Rewelacje sezonu w najlepszych ligach. Depczą po piętach potentatom. "To nie musi się skończyć"

Rewelacje sezonu w najlepszych ligach. Depczą po piętach potentatom. "To nie musi się skończyć"
Foto Ren Pengfei/Xinhua/PressFocus
Przyjęło się, że już na starcie sezonu wiadomo, które kluby rozdzielą między siebie czołowe lokaty w największych ligach Europy. Początek rozgrywek 2022/23 pokazuje jednak, że tym razem możemy być świadkami niejednej niespodzianki. Od Bundesligi, przez Ligue 1, Serie A i Premier League, aż po La Liga znajdziemy zespoły z drugiego szeregu, które postanowiły rozgościć się wśród najlepszych.
W tym artykule odnotowujemy równie imponujące, co niespodziewane wyniki osiągane przez największe rewelacje początku sezonu w pięciu najlepszych ligach Europy. Wskazujemy również najważniejsze przyczyny i głównych architektów dotychczasowych osiągnięć poszczególnych zespołów na starcie rozgrywek. Czy któryś z nich będzie w stanie utrzymać niesamowitą formę na przestrzeni pełnego sezonu?
Dalsza część tekstu pod wideo

Union Berlin

Pięć zwycięstw, dwa remisy i ani jednej porażki. Do tego druga najlepsza ofensywa (po Bayernie) oraz najmniej straconych bramek. Union Berlin po raz pierwszy w historii przewodzi tabeli Bundesligi.
Spektakularny początek rozgrywek w wykonaniu zespołu, który jeszcze cztery sezony temu występował w drugiej lidze, nie byłby możliwy bez znakomitej postawy nowego duetu napastników Unionu. Z dorobkiem sześciu goli i trzech asyst Sheraldo Becker jest jak na razie zarówno najlepszym strzelcem, jak i liderem klasyfikacji kanadyjskiej Bundesligi. Reprezentant Surinamu zanotował wszystkie decydujące podania przy trafieniach kupionego latem ze szwajcarskiego Young Boys Jordana Siebatcheu, znanego również jako Jordan Pefoka, który sam zrewanżował się dotychczas partnerowi z linii ataku dwiema asystami.
Becker i Jordan wydają się doskonale uzupełniać. Podczas gdy ten pierwszy szuka podań za linię obrony przeciwnika na całej szerokości boiska, ten drugi bardzo dobrze czuje się w świetle bramki rywali. Sheraldo jest już bliski zanotowania statystycznie najlepszego sezonu w karierze. Tymczasem Siebatcheu szybko sprawił, że w stolicy Niemiec zapomniano o sprzedanym minionego lata za rekordową kwotę ponad 20 milionów euro do Nottingham Forest Taiwo Awoniyim.
Jak długo potrwa niesamowita passa ekipy Ursa Fischera? Z tak groźnym duetem napastników wcale nie musi prędko się skończyć.

Lorient

Jeszcze nigdy w dziejach francuskiej Ligue 1 nie zdarzyło się, by po ośmiu seriach gier sezonu cztery pierwsze drużyny w tabeli zdobyły w sumie tak dużo punktów, jak na starcie obecnych rozgrywek. PSG deptają po piętach nie tylko wicemistrz kraju w postaci Olympique’u Marsylia oraz ponownie rewelacyjne Lens z Przemysławem Frankowskim w składzie, ale również notujące najlepsze otwarcie sezonu w historii klubu Lorient.
Rewelacyjny bilans sześciu wygranych, jednego remisu i raptem jednej przegranej w wykonaniu zespołu, który przez dwa poprzednie sezony bronił się przed spadkiem z ligi, jest o tyle zaskakujący, że wiodące role w ekipie z Bretanii odgrywają głównie młodzi zawodnicy. Odkrycie startu rozgrywek stanowi 20-letni skrzydłowy Dango Ouattara (cztery gole i cztery asysty). Wysoką dyspozycję strzelecką odzyskał przymierzany nie tak dawno temu do Borussii Dortmund Terem Moffi (jego sylwetkę przypomncie sobie TUTAJ). W środku pola formę ustabilizował młodzieżowy reprezentant Francji i zarazem wychowanek klubu - Enzo Le Fee.
Najbardziej intrygująca część tej historii dotyczy jednak osoby trenera. Latem posadę szkoleniowca Lorient powierzono wieloletniemu dyrektorowi akademii tego klubu, Regisowi Le Brisowi, który nigdy wcześniej nie prowadził zespołu na szczeblu seniorskim. Pod wodzą 45-latka popularni “Les Merlus” nie dość, że regularnie punktują, to jeszcze wrócili do bardziej atrakcyjnego dla oka stylu gry. Takiego, z jakiego byli znani bliżej początku trwającego stulecia, za kadencji trenera Christiana Gourcuffa.
Kiedy zostanie zatrzymany imponujący marsz Lorient? Ligowy terminarz na najbliższe tygodnie wydaje się dla nich na papierze całkiem łaskawy.

