Śląsk Wrocław coraz bliżej spadku z Ekstraklasy. "To najgorsza drużyna w całej lidze"

Śląsk Wrocław coraz bliżej spadku z Ekstraklasy. "To najgorsza drużyna w całej lidze"
asinfo
Śląsk Wrocław, zamiast bić się o puchary, jest dziś najgorszym zespołem w Ekstraklasie. Wrocławianie wyrastają na kandydata do spadku z ligi. Co do tego doprowadziło?
Gdy Śląsk Wrocław walczył w kwalifikacjach do Ligi Konferencji Europy, niewiele wskazywało na nadciągającą katastrofę. Podopieczni Jacka Magiery zdołali przejść estońskie Paide (4:1 w dwumeczu) oraz armeński Ararat (7:5). Wyeliminował ich dopiero Hapoel Beer Szewa, który odrobił straty z pierwszego spotkania (2:1 dla Śląska) i w drugim meczu wygrał aż 4:0. Jednocześnie ekipa z Wrocławia była w stanie udanie rywalizować na boiskach Ekstraklasy, gdzie była niepokonana aż do 10. kolejki. Śląsk wchodził w bieżący sezon Ekstraklasy jako dobrze prosperujący projekt. Co prawda Jacek Magiera nie zdołał zapewnić klubowi awansu do fazy grupowej europejskich pucharów, ale WKS nie wypadł źle w eliminacjach, a co więcej wydawało się, że jest na dobrej drodze, by walczyć o podobną stawkę za kilka miesięcy. W pierwszych dziesięciu meczach Ekstraklasy "Wojskowi" radzili sobie świetnie.
Dalsza część tekstu pod wideo
Oczywiście, potrafili zremisować starcia z Radomiakiem Radom, Górnikiem Łęczna i Wartą Poznań. Przy okazji jednak wychodzili zwycięsko ze spotkania z Cracovią, Wisłą Płock albo Legią Warszawa, u której wciąż wierzono, że przecież zaraz się przebudzi. Gdy więc drużyna Jacka Magiery jechała na mecz z Lechem Poznań, nastroje były wyśmienite.
Tabela ESA
Screen Transfermarkt
Nie tylko zajmowali drugie miejsce - ustępując właśnie "Kolejorzowi" - ale też mogli poszczycić się mianem jedynej ekipy, która jeszcze nie przegrała spotkania. Cieszyć mógł też ofensywny styl gry - pod względem zdobytych bramek Śląsk był piąty. Mecz z zawodnikami Macieja Skorży urastał zatem do miana najważniejszego w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Gdyby Śląsk wówczas wygrał, ostatecznie udowodniłby, że cały projekt obrał właściwy, idealny wręcz kurs. Ale Śląsk nie wygrał. Śląsk został zmiażdżony 0:4 i od tamtego momentu, od 2 października 2021 roku, następuje szaleńcza wręcz degrengolada, która zepchnęła "Wojskowych" z walki o puchary do dramatycznej walki o dalszy byt w Ekstraklasie.
Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka.

Defensywa katastrofa

Wyraźny sygnał, że coś funkcjonuje naprawdę źle, Śląsk otrzymał we wspomnianym meczu z Lechem Poznań. Gola na 2:0 strzelił wówczas Jakub Kamiński, ale sposób w jaki dokonał tego młody skrzydłowy mógł załamać wszystkich sympatyków wrocławian. Podopieczni Jacka Magiery rozgrywali piłkę po rzucie rożnym - w końcu na strzał zdecydował się Krzysztof Mączyński, ale jego uderzenie zostało zablokowane przez Kamińskiego, który... popędził sam na bramkę rywala. Żaden z obrońców Śląska nie ubezpieczał swojej połowy. Była przecież dopiero 30. minuta spotkania, mnóstwo czasu na spokojne odrobienie strat. Tymczasem "Wojskowi" popełnili fatalny, szkolny wręcz błąd.
Kamiński Śląsk
Screen Ekstraklasa.tv
Jeśli ktoś liczył, że od tamtej pory Śląsk się ogarnie, że będzie znacznie bardziej odpowiedzialny, grubo się przeliczył. Tego rodzaju przedszkolne błędy pojawiły się bowiem nie pierwszy i nie ostatni raz. Od rzeczonego meczu z Lechem Poznań podopieczni Jacka Magiery tylko dwa razy zachowali czyste konto - bezbramkowo zremisowali z Zagłębiem Lubin i rozbili Wisłę Kraków 5:0, rozgrywając przy tym swój ostatni dobry mecz w bieżącym sezonie. Poza tymi wyjątkami za każdym razem tracili przynajmniej jedną bramkę.
Koniec końców doprowadziło to do sytuacji, w której WKS ma trzecią najgorszą defensywę w całej lidze. 37 puszczonych goli. Mniej wydajnie broni tylko Zagłębie Lubin oraz Górnik Łęczna, który - jak się wydawało na pewnym etapie rozgrywek - będzie chciał pobić jakiś niechlubny rekord. Towarzystwo dla drużyny Jacka Magiery nie jest zatem zbyt komfortowe.
Olbrzymim kłopotem Jacka Magiery i jego podopiecznych są same końcówki meczów. Po 90. minucie Śląsk Wrocław stracił w tym sezonie aż cztery gole. Jedynie Warta Poznań jest pod tym względem gorsza. Szkopuł w tym, że takie trafienia kosztowały "Wojskowych" przynajmniej pięć punktów. W sierpniu 2021 Makowski dał remis Lechii Gdańsk w 96. minucie. W październiku Grzybek w 98. minucie sprawił, że Bruk-Bet wygrał 4:3. W listopadzie Imaz doprowadził do wyniku 2:2, gdy na tablicy świetlnej była 92. minuta.
Gdyby Śląsk miał tych pięć punktów więcej, były teraz w połowie tabeli Ekstraklasy. Ale nie ma i jego przewaga nad strefą spadkową wynosi tylko dwa "oczka".

