Świątek przemówiła po wygranej. Zaskoczyła! "Oddałabym jednego Szlema"
Nietypowe wyznanie Igi Świątek po pokonaniu Amandy Anisimovej w finale Wimbledonu. Tenisistka nawiązała do... igrzysk olimpijskich.
Iga Świątek wgniotła Amandę Anisimovą w ziemię w sobotnim finale Wimbledonu. Stała się drugą w dziejach, a także pierwszą od 114 lat zawodniczką, która wygrała finałowe starcie rezultatem 6:0, 6:0.
Amerykanka stała się dziewiątą tenisistką, którą Polka ograła takim wynikiem w karierze. Świątek jest zaś jedyną zawodniczką, która ma na koncie wygrane Wielkie Szlemy na wszystkich nawierzchniach.
Podczas konferencji prasowej po zakończeniu starcia jednak mocno zaskoczyła. Stwierdziła, że nieco wyżej ceni sobie wygraną w Wimbledonie, niż w Roland Garros. Zahaczyła też o temat finału olimpijskiego.
- Myślę, że fakt, że stało się to na trawie, czyni to bardziej niezwykłym i bardziej nieoczekiwanym. Emocje na pewno były wyższe, bo w trakcie Roland Garros wiem, że mogę grać dobrze i pokazywać to każdego roku. Tutaj nie byłam taka pewna. Musiałam to sobie udowodnić. Ciężko ocenić - poinformowała w trakcie konferencji prasowej cytowana przez Przegląd Sportowy Onet.
- Pamiętam też US Open, które od początku było bardzo ciężkie. Tam przeszłam przez wiele problemów i wygrałam, co też dało mi ogromnie dużo. Tutaj totalnie się tego nie spodziewałam, ciężko mi zrobić ranking. Tutaj potrzebuję trochę czasu, by spojrzeć na to z perspektywy. Jeśli chcecie usłyszeć coś ciekawego: oddałabym jednego Szlema za złoty medal olimpijski - dodała.
Przyczyny druzgocącej przegranej diagnozowała natomiast Anisimova. Przekazała, że na jej nie najlepszą dyspozycję mogły wpłynąć upały czy fakt, że był to jej pierwszy finał wielkoszlemowy w karierze.
- Od samego początku grała naprawdę, naprawdę dobrze. Wielkie gratulacje dla niej. Myślę, że mogła realizować swój plan gry tak, jak chciała. Z mojej strony, byłam trochę sparaliżowana przez nerwy. Może te dwa tygodnie trochę mnie zmęczyły. Ale tak, zdecydowanie mi to utrudniła. Jest niesamowitą zawodniczką, mówiłam to już wielokrotnie. Zasłużyła na tę wygraną - poinformowała.
- Wczoraj nie trenowałam. Byłam naprawdę zmęczona. Czułam to również rano w trakcie rozgrzewki. Musiałam robić przerwy po każdej wymianie. Jeśli coś mam poprawić, to zdecydowanie moją fizyczność. Utrzymać formę przez dwa tygodnie Wielkiego Szlema to bardzo trudna sztuka. Mam wiele do poprawy. I zdobyłam doświadczenie, jak radzić sobie z nerwami - rzekła tenisistka.