Uparty Zidane może tego pożałować. Skreślony Odegaard ucieka do Anglii. Będzie kluczem do odrodzenia Arsenalu?

Uparty Zidane może tego pożałować. Skreślony Odegaard ucieka do Anglii. Będzie kluczem do odrodzenia Arsenalu?
Vadim Kudirov/SIPA/PressFocus
Nie ma zaskoczenia. Martin Odegaard kolejny raz odchodzi z Realu na wypożyczenie. Norweg liczył, że w końcu zaistnieje w Madrycie, ale Zinedine Zidane nie widział dla niego miejsca. Tym razem wyjeżdża na Wyspy. Tam spróbuje pomóc podnoszącemu się z kryzysu Arsenalowi. I udowodnić “Zizou”, że był w sporym błędzie.
A przecież po imponującym zeszłym sezonie Norwega w Realu Sociedad to sam Zidane postanowił przecież przyspieszyć jego powrót na Santiago Bernabeu. Wydawało się, że chłopak, ściągany do klubu jako cudowny 15-letni talent, w końcu dostanie wielką szansę w ekipie mistrzów Hiszpanii. Francuski trener nie zamierzał jednak mu zaufać. Norweg nie ma szans na rozwój w zespole “Los Blancos”, więc poszuka szczęścia w Anglii. Odbudowujący się po fatalnej końcówce roku Arsenal czeka z kolei na zawodnika, który mógłby pomóc w walce o awans do europejskich pucharów.
Dalsza część tekstu pod wideo
Właśnie w takich okolicznościach rodzi się krótkoterminowy związek, niosący ze sobą ryzyko, ale i potencjalnie duże obopólne korzyści. Arsenal jest w potrzebie. Odegaard też. Teraz będą mogli sobie nawzajem pomóc. Norweg wylądował już w Londynie, a potwierdzenie tego wypożyczenia to kwestia godzin.

Ignorowany w Madrycie

Kibice Realu Madryt drapią się zdziwieni po głowie, widząc sposób traktowania norweskiego pomocnika przez szkoleniowca “Królewskich”. Latem 2019 roku Odegaard został wypożyczony na dwa sezony do Realu Sociedad w nadziei, że złapie regularne minuty na poziomie La Liga i wreszcie pokaże skalę swego talentu. Plan wypalił. Można powiedzieć wręcz, że okazał się nadspodziewanie udany.
22-latek zagrał dla zespołu z Kraju Basków 36 razy, notując udział przy 16 bramkach we wszystkich rozgrywkach. Zaskoczył ekspertów, zbierając liczne komplementy i pracując na miano jednego z najlepszych ofensywnych pomocników ligi. To poskutkowało decyzją francuskiego menedżera o skróceniu wypożyczenia. Wydawało się, że blondwłosy rozgrywający w końcu dostanie okazję na zaistnienie w utytułowanym zespole. Okazję, dodajmy, bardzo przez niego wyczekiwaną od 2015 roku, kiedy to “Królewscy” go kupowali.
Ulubieńcem Zidane’a nie jest już Isco, barwy w lecie zmienił James Rodriguez. Szansa, by wskoczyć do składu - na papierze - była wręcz idealna. Ale Francuz nie widział w swoim systemie miejsca dla “dziesiątki” w stylu Odegaarda. Ten rozegrał ledwie dziewięć spotkań w tym sezonie. Oczywiście, nie pomogły mu problemy z łydką, lecz w ostatnim czasie nie zmagał się z poważnymi urazami, a i tak nie dostawał szans od menedżera. Zresztą podobnie jak inni zawodnicy, których nie można zaliczyć do “starej gwardii” ekipy “Los Blancos”, choćby Eder Militao.
Od przegranej z Szachtarem Donieck (1 grudnia), gdy norweski piłkarz wybiegł w podstawowej jedenastce drużyny z Madrytu, "Los Blancos" rozegrali 12 meczów. I chociaż należy zaznaczyć, że Norweg opuścił trzy z nich z powodu drobnej kontuzji mięśniowej, to widząc jego minuty na boisku w tym okresie można tylko pokręcić głową. Łatwo policzymy je na palcach jednej ręki - było ich dokładnie pięć.
W ostatnich tygodniach trener Realu unikał rotacji w składzie. Niemniej, we wspomnianych 12 meczach częściej od Odegaarda grał chociażby wspomniany Isco. Hiszpan zaliczył zresztą w tym sezonie więcej spotkań (14) i minut (483 do 367) od wychowanka Stromsgodset. Przypomnijmy, jest to porównanie zawodnika, który podobno nie miał przyszłości u Zidane'a, z chłopakiem zapowiadanym jako objawienie tego sezonu.

