[POWER RANKING] Kto pozytywnie zaskoczył, a kto zawiódł w fazie grupowej Ligi Mistrzów?

[POWER RANKING] Kto pozytywnie zaskoczył, a kto zawiódł w fazie grupowej Ligi Mistrzów?
kivnl / shutterstock.com
Niektórzy twierdzą, że prawdziwe emocje w Lidze Mistrzów zaczynają się dopiero na wiosnę, w momencie rozpoczęcia fazy pucharowej, jednak tegoroczna edycja całkowicie temu przeczy. Ładunek wrażeń zawarty w minionych spotkaniach grupowych był ogromny, a drużyny niejednokrotnie walczyły do samego końca o miejsca gwarantujące awans z 1. miejsca, wyjście z grupy lub chociaż grę w Lidze Europy.
Teraz nadszedł czas oczekiwania na 17 grudnia, czyli dzień losowania par 1/8 finału, a także pora na krótkie podsumowanie dokonań wszystkich drużyn, które w ubiegłych tygodniach stoczyły 96 bojów na arenie międzynarodowej.
Dalsza część tekstu pod wideo
 
Gnuśni maruderzy: ich w Europie już nie zobaczymy

32. AEK Ateny – 0 punktów, bramki 2:13

Grecy zdecydowanie byli najgorszą drużyną fazy grupowej. Patrząc na rywali w postaci Bayernu, Ajaksu i Benfiki raczej nikt nie oczekiwał od podopiecznych Marinosa Uzunidisa wyjścia z grupy, jednak porażka we wszystkich sześciu meczach to z pewnością negatywne zaskoczenie.
Czasy z sezonu 2002/03, gdy AEK potrafił przebrnąć przez fazę grupową bez porażki bezpowrotnie minęły. Na całe szczęście, patrząc na obecną sytuację w tabeli ligi greckiej (ateńczycy tracą już 12 punktów do lidera – PAOK-u) nie będziemy zmuszeni w przyszłym sezonie obserwować nieporadnej drużyny w Lidze Mistrzów.

31. AS Monaco – 1 punkt, bramki 2:14

Tylko szczęśliwy remis Monaco w wyjazdowym meczu z Club Brugge uratował klub z Księstwa przed zajęciem ostatniego miejsca w naszym rankingu. Nie zmienia to faktu, że występy podopiecznych Jardima oraz Henry’ego w tym sezonie w każdych rozgrywkach są po prostu kompromitujące.
Oczywiste było, że po sprzedaży trzonu drużyny poziom Monaco spadnie, jednak skala regresu jaki zanotował ten klub jest czymś niewytłumaczalnym. Defensywa składająca się z takich zawodników jak Benaglio, Sidibe, Jemerson czy Glik nie powinna tracić czterech goli z Brugią w meczu domowym.
W linii pomocy Monaco dysponuje chociażby Tielemansem i gwiazdą mundialu – Gołowinem, za ofensywę powinien odpowiadać Falcao. Jednak wszystkie te wielkie nazwiska zawiodły, zawodzą i jeśli Henry nagle nie przemieni się w trenerskiego wizjonera, to nadal będzie zawodzić, a najlepsze akcje klubu z Księstwa będą się odbywały na konferencjach prasowych.

30. Lokomotiw Moskwa - 3 punkty, bramki 4:12

Drużyna Grzegorza Krychowiaka wygrała los na loterii, trafiając do grupy rodem z Ligi Europy, gdzie rywalami były Galatasaray, Schalke oraz Porto. Niestety Rosjanie nie skorzystali z uśmiechu losu i szybko zakończyli przygodę z pucharami, nie dokonując niczego, co mogłoby zostać przez kibiców zapamiętane na dłużej.

29. PSV - 2 punkty, bramki 6:13
W o wiele cięższej grupie znalazło się holenderskie PSV, które i tak może odejść z Ligi Mistrzów z podniesioną głową. Liczba punktów nie budzi podziwu, jednak poza pierwszym meczem na Camp Nou, kiedy podopieczni van Bommela zostali zniszczeni 4:0, pozostałe spotkania raczej były wyrównane.
Remisy z Tottenhamem oraz Interem napawają optymizmem równie mocno jak gra największej gwiazdy PSV – Hirvinga Lozano, który absolutnie nie odczuwał presji związanej z debiutem w największych rozgrywkach klubowych na świecie.

