Potęga zbudowana za grosze. Juventus to najmądrzej zarządzany klub ze światowej czołówki

Potęga zbudowana za grosze. Juventus to najmądrzej zarządzany klub ze światowej czołówki
alphaspirit / shutterstock
Każdy klub piłkarski stosuje określoną strategię, dokonując wzmocnień. Jedni wydają setki milionów, nie zważając na bilans wpływów i strat, inni skupiają się na szukaniu tanich „perełek”, na których będzie można szybko zarobić. Prawdziwym wzorem do naśladowania w kwestii działania na rynku transferowym stał się Juventus, który dokonuje sukcesywnego progresu drużyny za stosunkowo niewielkie pieniądze.
Dzięki sumiennej pracy działaczy włoskiego klubu „Stara  Dama” może w tym momencie pochwalić się jedną z najsilniejszych kadr na całym świecie. A jeszcze kilka lat temu, wymieniając czołowe drużyny Europy, mało kto pokusiłby się o umieszczenie w tego typu zestawieniu drużyny z Turynu.
Dalsza część tekstu pod wideo
„Juve” pokazało charakter i ogromny hart ducha, wracając do najwyższej klasy rozrywkowej po aferze „Calciopoli”, na uznanie zasługiwały miejsca na podium w sezonie 07/08 oraz 08/09, ale prym na Półwyspie Apenińskim wiodły wówczas drużyny z Mediolanu.
Dopiero w 2012 roku Juventus znów zasmakował tytułu mistrzowskiego, którego nie oddał nikomu do dziś. Nagły natłok sukcesów turyńczyków nie został spowodowany przez niezwykle utalentowany rocznik wychowanków czy dotacje od sponsorów rodem z Kataru lub Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
7 kolejnych mistrzostw, 4 dublety z rzędu oraz 2 finały Ligi Mistrzów w ostatniej dekadzie są efektem ciężkiej pracy i wytrwałości w dążeniu po wytyczonej ścieżce.
Obecnie jednak właśnie Juventus jest jedną z pierwszych drużyn, która przychodzi na myśl kibicom, gdy ci myślą o futbolowych potęgach. Wszystko oczywiście ma swoje podłoże w wymienianych już sukcesach, ale warto skupić się na czynnikach, które w ostatnich latach wpłynęły na pogłębiającą się dysproporcję między „Starą Damą” a resztą ligowej czołówki.

Okazja czyni Juventus

Kluczem do sukcesów turyńczyków jest przede wszystkim odpowiednie zarządzanie budżetem, które naturalnie przejawia się poprzez rozsądne działania przeprowadzane na rynku transferowym.
„Juve” stało się solidną marką na giełdzie, zatem wszelkie kwestie finansowe muszą być przejrzyste. Z jednej strony uniemożliwia to dokonywanie zakupów w stylu PSG, które mogło sobie pozwolić na wydatek rzędu 400 milionów w trakcie jednego okienka, ale rzeczywistość wygląda tak, iż każdy ruch Andrei Agnellego i spółki jest przemyślany, co doskonale wpływa na skarbiec oraz wyniki klubu.
Minione okienko transferowe było tylko kolejnym z wielu majstersztyków w wykonaniu działaczy najbardziej utytułowanego włoskiego klubu. Za nieco ponad 200 milionów euro sprowadzono pięciu wspaniałych zawodników, chociaż tak naprawdę, nikogo nie mogłoby zdziwić, gdyby podobnego rzędu kwota została przeznaczona na zakup samego Cristiano Ronaldo.
Ale właśnie w tym tkwi geniusz i klucz do sukcesów podopiecznych Allegriego. Juventus, sprowadzając danego zawodnika, wykorzystuje zwykle idealny moment, gdy klub oddający może maksymalnie obniżyć cenę.
Najgłośniejszy transfer ostatnich lat doszedł do skutku, ponieważ nadszedł moment, gdy Cristiano Ronaldo zapragnął podjąć się nowych wyzwań w odmienionym otoczeniu. Dzięki temu, że sam zawodnik chciał zmienić barwy, Juventus był zmuszony zapłacić śmieszną jak na dzisiejsze realia cenę za jednego z najwybitniejszych zawodników w historii.
Również transfer jego rodaka, Joao Cancelo był wykorzystaniem przez Juventus nadarzającej się okazji. Portugalski prawy obrońca zanotował stosunkowo dobry sezon w barwach „Nerazzurrich”, wykazywał już ogromny potencjał w Valencii, ale oba kluby podczas letniego okienka transferowego zmagały się z pewnymi problemami finansowymi oraz koniecznością wzmocnienia innych pozycji.
Inter nie mógł skorzystać z opcji wykupu Portugalczyka, Valencia musiała zdobyć pieniądze na Guedesa, toteż Juventus pogodził wszystkich, płacąc zaledwie 40 milionów za zawodnika, który aktualnie jest jednym z najlepszych prawych obrońców świata.
Jakby tego było mało, kolejny defensor ze ścisłego topu w osobie Leo Bonucciego ponownie trafił na Allianz Stadium w zamian za Caldarę – dobrze prosperującego młodego stopera, który w barwach Juventusu nie zagrał w swojej karierze ani minuty.
24-latek rozegrał dwa dobre sezony w barwach Atalanty, do której był wypożyczony, a następnie stał się kartą przetargową w rękach Agnellego, dzięki której „Stara Dama” mogła wzmocnić synem marnotrawnym i tak już horrendalnie silną defensywę.

