Wielowymiarowa kompromitacja polskiej piłki. Znów kojarzy się z jednym, wielkim bagnem. "Ręce opadają"

Wielowymiarowa kompromitacja polskiej piłki. Znów kojarzy się z jednym, wielkim bagnem. "Ręce opadają"
Rafal Oleksiewicz / PressFocus
Zamiast po mundialu rozmawiać o futbolu, znów palimy się w polskim piłkarskim “piekiełku”. Oto poturniejowy starterpack jakby wyjęty z mrocznych, wydawałoby się minionych czasów: kłótnia o pieniądze, medialne obrzucanie się błotem, błędy PZPN-u i ogólna kompromitacja wizerunkowa kadry oraz związku. Coś obrzydliwego.
Mniej niż dwie doby po odpadnięciu reprezentacji Polski w 1/8 (!) finału mistrzostw świata znów czuję się jak kilkuletni chłopiec, który zakochany w piłce z trudem próbował zrozumieć, dlaczego futbol w Polsce ma tyle ciemnych stron, o co chodzi z tą całą korupcją i czemu na stadionach niesie się głośne “je*ać PZPN”.
Dalsza część tekstu pod wideo
A naprawdę wolałbym teraz spierać się, czy Grzegorz Krychowiak zasługuje jeszcze na miejsce w reprezentacji Polski. Podsumowywać mundial. Analizować, jakie nazwiska mogą odświeżyć tę kadrę w el. EURO 2024. Albo rozważać, jakie są argumenty za pozostaniem lub odejściem Czesława Michniewicza.
I w sumie ten ostatni temat nadal jest gorący. Wychodzi na to, że selekcjoner nie może być pewny posady nie z powodu fatalnego stylu gry zespołu w fazie grupowej. Nie z powodu problemów w szatni. Ani dlatego, że nie trzyma ciśnienia w rozmowach z mediami. Może pożegnać się z pracą, bo zgodził się na obecność rodzin piłkarzy w hotelu, pozwolił zawodnikom nie wracać po turnieju do kraju, tylko od razu udać się na urlopy (informacje “Interii”) oraz próbował ominąć PZPN przy podziale pieniędzy z rządowej premii.
Cyrk.
***
Aktualizacja 20:00 - Według innych mediów, m.in. "Weszło", informacje podane przez Interię na temat "problemu" z rodzinami piłkarzy nie są prawdziwe.
***
Dodajmy, że premii, której - to ustalenia dziennikarza “RMF FM” Krzysztofa Berendy - i tak ostatecznie nikt nie zobaczy. Mimo że Pan Premier właśnie błysnął ekspercką opinią:
- Uważam, że jakaś premia się należy naszym piłkarzom, ponieważ wyszli rzeczywiście z grupy, w ogóle przecież grali naprawdę nieźle - stwierdził szef rządu.
To nie jest jednak tekst o tym, kto najbardziej zawinił w tej sytuacji, kto kłamie, kto kogo wybiela i o co kłócono się w szatni reprezentacji Polski.
Szkoda na to paliwa.
Zamiast tego pozwolę sobie wysnuć wniosek, że błyskawicznie wróciliśmy do czasów, w których polska piłka kojarzyła się “przeciętnemu” Polakowi z jednym, wielkim syfem. W których afera goni aferę. W których wszyscy ze wszystkimi okładają się po głowach, a jakże, walcząc o wielką kasę. W których trwają brudne, zakulisowe rozgrywki, a trupy wypadają z szafy. W których sprytni działacze sprawiają wrażenie zainteresowanych głównie pieniędzmi, zapewniając PZPN-owi jedną wizerunkową wtopę za drugą.
Naprawdę, brakuje jeszcze sytuacji, by będący pod wpływem ważny pracownik federacji wyszedł do mediów i palnął publicznie jakąś głupotę.
