnio, że bierze kilka lekcji angielskiego tygodniowo - wyjaśnia Zielant.
Szanse na występy odebrało Chusanowowi dobre wejście do zespołu 20-letniego Nico O’Reilly’ego, przekwalifikowanego z ofensywnego pomocnika na lewego obrońcę. W wyniku roszad w defensywie ucierpiał właśnie zawodnik kupiony w styczniu, który, jak widać, w oczach Guardioli znalazł się chyba w zbyt głębokiej wodzie i potrzebuje jeszcze czasu. I niekoniecznie musi to oznaczać, że został skreślony.
Złamana “złota zasada”
Guardiola i klub stojąc pod presją, złamali zimą podstawową zasadę zarządzania drużyną przez Katalończyka. W jego opinii kadra jest obecnie zbyt szeroka i aby wrócić na właściwe tory, odchudzenie jej latem to konieczność. Może nawet warto zaryzykować ponowne przetrzebienie składu urazami, byle sytuacja z ostatnich miesięcy się nie powtórzyła.
- Jako menedżer nie potrafię prowadzić 24 zawodników i przy każdym wyborze składu zostawić czterech, pięciu czy sześciu w domu w Manchesterze, bo nie ma dla nich miejsca. Tak nie może być. Powiedziałem klubowi, że tego nie chcę - mówił po meczu z Bournemouth. - Jeśli pojawią się kontuzje, to będzie pech, mamy graczy z akademii i ich wykorzystamy. Nie możemy kontynuować takiego stanu rzeczy, żeby utrzymać jedność klubu, duszy zespołu i relacji między nami, utraconych trochę w tym sezonie.
- Po zimowych transferach kadra City mocno się poszerzyła i co mecz widzimy Rico Lewisa, Jamesa McAtee, Savinho czy Gonzaleza siedzących na ławce, choć w innych zespołach mogliby odgrywać kluczowe role. Latem na pewno zobaczymy dużo ruchów “out” na Etihad - przewiduje nasz rozmówca. - Szczerze mówiąc, rozumiem słowa Pepa. Ciężko się patrzy na jakościowych zawodników, których potencjał nie jest wykorzystywany. Jedno jest pewne - lato w City zapowiada się naprawdę ciekawie.
- Gdy masz 20 zawodników i sześć kontuzji, to mówią, że powinieneś mieć szerszy skład, ale co dzieje się, gdy urazów nie ma? Jak mam tym zarządzać? Mogę wystawić tylko 11 graczy. Jeśli kolejnych 14 będzie długo nie grać, to nie zamierzam być menedżerem. Każdy kolejny zawodnik to opłata za transfer i pensja. (...) By być efektywnym, musisz grać regularnie - tłumaczył swoją filozofię budowania składu Guardiola, cytowany na klubowej stronie internetowej w 2023 roku.
W obliczu kryzysu balans został zachwiany, a to przyniosło negatywne skutki. Fakt, że w City szykuje się przebudowa, to żadna tajemnica. Niemniej, wygląda to, jakby Chusanow, Reis czy Echeverri, a może nawet i do pewnego stopnia Nico, biorąc pod uwagę jego rzadsze ostatnio występy, pojawili się w klubie o pół roku za szybko. Nastolatkowie w efekcie właściwie w ogóle nie mają okazji do gry (z takiego powodu zgodę na odejście dwa lata temu dostał chociażby Cole Palmer), a sytuacja Uzbeka jest problematyczna. Odsunięcie go na boczny tor sprawia, że łatwo uwierzyć, iż został już spalony, budując wokół niego dodatkową presję. A być może to po prostu kwestia dania mu czasu, aby lepiej przystosował się do nowych realiów.
“The Citizens” zaryzykowali i, jak widać, się przeliczyli. Może i Pep Guardiola ma mocno nietypowe podejście, ale trudno polemizować z fanaberiami specjalisty takiej klasy. Okazuje się, że zbytni urodzaj może powodować również negatywny ból głowy. A Katalończyk ewidentnie w tym sezonie nie potrzebował kolejnych powodów zmartwień. Ten problem trzeba rozwiązać przed startem kolejnych rozgrywek. Nawet jeśli wielu trenerów chciałoby mieć właśnie taki kłopot.