Wykiwał znany klub, teraz trafi do Barcelony. "Transfer znikąd. Przypomina Sergio Ramosa"

Wykiwał znany klub, teraz trafi do Barcelony. "Transfer znikąd. Przypomina Sergio Ramosa"
screentwitter
Grał w drugiej lidze chorwackiej, a niedługo może zadebiutować w Barcelonie, mimo że dotychczas pozostawał niemal anonimowy w realiach poważnej piłki. Mikayil Faye jest bohaterem jednego z najbardziej zaskakujących ruchów ostatnich tygodni.
Okienko transferowe to czas, kiedy wielu topowych dziennikarzy codziennie serwuje setki doniesień na temat wielu różnych piłkarzy. Prym w tej dziedzinie wiedzie oczywiście niezmordowany Fabrizio Romano, którego co tydzień możecie oglądać TUTAJ w “Oknie Transferowym” na kanale Meczyki (YouTube). Zwykle Włoch przekazuje wieści na temat największych gwiazd, pokroju Kyliana Mbappe, Leo Messiego czy Erlinga Haalanda. Niedawno poinformował jednak o dość zaskakującym zakupie Barcelony. “Duma Katalonii” po cichu pozyskała Mikayila Faye, senegalskiego obrońcę NK Kustosija Zagrzeb. Rzadko kiedy klub klasy “Blaugrany” zasila swoje szeregi graczem z zaplecza ligi chorwackiej. Ale wbrew pozorom ten transfer znikąd może wyjść mistrzom Hiszpanii na dobre.
Dalsza część tekstu pod wideo

Porównywany z legendą

Faye może nie być znany szerszemu gronu publiczności, chociaż jego kariera rozwija się w bardzo szybkim tempie. Już w wieku zaledwie 14 lat i 9 miesięcy Senegalczyk występował na Pucharze Narodów Afryki do lat 17. Kilka miesięcy później był jednym z filarów drużyny narodowej podczas mistrzostw świata U-17. “Lwy Terangi” trafiły wówczas do wymagającej grupy z Holandią, Stanami Zjednoczonymi i Japonią. Faye i spółka dość niespodziewanie uzyskali awans, zdobywając sześć punktów w trzech spotkaniach. Dopiero w 1/8 finału afrykańska reprezentacja musiała uznać wyższość Hiszpanii. Przy czym porażka 1:2 z “La Roją” nie była żadną ujmą, biorąc pod uwagę, że grali tam m.in. Pedri czy Ilaix Moriba.
Nowy nabytek Barcelony imponował zarówno w piłce międzynarodowej, jak i w rodzimej akademii klubu Diambars FC. Nastolatek wyróżniał się siłą fizyczną, ale jednocześnie przygotowaniem technicznym i motorycznym. Wielu obserwatorów afrykańskiej piłki zwracało uwagę na to, jak znakomicie operuje on futbolówką. Z jednej strony mogły nasunąć się naturalne porównania do Kalidou Koulibaly’ego, który od lat stanowi o sile senegalskiego bloku defensywnego. Stylem gry Faye przypomina jednak mocniej legendarnego Sergio Ramosa.
- Może delikatnie przesadzam, ale profil Mikayila jest podobny do Sergio Ramosa z początków jego kariery. Kiedy spojrzysz na jego umiejętności, dostrzeżesz sporo podobieństw na poziomie technicznym i taktycznym. Faye jest młody, ale ma świetną technikę, jest obunożny, jego wślizgi są niezwykle skuteczne, dobrze czyta grę, potrafi powstrzymywać ataki rywali - chwalił na łamach portalu "Transfermarkt" Cherif Sadio, ekspert ds. senegalskiego futbolu. - Faye jest silny, ale jednocześnie bardzo zwinny i dobry w powietrzu. Oczywiście, nie jest zawodnikiem idealnym, czasem podejmuje złe decyzje na boisku. Ale z biegiem czasu będzie poprawiał swoją koncentrację i stanie się bardziej dojrzałym piłkarzem - dodał Sadio.