Udinese

We Włoszech wyjątkowo udany początek sezonu notuje Udinese. Ekipa ze Stadio Friuli zdążyła już napędzić stracha broniącemu mistrzowskiego tytułu Milanowi (do przerwy remisowała na San Siro 2:2, by ostatecznie ulec 2:4), a także rozbić przed własną publicznością Romę (aż 4:0) i pokonać Inter (3:1). Po siedmiu kolejkach nowych rozgrywek Serie A w tabeli o jeden punkt wyprzedzają ją jedynie Napoli oraz Atalanta.
Co ciekawe, w zespole prowadzonym od czerwca przez byłego piłkarza tego klubu, Andreę Sottila, nie doszło latem do większych zmian personalnych. Wyjściową jedenastkę wzmocnili jedynie dwaj reprezentanci Słowenii: środkowy obrońca Jaka Bijol oraz środkowy pomocnik Sandi Lovrić. Z portugalskiego Portimonense wykupiono ponadto wypożyczonego na poprzedni sezon najlepszego strzelca drużyny w osobie Beto. Na jeszcze jedne rozgrywki pozostał też w Udine kupiony z rocznym wyprzedzeniem przez Tottenham rewelacyjny Destiny Udogie. Pod batutą Sottila Udinese kontynnuje grę w ustawieniu z trójką środkowych obrońców, w którym kluczowe role odgrywają wahadłowi: Roberto Pereyra wraz ze wspomnianym, ciągle nastoletnim Udogiem. Zaś ex-aequo najlepszym asystentem Serie A (pięć decydujących podań) jest na razie Gerard Deulofeu.
Czy Udinese stać w tym sezonie na nawiązanie do świetnych występów z początku ubiegłej dekady, kiedy barwy tego klubu reprezentowali Alexis Sanchez, Antonio Di Natale czy Samir Handanović? Na razie można chyba uznać za pewnik, że w najgorszym wypadku po raz pierwszy od równo 10 lat powalczy o miejsca w górnej połowie tabeli Serie A.

Brighton & Hove Albion

Nieczęsto zdarza się, by po imponującym starcie sezonu zespół tracił trenera. Dokładnie tak stało się w przypadku Brighton & Hove Albion, którego dotychczasowy szkoleniowiec, Graham Potter, zdecydował się zamienić czwartą aktualnie w tabeli Premier League ekipę na siódmą w klasyfikacji Chelsea. Na AMEX Stadium nie załamują jednak rąk. Następcą Pottera został inny wielce obiecujący, młody szkoleniowiec - Roberto De Zerbi.
- Bardzo łatwo będzie mi rozpocząć pracę - zadeklarował były opiekun Sassuolo podczas powitalnej konferencji prasowej na Wyspach. - A to za sprawą pracy, jaką wiem, że wykonał tutaj przede mną Potter. Jest tu wielu zawodników bardzo bliskich mojemu pomysłowi na piłkę nożną. Mają odpowiednie umiejętności i mentalność, aby grać z odwagą i wysokim pressingiem. Zdaję sobie sprawę, że przejmuję drużynę, która zajmuje czwarte miejsce w tabeli. Ale to tylko dodaje mi jeszcze więcej motywacji.
“De Zerbi Ball” w największej piłkarskiej lidze świata? Będzie się działo! Więcej o tym trenerze przeczytacie TUTAJ.

Osasuna

Zarówno Betis, jak i Athletic Bilbao plasują się w aktualnej tabeli La Liga bliżej Realu Madryt i Barcelony niż Osasuna, najbliższy rywal “Królewskich”. Początek rozgrywek wskazuje jednak na to, że zespół z Pampeluny po cichu wydaje się być na dobrej drodze do, przynajmniej, ugruntowania pozycji w górnej połowie klasyfikacji.
Podopieczni Jagoby Arrasate, najdłużej, nie licząc Diego Simeone, pracującego w tym samym klubie La Liga trenera, mogą jak na razie pochwalić się zarówno solidną grą w obronie (średnio poniżej jednego gola straconego na mecz), jak i odzyskującym pełnię strzeleckiej formy po długiej kontuzji napastnikiem. Nieprzyjemny do pilnowania dla obrońców przeciwnika Chimy Avila ma już na koncie trzy trafienia, choć także czerwoną kartkę w ostatnim, niespodziewanie przegranym spotkaniu u siebie z Getafe (0:2). Osasunie niekoniecznie zależy na utrzymywaniu się przy piłce. Jej agresywny sposób gry czyni z niej za to wyjątkowo niewygodnego rywala dla ligowych konkurentów.
Czy ekipa z El Sadar przeciwstawi się w tym sezonie ligowym potentatom? Pierwszą odpowiedź na to pytanie dostarczy już niedzielna konfrontacja na Estadio Santiago Bernabeu.
Która z powyższych rewelacji początku sezonu w najlepszych ligach Europy ma największą szansę dotrzymać kroku faworytom na przestrzeni pełnych rozgrywek? Zapraszamy do dyskusji w komentarzach.

Przeczytaj również