Pozostawi tylko chaos. Wściekły Conte wystawił laurkę też sobie. "Jego gra o trofea to kompletna porażka"

Pozostawi tylko chaos. Wściekły Conte wystawił laurkę też sobie. "Jego gra o trofea to kompletna porażka"
MB Media/Pressfocus
W ostatnie, sobotnie popołudnie Antonio Conte na konferencji prasowej po remisie z Southampton nawiązał do najlepszych włoskich klasyków, czyli konferencji Giovanniego Trapattoniego z czasów Bayernu Monachium. Z góry na dół zbeształ swoich zawodników, ale pozostaje pytanie, czy przy okazji nie wystawił też oceny samemu sobie.
- Problem polega na tym, że pokazaliśmy, że nie jesteśmy zespołem. To jest po prostu 11 graczy. Widzę samolubnych graczy. Widzę graczy, którzy nie chcą sobie pomagać, nie grają z sercem - zaczął. - Ale jesteśmy przyzwyczajeni do tego przez długi czas. Klub jest odpowiedzialny za transfery, trenerzy przyjeżdżają i ponoszą odpowiedzialność za wyniki. A zawodnicy? Zawodnicy? Gdzie są zawodnicy? - dodał Conte.
Dalsza część tekstu pod wideo
- Zawodnicy nie chcą grać pod presją. Nie chcą grać w stresie. I to jest właśnie historia Tottenhamu. 20 lat i nigdy nic nie wygrali. Dlaczego? To tylko wina trenera, który tu przychodzi? - pytał Włoch. - Do tej pory starałem się ukryć sytuację. Ale zostało jeszcze dziesięć meczów. Ludzie myślą, że możemy walczyć? Walczyć o co? Z takim nastawieniem, tym duchem, tym zaangażowaniem. Siódme miejsce? Ósme miejsce? Jestem naprawdę zdenerwowany - zakończył.
Samemu zdenerwowaniu dziwić się nie można, bo Tottenham dał sobie wyrwać zwycięstwo w sytuacji, w której prowadził z Southampton już 3:1. To kolejne w ostatnich tygodniach rozczarowanie dla Conte, który dopiero co odpadł z Ligi Mistrzów, a na początku roku także z Pucharu Anglii.
20 lat bez trofeum? W tej sytuacji nieco przesadził, bo ostatni triumf Tottenhamu miał miejsce w 2008 roku, ale nie zmienia to faktu, że ambicje są znacznie większe niż realne osiągnięcia. Problem w tym, że to właśnie zatrudnienie Włocha miało wznieść klub na wyższy poziom. To właśnie on, zarabiający trzynaście milionów funtów rocznie, miał zmienić kulturę klubu.
Prezes Daniel Levy, mógł oczekiwać, że Conte, który wygrywał z Chelsea mistrzostwo Anglii, a do Tottenhamu trafił kilka miesięcy po zdobyciu tytułu z Interem, będzie wreszcie kimś, kto na tyle rozwinie drużynę, że zacznie ona realnie walczyć o trofea. Od początku musiał się jednak zmagać z wieloma trudnościami komunikacyjnymi.

Sam siebie kwestionował

W pierwszym sezonie, po porażce z Burnley, Conte sam zaczął się kwestionować. W pomeczowym wywiadzie zastanawiał się czy na pewno jest odpowiednim trenerem dla tego zespołu, czy da sobie radę. Miało to miejsce zaledwie kilka miesięcy po zatrudnieniu. Ostatecznie jednak sezon zakończył się dość pozytywnie, bo na ostatniej prostej Tottenham wyprzedził Arsenal i zajął miejsce w czwórce. Awans do Ligi Mistrzów spokojnie można było uznać za przyzwoity wynik w pierwszym, niepełnym sezonie pracy.
Latem trener miał oczywiście swoje wymagania transferowe i trzeba przyznać, że Levy nie skąpił pensa. Do Londynu za 70 milionów funtów przeniósł się Richarlison, a za 50 milionów funtow Cristian Romero. Włoski szkoleniowiec ściągnął też świetnie znanego sobie Ivana Perisicia oraz cenionego w Premier League środkowego pomocnika Yvesa Bissoumę. Ale że nie wszystko jednak gra, jeśli chodzi o komunikację transferową, można było zobaczyć na przykładzie Djeda Spence’a. Pozyskany latem jeden z czołowych wahadłowych Championship, który wywalczył z Nottingham Forest awans, kompletnie został przez Conte odstawiony, przez pół roku nie został za wielu szans i zimą wypożyczono go do Rennes. Wszystko dlatego, że za zakupem nie stał Conte, a struktury klubowe.