Poszukiwany, poszukiwana

W piłce juniorskiej Faye grał na tak wysokim poziomie, że transfer do Europy wydawał się tylko kwestią czasu. Ze względu na przynaleźność do ekipy Diambars FC, naturalnym ruchem miały być przenosiny na Stade Velodrome. Olympique Marsylia już w 2019 roku podpisał strategiczne porozumienie z senegalską akademią. Na tej zasadzie do ekipy OM dołączył choćby Bamba Dieng. Dwa lata temu przedstawiciele obu klubów uzgodnili również, że Faye przeniesie się do Francji po ukończeniu 18 lat. Do tego czasu miał pozostać w ojczyźnie i nadal doskonalić umiejętności. Wtedy doszło jednak do kompletnie niespodziewanego zwrotu akcji.
- Postawa Mikayila Faye zmieniła się na przestrzeni tygodni. Zawodnik odmówił trenowania z Diambars FC, gdy drużyna przygotowywała się do Pucharu Senegalu. Zamiast tego pracował indywidualnie. Mijały miesiące, a senegalski klub i Marsylia straciły go z oczu, nikt nie był w stanie powiedzieć, gdzie jest. Zmiana nastawienia była efektem nowego doradcy piłkarza. Jego wujek przejął kontrolę nad karierą. Twierdził on, że Diambars nie działa w interesie siostrzeńca - analizował Mansur Loum, dziennikarz portalu "Sportnewsafrica.com".
Przenosiny Faye do Marsylii zostały skutecznie zablokowane. Dodatkowo wujek piłkarza miał na własną rękę zorganizować mu transfer. Mikayil musiał najpierw udać się do Nigerii, ponieważ tylko tam jego przedstawiciel uzyskał specjalną wizę umożliwiającą podróż do Belgii. Cała akcja mogła przypominać bardziej sceny z filmu sensacyjnego niż normalną przeprowadzkę zawodnika z klubu A do klubu B. Dziennikarze wyśledzili później Faye, który w niewyjaśnionych okolicznościach znalazł się w Chorwacji, gdzie zaczął treningi z Dinamem Zagrzeb. Ostatecznie nie dołączył jednak do bałkańskiego potentata. Zamiast tego w lutym tego roku podpisał kontrakt z drugoligowym NK Kustosija Zagrzeb. Pewnie sam nie przypuszczał, że cztery miesiące później będzie mu dane przenieść się do Barcelony.

Talent czystej wody

Rywalizacja w rozgrywkach młodzieżowych czy na zapleczu chorwackiej ekstraklasy nie jest naturalnie najlepszą weryfikacją faktycznej jakości danego piłkarza. Trzeba jednak podkreślić, że pod kątem sportowym trudno znaleźć znaki zapytania przy nazwisku Faye. 18-latek ewidentnie posiada ogromny potencjał i wszechstronny zakres umiejętności. Siła idzie w parze z techniką, warunki fizyczne są poparte perfekcyjnym przeglądem pola. Senegalczyk potrafi być twardy jak skała, żeby po chwili rozgrywać piłkę z niecodzienną finezją.
- Faye to wyjątkowy talent, on nie jest dobry, jest fenomenalny, to bestia. Jest zawodnikiem na miarę najlepszych klubów świata. Kiedy wysłannicy Barcelony zobaczyli go w akcji, zaniemówili. Rozmawiałem z nimi i byli zachwyceni. On ma wszystko, szybkość, lewą nogę, grę w powietrzu. Skauci z całej Europy przyjeżdżają, żeby go zobaczyć - ludzie z Gent, Benfiki, Atalanty - zachwalał Samir Toplak, trener NK Kustosija, cytowany przez "Mundo Deportivo".
Już w maju dziennik “Daily Mail” informował, że Chelsea i Borussia Dortmund walczą o środkowego obrońcę. Anglicy i Niemcy zostali jednak uprzedzeni przez FC Barcelonę. Na początku czerwca Mateu Alemany spotkał się z agentem nastolatka i niedługo potem transakcja ta została dopięta. Początkowo Fabrizio Romano informował, że mistrzowie Hiszpanii zapłacą za Faye 5 mln euro. Później dziennikarze katalońskiej stacji “RAC 1” przekazali, że kwota podstawowa tego transferu wyniesie jedynie 1,2 mln euro. Resztę zapisano w formie różnorakich bonusów zależnych od występów i osiągnięć Senegalczyka na Camp Nou. Co warte uwagi, Xavi Hernandez ma za miesiąc zabrać obrońcę na presezon z pierwszą drużyną. Trener osobiście przyjrzy się zawodnikowi, który być może kiedyś na stałe zagości w seniorach “Blaugrany”.
Patrząc na sytuację finansową Barcelony, wydawanie jakichkolwiek pieniędzy na niepewnego zawodnika, jest ogromnym ryzykiem. Ze względu na dziurawy budżet Mateu Alemany i spółka zdecydowanie muszą oglądać każdy eurocent po kilka razy. Jednocześnie “Duma Katalonii” nie może całkowicie porzucić możliwości sprowadzania nieukształtowanych piłkarzy z ogromnym potencjałem. A do tej kategorii trzeba zaliczyć Mikayila Faye. Senegalczyk ma papiery na to, aby stać się naprawdę solidnym stoperem. Oby tylko od teraz słuchał częściej głosu własnego serca niż porad wujka, cioci, szwagra czy innych członków rodziny. Kolejna ucieczka przed znanym klubem mogłaby definitywnie zakończyć jego raczkującą karierę.

Przeczytaj również