29. PSV Eindhoven - 2 punkty, bramki 6:13

W o wiele cięższej grupie znalazło się holenderskie PSV, które i tak może odejść z Ligi Mistrzów z podniesioną głową. Liczba punktów nie budzi podziwu, jednak poza pierwszym meczem na Camp Nou, kiedy podopieczni van Bommela zostali zniszczeni 4:0, pozostałe spotkania raczej były wyrównane.
Remisy z Tottenhamem oraz Interem napawają optymizmem równie mocno jak gra największej gwiazdy PSV – Hirvinga Lozano, który absolutnie nie odczuwał presji związanej z debiutem w największych rozgrywkach klubowych na świecie.

28. Hoffenheim - 3 punkty, bramki 11:14

Drużyną, której może nam brakować w kolejnych fazach z pewnością jest Hoffenheim. Popularni „Wieśniacy” słyną z ofensywnego stylu gry opartego na niezliczonej ilości podań, wdrożonego przez Juliana Nagelsmanna, jednak faza grupowa pokazała, że pomysł na mecz nie zawsze przykryje braki jakościowe zawodników.
Nie zmienia to faktu, iż mecze Hoffenheim zwykle oglądało się z dużą przyjemnością, obfitowały one w bramki oraz nerwowe końcówki. W aż 5 z 6 ich spotkań decydujące bramki padały w ciągu ostatnich dziesięciu minut. Emocji nie mogło zabraknąć.

27. Young Boys Berno - 4 punkty, bramki 4:12

Jeszcze przed ostatnią kolejką fazy grupowej Szwajcarzy byli solidnymi kandydatami do zajęcia przedostatniego miejsca w naszym zestawieniu, ale wygrana z głównym faworytem rozgrywek, czyli Juventusem, wywindowała Young Boys w górę rankingu.
Wszystko za sprawą wyczynów Guillaume’a Hoarau, który po kilkunastu latach kariery wreszcie zaprezentował klasę jakiej oczekiwano od niego jeszcze gdy był dwudziestoparolatkiem.

26. Crvena Zvezda Belgrad - 4 punkty, bramki 5:17

Bilans bramkowy Crveny nie rzuca na kolana, jednak trzeba wziąć poprawkę na to z jak spektakularnymi ofensywami musieli się mierzyć defensorzy pokroju Degeneka i Rodica. I tak za ogromny sukces można uznawać zachowanie czystych kont w domowych starciach z Napoli oraz Liverpoolem, które przy okazji zapewniały Serbom punkty.
O heroicznym zwycięstwie z podopiecznymi Kloppa na pewno jeszcze długo nie zapomnimy i to samo tyczy się fanatycznych kibiców Crveny, którzy żarliwie dopingowali swoją drużynę w każdym meczu.

25. CSKA Moskwa - 7 punktów, bramki 8:9

O gigantycznym pechu może mówić CSKA, któremu dosyć okazałe zdobycze punktowe oraz bramkowe nie zapewniły nawet gry na wiosnę w Lidze Europy.
Mimo wszystko pokonanie Realu Madryt 0:4 w dwumeczu z pewnością stanie się jednym z najważniejszych wydarzeń w historii rosyjskiego klubu. Mało która drużyna na świecie może się pochwalić takim osiągnięciem. Szczególnie jeśli mówimy o Lidze Mistrzów, czyli ulubionych rozgrywkach „Królewskich”.
 
Najwięksi szczęśliwcy - mimo braku awansu wciąż są w europejskich pucharach

24. Club Brugge - 6 punktów, bramki 6:5

Zestawienie drużyn, które awansowały z trzeciego miejsca do Ligi Europy otwiera najgorsza spośród wszystkich, czyli Club Brugge. Belgijski klub nie zaprezentował w fazie grupowej niczego ciekawego, a ich mecze zazwyczaj powiewały nudą. Tylko wspomniana już degrengolada w Monaco sprawiła, że ktoś z tej grupy musiał zająć przedostatnie miejsce. Padło na podopiecznych Ivana Leko.

