PZPN strzela sobie w kolano. Sponsorzy są wściekli. "Związek może utracić lukratywne współprace"

PZPN strzela sobie w kolano. Sponsorzy są wściekli. "Związek może utracić lukratywne współprace"
Adam Starszyński / press focus
W Polskim Związku Piłki Nożnej nie ma nudy. Nie dość, że drużyna narodowa daleka jest od rozpieszczania swoich kibiców, to wokół związku, co jakiś czas, z zadziwiającą regularnością, na jaw wychodzą kolejne afery. Cezary Kulesza, prezes federacji, zbliża się do półmetku swojej kadencji. To czas wizerunkowo bardzo... wstydliwy. Afera z obecnością skorumpowanego człowieka w samolocie związku nie zwiastuje, by miało być lepiej.
Ostatnio na naszym portalu, Radosław Przybysz opublikował tekst (TUTAJ), w którym przypomina wszystkie wizerunkowe wtopy PZPN. Choć na upartego na pewno można znaleźć jeszcze inne, to największymi porażkami wizerunkowymi kadry i związku są:
Dalsza część tekstu pod wideo
  • konferencja prasowa z ogłoszeniem Czesława Michniewicza w roli selekcjonera - brak przygotowania i spójnego przekazu,
  • zmiana przepisu o młodzieżowcu na cztery dni przed startem sezonu 2022/23,
  • współpraca z agencją Publicon Sport, o której "Onet" napisał tekst pt.: “Umowa owianą tajemnicą. PZPN "opanowany", w tle teczki na rywali”,
  • zatrudnienie ochroniarza Roberta Lewandowskiego. Popularny “Grucha” został oskarżony o udział w grupie przestępczej,
  • afera premiowa po katarskim mundialu,
  • brak znajomości języków obcych - nie przynosi to chluby na europejskich salonach,
  • problemy z dystrybucją biletów na mecz Polska - Chile i Czechy - Polska,
  • konflikt na linii Grzegorz Krychowiak - doktor Jacek Jaroszewski,
  • zaproszenie Mirosława Stasiaka do samolotu na mecz Mołdawia - Polska.

Robimy co chcemy i tym się nie przejmujemy

Ta najnowsza afera, która wręcz huczy po polskich mediach, może być punktem zwrotnym dla kariery Kuleszy w PZPN. Dotychczasowe sensacje, choć robiły medialny szum, zdawały się nie ruszać samego prezesa i sponsorów. A z perspektywy związku to jest kluczowe. Kibice i media mogli pisać i mówić co chcą, ale dopóki relacje na linii PZPN - sponsorzy były niezachwiane, to hulaj dusza, piekła nie ma! Piłkarscy baronowie wydawali się być przekonani, że reprezentacja Polski, a więc produkt, którym zarządza federacja, jest na tyle łakomym kąskiem, że żaden ze sponsorów się nie odwróci, pomimo co rusz pojawiających się zadym medialnych.
- Nie ma co ukrywać, że te wydarzenia wpływają negatywnie na wizerunek PZPN. Bardzo niepokojącym czynnikiem jest wielomiesięczny korowód takich zdarzeń. To nie są pojedyncze sytuacje. Można powiedzieć, że od prawie dwóch lat takie rzeczy, spoza sfery sportowo-merytorycznej, czyli wyniku kadry, pojawiają się bardzo regularnie, z taką regularnością metronomu. Co półtora, czy co dwa miesiące ciągle wyskakują jakieś aferki. Co gorsza, zwykle są sytuacje oceniane jednoznacznie negatywnie. To nie są odcienie szarości. No bo chyba nikt nie potrafi zrozumieć, jak można zabrać na pokład reprezentacji Polski człowieka umoczonego w korupcję - mówi nam Grzegorz Kita, ekspert z zakresu marketingu i konsultingu sportowego.

