To koniec Davida de Gei? Hiszpan czuje na plecach oddech młodszej, bardziej obiecującej wersji

To koniec Davida de Gei? Hiszpan czuje na plecach oddech młodszej, bardziej obiecującej wersji
youtube, daykung/shutterstock.com
Przez lata David de Gea był podporą Manchesteru United. W pewnym momencie nazywanie go najlepszym bramkarzem świata nie budziło ogromnych kontrowersji. Teraz jednak zaczynają się spekulacje dotyczące przyszłości miejsca między słupkami “Czerwonych Diabłów”. Wychowankowi Atletico Madryt rośnie groźny konkurent. I powoli wypadałoby zadać sobie pytanie: czy to już pora na zmianę?
Ostatnie półtora roku w wykonaniu de Gei rozczarowało. Regularnie popełniane błędy, które nierzadko kosztowały United punkty, poważnie nadszarpnęły reputacę Hiszpana. W przerwie piątkowego starcia z Tottenhamem Roy Keane wściekał się, że “nie wpuściłby go do autobusu po meczu”, a w mediach społecznościowych coraz częściej można spotkać się z opinią fanów 20-krotnych mistrzów Anglii, że pora na to, aby dotychczasowy numer jeden poszedł w odstawkę.
Dalsza część tekstu pod wideo
Na jego miejsce czai się już młody talent, udowadniający swoją klasę na wypożyczeniu w Sheffield United - Dean Henderson. Anglik pracuje na miano jednego z najlepszych golkiperów Premier League i przepustkę do wielkiej kariery. Obsypywany jest komplementami i wydaje się, że jego czas nadejdzie już niebawem.

Zjazd ze szczytu

Stare sportowe porzekadło mówi, że “łatwiej jest wejść na szczyt, niż się na nim utrzymać”. De Gea przez lata był w stanie na nim pozostać, utrzymując stale szalenie wysoką dyspozycję. Pomimo lekko “elektrycznego” początku przygody na Old Trafford, w końcu stał się opoką zespołu. Swoje braki w grze na przedpolu z nawiązką nadrabiał wybitną postawą na linii.
Prawdziwym popis jego kunsztu stanowił sezon 2017/18, w którym “Czerwone Diabły” pod wodzą Jose Mourinho zdobyły wicemistrzostwo kraju, a bramkarz sięgnął po Złotą Rękawicę. Wtedy też wyrównał rekord ligi pod względem udanych interwencji w jednym spotkaniu, gdy zatrzymywał rywali (i Romelu Lukaku) aż 14 razy, rozgrywając kosmiczny mecz przeciwko Arsenalowi, dokonując cudów w bramce.
Od początku poprzednich rozgrywek gołym okiem widoczna jest jednak zmiana w jego postawie. Negatywna. Bardzo dobrze obrazują to statystyki. W pierwszych siedmiu latach występów w Premier League statystycy wyliczyli mu zaledwie siedem błędów prowadzących do gola w 237 meczach. To tyle samo, ile popełnił… od startu sezonu 2018/19. W 68 grach. Zarówno w 2018/19, jak i 2019/20, znajduje się na podium tej niechlubnej klasyfikacji.
To oczywiście sprawia, że traci zaufanie, jakim obdarzyli go kibice United. I to nawet pomimo tego, że w ostatnich sześciu latach czterokrotnie sięgał po nagrodę dla najlepszego zawodnika klubu. Wpadki ze starć z Watfordem, Evertonem i Tottenhamem kosztowały zespół punkty. Oczywiście, de Gea w dalszym ciągu popisuje się genialnymi paradami, ale nie daje już takiej pewności jak kiedyś. Stąd też rozpoczęła się uzasadniona dyskusja. Czy zastąpi go Dean Henderson? I jak długo powinniśmy na to czekać?