23. Galatasaray Stambuł - 4 punkty, bramki 5:8

I właściwie to samo można napisać o Galatasaray. Turecki zespół, tak jak Club Brugge cieniował w większości spotkań. Dopiero bezpośrednie starcie z czerwoną latarnią grupy, czyli w tym przypadku Lokomotiwem, zakończyło się okazałym triumfem w wymiarze 3:0, które sprawiło, że wiosną będziemy mogli podziwiać zmagania Turków w Lidze Europy.

22. Viktoria Pilzno - 7 punktów, bramki 7:16

Beneficjentami nieszczęśliwej sytuacji CSKA stała się ekipa z Pilzna, która przeplatała mecze bardzo dobre (wygrane 2:1 z Romą oraz rywalami z Moskwy) z fatalnymi (0:5 z Realem oraz również Romą), gdzie widać było ogromną różnicę jakościową między Czechami a europejskimi potentatami.
Na uwagę zasługuje za to sposób funkcjonowania pilzneńskiego klubu, ponieważ niemal cała kadra zbudowana jest z młodych Czechów, którzy w najbliższej przyszłości być może trafią do największych europejskich ekip. Doświadczenie zdobyte w Lidze Mistrzów w barwach Viktorii z pewnością im w tym pomoże.

21. Szachtar Donieck - 6 punktów, bramki 8:16

Drużyna z Doniecka zanotowała typowy dla siebie występ w Lidze Mistrzów. Potrafiła postraszyć potencjalnie większych rywali, miała awans na wyciągnięcie ręki, ale zabrakło postawienia kropki nad „i”.
Biorąc jednak pod uwagę niezwykle skomplikowaną sytuację w klubie oraz całym państwie, awans do Ligi Europy można uznawać za sukces.

20. Benfica Lizbona - 7 punktów, bramki 6:11

Oczko niżej plasuje się lizbońska Benfica, która z powodu skandalicznej postawy AEK-u po prostu musiała uzyskać awans do Ligi Europy. Udało się to Portugalczykom, ale nie mogą oni uznać swoich występów w fazie grupowej za w pełni udane.
Rywalizacja z Ajaksem obnażyła wszystkie słabości Benfiki, którym Holendrzy pokazali miejsce w szeregu. 1 punkt zdobyty w czterech meczach z Bayernem i właśnie amsterdamczykami pokazuje, że miejsce „Orłów” jest właśnie w Lidze Europy.

19. Valencia - 8 punktów, bramki 6:6

„Nietoperze” w Lidze Mistrzów zagrały niemal identycznie jak robią to co tydzień w lidze hiszpańskiej. Ich występy były monotonne, nieprzyjemne do oglądania i najczęściej kończyły się dosyć niskimi wynikami.
Apogeum słabości drużyny z Estadio Mestalla nastąpiło w wyjazdowym meczu z Young Boys zakończonym całkowicie zasłużonym remisem, który w ostatecznym rozrachunku zaprzepaścił szansę na awans.
Gnuśność Valencii sprawiła, że podopieczni Marcelino stali się jedyną hiszpańską drużyną w tym sezonie, która pożegnała się z Ligą Mistrzów. Właściwie jedynym pozytywem po fazie grupowej można nazwać postawę 21-letniego Carlosa Solera, który stał się już pełnoprawnym liderem „Nietoperzy”.

18. Inter Mediolan - 8 punktów, bramki 6:7

Po siedmiu latach przerwy do Ligi Mistrzów wrócił Inter, ale jak widać nie zabawił on długo na europejskich salonach. Co ciekawe, jeszcze na 10 minut przed końcem ostatnich meczów w grupie B Inter miał zapewniony awans. Ich marzenia o grze w 1/8 zakończyła dopiero bramka Lucasa Moury w końcówce starcia na Camp Nou.
Mediolańczykom ewidentnie zabrakło doświadczenia i pewnego rodzaju wyrachowania w kluczowych momentach. Potrafili oni odwrócić losy spotkań w meczach domowych z Barceloną i Tottenhamem tylko po to, aby doszczętnie zawieść oczekiwania w decydującym spotkaniu z niegrającym o nic PSV.

