Wielka wpadka transferowa PSG. Flop zamiast wzmocnienia. "Jest bezużyteczny, nawet niczego nie próbuje"

Wielka wpadka transferowa PSG. Flop zamiast wzmocnienia. "Jest bezużyteczny, nawet niczego nie próbuje"
Foto Kevin Voigt/Xinhua/PressFocus
Georginio Wijnaldum miał być odpowiedzią na palące problemy PSG w środku pola. Teoretycznie paryżanie niczym nie ryzykowali, podpisując kontrakt z Holendrem, któremu wcześniej wygasła umowa z Liverpoolem. Jednak nawet na darmowym transferze można wiele stracić. Na razie 31-latek jest na Parc des Princes chodzącą katastrofą.
Nie tak miała wyglądać kariera Georginio Wijnalduma w barwach PSG. Jej podsumowaniem jest ostatni występ Holendra przeciwko Nicei. Podopieczni Mauricio Pochettino zasłużenie przegrali 0:1, a reprezentant “Oranje” był najgorszym elementem zespołu. Pomocnik nie tyle, co nie pomagał, ale wręcz przeszkadzał swoim kolegom. Przez 90 minut nie wygrał ani jednego pojedynku, nie zanotował żadnego dryblingu, zaliczył mniej kontaktów z piłką od… Keylora Navasa. O asystach czy kluczowych podaniach nawet nie trzeba wspominać, bowiem Wijnaldum boi się ich niczym diabeł wody święconej. Rozgrywający co się zowie.
Dalsza część tekstu pod wideo

Kukułcze jajo

A przecież przed tym sezonem uchodził za jeden z najbardziej łakomych kąsków na rynku transferowym. Gdy było pewne, że pomocnik odejdzie z Liverpoolu, w kolejce po jego podpis ustawiły się PSG i Barcelona. To zainteresowanie mogło wzbudzać pewne zdziwienie, bowiem ostatnimi czasy wychowanek Feyenoordu raczej nie błyszczał formą. Był solidny i nic ponadto. Raczej korzystał na tym, że w każdej ekipie prowadzonej przez Juergena Kloppa nawet tylko dobrzy zawodnicy mogą uchodzić za wybitnych ze względu na cudowne działanie całego kolektywu.
- Mauricio Pochettino rozmawiał ze mną jeszcze przed transferem do PSG. Chciał mnie sprowadzić, kiedy pracował w Tottenhamie. Cieszę się, że będziemy razem współpracować. To prawda, że negocjowałem z Barceloną, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło, a projekt w Paryżu mnie przekonał. Chcę być częścią czegoś wielkiego - stwierdził Wijnaldum na powitalnej konferencji prasowej w PSG.
Oczywiście, pod względem marketingowym czy medialnym przybycie Holendra nijak się miało do transferów Leo Messiego, Sergio Ramosa lub nawet Gianluigiego Donnarummy. Można powiedzieć, że Wijnaldum był najmniej ekskluzywnym księciem, który dołączył do paryskiego parku. I chociaż wspomniani Messi oraz Ramos nie spełniają na razie oczekiwań, to pozyskanie byłego gracza Liverpoolu również trzeba uznać za gigantyczną wpadkę transferową. Jeśli chodzi o prezentowany poziom sportowy, Wijnaldum nie zrobił właściwie nic, aby pozyskanie go uznać choćby za przeciętny ruch. Raczej nasuwają się takie słowa, jak mizerny, katastrofalny, tragiczny, beznadziejny i można by tak epitetami dorównać liczbie jego fatalnych występów.

