To będzie transfer lata! Antoine Griezmann i FC Barcelona są jak idealne małżeństwo

To będzie transfer lata! Griezmann i Barcelona są jak idealne małżeństwo
Jose Breton- Pics Action / shutterstock.com
Griez-exit stał się faktem. Dwa lata stał w przeciągu nie potrafiąc jednoznacznie określić przyszłości swojej kariery. Pępowina została odcięta. Dziś jest niemal pewne, że wyląduje w klubie, który najlepiej oddaje jego styl, mental oraz doświadczenie. Dlaczego Griezmann i Barcelona są na siebie skazani?
Wokół Griezmanna zawsze roiło się od absztyfikantów, ale dopiero teraz przyjmie zaloty jednego z nich. Kogo? Mówi się, że na ostatniej prostej pozostały już tylko dwa wielkie obozy. Jeden w stolicy Katalonii, drugi, mniej prawdopodobny, w Paryżu.
Dalsza część tekstu pod wideo
I nawet jeśli trudno o sympatię dla gościa, który od roku wokół siebie robi teatrzyk pt. „Zostanie? Odejdzie?” i który otworzył niekończącą się sagę używając dość żałosnego wygłupu o nazwie „Decyzja”, czyli nagrania video, w którym ogłosił, że nigdzie się nie wybiera, to jednak trzeba zrozumieć, dlaczego na jego podpis od dawna czaiła się kolejka najlepszych klubów świata. No i moment nastał. Mistrz świata jest dostępny na rynku.
Zresztą, według kilku źródeł, w tym Cadena SER, tak szybkie oświadczenie Atletico o końcu przygody Griezmanna z klubem spowodowane było jednym faktem. Podobno piłkarz nosił się z zamiarem nagrania kolejnego dokumentu (reklamówki), w którym tłumaczyłby swój zamiar. „Decyzja 2” chyba już jednak nie powstanie. Teraz trzeba czekać tylko i wyłącznie na ogłoszenie klubu, który przechwyci francuskiego napastnika. A będzie to prawdopodobnie Barcelona.

Dlaczego nie inni?

Podczas gdy Bayern Monachium szuka kogoś, kto krótko mógłby być partnerem w ataku dla Lewandowskiego oraz, przyszłościowo i długoterminowo, mógłby zająć jego miejsce i podczas gdy United straciło wiarę w Alexisa Sancheza – trudno zrozumieć, dlaczego Griezmann miałby wybrać akurat Dumę Katalonii.
Nie rozumie pewnie tego również Juve, które wprawdzie poprzetrącało wszystkie karki w Serie A, to jednak w Lidze Mistrzów wciąż wygląda jak przestraszony pierwszak w szkolnej ławie. Ich polowanie w najbliższym okienku transferowym można przyjąć za pewnik, a kolejna uznana marka, po Ronaldo, byłaby mile widziana w Piemoncie.
Podobnie Arsenal, Chelsea (jeśli zostałby zdjęty zakaz transferów), Inter i PSG mogliby bez wątpienia zaspokoić zapotrzebowania na kompletnego napastnika, którym, bez cienia przesady, jest ambitny, genialny i ciężko harujący Francuz. Jednakże Barcelona oferuje specjalny pakiet. Jeśli Katalończycy zechcą zrealizować klauzulę wykupu Antoine sięgającą 130 mln euro, a także przekonać samego zainteresowanego do dołączenia akurat na Camp Nou i odrzucenia innych ofert, muszą dołożyć coś ekstra. I takim klejnotem w koronie jest Messi.

Duet marzeń?

Granie obok prawdopodobnie najlepszego piłkarza wszech czasów, uczenie się od niego, , czerpanie korzyści z jego piłkarskiej hojności, towarzyszenie mu na podium i wznoszenie trofeum za trofeum – to sen każdego elitarnego piłkarza. Argentyńczyk jest w stanie to Francuzowi zapewnić. Być może to właśnie Griezmann jest tym xfactorem brakującym do podbicia Europy.
Taki Luis Suarez oczywiście był najlepszym partnerem Messiego z przodu boiska. I to z wielu powodów. Jego głód, całkowita koncentracja do nieustannego wygrywania, siła ognia i nieustanne parcie w ofensywie wspaniale uzupełniały argentyńską potrzebę „szukania przestrzeni”, która pojawiała się za każdym razem, gdy „dziewiątka” była przy piłce.
PONIŻEJ: Porównanie liczb Suareza i Griezmanna w sezonie 2018/19
Porównanie liczba Suareza i Griezmanna
fctables.com
Suarez nadal jest niezwykle intuicyjnym, szczodrym „amigo” dla stylu gry Messiego, ale w wieku 32 lat nie przybędzie mu więcej sił, atrakcyjności, elektryczności, a zawstydzający wynik braku gola na wyjeździe w Lidze Mistrzów od trzech i pół roku pokazuje, jaka w ataku mistrzów Hiszpanii może stworzyć się wyrwa.
Trzeba zauważyć, w jaki sposób Griezmann „karmi” golami Diego Costę, Alvaro Moratę, kolegów z reprezentacji Francji – to wszystko może być przyczynkiem do stawienia odważnej tezy. Oś Messi-Griezmann jest, na razie hipotetycznie, idealna.

