To może być początek ich rywalizacji o mistrzostwo Anglii. Docinki trenerów, bitwa transferowa i duże ambicje

To może być początek ich rywalizacji o mistrzostwo Anglii. Docinki trenerów, bitwa transferowa i duże ambicje
Vitalii Vitleo / shutterstock.com
Liverpool i Chelsea tak naprawdę jeszcze nigdy nie rywalizowały bezpośrednio ze sobą o mistrzostwo Anglii. Czy to zmieni się w sezonie 2020/21? Okoliczności ku temu są bardzo sprzyjające. A pierwszy rozdział tej historii obie drużyny mogą napisać właśnie dziś.
Wszystko zaczęło się niespełna dwa miesiące temu. Walcząca o prawo gry w kolejnej edycji Ligi Mistrzów Chelsea przyjechała na Anfield. Gospodarze szykowali się do fety z okazji zdobycia pierwszego od 30 lat tytułu mistrza Anglii. Na boisku Liverpool zwyciężył 5:3. Tymczasem przy linii bocznej doszło podczas meczu do przepełnionej emocjami wymiany zdań pomiędzy Frankiem Lampardem, a asystentem Juergena Kloppa, Pepem Lijndersem. Sam Klopp włączył się zresztą w zamieszanie, podczas którego jego vis-a-vis nie omieszkał wypomnieć Liverpoolowi, że to “jedyny tytuł, jaki kiedykolwiek wygraliście”.
Dalsza część tekstu pod wideo
Wzajemne uprzejmości nie skończyły się wraz z ostatnim gwizdkiem.
- Żałuję języka, jakiego użyłem, ale nie pasji, z jaką broniłem mojej drużyny - mówił po tamtym spotkaniu Lampard, który dodatkowo określił zachowanie Lijndersa “aroganckim”.
- Frank musi się nauczyć - radził z kolei koledze po fachu Klopp. - Ma na to wiele czasu, jest młodym trenerem. Ale musi się nauczyć. Słowa użyte podczas meczu nie są żadnym problemem. Frank przyjechał tutaj nastawiony na rywalizację, bardzo to szanuję. Z mojego punktu widzenia można wtedy powiedzieć w zasadzie, co się chce. Chodzi o to, co wydarzyło się po spotkaniu. Wszystko to, co powiedział po końcowym gwizdku. Nie jesteśmy aroganccy. To ostatnie, co można nam zarzucić.

Nigdy w lidze

Czy Franka Lamparda - trzykrotnego mistrza Anglii jako zawodnika Chelsea - aż tak bardzo zabolał pierwszy w erze Premier League tytuł dla Liverpoolu? A może podczas ostatniego starcia pomiędzy oboma zespołami asystentowi Kloppa rzeczywiście nieco uderzyła do głowy woda sodowa? Odpowiedzi na te pytania pozostaną zapewne kwestią interpretacji. Przed dzisiejszą konfrontacją na Stamford Bridge wątpliwości nie podlega za to fakt, że rywalizacja pomiędzy “starymi znajomymi” może w tym sezonie nabrać rozpędu, jakiego nie zaznała dotychczas nigdy wcześniej w historii Premier League.
Kilkanaście lat temu Chelsea i Liverpool toczyły niezapomniane boje w trzech półfinałowych oraz jednym ćwierćfinałowym dwumeczu Ligi Mistrzów. Na przestrzeni ostatniej półtorej dekady rozegrały też pomiędzy sobą finałowe spotkania o Puchar Anglii, Puchar Ligi i Tarczę Wspólnoty. Równocześnie, co wręcz trudne do uwierzenia, tak naprawdę jeszcze nigdy nie walczyły jednak przeciwko sobie o mistrzostwo kraju.
Na którym miejscu w ligowej tabeli kończył rozgrywki Liverpool w sezonach, kiedy Premier League wygrywała Chelsea? Kolejno: piątym, trzecim, siódmym, szóstym i czwartym. Kto był głównym konkurentem Liverpoolu w ostatnich czterech sezonach, kiedy “The Reds” na poważnie włączali się do rywalizacji o tytuł? Za każdym razem kluby z Manchesteru (raz United, trzykrotnie City).
Chelsea de facto pozbawiła oczywiście Liverpool mistrzostwa w pamiętnym meczu z końcówki sezonu 2013/14, zapamiętanym przez słynny poślizg Stevena Gerrarda. Podopieczni Jose Mourinho grali jednak wtedy już tylko o dumę i honor. Przed spotkaniem nie mieli żadnych szans na sięgnięcie po tytuł.

