Złote dziecko na zakręcie. Szokujący kierunek transferu. "Ostatni pociąg do wielkiej piłki"
Samuel Eto’o polecał go Barcelonie. Chwalili go Erling Haaland i Jude Bellingham. Jako 13-latek strzelał jak najęty w rozgrywkach U17. Youssoufa Moukoko miał być wielkim piłkarzem. Teraz musi zająć miejsce w ostatnim pociągu do wielkiej piłki.
Youssoufa Moukoko jako nastolatek przerastał wszystkich swoich rówieśników. Grał w wyższych kategoriach wiekowych, seryjnie strzelał gole. Niemiecka federacja obniżyła dla niego minimalny wiek zawodników w dwóch najwyższych ligach w kraju. Wchodząc do dorosłej piłki, bił kolejne rekordy z rubryki “najmłodszy”. Miał być gwiazdą. Tymczasem prawie pięć lat po debiucie w Borussii Dortmund możemy bez wątpienia powiedzieć, że sprawy nie toczą się zgodnie z planem. Wielki talent od dłuższego czasu stoi w miejscu. Jego wiek, będący przedmiotem głośnej afery, stoi pod znakiem zapytania.
Po burzliwym, rozczarowującym okresie i kompletnie nieudanej próbie odnalezienia formy na wypożyczeniu, napastnik szuka nowego rozdania. Odchodzi z BVB do FC Kopenhaga. Nie tak miało to wyglądać.
Ukrywali go przed rozgłosem
O Youssoufie Moukoko zrobiło się absurdalnie głośno jeszcze zanim mógł w ogóle zagrać w pierwszej drużynie Borussii Dortmund. Już jako dziecko wykręcał szalone liczby. Ściągnięty z akademii St. Pauli zawodnik w pierwszym sezonie w drużynie BVB do lat 17 (2017/18) strzelił 40 goli w 28 meczach. I niektórzy mogą powiedzieć, że na takie statystyki trzeba brać dużą poprawkę, bo to przecież futbol młodzieżowy. W tym przypadku trzeba podkreślić jednak bardzo istotną kwestię: ten chłopak w trakcie rozgrywek skończył 13 lat. I niemal od razu zadebiutował też w reprezentacji do lat 17.
- Mój cel to zostać profesjonalnym zawodnikiem w Dortmundzie, wygrać z Borussią Ligę Mistrzów i zdobyć Złotą Piłkę - mówił nastolatek w rozmowie ze Sport BILD. I wyglądało na to, że wiara w siebie nie jest nieuzasadniona.
- Strzelał mnóstwo goli w rozgrywkach juniorskich i przemawiało to do wyobraźni Niemców, tym bardziej że tęsknota za napastnikiem klasy światowej jest w Niemczech ogromna od lat. Na każdym wonderkidzie spoczywają ogromne oczekiwania. Nie traktowano go może z aż takim nabożeństwem, jak Jamala Musialę czy Floriana Wirtza, ale gorąco wierzono, że rozwiąże on problemy niemieckiej kadry na lata - wspomina piszący dla naszego portalu ekspert stacji Eleven Sports, Tomasz Urban.
Po świecie szybko rozeszła się wiadomość, że w juniorach BVB czai się przyszła gwiazda. Zawodnik stworzony do tego, żeby zostać kimś wielkim, zmiażdżyć rekordy i zostać rewelacją. Choć grał ze starszymi chłopakami, fizycznie wyglądał na mocniejszego od nich. Zainteresowanie jego osobą okazało się tak duże, że już po dwóch zgrupowaniach postanowiono, aby nie jeździł na kadrę. Przerwa trwała aż trzy lata, ale w końcu został powołany do ekipy U20. Ówczesny trener reprezentacji młodzieżowej, Meikel Schoenweitz, tłumaczył, że plan zakładał, by osłonić go od nadmiernego rozgłosu.