17. Napoli - 9 punktów, bramki 7:5

Na koniec tej sekcji omówimy największych pechowców tegorocznej edycji, czyli Napoli. Drużynę, która po raz kolejny pokazała, że w futbolu łut szczęścia lub jego brak jest często czynnikiem determinującym ostateczne rezultaty.
Przed pierwszą kolejką neapolitańczycy byli uznawani za murowanych kandydatów do zajęcia trzeciego miejsca, aczkolwiek z każdym kolejnym meczem ich szanse na awans do fazy pucharowej rosły, zatem ostateczne zakończenie przygody w Lidze Mistrzów już na etapie grup można uznać za porażkę.
Szczególnie, biorąc pod uwagę pechowy remis w pierwszym starciu z Crveną, gdzie ekipa spod Wezuwiusza oddała 13 strzałów, z czego żaden nie znalazł drogi do siatki oraz niewykorzystane sytuacje w decydującym spotkaniu na Anfield.
 
Stali bywalcy i „czarne konie” fazy pucharowej

16. Olympique Lyon - 8 punktów, bramki 12:11

Sekcję drużyn, które awansowały do 1/8 z drugich miejsc otwiera Lyon, który rozbudził apetyty wszystkich kibiców spektakularnym zwycięstwem na Etihad w pierwszym meczu z Manchesterem City. Niestety dla widowiska był to ostatni wielki mecz podopiecznych Bruno Genesio w tej edycji Ligi Mistrzów.
Kolejne spotkania stanowiły już męczarnie dla wszystkich, począwszy od piłkarzy, a kończąc na kibicach. Pozostaje mieć nadzieję, że ogromny potencjał drzemiący w zawodnikach Lyonu z Aouarem, Ndombele i Fekirem na czele zostanie odpowiednio wykorzystany w fazie pucharowej.

15. Tottenham Hotspur - 8 punktów, bramki 9:10

Również drużyna „Kogutów” będzie musiała w fazie pucharowej znacznie lepiej wykorzystać okazałe zasoby kadrowe, jeśli myśli o przygodzie dłuższej niż dwumecz w 1/8.
W ubiegłym sezonie podopiecznym Pochettino zabrakło wyrachowania w starciu z Juventusem, który w trakcie dwumeczu z czterech okazji zdobył 4 gole. W bieżącej kampanii to nierzadko Tottenham wcielał się w rolę nieco fartownej drużyny, która mimo braku przewagi potrafi urywać punkty.
Zobaczymy czy w kolejnych fazach szczęście również dopisze „Kogutom”, które w ostatnich minutach zadbały o to, by w Londynie wciąż można było obserwować Ligę Mistrzów z perspektywy trybun.

14. AS Roma - 9 punktów, bramki 11:8

Tegoroczne występy Romy w Lidze Mistrzów przypominają prawdziwą sinusoidę. Faza pucharowa w ubiegłym sezonie okazała się być wielkim sukcesem „Wilków”, którzy po niesamowitych dwumeczach odprawili z kwitkiem Barcelonę oraz byli blisko wyeliminowania późniejszego finalisty z Liverpoolu.
Niestety, obecne rozgrywki na razie w niczym nie przypominają tamtej Romy. Real znajdujący się w średniej formie pokonał podopiecznych di Francesco 5:0 w dwumeczu, ale największym zaskoczeniem była z pewnością porażka 1:2 z Viktorią Pilzno.
W takiej formie „Wilki” będą łakomym kąskiem dla wszystkich drużyn, które zajęły w swoich grupach pierwsze miejsca i tylko czekają na wylosowanie rywali z teoretycznie niższej półki.

