Santos ucieka przed problemem. "Musi mierzyć się z bagienkiem od pierwszych dni"

Santos ucieka przed problemem. "Musi mierzyć się z bagienkiem od pierwszych dni"
Tomasz Kudala / press focus
Ledwo rozpoczęło się zgrupowanie reprezentacji Polski, a już jest nieciekawie. Dziennikarze mają ograniczony dostęp do piłkarzy. A to dlatego, że ci dostali od selekcjonera bana na wszelakie wywiady. Zakaz udzielania wypowiedzi poza konferencjami prasowymi - a tych prawie że nie ma.
Fernando Santos w uniwersum polskiej piłki to coś naprawdę niezwykłego. To selekcjoner (bo to w jego przypadku lepsze słowo niż trener), który zdobył w ostatnich siedmiu latach i mistrzostwo Europy (faworytem nie będąc) i Ligę Narodów (wygrania tego też Portugalii nie przypisywano przed rozpoczęciem rozgrywek).
Dalsza część tekstu pod wideo
Duża postać z europejskiej piłki przychodzi do nowej pracy i pierwszego dnia zgrupowania, a w zasadzie dzień przed rozpoczęciem premierowego zgrupowania - musi mierzyć się z bagienkiem wokół kadry, czyli wypowiedzi jego piłkarza o milionowych premiach z państwowych pieniędzy. A to temat, który miał zostać zamknięty wraz z pożegnaniem Czesława Michniewicza.
Jako media oraz jako kibice zaczynamy poznawać się z Fernando Santosem i obserwujemy jego styl pracy i komunikacji. Wiemy już tyle, że to trener bardzo ceniący sobie ciszę, prywatność i osoby, od których nie wypływają informacje, które wypływać nie powinny.
Jawne nie są nawet powołania do szerokiej kadry. Według przepisów wysyła je na 15 dni przed rozpoczęciem terminów reprezentacyjnych FIFA, ale nie podaje oficjalnie listy do informacji publicznej.
Santos lubi mieć czas na podjęcie decyzji, skoro ostateczną informację o powołaniu lub nie powołaniu danego zawodnika wysłał do klubów dopiero na 3 dni przed rozpoczęciem zgrupowania. W piątek informacja, w poniedziałek do 13:30 - przyjazd piłkarza do hotelu reprezentacji w Warszawie.
Cisza medialna to decyzja ogłoszona piłkarzom na wtorkowej odprawie. Wieczorem Fernando Santos spotkał się z drużyną i jego ścisłym sztabem, żeby porozmawiać, przedstawić nowe zasady działania. A te mówią jasno: nie ma wypowiadania się publicznie.
Zgrupowanie trwa krótko, więc to dobry czas na pracę, zżywanie się grupy, wprowadzanie nowych do zespołu. Ale czy cisza medialna to coś, co w ogóle w tym pomoże? Dziennikarze przestaną pojawiać się w hotelu kadry, ale piłkarze i tak chodzą innymi piętrami.
Trudno nie łączyć tego z wywiadem Łukasza Skorupskiego dla Łukasza Olkowicza. Ta rozmowa wywołała powrót burzy, która przeszła przez reprezentację Polski po powrocie z mistrzostw świata w Katarze. Drugi bramkarza reprezentacji zazwyczaj wywiadów nie udziela, ale jak udzielił, to na grubo.
Nikt z kadry w żaden sposób nie odniósł się do powrotu do tematu premii mundialowych, czyli mówiąc prościej - do wypowiedzi Skorupskiego. Trudno się dziwić. Teraz tym bardziej nikt się nie odniesie, bo Fernando Santos nie chce dodawać sobie problemów. A raczej - nie chce by piłkarze mu ich dodawali poza boiskiem.
Zgrupowania potrafiły się różnić liczbą konferencji, ale to obecne poza oficjalnymi, będącymi normą narzuconą przez UEFA, ma tylko jedną konferencję w planie. Miało. Bo chodzi o 10-minutowe spotkanie z debiutantem Benem Ledermanem. Ale trzeba tu też oddać, że zaledwie trzy dni wcześniej z mediami spotkał się Fernando Santos i odpowiadał na pytania już po tym, jak ogłosił powołania.
Szczerze mówiąc? Trudno się dziwić związkowi, trudno się dziwić selekcjonerowi. Wywiad Skorupskiego zaskoczył ich wszystkich i trzeba było sobie z tym jakoś poradzić. Szkoda że taka sytuacja wynikła, ale czy należy się na to obrażać? Czekamy na mecz z Czechami i liczymy, że po tym spotkaniu będzie masa rozmów ciekawych, stricte o piłce nożnej i tym, co na boisku. I oby były one możliwe też z uczestnictwem piłkarzy reprezentacji.

Przeczytaj również