Srebrne gody Bayernu i Realu, czyli kto kogo rozwiedzie z Ligą Mistrzów?

Srebrne gody Bayernu i Realu, czyli kto kogo rozwiedzie z Ligą Mistrzów?
screen z youtube
Srebrne gody. Tak właśnie określił dzisiejsze spotkanie Bayernu i Realu niemiecki „Die Welt”. Wieczorem czeka nas 25. odsłona pasjonującej rywalizacji mistrza Niemiec oraz mistrza Hiszpanii w europejskich rozgrywkach. Obie drużyny są piłkarskimi gigantami, którzy marzą o powtórzeniu sukcesów z poprzednich lat – „Królewscy” chcą kolejny raz (trzeci z rzędu) wygrać Ligę Mistrzów, zaś Bawarczycy pragną drugiej w ich historii potrójnej korony.

Dwadzieścia trzy

Dalsza część tekstu pod wideo
Tyle właśnie minut rozegrał James Rodriguez w półfinałach Ligi Mistrzów za kadencji Zidane’a. Ostatni raz w ½ finału Champions League wyszedł na murawę 4 maja 2016 r. W trakcie spotkania rewanżowego z Manchesterem City zmienił Isco w 67. minucie. Jeśli uwzględnimy doliczony czas gry, tych minut uzbierałoby się dwadzieścia pięć, a może nawet dwadzieścia sześć. Przed rokiem w dwumeczu z Atletico nie wszedł ani na minutę, rywalizację z nim wygrał właśnie Isco. Pod koniec zeszłego sezonu Kolumbijczyk pożegnał się z kibicami Realu i wkrótce zmienił klub.
Teraz, w barwach Bayernu, zmierzy się ze swoim byłym (formalnie wciąż jednak aktualnym) klubem.

Alvaro Mor… tj. James Rodriguez czy historyczny Real?

Jeśli Bayern wyeliminuje Real, a James znacznie się do tego przyczyni, historia zatoczy koło. W XXI wieku było już dwóch byłych graczy Realu, którzy, dzięki swej znakomitej postawie, wyrzucili „Królewskich” z Ligi Mistrzów. W 2004 r. zrobił to wypożyczony do AS Monaco Fernando Morientes, a trzy lata temu – Alvaro Morata w barwach Juventusu. James stałby się kolejnym byłym zawodnikiem Realu, który wyeliminował swój dawny klub.
Gdyby tak się stało, Real powtórzyłby swój kiepski sezon sprzed trzech lat. Wtedy „Królewscy” nie wywalczyli mistrzostwa Hiszpanii, odpadli z Pucharu Króla i nie wygrali Ligi Mistrzów. To pokazuje, jak cienka jest linia między fatalnym a historycznym sezonem.
Historycznym, ponieważ jednocześnie tylko trzy dobre mecze dzielą Sergio Ramosa od podniesienia uszatego pucharu podczas mistrzowskiej fety w Kijowie. Jedynie trzy udane spotkania i Real przejdzie do historii jako jedyny klub, który trzy razy z rzędu wygrał Ligę Mistrzów.

Jupp, czyli zwycięzca

Kolejnym smaczkiem w tym wszystkim jest to, że na drodze „Królewskich” stanął zespół z Juppem Heynckesem na ławce trenerskiej. Charyzmatyczny Niemiec jest legendą Realu. Przybył do Madrytu w 1997 r. i z miejsca zapewnił upragnioną „Septimę”, na którą „Los Blancos” czekali trzydzieści dwa lata. Trener, który dał Realowi siódmy Puchar Europy, spróbuje teraz pozbawić swój dawny klub szansy na trzynasty tryumf.
Jednocześnie w razie sukcesu Bawarczyków przeciwko Realowi i ewentualnej wygranej w finale z Romą/Liverpoolem Bayern mógłby świętować potrójną koronę (co prawda, czeka go jeszcze finał Pucharu Niemiec, ale zagra w nim z Eintrachtem, więc…). Byłaby to niesamowita historia – człowiek, który dał Bayernowi pierwszą w historii potrójną koronę, wrócił z emerytury i natchnął zespół do zdobycia drugiej. 

Sędzia pamiętnych meczów

Arbitrem pierwszego spotkania będzie Björn Kuipers. Holender w ekipie „Królewskich” może wywoływać mieszane uczucia ze względu na ich mecze, które sędziował.
Kuipers prowadził finał Ligi Mistrzów w 2014 r. Wtedy Ramos strzelił bramkę w doliczonym czasie gry, która uratowała Real i pchnęła jego piłkarzy do sięgnięcia po „Decimę” w dogrywce z Atletico. Ten mecz był jednym z najważniejszym w historii mistrzów Hiszpanii.
Jednakże ten sam arbiter był rozjemcą w meczu, który zapadł w pamięci polskich kibiców, a dla Roberta Lewandowskiego to spotkanie stanowiło trampolinę do światowej piłki. Kto nie pamięta czterech bramek Polaka w półfinale Ligi Mistrzów? Pięć lat temu to właśnie Kuipers prowadził ten mecz.

