Złoty interes polskich pucharowiczów. Wymiana piłkarzy strzałem w "10". Obaj błyszczą

Złoty interes polskich pucharowiczów. Wymiana piłkarzy strzałem w "10". Obaj błyszczą
Grzegorz Misiak / pressfocus
Dominik - Budziński
Dominik BudzińskiWczoraj · 09:57
Rzadko zdarza się, by polskie kluby, a już zwłaszcza te z czołówki, wymieniały się piłkarzami. Tego lata zrobiły to jednak Raków oraz Jagiellonia. I wychodzą na tym, przynajmniej póki co, znakomicie.
Nie był to interes, który kilka tygodni temu zatrząsł światem polskiego futbolu. Gdy dużo mówiło się o transferach Lecha, Widzewa, Górnika czy nawet innych transakcjach Jagiellonii i Rakowa, trochę po cichu doszło do niespodziewanej wymiany. Białystok na Częstochowę zamienił Lamine Diaby-Fadiga, a w przeciwną stronę powędrował Dawid Drachal.
Dalsza część tekstu pod wideo
Dopłacić, choć nieznacznie, musiały “Medaliki”. Jeśli wierzyć doniesieniom portalu Transfermarkt, mowa o kwocie w granicach 120 tysięcy euro. Zbyt wcześnie oczywiście na ostateczne werdykty, ale jak na razie wygląda to na sytuację win-win.

Diaby-Fadiga odżył

Diaby-Fadiga do Jagiellonii trafił przed sezonem 2024/25 z Paris FC. Powiedzieć, że nie podbił stolicy Podlasia, to w zasadzie nie powiedzieć nic. Były reprezentant francuskich młodzieżówek przez cały poprzedni sezon rozegrał w zespole Adriana Siemieńca łącznie 42 mecze i strzelił w nich… trzy gole. Dorzucił do tego jedną asystę. Dla napastnika, który wystąpić może też jako “dziesiątka” czy skrzydłowy, to bez wątpienia bilans kiepski, by nie powiedzieć fatalny. Po części usprawiedliwieniem może być jedynie fakt, że większość spotkań 24-latek rozegrał jednak jako zmiennik. Nie miał większych szans, by wygryźć ze składu Afimico Pululu.
Duże możliwości Diaby’ego-Fadigi mimo wszystko zobaczyli jednak ludzie z Rakowa.
- Lamine to zawodnik, który pasuje do naszego DNA. Ma bardzo duży potencjał, którego nie pokazał jeszcze w pełni w barwach Jagiellonii. Wierzymy, że trener Marek Papszun go wydobędzie i z każdym tygodniem w Rakowie Lamine będzie coraz lepszy. Na boisku widzimy go na pozycji numer “10”, ale to wszechstronny zawodnik z wieloma atutami, które prezentuje na boisku - mówił w rozmowie z oficjalną stroną klubu po podpisaniu kontraktu Artur Płatek, Doradca Zarządu ds. Sportowych w Rakowie.
Dziś jesteśmy natomiast już po kilku pierwszych tygodniach nowych rozgrywek i faktycznie - Diaby-Fadiga wyraźnie odżył. Po czterech meczach wyrównał swój bilans bramkowy z całego poprzedniego sezonu w barwach Jagiellonii. Jako dżoker trafiał do siatki w obu meczach el. Ligi Konferencji z Żyliną, a ponadto, w jedynym jak dotąd występie od pierwszej minuty, skarcił bramkarza Wisły Płock. Francuz zdobywa bramkę dla Rakowa średnio co… 33 minuty.
Pozostaje życzyć nowemu piłkarzowi Rakowa, by tak dobrą dyspozycję utrzymał przez dłuższy czas. Do Jagiellonii też wchodził bowiem w dobrym stylu, a potem było już kiepsko. Ważne będzie tu ustabilizowanie formy.

Drachal też nie narzeka

Diaby-Fadiga odżył w Częstochowie i raczej nie tęskni za Białymstokiem, a zupełnie odwrotne wrażenia może mieć drugi z bohaterów tej wymiany. Dawid Drachal, bo o nim mowa, miał oczywiście w Rakowie swoje momenty. Przychodził na Limanowskiego latem 2023 roku jako zaledwie 18-letni chłopak, a jego wejście do drużyny było wręcz spektakularne. Już w debiucie zaliczył asystę, z kolei w czwartym występie ustrzelił hat-tricka podczas ligowego spotkania z Ruchem. Kilka dni później zanotował jeszcze kluczowe podanie przy golu kolegi w meczu z Lechem na Bułgarskiej. Wydawało się wówczas, że ta historia potoczy się dużo bardziej pozytywnie.
W dłuższej perspektywie Drachal nie był jednak w stanie wywalczyć sobie miejsca w składzie. Przegrywał rywalizację, często był tylko zmiennikiem, czasami nawet nie podnosił się z ławki. Nawet kiedy grał już w nieco większym wymiarze czasowym, rzadko nawiązywał do formy z pierwszych tygodni reprezentowania Rakowa. Lepiej nie było też na kilkumiesięcznym wypożyczeniu do GKS-u Katowice.
I tak, jak w Diabym-Fadidze jakiś niewykorzystany potencjał zobaczył Raków, tak samo Jagiellonia postanowiła dać szansę Drachalowi, mimo że ten od dawna nie prezentował wysokiej formy. W tym przypadku też na starcie sezonu możemy mówić i pisać o pewnego rodzaju wskrzeszeniu.
Obecną kampanię 20-latek zaczął jeszcze dość spokojnie. Wchodził z ławki w domowym starciu z Bruk-Betem i wyjazdowej rywalizacji z Novi Pazar. Ale już w tym drugim spotkaniu dał o sobie znać. To po faulu na nim rywal obejrzał drugą żółtą kartkę, dzięki czemu “Duma Podlasia” w końcówce mogła grać w przewadze, co zresztą wykorzystała.
Potem Adrian Siemieniec odważniej postawił na urodzonego w Radomiu chłopaka, który błyskawicznie odwdzięczył się za zaufanie. Otworzył wynik meczu z Widzewem, a podczas rewanżowej rywalizacji z Novi Pazar wyglądał po prostu znakomicie. Spotkanie skończył co prawda bez goli czy asyst, ale najpierw przy trafieniu na 1:0 zaliczył kluczowy przechwyt i napędził akcję bramkową, a potem wywalczył jeszcze rzut karny. Dla rywali był po prostu tego wieczora nieuchwytny.
No cóż. Wygląda na to, że Raków i Jagiellonia wymieniły się puzzlami, które teraz dużo lepiej pasują do układanki.

Przeczytaj również