Wschodząca gwiazda

Szkółka Manchesteru United od lat produkuje wielkie talenty. Seria meczów “Czerwonych Diabłów” z wychowankiem w kadrze przekroczyła już 4000. Z drugiej strony, bramkarza odpowiadającego poziomem ambicjom klubu, w którym został wyszkolony, nie pamiętają nawet najstarsi górale. Ostatnim, próbującym chociaż zaistnieć na Old Trafford, był Ben Foster. Umówmy się jednak - brakowało mu argumentów do zadomowienia się między słupkami na dłużej niż chwilę.
Teraz zaś wreszcie pojawił się pretendent z prawdziwego zdarzenia. Posiadający odpowiednie umiejętności i już teraz uważany za czołowego bramkarza Premier League, chociaż jeszcze dwa sezony temu walczył o awans do Championship. Dean Henderson błyskawicznie pnie się po szczeblach kariery: od Grimsby Town, przez Shrewsbury i Sheffield United. Przy dobrych wiatrach wraz z “Szablami” może utrzeć nosa macierzystej drużynie. W dzisiejszym bezpośrednim spotkaniu jednak nie wystąpi, ze względu na obowiązujące w Anglii zasady dotyczące wypożyczeń.
Na obecnym etapie rozgrywek ma 11 czystych kont. Przewodzi ligowej klasyfikacji wraz z Nickiem Pope’m, Alissonem i Edersonem. Do jego siatki wpada zaledwie 76% uderzeń, co stanowi czwarty najlepszy wynik w angielskiej ekstraklasie. Nie bójmy się tego powiedzieć: jeśli chodzi o golkiperów, jest odkryciem kampanii 2019/20. A co za tym idzie, naturalnym konkurentem dla de Gei.
Szykuje się konflikt interesów w czerwonej części Manchesteru. Wielkimi krokami zbliża się dzień, w którym Anglik zapragnie regularnej gry, ale już nie na wypożyczeniu. A wtedy trzeba będzie podjąć trudną decyzję. Dwóch bardzo dobrych bramkarzy to oczywiście ogromny komfort, ale i niesamowity problem. Nie mogą przecież grać jednocześnie. W świecie futbolu model rotacji na pozycji golkipera właściwie nie ma bytu.

Konieczność wyboru

Niedawno Ole Gunnar Solskjær wystawił laurkę 23-latkowi, zapowiadając że z pewnością zostanie “numerem jeden, zarówno w United, jak i w reprezentacji”. Biorąc pod uwagę jego obecną postawę, należy spodziewać się, że przełomowy moment jest już blisko. Dopóki jednak w klubie mamy de Geę, istnieje poważny problem, związany z ich potencjalną rywalizacją.
Układ, który panuje obecnie na Old Trafford, wydaje się idealny. Posiadają pewny numer jeden oraz solidnego, doświadczonego zmiennika, nie mającego nic przeciw swojej roli. Sergio Romero pogodził się z tym, że przypadło mu zadanie gry w meczach pucharowych i nie narzeka. Przyszłości Hendersona wciąż nie znamy. Wiemy, że przedłużono jego pobyt na Bramall Lane do końca obecnych rozgrywek. Można chyba spodziewać się, że kolejny sezon również spędzi na wypożyczeniu, prawdopodobnie w tych samych barwach. Ale co dalej?
Powrót do Manchesteru, aby siedzieć na ławce to marnowanie potencjału. Rok w roli “dwójki”, jako szansa na zadomowienie się brzmi rozsądnie, ale na dłuższą metę potrzeba regularnych występów. W obliczu “niepewnej” dyspozycji de Gei, wygryzienie go ze składu już teraz jest możliwe. Nawet jeśli norweski menedżer stoi murem za Hiszpanem.
Wychowanek Atletico rolą zmiennika na pewno się nie zadowoli. W klubie też mało kto byłby takim układem usatysfakcjonowany. Wszak de Gea inkasuje 300 tysięcy euro tygodniowo! Rezerwowy z takim uposażeniem to kosmiczne obciążenie dla budżetu. Dlatego też niedługo prawdopodobnie będziemy świadkami poważnej decyzji na Old Trafford. Czy uda się ich pogodzić? A może ktoś musi zostać skreślony? Rozsądek podpowiada, że jeśli to tego dojdzie, to czeka to bardziej doświadczonego z tej dwójki, chociaż Peter Schmeichel uważa, że Henderson jeszcze będzie musiał poczekać.
Klasyczny konflikt przyszłość - przeszłość. Pożegnanie Hiszpana po tym wszystkim, co zrobił dla United, po latach fenomenalnych występów, stanowić będzie gorzką pigułkę. Od mundialu w Rosji to jednak nie ten sam zawodnik. Jeśli nic się nie zmieni w kontekście dyspozycji obu zawodników, to zapewne Anglik przejmie w końcu pałeczkę. Kto wie, może już za rok?
Na Old Trafford nie muszą szukać. Mają zapewnioną obsadę bramki na kilka, a może nawet kilkanaście lat. Oczywiście jeżeli Henderson utrzyma dobrą dyspozycję. O zasługach de Gei i tak nikt nie zapomni. 29-latek przekroczy granicę 400 gier dla “Czerwonych Diabłów”. Już ma status “małej” legendy. Pytanie tylko, jak długo zdoła utrzymać miano numeru jeden. Z pewnością już czuje oddech rywala na plecach.

Przeczytaj również