13. Schalke 04 Gelsenkirchen - 11 punktów, bramki 6:4

Równie spokojną przeprawę powinna zanotować drużyna z pierwszego miejsca, która będzie miała na tyle szczęścia, że wylosuje Schalke. Grupowi rywale Niemców nie byli zbyt wymagający, zatem nawet drużyna z tak mierną ofensywą mogła spokojnie zapewnić sobie awans.
W fazie pucharowej zdobywanie jednego gola na mecz z całą pewnością nie wystarczy Schalke do awansu i zdaje sobie z tego sprawę również zarząd „Die Königsblauen”, który już poszukuje wzmocnień kadry w zimowym okienku.

12. Manchester United - 10 punktów, bramki 7:4

Przetasowań nie ma co się spodziewać na Old Trafford, ponieważ kadra „Czerwonych Diabłów” prezentuje się naprawdę okazale. Jedynym problemem jest nieumiejętność wykorzystania jej przez Jose Mourinho.
Przez jego zamiłowanie do pragmatycznej gry cierpią wszyscy zawodnicy o ofensywnym usposobieniu z Martialem, Rashfordem i Pogbą na czele. W takim stylu najlepiej odnajdują się waleczni zawodnicy typu box to box, pokroju np. Fellainiego, któremu Mourinho może zawdzięczać zwycięstwa z Juventusem i Young Boys.

11. Liverpool - 9 punktów, bramki 9:7

Na kilka cierpkich słów zasłużył również Liverpool, który w ogóle nie przypomina drużyny, grającej w ubiegłym sezonie w finale Ligi Mistrzów. Podopieczni Kloppa już nie są ekipą miażdżącą swoich rywali huraganowymi atakami.
Magia ofensywnego trio Mane-Firmino-Salah gdzieś się ulotniła, a cała drużyna potrafi prezentować odpowiedni poziom wyłącznie w meczach domowych, co z pewnością nie napawa optymizmem sympatyków Liverpoolu przed wymagającą fazą pucharową.
Coraz częściej możemy obserwować jak drużyna z Anfield jest nieco schowana za podwójną gardą. Wpływa to pozytywnie na wszelkie statystyki związane z grą defensywną, ale jednocześnie cierpi na tym ofensywa.
W ubiegłym sezonie „The Reds” zdobyli w fazie grupowej aż 23 bramki. W tym tylko 9. Oczywiście, trzeba brać poprawkę na klasę rywali, aczkolwiek z taką drużyną jak Crvena Zvezda powinno zdobywać się więcej niż 4 bramki w dwumeczu, dysponując Salahem, Mane, Firmino czy Shaqirim.

10. Atletico Madryt - 13 punktów, bramki 9:6

W przypadku Atletico można powiedzieć, że wszystko wróciło do normy. Ubiegłoroczna wpadka i zajęcie trzeciego miejsca w grupie za Romą i Chelsea okazało się być tylko epizodycznym potknięciem.
Nadszedł nowy sezon i wróciło stare Atletico, które nie gra efektownie, nie skupia się na walorach artystycznych, ale systematycznie kolekcjonuje punkty i zwycięstwa. „Banda Simeone” po prostu znów pokazuje, że minimalizm może przynieść maksymalizację korzyści.

9. Ajax Amsterdam - 12 punktów, bramki 11:5

Z całą pewnością drużyną, która zajęła drugie miejsce i zrobiła na nas największe wrażenie jest Ajax Amsterdam. Podopieczni ten Haga nieoczekiwanie rzucili wyzwanie Bayernowi Monachium i do ostatniej sekundy spotkania na Johan Cruyff ArenA walczyli o uzyskanie pierwszego miejsca.
Ostatecznie wicemistrzowie Holandii zajęli drugie miejsce, stając się jednocześnie najbardziej niewygodnym rywalem możliwym do wylosowania przez zwycięzców innych grup.

Nikt raczej nie chciałby się mierzyć z drużyną, która w tak wspaniały sposób potrafi rozklepywać czołowych defensorów świata.
 