Problematyczny pasażer i żenujące tłumaczenie

Przypomnijmy, Szymon Jadczak z “Wirtualnej Polski” ujawnił w poniedziałek, że na pokładzie samolotu PZPN, zmierzającego na mecz z Mołdawią, pojawił się Mirosław Stasiak, człowiek skazany przed laty za działalność korupcyjną w polskiej piłce. A więc do Kiszyniowa, jednym środkiem komunikacji, reprezentacja Polski podróżowała razem z działaczami, sponsorami, przyjaciółmi polskiej piłki i… człowiekiem, który działał na szkodę tejże piłki. Nie do pomyślenia. Związek na kilka dni nabrał wody w usta, co samo w sobie budziło podejrzenia. Dopiero w czwartek wieczorem wystosowano oświadczenie.
Na stronie PZPN czytamy:
- W nawiązaniu do publikacji na temat uczestników wyjazdu do Kiszyniowa na mecz reprezentacji Polski z Mołdawią, informujemy, że za każdym razem przekazujemy naszym partnerom biznesowym określoną pulę miejsc. Mirosław Stasiak był uczestnikiem wyjazdu na zaproszenie jednego z partnerów (ze względu na zasady poufności, nie możemy informować, którego z nich). Czas, potrzebny na zweryfikowanie okoliczności tej niedopuszczalnej sytuacji i wypracowanie wspólnego stanowiska z partnerami biznesowymi, posłużył nam również do wyciągnięcia ważnych wniosków dla federacji. Dotychczas nie ingerowaliśmy w listę gości naszych partnerów, natomiast zaistniała sytuacja bezwzględnie przekonuje nas do wprowadzenia takiego rozwiązania już od najbliższego meczu, co pozwoli nam uniknąć tego typu zdarzeń w przyszłości.
Związek milczał przez ponad trzy dni, by na sam koniec winę zrzucić na jednego z partnerów biznesowych, choć nie wskazano którego dokładnie. Nie nam rozstrzygać, czy Stasiaka zaprosił bezpośrednio PZPN, czy też któryś ze sponsorów. Najśmieszniejsze jest jednak tłumaczenie o braku świadomości, że ktoś taki przebywa na pokładzie samolotu. Kto wie, być może skorumpowany działacz pojawił się tam w kominiarce i to dlatego Kulesza oraz jego koledzy go nie zauważyli? A tak poważnie - od lat szczególną uwagę zwraca się na bezpieczeństwo piłkarzy i sztabu szkoleniowego. Często asystują im przecież wykwalifikowani ochroniarze (z wyjątkiem “Gruchy”). Nie do pomyślenia jest zatem, że nikt w PZPN nie wiedział, kto znajduje się na liście osób, które biorą udział w locie czarterowym do Mołdawii. Jeśli związek nie wiedział - jest to pokaz ignorancji najwyższej klasy. Jeśli związek wiedział - jest to pokaz kłamstw, też najwyższej klasy. Tak czy siak, kompromitacja.
Grzegorz Kita nie kryje swojej reakcji na to, czego dopuścił się PZPN.
- Swoim oświadczeniem PZPN właściwie zdruzgotał fundament swojego kanonu marketingowo-komunikacyjnego i relacji ze "źródłami przychodów". Dopóki sponsorzy nie byli wywoływani do tablicy, aferki kłębiły się w zbiorze PZPN/reprezentacja, ale tam się zatrzymywały - zwykle nie było ciągu dalszego. Media i kibice też wyraźnie widzieli granicę pomiędzy światem PZPN, a światem sponsorów. Aż tu nagle PZPN wciągnął w swoje problemy wszystkich sponsorów hurtem. To dosłownie jakiś antymajstersztyk komunikacyjny.