Ciało obce

Problemem Wijnalduma nie jest nawet to, że robi coś źle. On po prostu nie robi nic. Po większości z jego występów w barwach PSG kibice nawet nie pamiętają, że ktoś taki w ogóle wyszedł na boisko. Ostatni mecz z Niceą, kiedy Holender zanotował mniej kontaktów z piłką od Keylora Navasa, nie był żadnym ekstremum. Tydzień wcześniej paryżanie mierzyli się z Saint-Etienne, a 31-latek wykonał w całym meczu 24 celne podania, o dwa mniej od Gianluigiego Donnarummy. To już pewnego rodzaju norma, że ciężar rozgrywania prędzej weźmie na siebie któryś z bramkarzy niż Georginio Wijnaldum.
W prawie każdym spotkaniu “Gini” jest po prostu nieobecny. Jego udział w meczu kończy się na tym, że realizator wyświetli nazwisko na grafice pokazującej skład. Później reprezentant Holandii kompletnie nie stara się, żeby przypomnieć kibicom i partnerom z drużyny o swoim istnieniu. Raczej ucieka od gry niż bierze ją na siebie. Jedyna statystyka, która jakkolwiek przemawia na jego korzyść, to celność podań. Jednak cóż z tego, że wynosi ona prawie 90%, skoro większość zagrań jest w tył lub, przy dobrych wiatrach, w poprzek. A przecież, jak na swoje możliwości, Wijnaldum i tak wykręca “świetne” liczby. W minionym sezonie nie zanotował żadnej asysty, w tym już dwie. Złośliwi powiedzą, że tyle samo razy drogę do bramki w bieżących rozgrywkach otwierał Yassine Bounou, golkiper Sevilli.
Nikt nie wymaga od Wijnalduma, aby nagle stał się drugim Marco Verrattim, ale powinien on być przynajmniej drugą najlepszą opcją w pomocy PSG. Tymczasem twórcy portalu “parisstatsgermain.fr” wyliczyli, że były gracz Liverpoolu w zakresie kreowania gry ustępuje nawet Danilo Pereirze czy Idrissie Gueye. W przeliczeniu na 90 minut Portugalczyk zdobywa swoimi podaniami średnio 340 metrów, Senegalczyk 375. U Holendra wskaźnik zdobytego terenu wynosi ledwie 200 metrów. Statystycznie Wijnaldum wykonuje na mecz niecałe trzy progresywne podania w ostatniej tercji boiska. To znów jeden z najgorszych wskaźników nie tylko w PSG, ale w całej lidze. Do żadnego innego piłkarza określenie “hamulcowy” nie pasuje tak mocno, jak właśnie do nowego nabytku wicemistrzów Francji.

Niepotrzebny

- Nie mogę powiedzieć, że jestem całkowicie szczęśliwy w PSG. Sytuacja nie jest taka, jakiej oczekiwałem. W poprzednich latach grałem więcej i zawsze byłem w dobrej formie. Teraz sytuacja jest inna. Muszę się do tego przyzwyczaić - stwierdził w październiku Wijnaldum na łamach holenderskiej stacji “NOS Sport”.
Mauricio Pochettino zdaje sobie sprawę ze słabości Holendra i nie boi się sięgać po radykalne kroki. O ile Holender regularnie występuje w meczach ligi francuskiej, która już w przedbiegach została rozstrzygnięta, o tyle w najważniejszych starciach na arenie europejskiej nie jest już tak kolorowo. W fazie grupowej 31-latek spędził na murawie 12 minut w dwumeczu z Manchesterem City. Przy okazji zremisowanego starcia z Club Brugge został zmieniony w przerwie. W ostatnim meczu z Realem Madryt nawet nie podniósł się z ławki rezerwowych. Czy jego nieobecność mogła mieć wpływ na fakt, że paryżanie rozegrali przeciwko “Królewskim” swoje najlepsze spotkanie w tym sezonie? Pomidor.
- “Gini” nie jest złym piłkarzem. Nie możesz stać się złym graczem w dwa miesiące, ale potrzebuje mieć wokół siebie odpowiedni system. Chociaż on sam musi znaleźć rozwiązanie. Może próbuję być adwokatem diabła, bo kiedy gra, to nie radzi sobie dobrze - skomentował Thierry Henry na antenie “Amazon Prime”.
O krok dalej względem stonowanej wypowiedzi byłego napastnika idą francuscy dziennikarze, którzy nie boją się wprost ocenić skandalicznie słabych występów Wijnalduma.
- Wijnaldum chowa się przed grą. Jest bezużyteczny. Widząc jego grę, Gana Gueye musiał zastanawiać się, dlaczego siedzi na ławce - napisano w “Le Parisien” po porażce PSG z Niceą.
- Wijnaldum nie istniał w fazie obrony, nie istniał w ataku. Bardziej aktywny od niego był Keylor Navas. On już nawet niczego nie próbuje - podsumowali z kolei dziennikarze “L’Equipe”, którzy wystawili mu notę 3 w 10-stopniowej skali.
Dziś PSG czeka najważniejsze starcie w tym sezonie - rewanż 1/8 finału Ligi Mistrzów z Realem Madryt. Często w meczach o tak wielkim ciężarze gatunkowym rodzą się nieoczywiści bohaterowie, ale trudno oczekiwać, aby nagle to akurat Wijnaldum stał się wiodącą postacią paryżan. Dotychczas ani razu nie udowodnił on, że zasługuje na miejsce w pierwszym składzie ekipy z Parc des Princes. Nikt nie będzie mógł mieć pretensji do Mauricio Pochettino, jeśli ten znów zdecyduje się pozostawić Holendra na ławce. Będzie to najlepsza decyzja dla dobra całego zespołu. Ostatnim, czego PSG potrzebuje w meczu na Santiago Bernabeu, jest pomocnik, który nie asystuje, nie rozgrywa, nie strzela, nie podaje, nie drybluje, nieomal nie istnieje.

Przeczytaj również