Kolejne wypożyczenie

Bezproduktywne siedzenie na ławce w niczym nie pomoże zawodnikowi potrzebującym gry na najwyższym poziomie. Sytuacja Odegaarda to nie efekt jego słabej postawy, a raczej braku zaufania. Gdy pojawiał się na murawie, może i nie wyglądał rewelacyjnie, lecz spisywał się dobrze. Trener wydaje się tego nie dostrzegać, ale inne kluby widzą, że w Madrycie mają wartościowego piłkarza, mówiąc wprost, marnującego swój czas.
W najlepszym interesie zarówno Realu, jak i samego Norwega, jest wypożyczenie. Wydawało się, że Real Sociedad to ponownie murowany faworyt do pozyskania młodego wciąż piłkarza. W końcu 22-latek zaliczył udany rok na Anoeta i miałby tam praktycznie pewny plac. W grze pojawił się jednak Arsenal.
I to "Kanonierzy" wygrali ten wyścig. Mikel Arteta, po zmianie systemu gry zespołu, szuka ofensywnego pomocnika. Młody i zdolny Emile Smith Rowe to za mało. A Odegaard może stanowić krótkoterminową opcję, niosącą ze sobą niewielkie koszty. Hiszpański menedżer miał zresztą okazję pracować z wielkim fanem talentu reprezentanta Norwegii. Dziennikarz Jan Age Fjortoft opowiadał w podcaście "Here We Go", że mentor menedżera Arsenalu, Pep Guardiola, bardzo zabiegał swego czasu o rozgrywającego, gdy grał jeszcze w Stromsgodset. Chciał ściągnąć go do Bayernu i uczynić "najlepszym piłkarzem na świecie".

Miejsce dla Odegaarda

Zwycięzcy zeszłorocznej edycji Pucharu Anglii podnoszą się po kryzysie, jaki złapali na przełomie listopada i grudnia. Fatalna postawa zespołu sprawiła, że “Kanonierzy” osunęli się na 15. pozycję w Premier League. W poprzednich tygodniach zdołali się jednak dźwignąć i mają plan doszlusować do czołówki. W ostatnich pięciu ligowych meczach wygrali aż cztery razy, dorzucając do tego remis z Crystal Palace. W obecnym sezonie nie mieli jeszcze takiej passy. A poprawa to efekt zmian dokonanych przez Artetę.
Hiszpan chyba już na dobrę porzucił formację 3-4-3, która zaczęła zawodzić, przechodząc na ustawienie 4-2-3-1 z wspomnianym Emilem Smithem Rowem na pozycji ofensywnego pomocnika. Od tamtej pory Arsenal wygląda zdecydowanie lepiej. Obecność młodego Anglika za plecami “dziewiątki” sprawia, że załatana została “martwa strefa” między obroną a linią pomocy przeciwników, gdzie wcześniej nie pojawiał się żaden ofensywny gracz “The Gunners”.
Wychowanek klubu z Emirates świetnie odnajduje się w roli powierzonej mu przez menedżera i wnosi do gry zespołu dużo ożywienia. Momentami można jednak odnieść wrażenie, że stanowi rozwiązanie awaryjne i - przynajmniej w tym momencie - hiszpański szkoleniowiec chciałby mieć na to miejsce piłkarza obytego z rywalizacją na najwyższym poziomie. Niemniej, nie ma dla niego wartościowej alternatywy w klubie.
Pokazał to mecz z Southampton sprzed dwóch dni w Pucharze Anglii. Tam na “dziesiątce” wystąpił pozyskany latem z Chelsea Willian. “Kanonierzy” spisali się słabo, przegrywając z drużyną Jana Bednarka, a w ich grze brakowało pomysłu i intensywności, jakie mogliśmy widzieć w ostatnich tygodniach. Dlatego w Londynie szukają konkurencji dla 20-letniego absolwenta klubowej akademii. To właśnie w tym miejscu miałby przydać się Odegaard. Bo Williana trudno obecnie traktować jako poważnego piłkarza.

Arsenal go przekonał

Fakt, że gracz ze Skandynawii postanowił przenieść się na Wyspy, może stanowić zaskoczenie. Prowadzący Real Sociedad Imanol Alguacil pomógł mu przecież wejść na poziom, który sprawił, że stał się jedną z gwiazd La Liga. Pomimo tego do Norwega bardziej przemówiły argumenty szkoleniowca Arsenalu, w tym również gwarancja satysfakcjonującej liczby minut.
Wypożyczenie na pół roku, bez klauzuli wykupu, to rozwiązanie krótkoterminowe, ale i bardzo ekonomiczne. Na Emirates nie mieli środków na transferowe szaleństwa. Arsenal zapłacił podobno dwa miliony funtów, ma też pokryć koszty wynagrodzenia nowego nabytku, wynoszące około 40 tysięcy funtów tygodniowo. Jeśli 22-latek nawiąże do swoich występów na Anoeta, to w Londynie dostaną dokładnie to, czego potrzebują - dodatkowy zastrzyk energii w walce o awans do europejskich pucharów i ewentualną wygraną w Lidze Europy.
“The Gunners” podejmują skalkulowane ryzyko. Rozwiązują jeden ze swoich poważniejszych problemów małym kosztem. Ba, możliwe, że ściągają sobie nawet pewniaka do gry w podstawowym składzie na najbliższych kilka miesięcy. O tym, że Odegaard ma wielkie umiejętności, powszechnie wiadomo. Chęci, aby udowodnić swoją wartość Zidane’owi, również mu nie zabraknie.
Arsenal potrzebuje go, by powalczyć o powrót do czołówki. On potrzebuje Arsenalu, żeby zapracować na prawdziwą szansę w Realu. Na papierze ten krótkoterminowy związek zapowiada się obiecująco. Aklimatyzacja w zespole Artety nie musi jednak przejść gładko, a czasu będzie niewiele. Ryzyko mamy zatem z obu stron, lecz potencjalne korzyści są tego warte. A potem, kto wie, może Martin zostanie na Emirates na stałe?

Przeczytaj również