Kto jest faworytem?

Gdybyśmy mieli brać pod uwagę historię, ten dwumecz nie ma faworyta. W bezpośrednich meczach jest remis. Spośród dotychczasowych 24 spotkań pomiędzy Bayernem i Realem 11 z nich wygrali Bawarczycy, 11 – „Królewscy”, a 2 mecze zakończyły się remisem. Obie ekipy tylko raz zmierzyły się w grupie, a aż jedenaście razy trafiły na siebie w fazie pucharowej Pucharu Europy/Ligi Mistrzów. W dwumeczach w fazie pucharowej nieznacznie na prowadzeniu są „Królewscy”. Real awansował 6 razy, Bayern – 5 razy.
Gdy zabrzmi pierwszy gwizdek, wszystkie historyczne kwestie nie będą mieć znaczenia. O rezultacie tego dwumeczu zadecyduje forma piłkarzy obu ekip. Ta jednak także wskazuje na bardzo wyrównaną rywalizację. Ciężko tutaj wskazać faworyta, choć niektórzy upatrują go w Bayernie. Według wyników naszej ankiety (kliknij TUTAJ) 56% głosujących (stan na dzisiaj, 10:00) widzi Bawarczyków w finale.
Oczywiście należy oddać szacunek Heynckesowi, który posprzątał po Carlo Ancelottim i naprawił zespół w Bundeslidze, ale czy dotychczasowa postawa Bayernu w Lidze Mistrzów wystarcza na tyle, by stwierdzić, że to niemiecki klub jest faworytem? W fazie pucharowej drużyna z Monachium dotąd rywalizowała z Besiktasem i Sevillą. 
W tym samym czasie Real mierzył się z pędzącym po mistrzostwo Francji PSG z Neymarem i Mbappe za 400 milionów euro oraz z mistrzem Włoch i poprzednim finalistą Ligi Mistrzów – Juventusem. Przed starciem z PSG nie brakowało głosów, że „Królewscy” są bez szans na awans – jak się to potoczyło, każdy doskonale wie.
Po 3:0 w Turynie potwierdziły się tylko opinie, iż Real jest faworytem do wygrania Champions League. Aż doszło do rewanżowego spotkania w Madrycie, w którym „Królewskim” zaczął się palić grunt pod nogami. Przez to zmieniło dotychczasowe postrzeganie ekipy Zidane’a, ale czy to wystarcza do tego, by skazywać ją na porażkę?
Nie ulega wątpliwości, że Real miał trudniejszą ścieżkę do tego półfinału. PSG i Juventus wobec Besiktasu i Sevilli. Po wpadce „Królewskich” w rewanżowym spotkaniu z mistrzami Włoch utracili oni miano tak oczywistego faworyta do zgarnięcia pucharu, jednak z drugiej strony Bayern dopiero w półfinale trafił na rywala z piłkarskiego szczytu. To właśnie ta rywalizacja zweryfikuje formę mistrzów Niemiec w tym sezonie Ligi Mistrzów, ponieważ po starciach z Besiktasem i Sevillą trudno jednoznacznie ją ocenić.
Z tego względu wydaje się, że dwumecz Realu i Bayernu jest typową rywalizacją „na styk”. Obie drużyny są gigantami, mają znakomitych zawodników i trenerów. Nikogo nie powinien zdziwić awans Bayernu, a nawet tryumf Bawarczyków w Champions League w tym sezonie. Podobnie jest z Realem – nie będzie zaskoczenia, jeśli przejdzie do finału, a nawet sięgnie po trzynasty puchar.

Ronaldo vs Lewandowski

Dwumecz Real – Bayern postrzegany jest także jako pojedynek Ronaldo i Lewandowskiego. Jak dotychczas spisywali się ci zawodnicy w tym sezonie Ligi Mistrzów, a szczególnie w ostatnich spotkaniach?
Polski napastnik ma na swoim koncie 2 bramki w fazie pucharowej. Obie strzelił w pierwszym meczu z Besiktasem, czyli 20 lutego. W rewanżowym spotkaniu z Besiktasem oraz w dwumeczu z Sevillą Lewandowski nie powiększył swojego dorobku bramkowego. Łącznie w tym sezonie zdobył 5 bramek – dwie dołożył w grupowych starciach z Anderlechtem, a jedną strzelił PSG.
Lepsze statystyki ma Ronaldo. Portugalczyk zdobył przynajmniej jednego gola w każdym spotkaniu tego sezonu Ligi Mistrzów. W obecnej edycji strzelił razem 15 goli – 9 w meczach grupowych i 6 w fazie pucharowej (po 3 przeciwko PSG i Juventusowi). Co ciekawe, trzeba zsumować dorobek pięciu najlepszych strzelców Bayernu (Lewandowskiego, Thiago, Mullera, Tolisso oraz Comana/Kimmicha), by uzyskać większą (16) liczbę bramkę niż ta, którą ma Portugalczyk.
Jaki wkład mają obaj zawodnicy w dorobek strzelecki swoich klubów w fazie pucharowej? Na 9 bramek Realu Ronaldo zdobył, jak już było powyżej wskazane, 6. Reszta to dwie bramki Marcelo oraz jedna Casemiro. Jeśli chodzi o Bayern, to na 10 bramek Bawarczyków 2 z nich to dzieło Lewandowskiego. Reszta to Muller i Thiago (po 2), Coman i Wagner (po 1) oraz dwa trafienia samobójcze.
Widać tutaj olbrzymi wkład Ronaldo, ale z drugiej strony może się to okazać zgubne dla Realu. Choć Portugalczyk fantastycznie spisuje się w Champions League, to jednak zawsze może przyjść gorszy mecz. W Realu nie widać kogoś, kto w razie kryzysu Ronaldo przejąłby od niego konieczność strzelania goli. Nie ma co oczekiwać tego od Benzemy. Zaś w Bayernie obok Lewandowskiego zawsze jest Muller, na którego Heynckes może liczyć.

