Totalna klęska Gerrarda. Zasłużone zwolnienie, fani nie mieli litości. "You'll never work again"

Totalna klęska Gerrarda. Zasłużone zwolnienie, fani nie mieli litości. "You'll never work again"
Rafal Oleksiewicz / PressFocus
“Steven Gerrard, odejdź z naszego klubu” - śpiewali kibice Aston Villi w trakcie czwartkowego, przegranego meczu z Fulham (0:3). Ich sugestia szybko została wzięta pod uwagę przez władze “The Villans”. Legenda angielskiej piłki została zwolniona ze stanowiska trenera. Jego kadencja w Birmingham to totalna klęska.
Mistrzostwo Szkocji, dobre występy w Europie i interesujący projekt - Steven Gerrard świetnie wprowadził się do seniorskiego futbolu w roli trenera. Na ławce Rangersów udowodnił, że warto mu dać szansę na poziomie Premier League. Media, co wcale nie wydawało się absurdalne, rozpisywały się o nim jako o przyszłym następcy Juergena Kloppa. Najpierw jednak “Stevie G” miał otrzaskać się z rozgrywkami, w których brylował będąc piłkarzem, ale nigdy ich nie wygrał, w fotelu szkoleniowca Aston Villi. Cóż, nie wytrwał nawet roku na stanowisku.
Dalsza część tekstu pod wideo

Nie było niczego

Sam fakt nieudanej przygody na Villa Park może nie byłby czynnikiem nakazującym poddać w wątpliwość trenerskie zdolności Gerrarda. Nie chodzi jednak o to, że Anglikowi nie wyszło, tylko w jakim stylu mu nie wyszło. Powiedzmy sobie wprost: kadencja legendy Liverpoolu w Aston Villi była druzgocąco beznadziejna. Pożegnalny, czwartkowy mecz z Fulham na wyjeździe stanowił doskonałe podsumowanie blisko roku pracy 42-latka. Porażka 0:3, czerwona kartka, sprokurowany rzut karny. Gra bez ładu i składu, zero taktycznego pomysłu na to, jak ma funkcjonować zespół. Villa w pigułce.
Steven Gerrard od 11 listopada ubiegłego roku do 20 października obecnego poprowadził “The Villans” w 40 spotkaniach. Wykręcił w nich szokująco słabą średnią 1,18 pkt na mecz. To statystyka poniżej wszelkiej krytyki. Już miniony sezon był sygnałem alarmowym dla władz klubu, bo Anglik po zatrudnieniu niespecjalnie odmienił kiepską postawę drużyny. Piłkarze z Birmingham długo krążyli w okolicach strefy spadkowej i finalnie zakończyli rozgrywki dopiero na 14. miejscu. Znacznie poniżej oczekiwań.
Gerrard dostał jednak kredyt zaufania na nowy sezon. Wszedł w niego fatalnie, bo zaczął porażką z Bournemouth. Następnie jego zespół miał przebłyski, zdobywał punkty, ale nawet wygrane (2:1 z Evertonem i 1:0 z Southampton) nie były przekonujące. Remis z Manchesterem City też jawił się raczej jako oznaka dużego farta. Częściej Aston Villa irytowała, będąc jedynie tłem dla rywali o mimo wszystko mniejszym potencjale kadrowym, jak Fulham czy Crystal Palace.
Bezradni, nieskuteczni i zaskakująco łatwo popełniający błędy w defensywie - oto obraz “The Villans” w tym sezonie Premier League. Wątpliwe doznania wizualne poszły w parze z wynikami. Gerrard zostawia drużynę, która zajmuje ostatnie bezpieczne, 17. miejsce w tabeli. Ma jednak tyle samo punktów co otwierający strefę spadkową Wolves oraz zaledwie siedem strzelonych goli przy 16 straconych. Wymowne, że każdą z bramek strzelił inny piłkarz.
tabela premier league 21.10
wlasne

Poniżej potencjału

A przecież na papierze potencjał ofensywy Aston Villi jest naprawdę imponujący jak na zespół spoza “wielkiej szóstki”. Danny Ings, Ollie Watkins, Emiliano Buendia, Philippe Coutinho, Leon Bailey. Tyle że każdy z nich gra poniżej umiejętności, poniżej talentu. To zresztą dotyczy właściwie wszystkich zawodników. Wręcz nieprawdopodobne, jak słabo wyglądała ta drużyna pod Gerrardem. Drużyna, która oprócz wyżej wymienionych ma też w kadrze Johna McGinna, Jacoba Ramseya, Matty’ego Casha, Lucasa Digne oraz solidnego bramkarza Emiliano Martineza. Widzimy tu potencjał przynajmniej na miejsca 7-10. Potencjał niemiłosiernie w ostatnim roku marnowany. “Stevie G” sprawił, że gracze nad wyraz solidni na poziom Premier League wyglądali w rzeczywistości kilka razy słabiej.
Gerrard nie stworzył teamu, nie zbudował na Villa Park nic trwałego. Kibice, na pożegnanie intonujący “You’ll never work again” na rytm “You’ll never walk alone” oraz przypominający menedżerowi, że ten znowu, niczym przed laty w meczu z Chelsea, się poślizgnął, przez blisko rok nie otrzymali od niego żadnej gwarancji sukcesu. Byli zmuszeni przecierać oczy, najpierw pewnie ze zdumienia, później z bólu spowodowanego grą zespołu, że ten projekt idzie w tak złym kierunku. Przebłyski nie wystarczyły. Pobyt 42-latka w Birmingham okazał się kompletnym fiaskiem. Od dłuższego czasu zanosiło się na zwolnienie. Nastąpiło nieuniknione. Dla klubu lepiej wcześniej niż później.
Tak więc to Frank Lampard wygrał korespondencyjny pojedynek dwóch byłych, wybitnych angielskich pomocników, obu typowanych do zwolnienia jeszcze przed rozpoczęciem sezonu. On nadal pracuje w Evertonie, choć idzie mu niewiele lepiej. Aston Villę wyprzedza o punkt. Inna sprawa, że kadrę ma słabszą. Warto jednak dodać, że Lampard zdołał się pokazać w Premier League z dobrej strony w roli trenera Chelsea.

Dużo kasy, mało korzyści

Na Villa Park zaś powinni poważnie przemyśleć, komu powierzyć teraz zespół. Plotki o zatrudnieniu Mauricio Pochettino brzmią interesująco, ale trudno założyć, że Argentyńczyk zdecyduje się na “zejście” tak nisko w trenerskiej karierze. W Birmingham muszą też pamiętać o jeszcze jednej, istotnej rzeczy. Owszem, Steven Gerrard nie zdał egzaminu, spisał się fatalnie i zasłużenie został zwolniony. Tyle że Aston Villa w trzech ostatnich sezonach wydała na transfery 300 mln euro. A efektów jak nie było, tak nie ma. Gerrard z pewnością nie był jedynym problemem tego klubu.

Przeczytaj również