Młodzian błyskawicznie pokonywał kolejne szczeble. W sezonie 2019/20 wskoczył do drużyny U19 i jeszcze przed 15. urodzinami został najmłodszym zawodnikiem i strzelcem w historii Młodzieżowej Ligi Mistrzów. Były to zaledwie pierwsze z pobitych przez niego rekordów, więc szum nie znikał. Nawet sam Samuel Eto’o w 2020 roku wskazywał go w rozmowie z portalem Goal jako zawodnika, po którego powinna sięgnąć FC Barcelona:
- W Dortmundzie jest młody chłopak, nazywa się Youssoufa Moukoko. Ma 15 lat, ale w przyszłości będzie drugim zawodnikiem po Messim. Możemy bardzo dobrze przygotować się na przyszłość Barcelony, gdy Messi zacznie się starzeć.
Zachwycił Haalanda i Bellinghama
Jeszcze w trakcie rozgrywek 2019/20 BVB lobbowała za zmianą przepisów obowiązujących w Bundeslidze. W Niemczech w dwóch najwyższych ligach zagrać mogli gracze od 17. roku życia (choć pozostawiono furtkę dla graczy w wieku 16 lat i sześciu miesięcy). Federacja postanowiła jednak obniżyć poprzeczkę do 16 lat. Gdy oficjalnie o tym poinformowano, właściwie w każdych doniesieniach pojawiało się nazwisko Moukoko. Oznaczało to bowiem, że “złote dziecko” będzie mogło wejść do dorosłego futbolu już w kolejnych rozgrywkach.
I tak się właśnie stało. Napastnik zadebiutował w pierwszym zespole Borussii przy pierwszej możliwej okazji. Zaledwie dzień po 16. urodzinach, 21 listopada 2020 roku, wszedł z ławki w spotkaniu z Herthą Berlin, tym samym zostając najmłodszym graczem w historii ligi. W ciągu kolejnego miesiąca został też najmłodszym piłkarzem w Lidze Mistrzów i strzelcem gola w Bundeslidze. Choć, co absolutnie zrozumiałe, stracił przewagę fizyczną z młodzieżowej piłki, wciąż robił dobre wrażenie.
- To wielki talent, bardzo obiecujący. Gdy go poznasz, możesz zrozumieć, że to świetny chłopak - bardzo ułożony. Stąpa twardo po ziemi, a to najważniejsze u młodych piłkarzy - możemy przeczytać słowa Jude’a Bellinghama na oficjalnej stronie Bundesligi.
- Jest zdecydowanie lepszy niż ja w jego wieku. Nie widziałem nigdy takiego 15-latka. Ma tę przewagę, że już w wieku 15 lat był w Dortmundzie. Ja grałem wtedy w moim rodzinnym Bryne - zwracał z kolei uwagę inny klubowy kolega, Erling Haaland.

- Wchodząc do dorosłej piłki zrobił dobre, a może nawet bardzo dobre wrażenie. Został najmłodszym strzelcem gola w historii ligi. Dawał dobre, energiczne wejścia z ławki, choć warunki fizyczne trochę go ograniczały - mówi o Moukoko Urban. - Szukał sobie piłek raczej między liniami niż między obrońcami. Na pierwszych metrach był bardzo eksplozywny, ale miałem wrażenie, że brakuje mu trochę wytrzymałości szybkościowej na dystansie, co np. uniemożliwiało ustawienie go na skrzydle. Ale te jego gole miały coś w sobie. To raczej nie zwykłe dobijanie do pustaka. Bardzo często umiał okrasić je czymś ekstra - a to fajnym dryblingiem, a to sprytnym ruchem, a to po prostu soczystym uderzeniem. To pozwalało wierzyć, że da się z niego uformować bardzo dobrego zawodnika w skali Bundesligi.
Pierwszy deszcz
Pierwsze dwa lata Moukoko z seniorskim zespołem Borussii trochę poszatkowały urazy, ale i tak, jak na młodziutkiego chłopaka, spisywał się nieźle. Pierwsze skrzypce grał Haaland, więc młodszy z napastników mógł spokojnie zbierać doświadczenie w roli zmiennika. Wchodził na murawę najczęściej na kilka, kilkanaście, czasem kilkadziesiąt minut, ale i tak strzelił pięć goli w Bundeslidze. A po odejściu Norwega latem 2022 roku otworzyły się przed nim drzwi do jeszcze częstszych występów.