Bezradność w ataku i uparty Magiera

Obrona nie jest jednak jedyną bolączką Jacka Magiery. Okazało się bowiem, że wraz z upływem czasu ta ofensywnie nastawiona drużyna jest łatwa do przeczytania. Po atrakcyjnych meczach z początku sezonu nie pozostało już nic. Wspomniane wcześniej starcie z "Białą Gwiazdą" było ostatnim udanym koncertem tej orkiestry. Pozostałe mecze przypominają walenie w fortepian na oślep, bez znajomości nie tylko nut, ale i samego instrumentu.
32 strzelone gole to może nie jest wynik fatalny, ale od 9. kolejki Śląsk zdobył jedynie 18 bramek. To już jest powód do zastanowienia, bo gorzej poczyna sobie tylko pięć innych drużyn, a wszystkie z nich - co za zaskoczenie - uwikłane są w walkę o utrzymanie w Ekstraklasie. Podsumowaniem kłopotów wrocławian było spotkanie z Legią Warszawa. Oba kluby pogrążone w odmętach kryzysu, oba mające za sobą jedne z najgorszych momentów w swoich ostatnich latach.
I Śląsk w tym spotkaniu ze stołeczną ekipą nie oddał żadnego celnego strzału na bramkę. Prób, owszem, było sporo, bo aż sześć, ale co z tego, skoro drużyna z Łazienkowskiej pierwszy raz od 15 grudnia 2021 roku zachowała czyste konto w ligowym meczu na własnym boisku. Legii gola potrafił wbić praktycznie każdy - począwszy od jednego trafienia Warty Poznań, a skończywszy na trzech Stali Mielec albo Radomiaka Radom.
Ze Śląskiem skończyło się na jednobramkowym zwycięstwie.
Nie można się jednak szczególnie dziwić, skoro Jacek Magiera zdaje się być kompletnie pogubiony w swojej pracy. Ten zespół od meczu z Lechem Poznań nie otrzymał żadnego wyraźnego impulsu. Nie sztuką było rozbicie Wisły Kraków, skoro na dłuższą metę nie przerodziło się to w nic konkretnego. "Wojskowi" od kilku miesięcy nie zmienili w swojej grze nic, co popchnęłoby ich wagonik punktowy do przodu. Ostatni mecz wygrali w listopadzie (sic!) ze Stalą Mielec. Od tamtej pory tracili punkty w ośmiu kolejnych spotkaniach.
Sam szkoleniowiec zdaje się jednak tego nie dostrzegać. Z zadziwiającym uporem stawia na fatalnego Diego Verdascę, który przy słynnym już trafieniu Kamila Wilczka postanowił wyciągnąć się na murawie i poczekać na rozwój wydarzeń. Cały czas gra też Szymon Lewkot, chociaż jego forma nigdy na dobrą sprawę nie ustabilizowała się na wystarczająco wysokim poziomie. Zastanawia też podejście do Adriana Łyszczarza - 22-latek strzelił w tym sezonie 5 goli. Wszystkie po wejściu z ławki, bo w podstawowym składzie zagrał zaledwie jeden raz. A przecież jest trzecim najlepszym strzelcem w całym zespole.