Gorsze liczby

Takie pojedyncze niesnaski pewnie by Włochowi bez problemu wybaczono, gdyby tylko na boisku zgadzały się wyniki. Patrząc na sezon całościowo one nie są dramatyczne, Tottenham nadal ma realne szanse na TOP4, ale w porównaniu do poprzednich rozgrywek widać regres. Spadła średnia punktowa (z 1.94 do 1.71). Gorsze wartości w tym sezonie Tottenham ma także w golach oczekiwanych dla siebie i rywali, w dopuszczaniu rywali do strzałów i procencie czystych kont.
Średnia punktowa:
2021/22 - 1.94
2022/23 - 1.71
xG/90:
2021/22 - 1.64
2022/23 - 1.41
xGA/90:
2021/22 - 1.03
2022/23 - 1.21
Procent czystych kont:
2021/22 - 42
2022/23 - 32
Celne strzały rywali/90:
2021/22 - 3.61
2022/23 - 4.43
Rozczarowaniem zakończyły się także wszystkie pucharowe spotkania Tottenhamu. Po wielu latach bez trofeum, Puchar Anglii, rozgrywki europejskie, a nawet Puchar Ligi powinny być postrzegane z większym zainteresowaniem i chęcią triumfu. Tymczasem zespół kilka razy odpadał z rywalami o mniejszym statusie i potencjale. Grę w Pucharze Anglii zakończył po porażce z Sheffield United (Championship), z Pucharu Ligi odpadł z Nottingham Forest, a z Ligi Mistrzów z Milanem, który w ostatnim czasie ma w lidze spore problemy.
Trudno mówić o przypadku, bo w poprzednim sezonie Spurs z Pucharu Anglii zostali wyeliminowani przez Middlesborough, a w Lidze Konferencji nie wyszli nawet z grupy, co jednak w mniejszym stopniu obciąża Conte, bo przejął zespół pod koniec fazy grupowej. Nie zmienia to jednak faktu, że ani przez moment Tottenham za jego kadencji nie zbliżył się do triumfu w jakichkolwiek rozgrywkach. Gra o trofea to kompletna porażka.

Prywatne tragedie

To wszystko musi bardzo frustrować włoskiego szkoleniowca, na którego w ostatnim czasie spadło też kilka bardzo trudnych sytuacji prywatnych. Kilka miesięcy temu zmarł jego jeden z najbliższych przyjaciół, Gian Piero Ventrone, który był także trenerem od przygotowania fizycznego w Tottenhamie. Conte musiał też poradzić sobie ze śmiercią Gianluci Vialliego, który odszedł na początku roku.
Na to wszystko nałożyła się jego własna choroba, przez którą musiał przejść operację woreczka żółciowego. Najpierw błyskawicznie chciał wrócić do pracy, ale zrobił to za wcześnie. Musiał znów udać się do Włoch, odpocząć, przejść rekonwalescencję, a w tym czasie zespół prowadził jego zaufany człowiek, Cristian Stellini.
To wszystko powodowało chaos, brak stabilizacji i spokoju emocjonalnego. Na pewno w przypadku Conte trzeba mieć z tylu głowy jego prywatne tragedie, ale też problemy nie zaczęły się dopiero w tym czasie. Niemal przez cały okres pracy w Londynie panuje wokół niego aura tymczasowości. Kwestionował sam siebie, nierozwiązana pozostawała kwestia kontraktu, który obowiązuje do końca obecnego sezonu. To stawiało klub w niejasnej sytuacji: jak działać, jakie transfery przeprowadzać, na ile robić to pod obecnego szkoleniowca. Podpisze czy nie podpisze?
Konferencją w Southampton tak naprawdę dał już odpowiedź. W brytyjskich mediach ukazały się teksty, że piłkarze nie bardzo wyobrażają sobie dalszą współpracę z Włochem, a Levy na poważnie rozważa jego zwolnienie już teraz, na dniach. Zespół prawdopodobnie przejąłby tymczasowo Ryan Mason, a Conte pozostawił bałagan na ostatnią część sezonu, co dobrze oddałoby jego całą kadencję w północnym Londynie.

Przeczytaj również