Bohater Fame MMA 26 odpalił się po gali. "Duży absurd"

Były przeciwnik Denisa Labrygi grzmi po Fame MMA 26. W swojej wypowiedzi skrytykował rozstrzygnięcie hitowego turnieju.
12 lipca odbyła się studyjna gala Fame MMA 26. W jej trakcie zorganizowano turniej, w którym główną nagrodą było milion złotych w sztabkach złota.
Zwycięzcą rywalizacji został Denis Labryga. Jego triumf nie uchronił się jednak przed kontrowersjami. Wszystko za sprawą dyskusyjnych rozstrzygnięć.
W ćwierćfinale 29-latek wygrał z Tomaszem Sararą niejednogłośnym werdyktem. Zdaniem wielu ekspertów zwycięstwo powinno powędrować na konto jego rywala.
Z kolei w półfinale oraz finale Labryga zwyciężył przez niezdolność rywali do kontynuowania starcia. Najpierw Alberto Simao doznał urazu nogi, a następnie Mateusz "Don Diego" Kubiszyn zainkasował kopnięcie w krocze, po którym trafił na SOR.
O triumfie 29-latka w rozmowie na kanale 6PAK wypowiedział się jego pierwszy przeciwnik - Sarara. Weteran nie krył oburzenia rozstrzygnięciami.
- To już żeby nie zbudować jakichś "opowieści dziwnych treści" i miliona spekulacyjnych teorii spiskowych, uprośćmy to. Denis faulował. Nieważne, intencjonalnie, nieintencjonalnie, chcący, niechcący, taki faul, czy inny… Gościu! Sfaulowałeś i wygrałeś turniej. To brzmi jak naprawdę duży absurd. (…) Kiedy faulujesz… I ja nie chcę wchodzić, jaki to był faul, czy sędzia o nim wspominał, czy nie. Faul taki, który uniemożliwił twojemu rywalowi kontynuowanie pojedynku. Jeszcze mówi się o tym, że była to walka punktowana, a miała być niepunktowana - zaczął Sarara.
- Okazuje się, że jego rywal kopie w jaja, sędzia mówi: "Dobra, słuchaj, teraz liczymy punkty, choć miałeś taktykę zupełnie inną". No jest to naprawdę nie fair w stosunku do Mateusza… Cały ten turniej, choć miał ogromny potencjał, trochę się wymknął spod kontroli organizatorom, zawodnikom, sędziom… No, może warto by było to powtórzyć? - dodał fighter.
Po dyskusyjnej porażce z Labrygą Sarara dostał drugą szansę. Zajął miejsce kontuzjowanego Patryka "Gleby" Tołkaczewskiego w półfinale przeciwko Kubiszynowi, jednak musiał uznać wyższość rywala.