Zmarnowany talent znów w ogniu krytyki. Zawodzi nawet w egzotyce. A miał zdobyć Złotą Piłkę

Zmarnowany talent znów w ogniu krytyki. Zawodzi nawet w egzotyce. A miał zdobyć Złotą Piłkę
Jeremy Landey / PressFocus
Kacper - Klasiński
Kacper Klasiński17 Oct · 11:31
Miał być wielkim piłkarzem, ale zniszczyły go kontuzje. Po odejściu z Manchesteru United szukał miejsca do odbudowy w Grecji, potem wylądował w Meksyku. Od ośmiu miesięcy nie strzelił gola. Anthony Martial zalicza rozczarowujący start w Monterrey. I już dostaje się mu od mediów.
Gdy dziesięć lat temu Anthony Martial zostawał najdroższym nastolatkiem w historii futbolu, a niedługo potem zdobywał nagrodę Golden Boy, trudno było spodziewać się, że jeszcze przed trzydziestką będą go krytykować z powodu rozczarowujących występów w… Meksyku. Kariera Francuza ułożyła się zupełnie inaczej, niż przepowiadano. Po latach męczarni z kontuzjami podjął próbę odbudowy w AEK-u Ateny. Teraz postawił na egzotyczny kierunek. Start w nowym zespole okazał się jednak trudny. Już jest mu wypominane, że czeka na gola aż od ośmiu miesięcy.
Dalsza część tekstu pod wideo

Złota szklanka

Manchester United ściągał go w wieku 18 lat z AS Monaco za 36 milionów funtów plus kolejne ponad 20 mln w bonusach, spośród których jeden dotyczył zdobycia… Złotej Piłki. Został wówczas najdroższym nastolatkiem w historii futbolu. Niedługo potem otrzymał nagrodę Golden Boy dla najlepszego piłkarza U21 w Europie. Anthony Martial dziesięć lat temu miał świat u stóp. Ale jego kariera nie potoczyła się tak, jak się spodziewano.
Po świetnym, wymarzonym starcie na Old Trafford, stał się ważnym ogniwem drużyny Louisa van Gaala, a potem, nawet pomimo zakulisowych konfliktów, wartościową opcją u Jose Mourinho. Za Ole Gunnara Solskjaera, w pandemicznych rozgrywkach 2019/20, zaliczył najlepszy sezon w karierze, strzelając aż 23 gole i notując 12 asyst na wszystkich frontach. Potem jednak przyplątała się plaga kontuzji. Urazy uniemożliwiły mu utrzymanie dobrej dyspozycji.
Ilekroć wydawało się, że wraca na wysokie obroty, ponownie lądował w gabinetach lekarskich. Przez kolejne cztery lata ani razu nie dobił do dwucyfrowego dorobku bramkowego w sezonie. Nie pomogło kompletnie nieudane wypożyczenie do Sevilli. Nie pomogła próba odbudowy przez Erika ten Haga. W Martiala pod koniec jego pobytu na Old Trafford wierzył już mało kto. Po dziewięciu latach w Manchesterze stało się jasne, że nie ma szans, aby wrócił na satysfakcjonujący poziom. Gdy jego umowa dobiegła końca latem 2024 roku, odszedł na zasadzie wolnego transferu. Przez ostatnie pół roku nie spędził na boisku nawet minuty.

Na szczyt i... w odstawkę

Gdy stało się jasne, że przygoda Francuza z “Czerwonymi Diabłami” się kończy, początkowo była mowa o zainteresowaniu dużych marek. Im dłużej pozostawał bez klubu, tym mniej “prestiżowe” kluby z nim łączono: od Barcelony, Juventusu czy Tottenhamu, przez Olympique Lyon, Galatasaray i Fenerbahce, po Como, Lille, Atalantę. Nowego pracodawcy nie miał aż do połowy września 2024 roku. Trudno było znaleźć chętnego na piłkarza z tak kruchym zdrowiem, który w ciągu ostatnich dwóch lat opuścił niemal 50 klubowych meczów.
Wreszcie jednak dostał konkretną ofertę. Przyszła nie z czołowej ligi Europy, a z Grecji - podpisał tam kontrakt z AEK Ateny. To pokazało, że jego notowania na rynku transferowym nie stały wysoko, ale trudno było się temu dziwić. Tymczasem nowi pracodawcy postanowili zaryzykować. Francuz został najlepiej opłacanym piłkarzem w ich historii.
Start w Grecji okazał się udany. Po wdrożeniu do zespołu i wejściu w odpowiedni rytm treningów, Martial strzelił gola już w pierwszym występie w podstawowym składzie. Choć debiutował dopiero w ósmej kolejce i w pierwszych dwóch meczach wchodził z ławki, już w lutym wysunął się na prowadzenie w klubowej klasyfikacji strzelców. Po 19 spotkaniach miał na koncie dziewięć goli i dwie asysty, ale odrodzenie okazało się krótkotrwałe. Po starciu z Panserraikosem, w którym ustrzelił dublet i rozegrał świetne zawody, ponownie dopadły go kontuzje.
Absencje Martiala wykoleiły sezon AEK-u. Drużyna pod jego nieobecność została rozbita przez Olympiakos w półfinale krajowego pucharu. Już w drugim meczu po powrocie do zdrowia Francuz złapał za to czerwoną kartkę i w efekcie ominął aż trzy z sześciu meczów fazy mistrzowskiej, po podziale ligowej tabeli. Stołeczna drużyna przegrała wszystkie sześć spotkań i straciła pozycję wicelidera, osuwając się na czwartą lokatę. W efekcie posadę stracił trener Matias Almeyda, który stawiał na zmarnowany wielki talent.
Nowy szkoleniowiec, Marko Nikolić, nie widział Francuza w swoich planach. Wystawił go tylko w jednym meczu, wpuszczając z ławki przeciwko Hapoelowi Beer Szewa w kwalifikacjach do Ligi Konferencji. W rewanżu Martial usiadł na ławce. Potem już ani razu nie pojawił się nawet w kadrze. Jego kontrakt stanowił poważne obciążenie dla klubu i ten próbował się go pozbyć.

