Nie tylko Jerzy Brzęczek ma własne problemy z kadrą. Co dalej z reprezentacją Anglii Garetha Southgate'a?

Nie tylko Jerzy Brzęczek ma własne problemy z kadrą. Co dalej z reprezentacją Anglii Garetha Southgate'a?
Xinhua / PressFocus
Może i reprezentacja Anglii ograła ostatnio faworyzowaną Belgię, ale nadal trudno upatrywać w “Synach Albionu” kandydatów do zwycięstwa na Euro. Podopiecznym Garetha Southgate’a wciąż daleko do najlepszych drużyn na kontynencie, pomimo małych sukcesów na przestrzeni ostatnich lat. Do tego jeszcze długa droga.
- To był mecz na naprawdę wysokim poziomie - powiedział po niedzielnej wygranie na Wembley selekcjoner gospodarzy, Gareth Southgate. - Na początku daliśmy się zaskoczyć kilkoma kontratakami, co zaburzyło naszą mentalną równowagę. Oni stworzyli nam problemy na bokach, ale my potrafiliśmy je przezwyciężyć. Przejście przez to i pozostanie w grze stanowiło ogromny test.
Dalsza część tekstu pod wideo

Sinusoida

Reprezentacja Anglii wreszcie zrewanżowała się dwukrotnym pogromcom z ostatnich finałów mistrzostw świata, spychając zarazem Belgów z fotela lidera grupy w najwyższej dywizji Ligi Narodów. Ten mecz nie dał jednak odpowiedzi na niezmiennie nurtujące pytanie: jak dobra jest ekipa Southgate’a? Tak dobra jak czwarte miejsce na mundialu w Rosji? Czy “tylko” tak dobra jak rywale, z którymi zarówno wtedy, jak i od tamtej pory wygrywa? Przypomnijmy. Na drodze do nieoczekiwanego sukcesu przed dwoma laty Anglicy przegrali aż trzy z siedmiu meczów. Kolumbię pokonali w 1/8 finału po rzutach karnych. Z Tunezją rozprawili się w pierwszym spotkaniu fazy grupowej po golu w doliczonym czasie gry. Przekonująco zwyciężyli jedynie Panamę (6:1) oraz w ćwierćfinale Szwecję (2:0).
Później był wywalczony rzutem na taśmę awans do finału pierwszej edycji Ligi Narodów. Mimo domowej przegranej z Hiszpanią oraz wyjazdowego remisu z Chorwacją w pierwszych dwóch meczach, Wyspiarze “odkuli” się kapitalną pierwszą połową w Sewilli (prowadzenie 3:0) i skuteczną końcówką rewanżu za przegrany półfinał mistrzostw świata. Mocno pomógł im także wcześniejszy, nieoczekiwany triumf Chorwacji nad Hiszpanią. W finałowym turnieju Anglia zdecydowanie uległa jednak Holandii, po czym w spotkaniu o trzecie miejsce wygrała - znowu - po rzutach karnych ze Szwajcarią.
Podobna sinusoida towarzyszyła zmaganiom zespołu Southgate’a w eliminacjach do Euro 2020. Z jednej strony, Anglicy zdobyli w ośmiu meczach zawrotne 37 bramek. Z drugiej, najtrudniejsze spotkanie - na wyjeździe z Czechami - przegrali, dając sobie strzelić też u siebie aż trzy gole reprezentacji Kosowa. Synowie Albionu nie najlepiej rozpoczęli również tegoroczną edycję Ligi Narodów. We wrześniu pokonali na wyjeździe Islandię po trafieniu - ponownie - w doliczonym czasie gry, po czym tylko nieskuteczności Duńczyków mogli zawdzięczać wywiezienie remisu z Kopenhagi.
- Rzut karny przyszedł w krytycznym momencie - zauważył selekcjoner reprezentacji Anglii, wracając do ostatniego meczu przeciwko Belgii, kiedy w 39. minucie Marcus Rashford wyrównał z “wapna”. - Pozwolił nam zejść na przerwę i się przegrupować - dodał.