Najlepsi z najlepszych

8. Bayern Monachium - 14 punktów, bramki 15:5

Top8, czyli omówienie zwycięzców grup zaczniemy od chyba największego zawodu w fazie grupowej, czyli właśnie drużyny prowadzonej przez Niko Kovaca. Bayern, czyli potencjalnie jeden z najlepszych klubów świata, który w ostatnich latach regularnie dochodził minimum do półfinału Ligi Mistrzów, w tym sezonie wygląda na zlepek wypalonych zawodników.
Działacze Bayernu już zapowiedzieli letnie wzmocnienia i pozostaje tylko pytanie jak daleko uda im się zajść w tym sezonie z aktualną kadrą. Na razie wszystko spoczywa na barkach osamotnionego Roberta Lewandowskiego, który stał się samodzielnym liderem „Bawarczyków” we wszystkich rozgrywkach.

7. Real Madryt - 12 punktów, bramki 12:5

Tak niska pozycja „Los Blancos” może nieco dziwić, biorąc pod uwagę, że podopieczni Solariego zapewnili sobie awans z pierwszego miejsca już w piątej kolejce.
Problem w tym, co wydarzyło się w ostatnim meczu fazy grupowej, kiedy CSKA przyjechało na Bernabeu i wykonało egzekucję na Realu. Wynik 0:3 to najwyższa porażka „Królewskich” w domowym meczu Pucharu Europy. Obnażył on jednocześnie wszystkie słabości kadry Realu, w której brakuje zmienników na wysokim poziomie, a także liderów z prawdziwego zdarzenia w pierwszym składzie.
Jeśli „Los Blancos” wygrywali to dzięki pojedynczym przebłyskom Bale’a czy Asensio, którzy jednak nie potrafią utrzymać wysokiej formy przez dłuższy okres czasu.

Może to się okazać kluczowe w fazie pucharowej, gdzie zapewne „Królewscy” jak ognia będą unikać Barcelony, biorąc pod uwagę ich tegoroczne starcia z drużynami w bordo-granatowych barwach.

6. FC Porto - 16 punktów, bramki 15:6

Najwięcej punktów w fazie grupowej zdobyło Porto, aczkolwiek Portugalczycy nie mogli zająć pierwszego miejsca w naszym zestawieniu z powodu omawianej już wątpliwej jakości pozostałych grupowych rywali.
Dla podopiecznych Sérgio Conceição Liga Mistrzów z prawdziwego zdarzenia zacznie się dopiero w lutym, gdy nie będą mogli oni trafić na „Galatę” czy Lokomotiw Moskwę.
Rywale ze ścisłego topu pozwolą również zweryfikować umiejętności zawodników, którzy w fazie grupowej brylowali. Mowa o np. Moussie Maredze, który w sześciu meczach zanotował 5 bramek oraz 2 asysty, a także Otavio czy Hectorze Herrerze, którzy po 2 razy wpisywali się na listę strzelców.

5. Manchester City - 13 punktów, bramki 16:6

Listę angielskich drużyn, które uzyskały awans do 1/8 zamyka aktualny mistrz Anglii – Manchester City, który zdobył w ostatnich miesiącach wszystkie trofea krajowe i obecnie ma chrapkę na sukces w Europie.
„Obywatele” oraz sam Pep Guardiola muszą wreszcie udowodnić swoją siłę na arenie międzynarodowej. Na razie znakomite mecze rodem z grania na konsoli na poziomie „amator” (jak ten z Szachtarem) są przeplatane z nerwowymi spotkaniami, gdzie City brakuje kontroli.
Lyon oraz Hoffenheim potrafiły przeciwstawić się maszynie Guardioli, który musi wyciągnąć wnioski jeśli nie chce po raz trzeci z rzędu pożegnać się z Ligą Mistrzów przed etapem półfinałów.

4. Juventus Turyn - 12 punktów, bramki 9:4

Tuż za podium uplasował się Juventus, który robi wszystko, aby zdobyć upragnioną Ligę Mistrzów. Wybaczono zdradę Bonucciego, wydano fortunę na ściągnięcie Ronaldo i Cancelo, którzy mają w jak najkrótszym czasie zapewnić „Starej Damie” zdobycie najważniejszego klubowego trofeum.
Faza grupowa w wykonaniu podopiecznych Allegriego obfitowała w turbulencje. Porażki z Young Boys oraz Manchesterem United na własnym stadionie nieco ostudziły zapał zwolenników stawiania „Juve” w roli faworyta do tytułu.