Bez “przebudzenia” od ośmiu miesięcy

Po zaledwie roku spędzonym w stolicy Grecji, Martial wylądował w Meksyku wiążąc się z Monterrey. Nie obyło się jednak bez kontrowersji. Początkowo bowiem prowadził zaawansowane rozmowy z innym zespołem Liga MX - Pumas. Zmienił zdanie w ostatniej chwili. Jak twierdzili przedstawiciele Pumas, dowiedzieli się, że nie przychodzi do nich, gdy “zobaczyli ogłoszenie transferu do Monterrey”.
Nowy klub to jeden z najmocniejszych graczy w kraju. Martial spotkał w nim kilku piłkarzy znanych z europejskich boisk: Sergio Canalesa, Olivera Torresa, Jesusa Coronę czy Lucasa Ocamposa, ale przede wszystkim Sergio Ramosa. Sam wybór Meksyku mógł zaskakiwać, bo z perspektywy europejskiego kibica to wyjazd “emeryturowy” jeszcze przed 30. urodzinami. Z drugiej strony nie musi on oznaczać wypisania się z poważnego grania. Wszak powołanie do francuskiej kadry na Mistrzostwa Europy w 2016 roku właśnie z ligi meksykańskiej dostał Andre-Pierre Gignac. Niedawno wrócił też do niej Florian Thauvin, który kilka lat temu spędził półtora sezonu w tym kraju. Trzeba jednak tam zaimponować. A start Martiala za oceanem jest na razie mocno nieudany.
Co prawda francuski napastnik zagrał w zaledwie czterech meczach, tylko raz zaczynając w pierwszej jedenastce, ale już znalazł się na cenzurowanym. Oczekiwania stały na ogromnym poziomie, a media powoli zaczynają wypominać mu, że jeszcze nie trafił do siatki. Zwłaszcza że w ostatnim spotkaniu, z Tijuaną, miał idealną sytuację. W doliczonym czasie gry, przy stanie 2:2, zupełnie niekryty uderzał z zaledwie kilku metrów. I spudłował w kluczowym momencie, główkując niecelnie.
- Jego pomyłka była tak oczywista i rażąca, że sam wyglądał na zawstydzonego - opisywano sytuację na łamach Recordu. - Ten błąd Martiala może kosztować Monterrey bardzo dużo - oznaczał utratę trzech punktów, a tym samym zespół spadł na drugie miejsce w tabeli, za Americę. To może mieć konsekwencje w fazie play-off, szczególnie w kwestii gry u siebie i kryteriów rozstrzygania remisów - dodano.
- Wciąż nie potrafi się przebudzić w Meksyku. Jego pierwsze występy w Monterrey są dalekie od oczekiwań towarzyszących jego transferowi. Francuz nie może znaleźć drogi do siatki i ma już na koncie osiem miesięcy bez choćby jednej bramki - zwracał z kolei uwagę meksykański AS.
Na gola rzeczywiście czeka aż od ośmiu miesięcy. Ostatnio trafił w lutym, we wspomnianym spotkaniu z Panserraikosem. I choć warto zaznaczyć, że w międzyczasie zaliczył zaledwie dziewięć występów, z tego tylko trzy w podstawowym składzie, to ta seria musi zostać wkrótce przełamana, jeśli Martial chce jeszcze wrócić do futbolu na najwyższym poziomie.
Francuz na pewno nie nawiąże do przepowiadanej mu niegdyś wielkiej przyszłości, lecz wciąż może jeszcze choć częściowo się odbudować. Wyjazd do Meksyku w wieku 29 lat ma prawo budzić wątpliwości i na pewno nie jest tym, czego ktokolwiek mógł spodziewać się jeszcze dziesięć lat temu, ale stanowi szansę, aby coś jeszcze ugrać, a przy tym nieźle zarobić, gdy w Europie nie ma zbyt wielu chętnych na jego usługi. Wciąż może jeszcze do niej wrócić lub podążyć inną ścieżką, jeśli udowodni swoją wartość w Ameryce Północnej. Trudny początek pokazuje jednak, że i tam nie musi być łatwo. Zwłaszcza jeżeli jesteś piłkarzem po przejściach.

Przeczytaj również