Transferowa stagnacja

Nie pomaga też zarząd ani poszczególni piłkarze. W zimowym okienku Śląsk Wrocław sprzedał Mateusza Praszelika do Hellasu Verona. Trudno się dziwić - oferta była niezła, włodarze bardzo chcieli zarobić. Spodziewano się jednak, że w miejsce jednego z najlepszych młodzieżowców Ekstraklasy (4 gole i 3 asysty), przyjdzie ktoś na poziomie przynajmniej zbliżonym do 21-latka.
Niestety dla kibiców "Trójkolorowych" Praszelika zastąpił Marcel Zylla, który nie oferuje niczego konkretnego. 22-latek ma co prawda dwa punkty w klasyfikacji kanadyjskiej, lecz wynik ten wykręcił na przełomie października i listopada 2021 roku. Od tamtego momentu grał zwyczajnie bardzo słabo, chociaż otrzymuje znacznie więcej minut niż Adrian Łyszczarz.
To jednak zarzut nie tylko w stronę Jacka Magiery, ale i włodarzy. Okazało się bowiem, że WKS w żaden sposób nie jest przygotowany na stratę jednego ze swoich kluczowych piłkarzy. Podobny wniosek można wyciągnąć w sprawie Erika Exposito, który był już jedną nogą w Chinach, dogadywał transfer, odpuszczał przygotowania aż nagle okazało się, że Hiszpan do Azji nie wyjdzie, bo nie dogadał się w kwestii kontraktu.
Postawiło to Śląsk Wrocław w dziwnej sytuacji. Z jednej strony dobrze mieć tak klasowego napastnika w swojej drużynie, z drugiej zaś zarząd ewidentnie liczył na zastrzyk do klubowej kasy. Co więcej, Jack Magiera na ten moment nie skacze z radości, bo upłynie pewnie sporo czasu, zanim jego najlepszy zawodnik wróci do właściwej dyspozycji. A w ekipie "Wojskowych" nie ma nikogo, kto mógłby przejąć obowiązki Hiszpana - Caye Quintana jest napastnikiem, który nie strzela goli, Fabian Piasecki gra gorzej niż w Stali Mielec, natomiast Robert Pich, podobnie jak większość piłkarzy, zupełnie zgubił formę. Pytanie, czy odnajdzie ją w Śląsku, który występuje na poziomie Ekstraklasy.

Najgorsza drużyna w lidze

Chociaż ekipa z Dolnego Śląska jest obecnie na 12 miejscu, to nikt o zdrowych zmysłach nie jest w stanie wykluczyć, że "Wojskowi" spadną z ligi. Szans na przebudzenie się było już kilka i nie wykorzystano żadnej z nich. Przewaga wrocławian nad strefą spadkową to tylko dwa punkty, a przecież podopieczni Jacka Magiery są - w pewien sposób - najgorszą drużyną w całym zestawieniu.
Wystarczy bowiem spojrzeć na tabelę Ekstraklasy między 10. a 24. kolejką. Od meczu z Lechem Poznań (0:4) po klęskę z Legią Warszawa (0:1). Żaden inny klub nie punktuje tak słabo - WKS zebrał dziewięć "oczek". Jasne, nieco tylko gorzej niż Zagłębie Lubin, ale to przecież marne pocieszenie, tym bardziej, że Śląsk lideruje również pod względem straconych goli. Tych, we wspomnianym okresie, uzbierał aż 29. Bruk-Bet Termalica, druga pod tym niechlubnym względem, dopuściła do straty 27 bramek.
Na ten moment nie widać niczego, co byłoby w stanie odwrócić kartę dla Śląska Wrocław. Tabela Ekstraklasy jest bardzo ściśnięta, lecz nikła przewaga 'Trójkolorowych" nad strefą spadkową nie jest przypadkiem, lecz efektem wielu zaniedbań. Można nawet odnieść wrażenie, że WKS po prostu chce spaść do I ligi. Nie poczyniono żadnego zdecydowanego kroku, by można było uznać inaczej.
Ratuje ich tylko wyśmienity start sezonu. Tych kilka miesięcy, gdy "Wojskowi" byli jedną z najlepszych drużyn w Polsce. Pytanie jednak czy ten piękny, ale i diabolo krótki lot wystarczy, by pozostać w elicie na dłużej. Degradacja byłaby dla Śląska Wrocław katastrofą, ale klub niebezpiecznie nabiera prędkości w zmierzaniu właśnie w tę stronę.
[AKUTALIZACJA 14:15]
Przed kilkoma minutami gruchnęła informacja o zwolnieniu Jacka Magiery. Szkoleniowiec opuścił Śląsk Wrocław, ale nie ma się czemu dziwić. Klub znajdował się w coraz gorszej sytuacji i pożegnanie było tylko kwestią czasu. Można nawet zastanawiać się, czy nie powinno dojść do niego wcześniej. Sytuacja "Wojskowych" jest bowiem daleka od komfortowej.

Przeczytaj również