Wyrzucony z Barcelony, waleczny jak zawsze, opanowany jak nigdy. Król Arturo Vidal tajną bronią Antonio Conte

Wyrzucony z Barcelony, waleczny jak zawsze, opanowany jak nigdy. Król Arturo Vidal tajną bronią Antonio Conte
screen youtube
Ogień Arturo Vidala, lód Antonio Conte. Dwie odmienne osobowości, które w Interze się przyciągają i mogą być kluczem do pierwszego od 11 lat scudetto. Dziś ten duet zostanie przetestowany w arcyważnym sprawdzianie - derbami Mediolanu.
Długie podchody pod Vidala przyniosły pożądany rezultat. Teraz Antonio Conte nie ma zamiaru pozbywać się swojego talizmanu na Derby Mediolanu. To jego wspaniała broń, która nawet jeśli nie wystrzeli, to przynajmniej postraszy. Ponieważ w drugiej linii dziś na pewno zabraknie Roberto Gagliardiniego, Radji Nainggolana i pauzującego za kartki Stefano Sensiego, to Arturo Vidal wyrasta na lidera pomocy Interu. Podejmie wyzwanie z przyjemnością. Trener może spać spokojnie.
Dalsza część tekstu pod wideo

Perfekcyjny duet

Antonio i Arturo uwielbiają się nawzajem, dlatego że każdy z nich rozpoznaje siebie w tym drugim. Najzwyczajniej w świecie w ich żyłach płynie ta sama krew. Conte wprowadził piłkarza do Juventusu, czyniąc go jednym z najważniejszych pomocników w Europie. To był rok 2011. Chilijczyk przychodził z Bundesligi, a dokładnie z Bayeru Leverkusen, nie z centrum świata, nie z europejskiej potęgi, z perspektywy turyńskiego klubu można powiedzieć, że z odległych peryferii. To nie miało znaczenia.
Conte dał mu przestrzeń i pewność siebie, widział w nim walczaka i lidera w środku pola, który mógłby wykorzystać szósty zmysł Andrei Pirlo, jego zdolność pojmowania boiskowej geometrii, a później dynamikę Paula Pogby. W tej konstelacji gwiazd Vidal był zarówno ogniem, piecem, jak i kowalem. Młotkiem w noce rozbijał każdą defensywę w Serie A, a jego piłkarski styl rozpalał dusze tifosich. Fani przychodzili na stadiony dla innych bohaterów, ale ich oczy nie mogły oderwać się od tego, co robił przybysz z Ameryki Południowej.
Antonio dostrzegał w nim cząstkę siebie: piłkarza, który stawia swoją duszę ponad zdrowie, niegodziwość ponad respekt dla rywala, ale również i technikę, inteligencję, boiskowy rozmach. To nie fighter w całym tego słowa znaczeniu. Nie ograniczał się zaledwie do kuksańców, wsadzenia łokieć pod żebro przeciwnikowi czy przekopanie kości najlepszego gracza z przeciwnej drużyny. “Król Artur” zawsze miał rozmach. Dogrywał, tworzył, zmieniał tempo, a w razie czego posyłał na bramkę prawdziwe “rakiety”. Z tego powodu nikogo bardzo nie dziwi, że para Conte-Vidal odżyła w Interze. Dla dobra ich samych oraz dla chwały ich nowego klubu.

