Wisła Kraków. Najlepszy duet w historii Ekstraklasy. Jak “Franek” i “Żuraw” bawili się na polskich boiskach

Najlepszy duet w historii Ekstraklasy. Jak dwaj klubowi koledzy "bili się" o koronę króla strzelców
własne
Na murawie rozumieli się bez słów. W ustawieniu z dwójką napastników nie chcieli rywalizować o pozycję tego ważniejszego. Łączyli swoje największe atuty i przez lata prowadzili Wisłę Kraków do kolejnych zwycięstw. Dzielili się golami, asystami i koroną króla strzelców. Maciej Żurawski i Tomasz Frankowski. Najlepszy duet w historii Ekstraklasy.
Pod Wawelem spędzili razem sześć lat. “Franek” przyszedł latem 1998 roku i już w swoim pierwszym sezonie zdobył 21 ligowych bramek. Wiśle dało to tytuł mistrzowski, a jemu miano najskuteczniejszego zawodnika Ekstraklasy. “Żuraw” jego wyczyny obserwował wtedy jeszcze jako zawodnik Lecha Poznań.
Dalsza część tekstu pod wideo

Gdzie jest nasze 200 tysięcy?

W końcu klub z Reymonta zagiął parol także na Żurawskiego. Uzgodniono warunki transferu, ale zmiana barw miała odbyć się dopiero wówczas, gdy Lech odpadnie z europejskich pucharów. Napastnik spędził więc przy Bułgarskiej jeszcze 10 pierwszych kolejek sezonu 1999/2000. Na pożegnanie strzelił dwa gole przeciwko… Wiśle.
Kilka dni później biegał już po murawie w koszulce “Białej Gwiazdy”. Koledzy z nowego zespołu mieli do niego - choć raczej żartobliwie - trochę pretensji. Porażka w Poznaniu kosztowała ich bowiem 200 tysięcy złotych. Tyle premii mieli otrzymać od Bogusława Cupiała w przypadku zwycięstwa. Tamten mecz przegrali jednak 1:4.

Nie od razu Kraków zbudowano

Sezon 1999/2000 “Biała Gwiazda” zakończyła na rozczarowującym drugim miejscu, tracąc do pierwszej Polonii Warszawa aż dziewięć punktów. “Franek” i “Żuraw” grali razem, ale wówczas ich współpraca nie wyglądała aż tak wzorowo. Pierwszy z wymienionych radził sobie lepiej. Zdobył w całych rozgrywkach 17 bramek. Drugi miał ich 12, ale połowę ustrzelił jeszcze dla Lecha.
Przed nowym sezonem misję przywrócenia Wiśle miejsca na szczycie ligowej tabeli powierzono Orestowi Lenczykowi. Nowy szkoleniowiec posłał w bój obu zawodników i początkowo mógł być zadowolony. Pierwsza kolejka - Żurawski i Frankowski na liście strzelców. Druga kolejka - Żurawski i Frankowski trafiają do siatki. Trzecia kolejka - Żurawski z golem. Ale później “Żuraw” się zaciął. Nie był w stanie zdobyć bramki w 14 ligowych spotkaniach z rzędu, a Lenczyk kilka razy sadzał go na ławce. To nie do końca podobało się właścicielowi klubu.
- Gdzie są, kur*a, moje dwa miliony marek? - pytał Lenczyka Cupiał, widząc podstawową jedenastkę bez nazwiska Żurawski.
Początkowo to Frankowski był tym lepszym i skuteczniejszym. Wisła wróciła na tron, pewnie zdobywając mistrzostwo Polski w kampanii 2000/01, ale to “Franek” miał w sukcesie większy udział. Drugi raz w karierze został najlepszym strzelcem ligi. Tym razem z 19 trafieniami. “Żuraw” trafiał do siatki tylko osiem razy. Rozkręcił się dopiero u kolejnych szkoleniowców. Adama Nawałki, Franciszka Smudy i - przede wszystkim - Henryka Kasperczaka.

