Wygrał z rakiem, do Kataru przyjechał po mistrzostwo świata. Louis van Gaal znów jest wielki

Wygrał z rakiem, do Kataru przyjechał po mistrzostwo świata. Louis van Gaal znów jest wielki
ANP / Press Focus
Kilka miesięcy temu Louis van Gaal wygrał najważniejszy mecz w życiu. Po pokonaniu złośliwego nowotworu holenderski trener obrał za cel mistrzostwo świata w Katarze. I na razie jest na najlepszej drodze, aby to również mu się udało.
Louis van Gaal już jest jednym z największych wygranych tego mundialu. Prowadzeni przez niego Holendrzy po raz pierwszy od 2014 roku zdołali awansować do ćwierćfinału wielkiej imprezy. Osiem lat temu dokładnie ten sam trener poprowadził ich do zdobycia brązowego medalu mistrzostw świata. Teraz “Mechaniczna Pomarańcza” może mierzyć jeszcze wyżej. Od czasu powrotu na stanowisko selekcjonera LvG nie przegrał żadnego spotkania. Niemal każdy napotkany rywal musi uznać wyższość Holandii, która znów zasłużyła na miano wielkiej.
Dalsza część tekstu pod wideo

Najważniejsza walka

Ostatnie miesiące w karierze Louisa van Gaala były prawdopodobnie bardziej intensywne niż kilka poprzednich dekad. Jeszcze na początku roku doświadczony szkoleniowiec walczył z rakiem prostaty. Złośliwa odmiana nowotworu sprawiła, że 71-latek musiał być wielokrotnie hospitalizowany. Toczył on najważniejszą batalię w życiu, jednocześnie nie rezygnując z obowiązków selekcjonera Holandii. Ze względu na obowiązki zawodowe nie chciał, aby ktokolwiek dowiedział się o chorobie.
- W szpitalu byłem traktowany w szczególny sposób. Pozwalano mi wchodzić tylnym wejściem, abym niezauważony przeszedł do odpowiedniego pokoju. O chorobie wiedział tylko lekarz i kilku bliskich. To, że nic nie wyszło wcześniej na światło dzienne, mówi wiele o zaufaniu tych osób - powiedział van Gaal w kwietniu na antenie stacji "RTL".
Trener walczył o życie w ukryciu przed światem. Dopiero po czasie okazało się, że treningi reprezentacji Holandii prowadził, nosząc pod dresem specjalny cewnik moczowy. Kiedy media przyłapały go na wózku inwalidzkim, tłumaczono to niegroźnym wypadkiem na rowerze. Tak naprawdę zdarzały się jednak dni, kiedy van Gaal po kolejnych sesjach radioterapii nie był w stanie chodzić o własnych siłach. Każdą noc po meczach Holandii w eliminacjach mistrzostw świata spędzał w szpitalu.
- Nie zapominajcie, że za pięć dni mamy zgrupowanie, muszę być gotowy - żona Van Gaala, Truus, w rozmowie z portalem "The Athletic" zdradziła, że dokładnie tymi słowami jej mąż uraczył lekarzy w trakcie jednej z wizyt w szpitalu.
71-latek z dala od świateł reflektorów pokonał nowotwór i wrócił do zdrowia. Pół roku temu selekcjoner obwieścił, że 25 sesji radioterapii przyniosło oczekiwany efekt. Tym samym stał się symbolem waleczności i milczącej odwagi. W takich okolicznościach absolutnie naturalną reakcją mogło być tymczasowe zrezygnowanie z prowadzenia kadry, aby w pełni skupić się na walce o życie. Van Gaal zdołał jednak w tym samym czasie pokonać raka i jeszcze wprowadzić Holandię na mundial. Jego piłkarze nie potrzebowali większego bodźca motywacyjnego.
- Mam nadzieję, że jesteś gotowy, aby zostać mistrzem świata - taką informację Steven Berghuis wysłał trenerowi na Whatsappie, kiedy ten ogłosił publicznie, że zwalczył chorobę.
- Gramy dla Louisa van Gaala, ponieważ wiemy, jakie miał problemy. Nic o nich nie mówił, co pokazuje, jak silnym jest człowiekiem - stwierdził z kolei Memphis Depay.
- Czujemy ogromny respekt ze względu na to, jak trener radził sobie z chorobą, łącząc to z pracą w kadrze. To wspaniały selekcjoner i wspaniały człowiek, zawsze wie, jak zainspirować piłkarzy. Mamy z tyłu głowy to, z jakimi problemami się mierzył, chcemy grać dla Louisa van Gaala i zajść z nim najdalej jak to tylko możliwe - powiedział Daley Blind w wywiadzie dla "The Guardian".