Historia z pieniędzmi

Czwarta na koniec rozgrywek Chelsea zakończyła poprzedni sezon Premier League aż 33 punkty za mistrzowskim Liverpoolem. Czy to w ogóle możliwe, by zespół Lamparda mógł zniwelować tak olbrzymią stratę i choćby postraszyć na przestrzeni pełnej kampanii broniącą tytułu drużynę Kloppa? Na razie między oboma panami znowu zawrzało.
- Żyjemy obecnie w świecie pełnym niepewności - tłumaczył menedżer Liverpoolu, zapytany o bierną dotychczas postawę “The Reds” podczas trwającego, letniego okna transferowego. - Dla niektórych klubów nie wydaje się to mieć większego znaczenia. Ich właścicielami są państwa lub oligarchowie, taka jest prawda. My jesteśmy innym rodzajem klubu. Zostaliśmy w poprzednim sezonie mistrzami Anglii, będąc takim klubem, jakim jesteśmy. Nie możemy zmienić tego z dnia na dzień i powiedzieć: “teraz chcemy zachowywać się jak Chelsea”.
Lampard nie potrzebował dodatkowego zaproszenia.
- Byłem nimi nie tyle zirytowany, co zdumiony - odniósł się do zacytowanych wyżej słów Kloppa szkoleniowiec “The Blues”. - Można spojrzeć na zawodników Liverpoolu: van Dijka, Alissona, Fabinho, Keitę, Mane, Salaha. Niesamowici piłkarze, którzy przyszli za wielkie pieniądze. Liverpool zrobił naprawdę mądrą rzecz, obdarzając swojego trenera i jego system gry kilkuletnim zaufaniem. To wspaniała historia, ale taka, podczas której wydawali pieniądze na zawodników.
Smaczku dzisiejszemu spotkaniu na Stamford Bridge dodaje również fakt, że wielu spośród nowo pozyskanych przez Chelsea tego lata graczy stanowiło również cele transferowe Liverpoolu. Kibice “The Reds” śmieją się nawet, że Frank Lampard nie potrzebował przeprowadzać w ostatnich tygodniach żadnego procesu rekrutacji. Zrobił go za niego Klopp!

Szansa na starcie

Oba zespoły prawdopodobnie wolałyby zmierzyć się ze sobą w dalszej fazie sezonu.
Ani Liverpool, ani Chelsea nie zachwyciły na inaugurację rozgrywek. Mistrzowie Anglii dopiero rzutem na taśmę pokonali u siebie po niełatwym meczu Leeds, tracąc wcześniej u siebie aż trzy gole. Londyńczycy nie zaimponowali tymczasem w poniedziałkowy wieczór w Brighton, również przypominając o swoich problemach w grze defensywnej.
Przewagi nadal należy upatrywać zapewne po stronie dzisiejszych gości.
- Nie da się sprowadzić 11 najlepszych zawodników na świecie i liczyć na to, że tydzień później będą grać najlepszą piłkę - zauważył przed batalią na Stamford Bridge Klopp. - Chodzi o pracę na boisku treningowym. To będzie prawdopodobnie nasza przewaga. Pracujemy ze sobą od dość długiego czasu.
Niezależnie od planów Manchesteru City, Chelsea staje jednak już na samym początku sezonu przed szansą zakomunikowania całej lidze, że to właśnie podopieczni Lamparda będą w tych rozgrywkach najpoważniejszym kandydatem do odebrania Liverpoolowi mistrzowskiego tytułu. A przynajmniej zespołem, z którym będzie trzeba naprawdę poważnie się liczyć.
- Na taki mecz zawsze jest się gotowym do gry - z uśmiechem na ustach zapowiedział niedoszły napastnik Liverpoolu, Timo Werner, który przeciwko ekipie Kloppa będzie szukał swojej pierwszej bramki na angielskich stadionach.
Rywalizacja na linii Anfield - Stamford Bridge nabiera zupełnie nowego wymiaru.

Przeczytaj również