Jeden Barcelonie, drugi Interowi

Bogusław Cupiał miał jako właściciel klubu jedno marzenie. Pragnął zobaczyć Wisłę w Lidze Mistrzów. Pech chciał, że drużyna wpadła w eliminacjach na Barcelonę. Walczyła dzielnie, ale nie dała rady katalońskiemu gigantowi, przegrywając 3:4 i 0:1. Jedną z bramek zdobył wtedy Frankowski. Jego kompan z ataku kilka tygodni później wziął natomiast na celownik Inter Mediolan. Już w Pucharze UEFA. Swoim trafieniem zapewnił “Białej Gwieździe” zwycięstwo 1:0, ale wcześniej - u siebie - “Nerazzurri” wygrali 2:0 i to oni awansowali dalej.
Dwaj snajperzy z Krakowa zamienili się wtedy rolami. Po tytuł króla strzelców Ekstraklasy sięgnął tym razem rozkręcający się Żurawski (21 goli), a “Franek” nieco obniżył loty, trafiając w lidze dziewięć razy. Podobnie było w kolejnym sezonie. Wisła już pod wodzą Henryka Kasperczaka szalała w europejskich pucharach. “Żuraw” strzelał wtedy gole przeciwko Parmie, Schalke czy Lazio. Zdobywał też 22 bramki w lidze. Frankowski opuścił natomiast prawie połowę sezonu. W jego buty wszedł tymczasowo - zresztą w świetnym stylu - Marcin Kuźba.

Zareagowali “pozitiwnie”

“Biała Gwiazda” z Kasperczakiem na ławce grała jak z nut. To on znalazł w końcu sposób na to, by w pełni wykorzystać potencjał obu znakomitych napastników. Wcześniej jeden przyćmiewał nieco drugiego. Przełamanie tego schematu nastąpiło w kampanii 2003/2004. Żurawski zdobył wtedy w lidze 20 bramek, zostając po raz drugi królem strzelców, a “Franek” trafiał do siatki 15 razy. Było to jednak tylko preludium do tego, co miało wydarzyć się sezon później.
W kolejnych rozgrywkach jeden i drugi strzelali w Ekstraklasie jak najęci. Przed ostatnim meczem Frankowski miał 24 gole. Jego kompan z ataku 22. Napastnicy wymyślili wówczas pewien plan. Historię w książce “Wisła Kraków. Sen o potędze” opisywał Mateusz Miga.
- Wpadliśmy na pomysł, by sięgnąć po koronę wspólnie - stwierdził Żurawski.
Prawie by się udało. “Żuraw” faktycznie strzelił dwa razy. Ale na jego nieszczęście “Franek” też zdobył bramkę. Wyprzedził on więc kolegę o jedno trafienie. Pierwszy raz od 1957 roku dwóch zawodników tego samego klubu znalazło się na szczycie klasyfikacji strzelców najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce.
Wisła Kraków
Transfermarkt

Pożegnanie

Po tamtym imponującym sezonie obaj odeszli z Wisły. Żurawski przeniósł się do Celtiku Glasgow. Frankowski wystąpił jeszcze w pamiętnym dwumeczu z Panathinaikosem, gdy “Biała Gwiazda” biła się o awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. W pierwszym spotkaniu zdobył nawet jedną z bramek. Po dramatycznej rywalizacji to jednak Grecy sforsowali bramy raju, a rozgoryczony “Franek” przeniósł się do hiszpańskiego Elche.
Tak dobiegła końca piękna historia o dwóch takich, co skradli serca kibiców krakowskiej Wisły. Żurawski po latach powrócił jeszcze do zespołu, ale nie prezentował już najwyższego poziomu. Frankowski także ponownie zawitał na boiska Ekstraklasy, jednak tym razem przywdział barwy Jagiellonii Białystok. Tam przeżywał drugą młodość, zostając po raz czwarty w karierze królem strzelców naszej ligi.

“Rozumieliśmy się świetnie”

Dziś to wręcz niewyobrażalne, że dwaj napastnicy zespołu byli w stanie strzelić w sezonie ligowym łącznie 49 goli. Co ciekawe, jeden zagrał wtedy w 25 meczach, drugi w 26. Strach pomysleć, co byłoby, gdyby wzorem kilku ostatnich sezonów Ekstraklasy grali na przykład 37 kolejek. W dodatku obaj zaliczyli wtedy sporo asyst. “Żuraw” aż 15. “Franek” 7.
Poza boiskiem nie byli wielkimi przyjaciółmi, ale na murawie czuli to samo flow.
- Z "Frankiem" rozumiałem się bardzo dobrze. Z nim grałem zresztą najwięcej i w klubie, i w reprezentacji. Jeśli miałbym szeregować piłkarzy, z którymi grałem, to tak, Tomek był tym najlepszym, choć wymieniłbym jeszcze Piotrka Reissa i Johna Hartsona - mówił Żurawski, zapytany przez “krakow.naszemiasto.pl” czy “Franek” był jego najlepszym boiskowym partnerem.
Drugi z duetu na to samo pytanie odpowiedział zresztą podobnie.
- Śmiało można tak powiedzieć. Rozumieliśmy się z Maćkiem świetnie, co zresztą widać doskonale po liczbach strzelonych przez nas bramek dla Wisły.
Na koniec zostawiamy was z podsumowaniem dokonań obu piłkarzy w barwach Wisły Kraków.
Żurawski i Frankowski
własne

Przeczytaj również