Niespełna 18-letni chłopak w pierwszej połowie rozgrywek 2022/23 wyszedł w podstawowym składzie w 10 z 17 ligowych meczów i strzelił sześć goli, w tym zwycięskiego w derbach z Schalke i rozpoczynającego comeback z 0:2 przeciwko Bayernowi. Zadebiutował też w dorosłej reprezentacji jeszcze przed 18. urodzinami. Niedługo po nich wystąpił na mundialu, zostając najmłodszym Niemcem w historii mistrzostw świata. Podpisał również nowy kontrakt z tygodniówką wynoszącą ponad 50 tysięcy euro.
Potem jednak znowu przyplątał się uraz i druga połowa kampanii nie była już tak udana. Zaczęła się stagnacja i pierwszy w karierze gorszy okres. Okres, w którym wielkie oczekiwania okazały się ciężarem na barkach niedoświadczonego chłopaka. Absolutnie kluczowy, bo wielkiego piłkarza definiuje nie to, jak radzi sobie, gdy wszystko idzie zgodnie z planem, ale umiejętność wychodzenia z dołków. Zresztą już na samym początku jego przygody w Dortmundzie zwracano na to uwagę. Nuri Sahin, pozbawiony przez Moukoko miana najmłodszego debiutanta w historii Bundesligi, powiedział niegdyś w Kickerze:
- Wciąż świeci nad nim słońce. Nie miał jeszcze deszczowych dni, ale one kiedyś nadejdą.
I miał rację. Choć Moukoko był młody, nie robił specjalnych postępów. Spadł w hierarchii, nie udźwignął ciężaru gracza mającego regularnie dostarczać gole na poziomie Bundesligi. Po tym, jak w sezonie 2023/24 uzbierał łącznie ponad dwukrotnie mniej minut niż w poprzednim (758 do 1600) i zanotował zdecydowanie gorsze liczby (sześć goli vs siedem goli i sześć asyst) postanowiono wysłać go na wypożyczenie. Padło na francuską Niceę.
Wyjazd z kraju mógł pomóc w odcięciu się od presji nakładanej przez media i pozwolić na reset. Niestety, Moukoko we Francji zupełnie się nie odnalazł. W podstawowym składzie występował głównie w Lidze Europy, gdzie nie udało się wygrać ani jednego meczu. Wszystkie liczby w lidze wykręcił w jednym spotkaniu: pogromie Saint-Etienne 8:0, gdzie po dwa razy trafiał do siatki i asystował. W Ligue 1 zagrał jednak tylko jedenastokrotnie, z tego zaledwie trzy razy spędził na murawie więcej niż kwadrans.
- Nie był gotowy na ten poziom, zupełnie nie radził sobie w pojedynkach z silnymi stoperami, a trener Franck Haise nie widział go na innej pozycji niż „dziewiątka”. Niewiele inicjował, był zbyt zależny od gry innych. Rozegrał tylko jeden udany mecz, z Saint-Etienne - mówi o nim komentator CANAL+, Michał Bojanowski. - W styczniu Haise otwarcie powiedział na konferencji prasowej, że ma wielu ofensywnych graczy, którzy lepiej się sprawują, a dodatkowo to zawodnik wypożyczony z wysoką klauzulą i nie zostanie ona aktywowana.
Od 5 lutego Moukoko nie pojawił się na boisku ani razu. Wyszła z tego po prostu katastrofa.
- Spokojnie można powiedzieć, że to jeden z największych niewypałów w ostatnich latach. Nie dał się zapamiętać, rozegrał tylko dwa mecze w podstawowym składzie w Ligue 1, reszta to ogony - podsumowuje Bojanowski.
Piłkarski przekręt?
