Real Madryt odjedzie FC Barcelonie na lata? Skrajne widoki na przyszłość u hiszpańskich gigantów

Real odjedzie Barcelonie na lata? Skrajne widoki na przyszłość u hiszpańskich gigantów
charnsitr / shutterstock.com
Real Madryt wykorzystał remis Barcelony z Sevillą, dzięki czemu na osiem kolejek przed końcem zrównał się z Katalończykami dorobkiem punktowym. Teoretycznie więc rywalizacja zaczyna się jakby od zera. W praktyce faworytem do końcowego triumfu w La Liga jest ekipa z Santiago Bernabeu. I wydaje się, że może to być tylko początek dominacji “Królewskich” na krajowym podwórku. Perspektywy w Madrycie i Barcelonie rysują się bowiem w zupełnie różnych barwach.
Bukmacherzy triumf Realu w bieżącym sezonie hiszpańskiej ligi wyceniają na 1.65 zł za każdą postawioną złótówkę. W przypadku “Dumy Katalonii” jest to zaś 2.20 zł. Ale ja nie chciałbym dziś skupiać się na analizie ostatniej fazy tej kampanii, a wybiec nieco dalej w przyszłość. Bo patrząc na gotowy do dalekiej podróży Real Madryt, na horyzoncie jawi się całkiem niezła autostrada. W przypadku Barcelony nie jest to zdecydowanie nawet droga ekspresowa.
Dalsza część tekstu pod wideo

Szerokość kadry

Nie ma wątpliwości, że szeroka kadra przydaje się do walki na kilku frontach. Owszem, bywały w przeszłości drużyny, dysponujące silną jedenastką, która rzadko podlegała jakiejkolwiek rotacji, a i tak odnosiły one sukcesy, ale to akurat wyjątki. I tu widzimy pierwszą znaczącą różnicę między hiszpańskimi potęgami.
Spójrzmy może na rezerwowych z ostatnich spotkań obu zespołów.
Barcelona: Araujo, Chumi, Collado, Fati, Griezmann, Firpo, Neto, Pena, Puig, Arthur, Monchu Ramon, Saverio.
Gdyby nie Fati, Griezmann czy Arthur, pewnie większość kibiców nieśledzących namiętnie losów “Dumy Katalonii” pomyślałoby, że to co najwyżej rezerwowi jakiegoś Elche czy Malagi. Do tego doliczyć trzeba jeszcze zawodników nieobecnych z powodu kontuzji: Dembele, De Jonga, Roberto oraz Umtitiego. Wtedy ławka wyglądałaby już nieco lepiej, ale i tak nie jest to kadra pozwalająca z całkowicie spokojną głową zaczynać kolejny sezon na kilku frontach.
Real: Altube, Areola, Asensio, Bale, Diaz, Mariano, Hazard, Javi Hernandez, Mendy, Militao, Modrić, Rodrygo.
Jest różnica? No jest. Niewielu tu właściwie zawodników jeszcze nieogranych w pierwszym zespole. Jest z kolei kilka gwiazd największego formatu, które nie zmieściły się w podstawowej jedenastce. Hazard, Asensio, Modrić, Bale, Rodrygo. Jakość aż kipi. A poza kadrą byli jeszcze choćby Isco, Nacho, Jović czy Lucas Vazquez (to akurat może wzmocnienie).
W kontekście kolejnego sezonu warto też spojrzeć na listę zawodników wypożyczonych, którzy mogą - choć nie muszą - powrócić do Realu i Barcelony. W przypadku “Dumy Katalonii” będą to najpewniej Coutinho, Emerson, Rafinha, Carlos Alena, Jean Clear-Todibo oraz Moussa Wague. Są to na pewno piłkarze, którzy - w różnym stopniu - mogą odegrać jakąś rolę w zespole, a już niewątpliwie wzmocnić rywalizację. Co więcej, do "Blaugrany" dołączy też wykupiony kilka miesięcy temu z Bragi Francisco Trincao.
Ale jeszcze lepiej wypada w tym przypadku Real. Tu bowiem w najbliższym czasie kończą się wypożyczenia takich piłkarzy jak choćby: Achraf Hakimi, Martin Odegaard, Dani Ceballos, Sergio Reguilon czy Alvaro Odriozola. Zwłaszcza pierwsza dwójka powinna szczególnie zainteresować Zinedine’a Zidane’a, bo Marokańczyk i Norweg robią w bieżącym sezonie prawdziwą furorę grając dla Borussii Dortmund oraz Realu Sociedad.
Podsumowując ten wątek, na Santiago Bernabeu szykuje się prawdziwy kłopot bogactwa, z kolei w stolicy Katalonii szycie kadry na kolanie. Zwłaszcza, że ewentualne ruchy transferowe też mogą w obu przypadkach wyglądać trochę inaczej. I tu warto płynnie przejść do kolejnego punktu.