Jakie składy?

Jeśli chodzi o Bayern, większość podstawowej jedenastki jest raczej oczywista. Wobec braku wciąż wracającego do zdrowia Neuera oraz Comana i Vidala, a także Alaby (wczoraj Austriak nie trenował z zespołem, a Heynckes na konferencji prasowej zapowiedział, że dopiero dzisiaj podejmie decyzję odnośnie Austriaka) pozostają w zasadzie tylko wątpliwości dotyczące dwóch pozycji.
Zgodnie z doniesieniami mediów wymienieni zawodnicy mają być pewni swoich miejsc – Ulreich, Kimmich, Hummels, Boateng, Rafinha (oczywiście, gdy nie będzie dostępny Alaba), Martinez, Ribery, Muller i Lewandowski.
Do dwóch pozostałych miejsc przymierzani są Robben, James i Thiago. Ciężko przewidzieć, który z nich zacznie mecz na ławce. Wszyscy trzej to świetni zawodnicy, ale oferujący inny styl gry. Pewną wskazówką może być pogłoska, jakoby Heynckes na wtorkowym treningu ćwiczył ustawienie właśnie z Jamesem i Robben. To oznaczałoby, że Thiago rozpocznie mecz na ławce. Jak rzeczywiście będzie, przekonamy się przed dwudziestą, gdy Heynckes odkryje karty.
Co do Realu, nie stanowi raczej problemu wskazanie dziesięciu piłkarzy, którzy mają pewne miejsce w składzie. Navas, Carvajal, Varane, Ramos, Marcelo, Casemiro, Modrić, Kroos, Isco i Ronaldo. Pozostaje jedno miejsce, o które walczy czterech, a w zasadzie trzech zawodników. Trzech, ponieważ Bale w zasadzie jest skreślony. Walijczyk wydaje się być odcięty od reszty zespołu, po meczach nie pozostaje na murawie, by podziękować kibicom za doping, tylko sam zbiega do szatni. W rewanżowym spotkaniu z Juventusem Zidane dał mu szansę gry od pierwszej minuty, ale atakujący został zmieniony już w przerwie. To najprawdopodobniej ostatnie miesiące Bale’a w Madrycie.
Trzech pozostałych zawodników to Vazquez, Asensio i Benzema. Francuz stracił wreszcie status niepodważalnego zawodnika. W rewanżowym spotkaniu z Juventusem nie podniósł się nawet z ławki, a w derbach z Atletico zaczął mecz jako rezerwowy. Na jego korzyść przemawiać może fakt, że z nim w pierwszym składzie Real rozbił Juventus 3:0, choć tak naprawdę dwie ostatnie bramki „Królewscy” zdobyli, gdy Francuza nie było już na boisku.
Zmienił go wtedy właśnie Vazquez, który wraz z Asensio oferuje inny styl niż ten z Benzemą. Wystawienie któregoś z nich kosztem Francuza dałoby gwarancję szerszej gry, co mogłoby być odpowiedzią na postawę Bayernu, który dobrze czuje się w atakach na skrzydłach. Być może jednak Zidane postawi na swojego rodaka, by mieć w odwodzie kluczowych zmienników – Asensio i Vazquez, którzy swoim zaangażowaniem mogliby odmienić losy meczu, gdyby ten nie szedł po myśli francuskiego szkoleniowca.

Wielka rywalizacja

Jedno jest pewne – czekają nas niezapomniane emocje. Z jednej strony tryumfator ostatnich dwóch edycji Ligi Mistrzów, z drugiej – Bayern Lewandowskiego, który chce odegrać się za to, że w ostatnich trzech sezonach zawsze odpadał po starciach z hiszpańskim zespołem. Dwa znakomite zespoły, dwóch świetnych liderów, dwie wielkie postaci na ławce trenerskiej. O 20:45 oczy całego piłkarskiego świata będą skierowane w stronę Monachium.

Przeczytaj również