Mniej niż zero

Kolejnym transferem, a raczej pozyskaniem, na które warto zwrócić uwagę, jest zakontraktowanie Emre Cana, za którego Juventus musiał uiścić w kasie Liverpoolu okrągłe 0 euro, wykorzystując wygasającą umowę Niemca z klubem z Anfield.
Teraz nadeszła pora, aby wrócić do motywu przewodniego, czyli przyczyn przemiany Juventusu z solidnego ligowca, który od czasu do czasu wywrze presję na Interze, bądź Milanie w hegemona Serie A.
Mowa właśnie o cyklicznym ściąganiu niesamowicie utalentowanych zawodników na zasadzie wolnych transferów. Emre Can jest tylko jednym z wielu przypadków takich manewrów w wykonaniu zarządu „Starej Damy”.
Pod tym względem Juventus jest klubem absolutnie unikalnym na skalę światową, biorąc pod uwagę kluby ze ścisłej czołówki. W ostatnich latach transfery tego typu w wykonaniu ekip pokroju Barcelony, Realu, Bayernu, PSG, City czy też włoskich gigantów jak Inter, Milan lub Napoli można by zliczyć na palcach jednej ręki. I właśnie w tym tkwi klucz do gigantycznego skoku jakościowego jaki wykonali „Bianconeri” na przestrzeni ostatnich kilku sezonów.
Juventus, który znajdował się w niemałym kryzysie po spadku do Serie B oraz odejściu wielu gwiazd potrzebował wielkich wzmocnień, aby móc rywalizować chociażby z najlepszym w historii Interem.
Opcja znalezienia sponsorów z zewnątrz nie wchodziła w grę ze względu na konieczność przejrzystości finansowej wymaganą od spółek akcyjnych, zatem postanowiono, że Juventus stanie się na rynku transferowym myśliwym. Zwierzynę łowną w tym przypadku będą stanowić zawodnicy, którzy z powodu różnych perypetii nie chcą kontynuować kariery w obecnie reprezentowanym klubie.
W ten sposób pozyskano Emre Cana, który chciał opuścić Anfield ze względu na narastającą konkurencję po transferze Keity oraz wielu innych znakomitych zawodników, chcących zmienić otoczenie.
Dzięki takiej polityce transferowej Juventus kontraktuje wybitnych zawodników jak Andrea Pirlo czy Dani Alves, którzy walnie przyczyniali się do triumfów na krajowym podwórku oraz solidnych występów w Lidze Mistrzów (3 asysty Brazylijczyka w dwumeczu z Monaco do dzisiaj muszą wzbudzać podziw) oraz zwiększa szansę na potencjalny zarobek na takich piłkarzach.
Zakontraktowanie Pogby, który w Manchesterze United nie mógł liczyć na regularną grę sprawiło, że „Bianconeri” przez 4 lata mogli korzystać z usług topowego pomocnika, aby następnie zyskać ponad 100 milionów, które „Czerwone Diabły” zdecydowały się przeznaczyć na swojego wychowanka, niegdyś oddanego bez mrugnięcia okiem.
Model wzmacniania kadry poprzez ściąganie zawodników w promocyjnych cenach lub całkowicie za darmo sprawił, że „Bianconeri” w dosyć krótkim okresie zdystansowali rywali w walce o „scudetto”. Ci zwyczajnie nie mogą konkurować z Juventusem pod względem zasobów ludzkich.