Wściekłość sponsorów

Pozostańmy przy wątku relacji PZPN - sponsorzy. Jak już wspominałem, liczne afery związku zdawały się nie mieć negatywnego wpływu na relacje z partnerami. Ot, media i kibice sobie psioczą i nic się nie dzieje - ważne, że wpływają pokaźne przelewy za świadczenia marketingowe. Nadszedł jednak moment przełomowy, bowiem głos na Twitterze zabrał Rafał Brzoska, a więc założyciel i prezes InPost, jednego z kluczowych sponsorów reprezentacji Polski.
Zatem federacja nie potrafiła przez kilka dni znaleźć wytłumaczenia, by na końcu podrażnić niczemu winnych partnerów. A jeśli któryś z nich maczał palce w zaproszeniu Stasiaka, to dlaczego nie wywołano go do tablicy? Brzoska, zresztą słusznie, odniósł się krytycznie do PZPN, bo komunikat na zasadzie “to nie nasza wina, tylko któregoś ze sponsorów” de facto oznacza, żę obrzuca się tym “gównianym zarzutem” każdą firmę, która wspiera PZPN. Celem było rozmycie odpowiedzialności, a wyszło odwrotnie. Teraz dołączają kolejni, którzy odrzucają zarzuty:
Jadczak donosi, że otrzymał już stanowiska od Tymbarka, Biedronki, Leroy Merlin i Nike. Wszystkie te podmioty potwierdziły, że nie mają nic wspólnego z obecnością Stasiaka w samolocie PZPN. Komunikat wydały też STS i Orlen.
Dziennikarz WP informuje także, że otrzymał pismo od kolejnego partnera PZPN, firmy Tarczyński:
- Traktujemy aktualną sytuację bardzo poważnie, dlatego podjęliśmy decyzję o zakończeniu współpracy z PZPN w obecnej formule. Nie przedłużymy umowy, którą podpisaliśmy we wrześniu 2022 roku, a nasz dział prawny aktualnie analizuje możliwości jej wypowiedzenia w trybie natychmiastowym w obliczu zaistniałych sytuacji.

Niepewna przyszłość PZPN

Już teraz można powiedzieć, że cała granda, związana ze Stasiakiem i jego obecnością na pokładzie samolotu, jest największą spośród tych, których doświadcza Kulesza. Nie było jeszcze sytuacji, która tak poważnie wpływa na relacje z partnerami biznesowymi. Zaraz może okazać się, że PZPN utraci część spośród lukratywnych współprac. Według Grzegorza Kity, związek zbiera teraz żniwa poprzednich zaniedbań.
- O wizerunek trzeba dbać zawsze. Bezkarność jest tylko iluzją. Przez wiele miesięcy się upiekało, ale to jest jak z naciąganą długo sprężyną. Ona w końcu się zerwie i odbije jeszcze mocniej. PZPN dostaje dzisiaj tzw. negatywną premię. Przez dwa lata wiele spraw uchodziło mu płazem. Natomiast potem dochodzi do sytuacji, w której rynek reaguje jeszcze silniej na poważną sytuacją. Takich rzeczy jak Stasiak na pokładzie samolotu, to media i kibice nie zapomną. To się nikomu nie mieści w głowie, by człowiek skazany za udział w korupcji, był zaproszony do samolotu - uważa nasz rozmówca.

Kulesza kłamie?

Marek Wawrzynowski z "Przeglądu Sportowego" donosi: - Według naszych informacji — potwierdzonych w trzech niezależnych źródłach — decyzję o tym, żeby zabrać Stasiaka do Mołdawii, podjął osobiście Cezary Kulesza. Stasiak, biznesmen związany z branżą węglową, to dobry znajomy wielokrotnego reprezentanta Polski, Tomasza Hajty, który z kolei jest blisko Kuleszy. I to po tej linii miało dojść do kontaktu biznesmena z prezesem PZPN.
W przestrzeni internetowej aż wrze od spekulacji dotyczących przyszłej współpracy PZPN z wcześniej wymienionymi podmiotami. Zaś sam Kulesza powinien mieć mocne obawy o to, czy jego pierwsza kadencja w roli prezesa związku, nie będzie dla niego ostatnią.

Przeczytaj również