Pierwsza odmowa

Gdyby nie jego „Decyzja”, argentyńsko-francuska para byłaby już po „sezonie miodowym”. Zeszłego lata kibice mieli do czynienia z olbrzymią falą emocji, a później lojalności wobec ówczesnego domu, wobec Atleti, nowego stadionu, jego wspaniałego przyjaciela Diego Godina i sportowego ojca Diego Simeone. Te czynniki sprawiły, a nawet zmusiły Griezmanna do odrzucenia czegoś, co wyglądało na spełnienie wróżby – przejścia do Barcelony.
Ta Duma Katalonii została jednak publicznie zbesztana i potraktowana jak brzydki amant, który otrzymał kosza od pięknej dziewczyny. Działacze Barcy raz po raz szeptali czułe słówka do ucha przedstawiciela Francuza, ale ten nie miał odwagi zrobić wtedy decydującego kroku. Co stanęło na przeszkodzie? Wielki triumf w Lidze Europy, zalecenia Godina, by był cierpliwy, a także entuzjastyczni kibice, którzy łatwo nie popuściliby napastnikowi zdrady. W końcu Antoine na rok porzucił swoje plany przeprowadzki na północ Hiszpanii.

Rozbiórka Atletico

Dziś sympatycy Atletico również łatwo się nie pogodzą ze stratą legendy. Wskazują, że w lipcu podpisał z klubem długoterminowy, 5-letni kontrakt, tymczasem zaledwie po dwunastu miesiącach ogłosił, że jednak nie zamierza zostać w Madrycie ani dnia dłużej. Wielu fanatyków nie pozostawia na tej wolcie suchej nitki twierdząc, że motywowana jest chęcią szybszego zarobku niż aspektem sportowym.
Jednak słodycz błagań i starań Barcelony dała mu wiele do myślenia. Atleti zajęło drugie miejsce w La Liga, zostało upokorzone w Lidze Mistrzów przez Juventus, wyeliminowane w Pucharze Króla przez zdegradowaną Gironę – a to wystarczające dowody, by stwierdzić, że „Los Colchoneros” sportowo się zatracają, albo, że zbliża się okres wielkiego remontu przy Wanda Metropolitano. Albo obie rzeczy naraz.
Z klubu odchodzi również Diego Godin. Obrońca już wybrał sobie nową drużynę i latem stanie się piłkarzem Interu Mediolan. Urugwajczyk był (jest?) mentorem Griezmanna, a jego niechybne odejście spowodowało wciągnięcie na pokład statku ostatniej kotwicy trzymającej Francuza. Godin zapewniał spokój w defensywie, a jego brak trudno będzie wypełnić, nawet jeśli Diego Simeone i German Burgos będą wyjątkowo aktywni na rynku transferowym. Obecnie klasowi stoperzy są albo nie do wyjęcia, albo wielkie kluby zagięły już na nich parol (de Ligt).
Smakując triumf na mistrzostwach świata, wygrywając Ligę Europy i obserwując Barcelonę, która potknęła się na przedostatnim płotku w drodze po Ligę Mistrzów, jestem w stanie wyobrazić sobie, że jeśli Griezmann nie jest jeszcze w pełni zaangażowany w projekt Blaugrana to: albo za chwilę będzie, albo, jeśli Katalończycy znów nie dopną ostatniego guzika, w biurze na Camp Nou potoczą się głowy.

Być jak Henry

Historia lubi zataczać koło i śmiało niektórzy kibice mogą powiedzieć, że obecną sytuację „już gdzieś kiedyś widzieli”. Podpowiem: Thierry Henry. Latem 2006 roku pracownicy Barcelony robili nadgodziny, by przekonać innego Francuza i jego agentów, że powinien przenieść się do Hiszpanii. Ale sposób, w jaki jego ówczesny pracodawca, Arsenal, poległ w finale Ligi Mistrzów (właśnie z Barceloną), spowodował, że legendarny napastnik podarł gotową już niemal umowę.
W następnym roku zmienił jednak zdanie. Brzmi znajomo? Henry przybył z Premier League i spędził kolejnych dwanaście miesięcy na aklimatyzację, a wraz z pojawieniem się Pepa Guardioli jako nowej miotły w drużynie Barcy, odegrał ogromną rolę w zdobyciu potrójnej korony, zakończonej przekonującym zwycięstwem nad Manchesterem United w Rzymie w finale Champions League.
Henry miał wtedy 29 lat. Griezmann ma 28. I ten rok różnicy siedzi w tyle głowy zarządców Barcelony. Ich kalkulacje są jasne: Francuz jest w optymalnym wieku, dyspozycji i na poziomie mentalnym, z olbrzymim talentem i głodem zdobywania kolejnych skalpów. Cules z łatwością wybaczyliby wpadki z ostatnich dwóch edycji LM, gdyby w przyszłym duet Messi-Griezmann oczarował całą Europę.
Jeśli chodzi o Atletico: pożegnanie napastnika to raczej „Adios” niż „do zobaczenia później”. Fani klubu nie przyjmują innych rozstań bohaterów niż te, które zaprezentował chociażby Godin – honorowe odejście z obowiązku, do innego kraju i z uczuciem, że nigdzie nie będzie lepiej traktowany niż na Metropolitano.
Tobias Kubocz

Przeczytaj również