“Oranje” znów orają

Louis van Gaal spokojnie może być nazwany najlepszym selekcjonerem Holandii od czasów Louisa van Gaala. Niecałą dekadę temu z tym trenerem na ławce “Oranje” osiągnęli niewątpliwy sukces, jakim było trzecie miejsce na mundialu w Brazylii. Później zespół ten jednak pogrążył się w kryzysie. Kadencje Guusa Hiddinka, Danny’ego Blinda czy Franka de Boera można sprowadzić do braku awansów na EURO 2016 i poprzedni mundial oraz porażki z Czechami w 1/8 finału ubiegłorocznych mistrzostw Europy.
Van Gaal wrócił do kadry i w mgnieniu oka przywrócił ją do europejskiej czołówki. Oczywiście, Holandia jeszcze nic nie osiągnęła w Katarze, jednak nie można przejść obojętnie wokół jej poczynań. W ostatnich miesiącach “Pomarańczowi” regularnie potwierdzają ogromną klasę, ich wyniki mówią same za siebie. Najpierw podopiecznym LvG udało się uzyskać awans na mundial mimo wymagającej grupy eliminacyjnej z Norwegią czy Turcją. Później Holandia przebrnęła przez Ligę Narodów, wygrywając niemal wszystkie mecze. Tylko Polsce udało jej się urwać punkty przy remisie 2:2. Zaczął się mundial i “Oranje” nadal wyglądają na fantastycznie poukładany zespół. Dość powiedzieć, że Holandia od momentu powrotu van Gaala rozegrała 19 spotkań i wciąż nie zaznała smaku porażki. W tym czasie strzeliła 49 goli, tracąc tylko 15. Kosmiczne liczby.
Największym sukcesem van Gaala można nazwać stworzenie zwycięskiej drużyny mimo braku odpowiedniej ilości jakościowego materiału. Holandia ma kilku fenomenalnych piłkarzy pokroju Virgila van Dijka czy Frenkiego de Jonga, do tego paru bardzo uzdolnionych graczy z Codym Gakpo i Jurrienem Timberem na czele. Są oni jednak otoczeni zawodnikami, których trudno uznać za światowy top. Daley Blind gra pierwsze skrzypce, chociaż jest już blisko drugiego brzegu piłkarskiej kariery. Andries Noppert został wyciągnięty z kapelusza tuż przed mundialem, a Davy Klaassen czy Teun Koopmeiners to gracze co najwyżej średni. Tutaj kłania się warsztat trenera, który z tak różnorodnych składników tworzy zgraną mieszankę wybuchową.
- Moim głównym zadaniem jest sprawienie, aby każdy zawodnik pokazał pełnię potencjału i myślę, że odnoszę w tym sukces. Nie przegraliśmy żadnego z ostatnich 17 spotkań, a jeśli spojrzysz na bilans bramek, to uznasz, że zasługujemy na więcej szacunku - podkreślił LvG po wygranej z Senegalem w fazie grupowej.