Reakcja

Pierwsza połowa niedzielnego starcia na Wembley, delikatnie rzecz ujmując, nie zapowiadała zwycięstwa gospodarzy. Anglicy zaczęli co prawda nieźle, osiągając przewagę w początkowym fragmencie gry. Szybko jednak znaleźli się w odwrocie. Sędziowie najpierw nie uznali bramki zdobytej przez Yannicka Carrasco po tym, jak Eric Dier złamał wcześniej linię spalonego. Kilka chwil później ten sam Dier powalił na murawę w polu karnym Romelu Lukaku, który pewnie wykorzystał jedenastkę. Następnie, po fatalnym podaniu Marcusa Rashforda, prowadzenie pierwszej drużyny rankingu FIFA mógł śmiało podwyższyć Kevin De Bruyne.
Przed przerwą to Belgowie byli groźniejsi w ataku, dostając się za linię obrony Anglii, która z kolei miała problem z przedostaniem się w strefę obronną przeciwnika. Pomocną dłoń wyciągnął wyspiarzom bezskutecznie szukający powrotu do formy Thomas Meunier. Prawy “wahadłowy” gości najpierw stracił piłkę pod własnym polem karnym, po czym sprokurował rzut karny dla rywali, bezsensownie pociągając za ramię Jordana Hendersona.
Gospodarze skorzystali z prezentu, a w drugiej połowie - co trzeba im oddać - wydawali się kontrolować przebieg boiskowych wydarzeń. Nawet jeżeli zwycięskie trafienie Masona Mounta, po rykoszecie od nogi Toby’ego Alderweirelda, trudno określić inaczej niż “fartownym”.
- W drugiej połowie, będąc przy piłce, pokazaliśmy spokój - uważał Southgate. - Broniliśmy się jak drużyna, czyli dokładnie tak, jak należy w takich meczach. Oprócz jednego, niesamowitego podania w wykonaniu Kevina De Bruyne, za każdym razem, kiedy jeden z naszych zawodników został ograny przez rywala, mógł liczyć na asekurację ze strony partnera.

Młodość

- Jestem z nich dumny - dodał Southgate, zwracając uwagę na ciągle młody wiek wielu spośród swoich podopiecznych. - Myśląc o zawodnikach ofensywnych, Declanie Ricie czy Trencie Alexandrze-Arnoldzie, ta wygrana powinna dać im odczucie tego, co może być możliwe na przestrzeni najbliższych kilku lat.
Wcale niewykluczone, że sinusoidalna forma reprezentacji Anglii ma proste wytłumaczenie: właśnie nieduże doświadczenie poszczególnych jej zawodników. Zawężając dane statystyczne do uczestników Euro 2020, żaden selekcjoner nie postawił w pierwszych trzech kolejkach rozgrywek Ligi Narodów na tylu graczy ciągle uprawnionych do gry w kategorii wiekowej do lat 21, co Southgate (siedmiu).
Alexander-Arnold, Rice i Mount zagrali w niedzielę w podstawowym składzie. Reece James i Jadon Sancho weszli z ławki. Phil Foden i Mason Greenwood zadebiutowali we wrześniowym spotkaniu na Islandii. Tymczasem Rashford oraz rewelacyjny na starcie nowych rozgrywek Dominic Calvert-Lewin dopiero od tego sezonu mogą uważać się za “seniorów” w pełnym tego słowa znaczeniu. Dla porównania: pięciu zawodników rocznikowo poniżej 23. roku życia zagrało dotychczas w drugiej edycji Ligi Narodów w reprezentacji Hiszpanii. W kadrze mistrzów świata, Francji, jest ich trzech. W narodowej drużynie mistrzów Europy, Portugalii - dwóch. W reprezentacji Niemiec - wyłącznie Kai Havertz.
Anglia niezmiennie jest młoda, a Southgate bez przerwy sprawdza nowych zawodników i szuka optymalnego zestawienia: taktycznego oraz personalnego. W rozegranym w ubiegłym tygodniu towarzyskim meczu przeciwko Walii debiutowali 19-letni Bukayo Saka, wspomniany 20-letni James, niespełna 23-letni Harvey Barnes i niewiele starszy od tego ostatniego Calvert-Lewin. Wyspiarze występują ostatnio w ustawieniu z trójką środkowych obrońców i “wahadłowymi”. Dobrą zmianę w spotkaniu z Belgią dał środkowy pomocnik Leeds United, Kalvin Phillips, wydający się dobrym uzupełnieniem w tym sektorze boiska dla jednego z duetu podobnych do siebie pod względem charakterystyki gry Rice’a i Hendersona. Ci dwaj to pomocnicy biegający od pola karnego do pola karnego. Phillips dysponuje natomiast lepszym podaniem.

Jeszcze nie teraz

- Mamy za sobą dwa, trzy udane lata, ale ponowne dotarcie tam, gdzie byliśmy wcześniej, nie zostanie już przyjęte z takim samym uznaniem jak w przeszłości - przyznał Gareth Southgate jeszcze przed wrześniowym startem nowej edycji Ligi Narodów. - Zespół musi zdawać sobie z tego sprawę i być “głodnym” na więcej.
Reprezentacja Anglii rozbudziła nadzieje opinii publicznej zaskakująco udanym występem na mundialu w Rosji i kilkoma “małymi” sukcesami, jak wyjazdowa wygrana z Hiszpanią czy teraz pokonanie Belgów. Równocześnie sam Southgate nadal akcentuje jednak to, “co może być możliwe na przestrzeni najbliższych kilku lat”. I słusznie. Tę drużynę dzieli jeszcze bowiem sporo od zostania najlepszą w Europie oraz na świecie. Tylko czas i cierpliwość mogą sprawić, że najważniejszym słowem z poprzedniego zdania okaże się kiedyś wyraz: “jeszcze”.

Przeczytaj również