Wejdźmy na chwilę do głowy “szarego” obywatela. Osoba niekoniecznie interesująca się piłką nożną od kilkudziesięciu godzin słyszy w mediach, że w czasach wszechobecnej drożyzny, inflacji, z agresywną Rosją mordującą niewinnych ludzi kilka kilometrów od naszej granicy, reprezentacja Polski chciała położyć łapę na gigantycznej, niebotycznej kasie - 30, 40 czy tam 50 mln zł. To wpada do uszu ludzi. Mocno uderza. Trąbią o tym w telewizji, radiu, Internecie.
O chciwości.
Powierzchownie sytuacja prezentuje się następująco: podczas gdy społeczeństwo atakują wszechobecne podwyżki, to rząd szasta nieswoimi pieniędzmi, a piłkarze-milionerzy oraz sztab ochoczo je przytulają. A raczej chcieli przytulić, tylko, jak słusznie określił to Łukasz Wiśniowski, “wybiło szambo”. PZPN (w powszechnej świadomości też raczej kojarzony z paskudnym wizerunkiem sprzed lat aniżeli pozytywnymi stronami kadencji Zbigniewa Bońka) też by je przytulił, tylko akurat został pominięty w pierwotnym rozdziale kasy, co miało doprowadzić do wściekłości szefa związku.
Szefa, który ponoć przynosił federacji świeżość, a w 2022 roku zanotował więcej wpadek niż reprezentacja rozegrała dobrych meczów. Wyrzućmy na piedestał jedną z nich, całkiem świeżą: tekst o tym, że w sumie nie wie, czy w umowie selekcjonera zawarto klauzulę przedłużenia jej po wyjściu z grupy na mundialu. Niezwykle symboliczna wypowiedź. Gaszenie pożaru benzyną, a w tym najwyraźniej ludzie obecnego PZPN-u czują się jak ryba w wodzie. Gdy złożymy wszystko w całość, nie dziwi, że prezes w poniedziałek ochoczo wsparł kuriozalne tłumaczenia o tym, że władzom nie chodziło o żadną premię, a dofinansowanie polskiej piłki.
Ręce opadają.
Przeciętny kibic dostał też “kopniaka” od reprezentantów, którzy (w liczbie 14 z 26) po wylądowaniu na Okęciu czmychnęli z lotniska, nie zatrzymując się przy fanach. I nie twierdzę, że piłkarze popełnili błąd. Nie mają obowiązku poświęcać czasu sympatykom. Byli po długiej, męczącej podróży. W pełni rozumiem, że nie mieli ochoty wychodzić do ludzi i wystawiać się na strzał dziennikarzom. Umówmy się - wielu zawodników zostało wrzuconych na minę z tematem premii, a musiałoby się z wszystkiego gęsto tłumaczyć.
Patrzę na to jednak z perspektywy odbioru całej sytuacji. Kibic, który oglądał “spektakle” z Meksykiem i Argentyną, który słyszy o tym, że reprezentanci chcieli zgarnąć grubą kasę za mocno szczęśliwe wyjście z grupy na MŚ, dostaje od nich żółtą kartkę. “Myśleli o milionach, a nie znajdą dla nas nawet sekundy, dzieci zostały zignorowane”. Popytajcie, pooglądajcie, zobaczcie materiały telewizyjne. Wiele o tym mówi tweet Artura Molędy z “TVN24”.
Piłkarzom można współczuć, tyle że sami sobie nie pomagają. Nikt publicznie nie zabrał głosu w tej sprawie. Liderzy siedzą cicho. Rzecznik też. Wspólne godziny spędzone w samolocie nie wystarczyły, by wypracować jakiekolwiek stanowisko.
To wszystko składa się na wielowymiarową, wielopoziomową kompromitację polskiej piłki. Polskiej piłki, czyli Polskiego Związku Piłki Nożnej i reprezentacji Polski. Niezły przecież wynik na mundialu został zepchnięty na dalszy plan. Zamiast tego wszyscy palimy się w polskim piłkarskim “piekiełku”. Jest kłótnia o kasę, są brudne rozgrywki zakulisowe, publiczne obrzucanie się błotem, ingerencja polityków. Bagno niczym kilkanaście lat temu. Listkiewiczowa “Czarna owca” A.D. 2022.
Wybaczcie, naprawdę, ale rzygać się chce.

Przeczytaj również