Jakby tego nie wystarczyło, podczas przygody we Francji Moukoko znalazł się w centrum wielkiej afery. Telewizja ProSieben wypuściła reportaż “Oszustwo, obłuda i brudne chwyty - milionowy biznes z piłkarskimi talentami”, przygotowany przez Udo Ludwiga, Petera Onnekena i Petera Heidemannsa. Według nich wielki talent tak naprawdę był o cztery lata starszy, niż twierdziły dokumenty, sfałszowane w Kamerunie, gdzie się urodził (więcej na ten temat pisaliśmy TUTAJ https://www.meczyki.pl/newsy/plus/to-ktory-jest-synem-kogo-znany-pilkarz-w-srodku-szokujacej-afery-wstrzasajace-zarzuty/257949).
- To prawda. Nie jestem jego ojcem. Przed wylotem do Niemiec odmłodziliśmy go o cztery lata. Tak naprawdę urodził się 19 lipca 2000 roku - stwierdził w reportażu Joseph Moukoko, wpisany w dokumentach jako jego ojciec.
Sprawa, choć budzi uzasadnione wątpliwości i jest mocno niejasna, nie przyniosła żadnych konsekwencji. Papiery mówią bowiem jasno, że Youssoufa Moukoko urodził się w Yaounde 20 listopada 2004 roku. Tej wersji trzyma się również Borussia Dortmund, która w oświadczeniu podkreśliła zaufanie do dokumentów poświadczających wiek swojego zawodnika. Niezależnie od tego, czy ma 20 lat, czy 24, okazało się, że przyszłość Niemca na Westfallen Stadion jest już przekreślona.
Ostatni pociąg
Tego lata Moukoko po dziewięciu latach opuścił Dortmund na stałe. Wcześniej przepowiadano mu wielką markę pokroju FC Barcelony. Skończyło się na FC Kopenhaga. Choć bilans w barwach BVB ma niezły, jak na (oficjalnie) 20-latka: aż 99 występów i 18 bramek, to trudno mówić o czymś innym niż rozczarowaniu.
- Skoro po Borussii Dortmund następuje Nicea, a potem Kopenhaga, to trudno mówić o rozwoju. Nawet po samych nazwach klubów widać, że następuje mocny zjazd. Zwłaszcza, że przecież w Nicei zupełnie sobie nie poradził. Może w Kopenhadze będzie inaczej, skoro trafia tam na stałe, a nie na wypożyczenie. Może w takiej sytuacji Duńczycy mocniej na niego postawią? - Spekuluje Tomasz Urban. - Zakładając, że faktycznie jest o te cztery lata starszy niż oficjalnie i ma obecnie 24 lata - to wciąż nie jest stary piłkarz. Wciąż może jeszcze pójść w górę, choć prawdopodobieństwo, że wróci na orbitę wielkich klubów, faktycznie spada. Problem dla BVB stanowiła też jego wysoka pensja. Mało kto mógł ją przejąć. Tym bardziej że sportowo nie dostarczał argumentów, że faktycznie warto w niego mocniej zainwestować.
Duńczycy ściągnęli Niemca za zaledwie pięć milionów euro. Kwotę naprawdę niedużą w realiach dzisiejszego rynku. Wzięli jednak zawodnika w dołku, z bagażem ciągnących się za nim kontrowersji. On sam potrzebuje natomiast zmiany środowiska. W lidze duńskiej presja i zainteresowanie spadną, a więc powinno być łatwiej wrócić do odpowiedniej dyspozycji.
- Wyląduje na uboczu wielkiej piłki, z dala od medialnego zgiełku. Niemieckie media potrafią dopiec i być bardzo wścibskie. Nie każdy młody człowiek potrafi sobie z tym poradzić. Będzie mógł się wreszcie skupić wyłącznie na piłce. Będzie miał świadomość, że jest w tym klubie na dłużej, a nie na chwilę, ale też musi wiedzieć, że z peronu odjeżdża ostatni pociąg do dużej piłki. To też narzuca na niego pewną presję. Jeśli i w Kopenhadze powinie mu się noga, to windy w górę już raczej nie złapie - twierdzi Urban.
Przeprowadzka do Danii, choć zaskakująca, może posłużyć wielkiemu, niespełnionemu (na razie) talentowi. Ostatni pociąg do wielkiej piłki rusza. Pora przekonać się, czy to nie pasażer na gapę, który zostanie z niego wyrzucony.