Raków prowadził dwoma golami, lecz zremisował z Jagiellonią. Spory zawód dla wicemistrzów Polski [WIDEO]

Raków prowadził dwoma golami, lecz zremisował z Jagiellonią. Spory zawód dla wicemistrzów Polski [WIDEO]
Tomasz Kudala / PressFocus
Zaczęli fantastycznie, skończyli beznadziejnie. Raków Częstochowa po pierwszej połowie powoli dopisywał sobie punkty w starciu z Jagiellonią Białystok, ale goście ambitnie ścigali rywali, aż w ostatnich minutach dopięli swego. Wynik? 2:2.
Jeśli jest jakaś drużyna w Polsce, która kopie piłkę i nie daje powodów do wstydu w Europie, to jest nią Raków. Ekipa Papszuna łatwo przechodzi przez kolejne rundy Ligi Konferencji Europy, próbując jednocześnie nie zawalić sprawy na rodzimym podwórku. Tymczasem po zwycięstwach z Wartą Poznań oraz Stalą Mielec “Medaliki” w poprzedniej kolejce przegrali 0:1 z Górnikiem Zabrze.
Dalsza część tekstu pod wideo
Teraz wicemistrzowie Polski szukali powrotu na zwycięską ścieżkę w rozgrywkach ligowych. Jagiellonia zaś po zwycięskiej inauguracji z Piastem, w kolejnych trzech spotkaniach zanotowała same porażki. Wyniki sprawiły, że drużyna z Podlasia przed obecną kolejką plasowała się na 13. miejscu w tabeli.
Przez pole karne gości przeszedł huragan. Tak można określić pierwsze minuty meczu. Po niespełna 180 sekundach gospodarze już cieszyli się z prowadzenia. To Fabian Piasecki wypuścił w uliczkę Bartosza Nowaka, a nowy gracz Rakowa, kupiony z Górnika, nie miał problemu z pokonaniem golkipera rywali.
Podopieczni Papszuna najwyraźniej chcieli szybko zamknąć mecz, bo już po 10 minutach cieszyli się z kolejnej bramki. Znów Piasecki zabawił się z defensywą białostoczan, z 10 metrów Czyż trafił w słupek, ale z pomocą przyszedł defensor Jagiellonii, Bojan Nastić. Nienaciskany przez nikogo zamiast wybić piłkę, wpakował ją do własnej siatki. Absolutnie niezrozumiały, fatalny w skutkach kiks Bośniaka. Więcej na ten temat pisaliśmy TUTAJ.
W 43. minucie mogło być już 3:0. Nowak posłał idealne podanie do Wdowiaka, ten był już sam na sam ze Zlatanem Alomeroviciem, lecz trafił wprost w bramkarza “Jagi”. Do przerwy piłkarze spod Jasnej Góry musieli zadowolić się dwubramkową zaliczką. Co można powiedzieć o postawie graczy spod ściany wschodniej? Nic dobrego, z pewnością.
Po przerwie Jagiellonia na chwilę napędziła stracha, gdy Jesus Imaz cieszył się ze strzelonego gola. Ale moment radości trwał dosłownie kilka sekund. Sędzia liniowy słusznie dopatrzył się pozycji spalonej u Hiszpana.
Popis swojej indolencji strzeleckiej kontynuował za to Mateusz Wdowiak, który w ciągu kilku minut trzy razy mógł pokonać Alomerovicia i trzykrotnie nie trafił w bramkę. Co ciekawe, Papszun po godzinie gry dał odpocząć nie jemu, a Piaseckiemu i Nowakowi.
Czego nie zrobił Wdowiak, wykorzystała “Jaga”. W 63. minucie Nene dostał futbolówkę na 30. metrze i nie namyślając się długo, posłał na bramkę Rakowa rakietę. Strzał mocny, soczysty, ale w sam środek i tak zaskoczył Kacpra Trelowskiego. Kontaktowy gol miał dać piłkarzom Stolarczyka jeszcze jakąś nadzieję.
Na ostatni kwadrans na plac wszedł jeszcze Ivi Lopez, dzięki czemu akcje Rakowa ponownie zyskały na dynamice, ale to ponownie Jagiellonia ukąsiła dzięki hiszpańskiemu duetowi. W samej końcówce z rzutu rożnego piłkę na długi róg zgrał Gual i Imaz z bliska mógł wykończyć akcję. 2:2, podział punktów, który bardziej satysfakcjonuje przyjezdnych niż kandydatów do mistrzostwa.
Redakcja meczyki.pl
Maciej Pietrasik14 Aug 2022 · 19:36
Źródło: własne

Przeczytaj również