"Walduś Kiepski" wypalił po debiucie w Fame MMA. "Nie oszukujmy się"

"Walduś Kiepski" nie zapamięta najlepiej debiutu w Fame MMA. Został znokautowany na gali Fame MMA 28. Teraz podzielił się swoimi odczuciami.
W sobotni wieczór w warszawskim studiu Polsatu odbyła się gala Fame MMA 28. Na sam koniec Bartosz Żukowski zmierzył się z Tomaszem Matysiakiem. Aktor przegrał starcie we wstydliwym stylu.
"Walduś Kiepski" został znokautowany przez "Szalonego Reportera" w kilkadziesiąt sekund. Wobec tego zdołał wytrwać w klatce mniej czasu od... walczącego wcześniej z Pawłem Bombą Marcina Najmana.
Po pojedynku Żukowski podzielił się swoimi odczuciami w rozmowie z Super Expressem. Nie owijał w bawełnę. Wyznał, że niepowodzenie nie stanowiło dla niego żadnego zaskoczenia.
- To była zupełnie inna trema niż na przykład w teatrze. Z jednej strony lęk, bo to pierwszy raz, sytuacja totalnie nieznana, niekomfortowa. Z drugiej: lęk przed bólem. Ale bardzo mi się podobało, mega adrenalina i jadę dalej. Było szybko, ale co mogłem zrobić w cztery tygodnie? Nie oszukujmy się, ja mam 50 lat - powiedział.
- Gdy zaczyna się w takim wieku uprawiać sport quasi-wyczynowo, to inaczej nie mogło się to skończyć. Byłem na to przygotowany, nie jest to dla mnie zaskoczenie. Jestem jednak z siebie dumny, że wygenerowałem tyle siły i mocy, by wyjść do klatki. Ja czasami trenowałem nawet po sześć godzin dziennie - wyjaśnił freak-fighter.
Żukowski wróci do oktagonu. Podpisał bowiem umowę na trzy konfrontacje. Teraz dał sobie kilka miesięcy na przygotowania tak, by wrócić do klatki na dłużej niż kilkadziesiąt sekund.
- Plan mam już rozpisany. Myślę, że za pół roku będę mógł pokazać coś więcej. Na razie liznąłem podstaw, a całe zaplecze psychomotoryczne jest jeszcze nietknięte - rzucił zawodnik.
Szczegóły na temat kolejnych występów zawodnika nie są na obecną chwilę znane. Na razie przed nim powrót do pracy aktorskiej. Treningi będą musiały poczekać do przyszłego roku.