Na nosach krytyków

Holandia ostatni raz poniosła porażkę jeszcze za kadencji poprzedniego selekcjonera. Gdyby jednak przypatrzeć się tamtejszym mediom, można by dojść do wniosku, że Louis van Gaal przegrał każdy mecz, zniszczył drużynę i zatańczył na jej grobie. Prawdopodobnie w żadnym innym kraju sukces nie spotyka się z tak otwartą krytyką.
- Dwie świetne bramki, ale wszystko poza tym jest powodem do płaczu. Jako kibic piłki nożnej zadaję sobie pytanie: "Co ja właściwie oglądam?". Holandia nie wykazuje żadnej inicjatywy. Wszyscy zaczynamy grać w piłkę, żeby czerpać z tego radość. Nie wyobrażam sobie, żeby którykolwiek z reprezentantów bawił się taką grą - grzmiał Marco van Basten na antenie "NOS" w przerwie meczu z USA.
- Myślę, że Frenkie de Jong wolałby teraz być w pokoju hotelowym niż na boisku. Pewnie, gdyby mógł, to spytałby Louisa van Gaala, czy może zejść i już w tym nie uczestniczyć - wtórował Rafael van der Vaart.
Holendrzy zdają się być nieco zaślepieni historycznymi sukcesami. Od czasów Rinusa Michelsa i Johana Cruyffa kojarzy się ich z widowiskowym futbolem. Problem w tym, że Louis van Gaal z taką kadrą nie może stworzyć najpiękniej grającej drużyny świata. Przy niezbyt okazałym zapleczu personalnym jedynym sposobem na sukces jest ułożenie drużyny niekoniecznie efektownej, ale przede wszystkim zabójczo skutecznej. Ekspertom i dziennikarzom może się to nie podobać, jednak selekcjoner w ten sposób zamierza dojść do finału.
- Krytyka w mediach? W 2014 roku było to samo, same negatywy, teraz to się powtarza, więc jestem przyzwyczajony. Piłkarze też są przyzwyczajeni. Zostawiamy to wszystko za sobą i pracujemy dalej - krótko odpowiedział van Gaal pytany przez dziennikarzy o mocne wypowiedzi ekspertów i dziennikarzy.

O, Holender

Gra Holandii na mistrzostwach świata nie jest piękna, choć podopieczni van Gaala są już za półmetkiem drogi do wymarzonego triumfu. Nawet teraz mało kto pewnie daje “Pomarańczowym” szansę na końcowym triumf w Katarze. Selekcjoner nie ukrywa jednak, że przyjechał na ten turniej z nieskrywaną wiarą w sukces. Cztery kroki już zostały wykonane, pozostały trzy najtrudniejsze.
- Nigdy nie powiedziałem, że na pewno wygramy mistrzostwo świata. Ale cały czas powtarzam, że możemy tego dokonać, możemy wygrać finał w Katarze. Piłkarze też są o tym przekonani. Powtórzę jeszcze raz, są topowe drużyny, które już pożegnały się z mundialem, a my wciąż tu jesteśmy. Nie mówię, że na pewno zdobędziemy złoto, ale zostały nam trzy mecze. Możemy tego dokonać - powiedział van Gaal na jednej z ostatnich konferencji.
- Van Gaal wie, co robi, to bardzo doświadczony i utytułowany trener. Holandia nie gra bardzo ofensywnie, ale ten styl działa, jej selekcjoner dokładnie wie, jak ma wyglądać jego zespół i jest to skuteczne - chwalił Arsene Wenger, cytowany przez portal "Soccernews.nl".
Na papierze Holandia nie powinna odnieść zwycięstwa w starciach z ekipami pokroju Brazylii czy Francji. Minione miesiące pokazują jednak, że siła pomarańczowego kolektywu może okazać się ważniejsza od czysto piłkarskiej jakości. Louis van Gaal stworzył zespół, w którym nie ma podziałów, kłótni i niedopowiedzeń. W Holandii słowa “ani trochę mniej niż wszystko” naprawdę odnoszą się wyłącznie do boiskowej postawy. Premią są niezapomniane chwile przeżyte w atmosferze jedności.
Van Gaal staje dziś przed szansą, aby powziąć wielki rewanż za wydarzenia z 2014 roku. Wtedy Argentyna pozbawiła jego drużyny szans na udział w finale mistrzostw świata. Dziś ścieżki obu reprezentacji znów przetną się na największej z piłkarskich scen. I chociaż w szeregach “Albicelestes” oraz “Oranje” doszło do niezliczonej liczby zmian, mężem opatrznościowym Holandii pozostaje ten sam człowiek. Louis van Gaal wygrał walkę o życie, odrodził reprezentację, a do Kataru przyjechał po złoto. I nikt nie może wykluczyć tego, że uda mu się spełnić swój cel.

Przeczytaj również