Nagłe wyznanie Świątek. "To była najbardziej bolesna porażka"
Iga Świątek wywalczyła awans do trzeciej rundy Wimbledonu. 24-latka na gorąco zabrała głos po trzysetowym boju z Caty McNally. Wróciła pamięcią do jednego z poprzednich starć przeciwko Amerykance.
Korty trawiaste teoretycznie nie są ulubioną nawierzchnią Świątek. To właśnie na tej nawierzchni dotarła jednak do swojego pierwszego finału w tym roku. W decydującym meczu w Bad Homburg przegrała z Jessiką Pegulą.
Następnie Iga przystąpiła do wielkoszlemowej rywalizacji w Londynie. W pierwszej rundzie bez większych problemów wyeliminowała Polinę Kudiermietową. W drugim meczu z Caty McNally zawodniczka z Raszyna miała znacznie więcej problemów. W pierwszym secie prowadziła już 4:1, żeby przegrać 5:7. Na szczęście w drugiej partii wyraźnie podniosła swój poziom, wygrywając 6:2.
W trzecim secie Świątek udowodniła, dlaczego jest jedną z najlepszych tenisistek świata. Zwyciężyła 6:1, meldując się w trzeciej rundzie Wimbledonu.
- Dobrze zaczęłam mecz, ale później nieco straciłam koncentrację. Caty wykorzystywała błędy, które nie powinny mi się przytrafić. Na początku drugiego seta wiedziałam, że muszę grać z większą intensywnością i skutecznością przy uderzeniach. Starałam się poprawić, cieszę się, że to podziałało - powiedziała Świątek.
Polka nawiązała jeszcze do meczu przeciwko McNally z 2018 roku. W półfinale juniorskiego Roland Garros Amerykanka pokonała wówczas Polkę.
- To zabawne, bo pamiętam cały tamten mecz. To był mój ostatni sezon w juniorach i tamten półfinał Roland Garros to była najbardziej bolesna porażka w mojej karierze juniorskiej - zaznaczyła Świątek.
- Znam Caty, jej bliskich, nie traktuję jej tak naprawdę jak rywalki. Cieszę się bardzo, że nie zmaga się już z żadnymi kontuzjami i wróciła do gry - dodała.
W kolejnym spotkaniu Świątek nie powinno zabraknąć ogromnych emocji. Jej rywalką będzie Danielle Collins. Amerykanka w przeszłości oskarżyła Polkę o bycie fałszywą.