3. Borussia Dortmund - 13 punktów, bramki 10:2

Podium otwiera BVB, które dosyć nieoczekiwanie wyprzedziło w grupie Atletico Madryt. Tym razem otwarty styl gry okazał się lepszą metodą na wygrywanie spotkań, niż stawianie „autobusu” przez Diego Simeone.
Borussia, jak to ma w zwyczaju, w żadnym meczu nie kalkulowała, prąc ciągle z kolejnymi akcjami ofensywnymi. Napastnicy i skrzydłowi jak Alcacer, Pulisić i Sancho prezentowali tak doskonałą formę, że powoli można sądzić, iż dortmundczycy nie poprzestaną tylko na rzuceniu rękawicy Bayernowi w Bundeslidze.

2. PSG - 11 punktów, bramki 17:9

Obecność paryżan na tak wysokim miejscu na półmetku fazy grupowej byłaby niemożliwa. Wówczas podopieczni Tuchela mieli już za sobą zasłużoną porażkę na Anfield, a także remis z Napoli w meczu domowym. Można było się obawiać, iż wielki projekt Al-Khelaifiego znów runie w posadach.
Na całe szczęście dla PSG runda rewanżowa okazała się swoistym oczyszczeniem i rozkwitem formy największych gwiazd. Zwycięstwa z Liverpoolem oraz Crveną zapewniły Francuzom pierwsze miejsce w grupie, dzięki czemu unikną oni w losowaniu takich drużyn jak Barcelona, Real czy Bayern. Szanse na porażkę w 1/8 drastycznie zmalały.
Na uwagę zasługują z pewnością niecodzienne statystyki tercetu Neymar-Cavani-Mbappe, który w sumie zanotował 10 bramek oraz 8 asyst w sześciu meczach grupowych. Z taką ofensywą oraz takim liderem PSG może wreszcie zdobyć upragnione pierwsze trofeum europejskie.

1. FC Barcelona - 14 punktów, bramki 14:5

W trakcie przedsezonowej prezentacji składu „Dumy Katalonii” Leo Messi, będący jej kapitanem wypowiedział następujące słowa:
- Przyszła pora na Ligę Mistrzów. Przez trzy lata odpadaliśmy w ćwierćfinale, ostatni raz był najgorszy z powodu korzystnego wyniku pierwszego meczu.

Messi jasno wyznaczył priorytety na najbliższy sezon, a następnie przekuł słowa w czyny. Faza grupowa w wykonaniu „La Pulgi” oraz całej drużyny prowadzonej przez Ernesto Valverde była wręcz koncertowa.
Sceptycy mogą zarzucać Barcelonie 2 remisy z Interem oraz Tottenhamem, ale warto spojrzeć na okoliczności w jakich one padały. Na Giuseppe Meazza „Blaugrana” zagrała bez wspomnianego już Messiego, a mimo to zdołała aż 26 razy uderzyć na bramkę Handanovica. Inter oddał jeden strzał, który zamienił od razu na gola.
Z kolei ostatni mecz z „Kogutami” był już swoistym sparingiem i okazją na zapewnienie minut zawodnikom, którzy przez większą część sezonu pełnią rolę rezerwowych, jak Munir, Cillessen czy Miranda.
W pozostałych spotkaniach Barcelona znacząco przeważała nad swoimi rywalami, potwierdzając, że w tym sezonie to Liga Mistrzów będzie dla Katalończyków absolutnym priorytetem.

Jeśli zdołają oni utrzymać formę taką jak w meczach na Wembley czy też z Interem, kompromitacja w stylu odpadnięcia z Romą mimo zaliczki 4:1 z pewnością się nie powtórzy.
Na tę chwilę Barcelona wyrasta na głównego faworyta do tytułu, ale trzeba brać poprawkę na to, że faza grupowa stanowi zamkniętą całość, która nie będzie miała wpływu na rezultaty przy okazji dalszych etapów Ligi Mistrzów.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również