Thurnbichlerowi puściły hamulce. Tak powiedział o pracy w Polsce

Thomas Thurnbichler gorzko wypowiada się na temat Polskiego Związku Narciarskiego. Austriak twierdzi, że między nim a federacją nie było współpracy, lecz... bój.
Polscy skoczkowie mają za sobą fatalny sezon. Słabe wyniki i wyjątkowo marna atmosfera wokół kadry zmiotły ze stanowiska jej trenera Thurnbichlera. Austriak odszedł po trzech latach.
Polski Związek Narciarski zaproponował Thurnbichlerowi pracę z juniorami, ale ten nie przyjął takiej oferty. Rozstanie nastąpiło nagle. Trzyletnia kadencja została zakończona bez oficjalnego pożegnania.
- Jeśli federacja ma braki w strukturach, to wszystko tak się kończy. To była tego przyczyna, mówiąc krótko - wypalił Thurnbichler w rozmowie ze skijumping.pl.
Austriak narzeka na system pracy w Polsce. Jego zdaniem pośrednikiem między nim a zarządem związku powinien być dyrektor sportowy. Tego, poza krótkim okresem pracy Alexandra Stoeckla, brakowało.
- Byłem sam jako trener. W Austrii masz dyrektora sportowego, wspólne wizje, próbujecie się nawzajem napędzać, dla dobra dyscypliny. Tutaj to był bardziej bój niż współpraca. Niezależnie od poziomu, praca trenera skoczków narciarskich w Polsce jest bardzo trudna, a w ten sposób nie jest ułatwiana - ocenił Thurnbichler..
- Mam wrażenie, że nie ma spójnej wizji w federacji. To generuje trudności. Czasami jako trener potrzebujesz w pracy wyznaczenia kierunku, wartości, wspólnego celu. Tego brakowało, ale mam nadzieję, że znajdą swoją "polską wizję" - z polskim trenerem na czele - dodał.