Sytuacja finansowa

Pandemia koronawirusa zasiała spustoszenie w większości przedsiębiorstw, nie omijając oczywiście klubów piłkarskich. Jedni znieśli (znoszą) to jednak lepiej, inni zdecydowanie gorzej. Tu też można łatwo dopasować Real i Barcelonę do obu kategorii.
Już w marcu piłkarzy “Dumy Katalonii” dopadły redukcje pensji. I to naprawdę pokaźne, bo o 70%. Na Camp Nou zaoszczędzono w ten sposób 40 mln euro, ale okazało się, że jest to tylko kropla w morzu potrzeb. Teraz - jak informuje radio “RAC1” - Jose Maria Bartomeu poprosił piłkarzy o zgodę na kolejną obniżkę wynagrodzeń, ale ci byli całkowicie przeciwni.
Oszczędności klub będzie więc najprawdopodobniej szukał w sprzedaży zawodników. Wśród kandydatów do opuszczenia Barcelony wymienia się choćby Samuela Umtitiego, Juniora Firpo czy Nelsona Semedo. Niepewna jest także przyszłość takich piłkarzy jak Ivan Rakitić, Arthuro Vidal i Arthur, ale oni podobno nie mają zamiaru opuszczać stolicy Katalonii, choć klub takie opcje chętnie wziąłby pod uwagę. Kadra Barcelony - mimo że już wąska - w następnym sezonie może więc wyglądać jeszcze skromniej.
Koronawirus wpłynął też oczywiście na stan konta w Madrycie, jednak w tym przypadku mowa o całkowicie innej skali. Choć początkowo pensje piłkarzy miały w ogóle nie zostać zredukowane, ostatecznie okrojono je o 10%.
Czy w takiej sytuacji “Królewscy” w ogóle będą myśleć o letnich wzmocnieniach składu? Można w to wątpić, choć… kto wie. Nie jest tajemnicą, że z Madrytem łączy się takich piłkarzy jak Kylian Mbappe czy Paul Pogba. Na ten moment to jednak tylko melodia - być może nie aż tak dalekiej - ale jednak przyszłości.

Średnia wieku

Real to w tej chwili mieszanka rutyny z młodością. Nie brakuje oczywiście graczy doświadczonych, którzy “3” z przodu mają już za sobą, ale są oni wspierani m.in. przez takie nazwiska jak:
Federico Valverde - 21 lat
Junior Vinicius - 19 lat
Rodrygo - 19 lat
Marco Asensio - 24 lata
Luka Jović - 22 lata
Brahim Diaz - 20 lat
Do tego grona warto dodać też wspomnianych już zawodników, którzy mogą wrócić z wypożyczeń:
Martin Odegaard - 21 lat
Achraf Hakimi - 21 lat
Dani Ceballos - 23 lata
Alvaro Odriozola - 24 lata
Sergio Reguilón - 23 lata
Można wymienić jeszcze kilku zdolnych młokosów, ale skupiłem się w tym przypadku na tych, którzy coś tam już jednak pograli. Albo w barwach samego Realu, albo choćby na wypożyczeniach. Na wielu z nich naprawdę już teraz można oprzeć zespół. I to na długie lata.
Jak to wygląda po drugiej stronie barykady?
Najmłodszym zawodnikiem w podstawowej jedenastce podczas spotkania z Sevillą był 25-letni Clement Lenglet. Do tego jeszcze trzech zawodników przed trzydziestką: Semedo (26) Ter Stegen (28), Braithwaite (29). Reszta już z trójką z przodu. No okej, to jeszcze nie całkowity wyznacznik, bo i wśród “Królewskich” nie brakuje tych bardziej doświadczonych. Problem w tym, że “Duma Katalonii” nawet w szerokiej kadrze nie ma zbyt wielu ogranych młodziaków.
Na dobrą sprawę wymienić można tu Ansu Fatiego, genialnego 17-latka, który szturmem wdarł się w tym sezonie do pierwszego zespołu, no i sprowadzonego za grube miliony Frenkiego de Jonga, mającego na karku 23 lata. Jest jeszcze o rok starszy Junior Firpo, który jednak może swoją przygodę z Katalonią zakończyć szybciej niż ją zaczął. Ponadto szeregi "Blaugrany" wzmocni w najbliższym czasie 20-letni Francisco Trincao, wykupiony już jakiś czas temu z Bragi. Dalej pustka. Gdzie te genialne dzieciaki z La Masii?
Wiadomo, zawsze niespodziewanie może tam wyskoczyć kolejny talent pokroju Fatiego, ale póki co szeregi młodych i zdolnych wydają się w Barcelonie dość skromne. A kluczowi piłkarze metryki nie oszukają. Aż strach pomyśleć co będzie, gdy tak dużej jakości nie będą dawać już coraz starsi Messi, Suarez, Pique czy Busquets.
***
Kibice Realu raczej mogą więc spać spokojnie. Perspektywy w Barcelonie nie wyglądają z kolei tak kolorowo, ale to dalej tylko futbol. Często całkowicie nieprzewidywalny. Może się okazać, że wąska i doświadczona kadra z Camp Nou dalej będzie ucierać nosa rywalom z Madrytu, a w międzyczasie pojawią się tam jakieś młode perełki, które położą fundamenty pod nową, wielką Barcelonę.
Póki co jedni i drudzy nie mogą wybiegać zbyt daleko w przyszłość, bo czeka ich arcyciekawy finisz rozgrywek w bieżącym sezonie. A tu już grać nie będzie ani stan konta, ani średnia wieku. Wszystko jest więc możliwe.

Przeczytaj również