Odchodzi wizjoner, pozostaje idea

Jednak nie wszystko w Piemoncie układa się idealnie, ponieważ kilka tygodni temu po prestiżowym zwycięstwie 3:1 przeciwko Napoli gruchnęła informacja o odejściu z Juventusu Giuseppe Marotty, którego śmiało można nazywać architektem sukcesów „Starej Damy” w ostatniej dekadzie.
Uczynienie Włocha w 2010 roku dyrektorem generalnym wprowadziło „Bianconerich” w nową erę totalnej dominacji wszelkich rozgrywek na Półwyspie Apenińskim. Wszystkie opisywane powyżej zakupy „Juve” były dziełem 61-latka, który słynął z wyszukiwania nieprawdopodobnych okazji na rynku transferowym.
Odejście człowieka, który przyczynił się do tak ogromnego rozwoju „Bianconerich” mogłoby wywołać katastrofę w stolicy Piemontu, ale wszystko wskazuje na to, że zaszczepiona przez Marottę w pozostałych działaczach smykałka do wyszukiwania niecodziennych promocji sprawi, że „Juve” nadal będzie podążało drogą obraną w 2010 roku.
„Stara Dama” notuje perfekcyjny start sezonu, odnosząc seryjne zwycięstwa na krajowym podwórku oraz w europejskich rozgrywkach, ale coraz głośniej mówi się już o potencjalnych wzmocnieniach Juventusu na przyszły sezon.
Oczywiście w przypadku turyńczyków wszelkie plotki transferowe nie są okraszone kwotami rzędu kilkudziesięciu milionów, ponieważ celem klubu nadal będzie rozsądne pozyskiwanie zawodników w przystępnej cenie lub całkowicie za darmo.
Marotta odszedł w poszukiwaniu nowych wyzwań, a kadra Juventusu jest tak mocna, że niejednokrotnie na ławce rezerwowych muszą zasiadać Dybala, Cuadrado i Douglas Costa, ale możemy być pewni, że każda nadarzająca się okazja do pochwycenia gracza, który nie kwapi się do przedłużenia kontraktu, zostanie przez „Starą Damę” skrzętnie wykorzystana.

Sukces napędza sukces

Dzięki temu o Juventusie już niedługo będziemy mówić nie tylko w kontekście dominacji Włoch, ale całego piłkarskiego świata. Nieustanny progres „Bianconerich” jest aż nadto widoczny, a dodatkowym optymizmem może napawać fakt, iż kolejne sukcesy w ogóle nie rozleniwiają działaczy oraz samych zawodników.
Wręcz przeciwnie, Agnelli, Allegri oraz wszyscy reprezentanci „Juve” wciąż poszukują ulepszeń, dążą do udoskonalenia i tak niemal idealnie działającej maszyny, która na ten moment jest na najlepszej drodze do zdobycia upragnionej potrójnej korony.
Być może podopieczni Allegriego nie osiągną tego już w bieżącej kampanii, ale w ciągu najbliższych kilku lat z pewnością perfekcyjnie wykonywana praca w zakresie tworzenia kadry przełoży się na triumf w europejskich rozgrywkach.
Juventus mógł już dawno osiąść na laurach, zadowalając się posiadaniem w swoich szeregach chociażby Higuaina, który jest prawdziwym bombardierem na włoskich boiskach, ale jednak zdecydowano się na poczynienie progresu potencjału linii ofensywnej, kupując Cristiano Ronaldo.
Zainteresowanie usługami Rabiota oraz Martiala, z którymi już w styczniu będzie można podpisać wstępne umowy udowadnia, że w zarządzie „Juve” nikt nie myśli o nasyceniu z powodu kolejnych triumfów.
Andrea Agnelli dba o to, aby jedynym problemem, z którym będzie musiał sobie poradzić Allegri był nadmiar jakości w kadrze „Starej Damy”, która mimo, że warta miliony, została zbudowana za grosze.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również