Trudne charaktery

W duetach, zwłaszcza tych kierujących się najbardziej intensywną pasją (a tej obu nigdy nie brakowało), dynamika przeciwieństw tworzy magię czegoś, czego nigdy wcześniej nie widziano. Jeśli więc z jednej strony Conte należy do maniaków stosowania zasad, jest rojalistą branym za “sierżanta”, a z drugiej Vidal pozostaje na boisku anarchistą, to każdy zdroworozsądkowy człowiek uważałby, że to gotowy przepis na katastrofę. Tymczasem oni wzajemnie się uzupełniają. Nie przeszkadza w tym charakterologiczny kontrast. Conte chodzi spać po godzinie 20:00 i co najwyżej łyknie sobie lampkę wytrawnego czerwonego wina na lepszy sen, a ciągoty Vidala do mocniejszego alkoholu wpisały się w legendę włoskiego futbolu i narobiły mu mnóstwo nieprzyjemności.
Giorgio Chiellini opisywał nawet jeden epizod z udziałem Chilijczyka w autobiografii. Juventus wówczas przygotowywał się do sezonu na tournee w Stanach Zjednoczonych, a Vidal na jeden z treningów przyszedł w stanie wskazującym. Widząc to, wściekły Conte zmienił plany i zamiast prostej gierki zarządził przepotworną sesję siłową i kondycyjną, mając nadzieję, że zdemaskuje wczorajszą formę krnąbrnego piłkarza i jednocześnie da mu nauczkę. Tymczasem Arturo trenował więcej niż inni, wszystkie promile ulotniły się w ciągu kilkunastu minut, a wyniki wskazały, że przebiegł najwięcej kilometrów niż reszta zespołu. W imponującym stylu zawodnik zamknął usta szkoleniowcowi. Conte odstąpił od dalszego wymierzania kary.
Nie można też przecenić roli Vidala w pozameczowym funkcjonowaniu drużyny. Jak pisze “La Gazzetta dello Sport”, to “hrabia tętniącej życiem szatni”, absolutny przywódca i kierowca niedający nikomu zasiąść za kółkiem. Zawsze wie, co robić, jak i gdzie. Z tego też powodu Conte wywyższał go w trakcie kadencji w Juventusie, a następnie próbował sprowadzić do Chelsea, co było niemożliwe, oraz do Interu, co ostatecznie się udało.
Alfredo Pedulla, jeden z najbardziej szanowanych dziennikarzy sportowych we Włoszech, chwalił na łamach “La Gazzetty” ekipę z Mediolanu za ich letnie mercato. Szczególnie zachwycał się nad transferem Vidala. Zdaniem Pedulli fakt pozyskania zawodnika o takiej klasie za darmo to arcydzieło w wykonaniu dyrektora klubu. “Nerazzurri” zapłacą Barcelonie jedynie w przypadku, gdy zdobędą jakieś trofeum. Wówczas zasilą konto “Dumy Katalonii” dokładnie jednym milionem euro.

Trochę inny, lepszy Vidal

Inter chciał go już w styczniu, ale “nie” ze strony Messiego, który uważał “Il Guerriero” za fundamentalnego dla zespołu “Barcy”, przełożyło całe negocjacje na lato. Po doświadczeniach w Bayernie i Barcelonie, ze wzlotami i upadkami, Arturo wrócił do Włoch, gdzie odnalazł demiurga, grupę przyjaciół, ale i byłych rywali, którzy teraz będą musieli się z nim zaprzyjaźnić. Jego wejście na boisko w spotkaniu przeciwko Fiorentinie zmieniło obraz gry na rzecz “Nerazzurrich”. Potem chilijski as już szefował zespołowi w starciach z Benevento i Lazio.Wydawał się może mniej agresywny niż w przeszłości, ale za to bardziej zrównoważony. Efekty zauważono natychmiast.
Zwłaszcza z rzymianami Vidal pokazał nowe oblicze. W normalnych warunkach zapewne nie położyłby się po lekkim uderzeniu od Ciro Immobile, a wytoczyłby wobec niego cięższe działa, co skończyłoby się karczemną awanturą. Ale dobro drużyny “wymagało” czegoś innego. Jeden nazwie to “aktorstwem”, ktoś inny “sprytem”. Tak czy owak, przez kilkanaście minut Inter, który w tym momencie znajdował się w odwrocie, bo Lazio przeważało, dostał więcej tlenu, grając w przewadze. W mediach społecznościowych zawrzało, neutralni kibice oskarżali Vidala o symulkę, ale Conte i koledzy byli mu wdzięczni.
Najważniejsze, żeby ciągle widzieli w nim nieformalnego lidera, podążającego za każdą bitwą, pragnącego zostawić wszystkie siły na placu gry, nie odpuszczającego centymetra skrawka murawy. Mediolańskie “Derby della Madonnina” wygrywa się właśnie w ten sposób, zwielokratniając energię, dodając z wątroby, aby nie żałować niczego wraz z ostatnim gwizdkiem sędziego. Mieć Vidala w składzie, to jak ściskać talizman. “Rey Arturo” przegrał tylko jeden z dziewięciu poprzednich meczów z Milanem. Zwyciężył w 5 z 6 Derbów d’Italia, grając w “Juve”. Od dziś będzie chciał poprawić te statystyki już w nowych barwach. Jego obecność w jedenastce nie będzie podlegała dyskusji.
Metoda “na Conte” prawie nigdy nie zawodzi. Sprawia, że każdy sportowiec w pewnym stopniu przekracza własne możliwości. Teraz należy wierzyć, że egzotyczny tandem znów będzie działać. Jak mawiają Włosi, kilka lat mogło ulecieć, ale dusza nigdy się nie starzeje.
***
Relacja na żywo z meczu Inter - Milan na naszej stronie rozpocznie się o godzinie 17:30, pół godziny przed pierwszym gwizdkiem sędziego. W jej trakcie dostępny będzie oczywiście czat dla wszystkich użytkowników. Zapraszamy.

Przeczytaj również