Został odkryciem początku sezonu, Legia Warszawa wykupi go na stałe? "W stolicy liczą, że uda się dogadać"

Został odkryciem początku sezonu, Legia wykupi go na stałe? "W Warszawie liczą, że uda się dogadać"
Mikolaj Barbanell/shutterstock.com
Maik Nawrocki to chyba największe pozytywne zaskoczenie nowego sezonu w Legii. Młody obrońca jest jednak tylko wypożyczony z Werderu Brema. Jak wyglądają szanse na jego wykupienie? Na co liczą w Warszawie?
Legia ściągnęła latem dziesięciu piłkarzy, w tym jednego Polaka. Wydawało się zresztą, że na ławkę. Maik Nawrocki przyszedł bowiem do Warszawy raczej w cieniu innych transferów i nikt się nie spodziewał, że spośród nowych to właśnie on będzie tym, który obok Mahira Emreliego, najszybciej wywalczy sobie miejsce w podstawowym składzie.
Dalsza część tekstu pod wideo
Tym bardziej, że młody piłkarz bardzo słabo spisał się na zgrupowaniu w Austrii, gdzie wyraźnie odstawał od kolegów, zwłaszcza pod kątem fizycznym. Jak się jednak potem okazało, Maik wówczas chorował. Dowiedzieliśmy się, że podejrzewano u niego zakażenie koronawirusem.

Bez emocji

Był to transfer, który nie wzbudzał entuzjazmu wśród kibiców. Ot, na wypożyczenie z Werderu przyszedł chłopak, który, choć piłkarsko ukształtowany w Niemczech, to mający za sobą średnio udaną przygodę w Warcie Poznań, do której został wypożyczony zimą. Nawrocki zagrał tam tylko w trzech meczach i nie zwrócił na siebie szczególnej uwagi. Czemu nie wyszło?
- Do nas był brany na sam koniec okna, jako opcja rezerwowa, bo mieliśmy kontuzjowanego podstawowego stopera. Do tego był wypożyczony, bez zagwarantowanej opcji wykupu. Tymczasem drużynie dobrze szło, no i nie miał jak wskoczyć do składu. Dlatego zagrał tylko w końcówce rozgrywek. Sportowo nie było jednak zastrzeżeń, trener widział jego potencjał - usłyszeliśmy w Poznaniu.
Legia miała na Nawrockiego oko od dawna i już na początku roku chciała go pozyskać, podobnie zresztą jak Raków. Wypożyczenie zawodnika było nieodpłatne, ale Werder nie chciał zgodzić się na ustanowienie opcji wykupu. Miał to być wówczas główny czynnik decydujący o niepowodzeniu rozmów. Po paru miesiącach w Warszawie i Częstochowie zdecydowano się wrócić do tematu, a zainteresowany zawodnikiem był jeszcze jeden klub z Ekstraklasy. W tym czasie Werder spadł z Bundesligi i zmuszony do szukania oszczędności stał się bardziej elastyczny w negocjacjach. Nawrocki wybrał Legię, a ta zgodnie z planem zapewniła sobie opcję wykupu.

Hossa

20-latek, jak tylko doszedł do pełni sił, szybko dostosował się do polskich realiów. W ekipie mistrzów Polski zadebiutował już w 1. kolejce Ekstraklasy w wygranym meczu z Wisłą Płock. Ale to było spotkanie dla dublerów. Czesław Michniewicz oszczędzał podstawowych piłkarzy na rewanż z Florą Tallin w II rundzie kwalifikacji do LM. W Estonii Maik już nie wystąpił. Jego gra przypadła jednak do gustu trenerom (asysta, InStat Index na poziomie 311, najwyższy w drużynie) i w lidze znów wybiegł na boisko od początku, przeciwko Radomiakowi. W Radomiu legioniści zawiedli, ale nie Nawrocki. Strzelił gola, imponował pewną grą w trójosobowym bloku obronnym i potwierdził opinie o zdolnościach wyprowadzania piłki spod własnego pola karnego (InStat Index na poziomie 263, drugi w drużynie).
Przeciwko beniaminkowi Maik spisał się na tyle dobrze, że w Zagrzebiu, gdzie Czesław Michniewicz wystawił wyjściowy garnitur, zagrał już cały mecz. Było to spore zaskoczenie, bo młodzieżowiec nie tylko posadził na ławce dotychczasowego pewniaka na pozycji pół lewego obrońcy Mateusza Hołownię, ale i Joela Abu Hannę, ściągniętego długo przed startem sezonu jako docelowe rozwiązanie problemów drużyny na tej pozycji. Oczywiście, Nawrockiemu nieco pomogły problemy personalne w zespole, gdy koledzy musieli pauzować z powodu kontuzji albo kartek i trener zmuszony był do roszad w składzie. W każdym razie przeciwko mistrzom Chorwacji nie zawiódł, notując m. in. 75% wygranych pojedynków.
- Mam w pamięci fantastyczny wślizg w końcówce meczu w Zagrzebiu, kiedy na zmęczeniu wybronił bardzo groźną sytuację w polu karnym. Trzeba go pochwalić. To młody chłopak, który dopiero zaczyna grę, a już zagrał całkiem pozytywnie w bardzo ważnym meczu - Michniewicz na pomeczowej konferencji nie krył zadowolenia. Jednocześnie trener ujawnił powody, dzięki którym obrońca wskoczył do składu: - O tym, że wystąpi, zdecydowaliśmy we wtorek, po rozruchu. Usiedliśmy wieczorem z trenerami, rozpatrywaliśmy występ w kontekście tego na kogo będzie grał. Granie na reprezentanta Chorwacji nie jest łatwe. Ma czysty odbiór i to zdecydowało.

Pewniak?

Od tego spotkania Nawrocki stał się podstawowym piłkarzem zespołu. Jego też dotknęły sierpniowe braki kadrowe i wystawiany był jako pół prawy obrońca. Nie miało to jednak wpływu na formę. Zaimponował zwłaszcza w starciach ze Slavią Praga. W obu meczach wykręcił InStat Index powyżej 300, a do tego w pierwszym zaliczył dwie asysty przy bramkach Emreliego i Josipa Juranovicia. Szczególne wrażenie zrobiła zwłaszcza pierwsza, gdy obrońca zaprezentował swój znak firmowy, czyli długie, crossowe podanie w kierunku napastnika.
W rewanżu był mniej efektowny, ale 80% wygranych pojedynków w obronie to bardzo dobry wynik. Bez przesady można więc stwierdzić, że, obok Emreliego, był jednym z ojców sukcesu w rywalizacji z Czechami (a tym samym awansu do Ligi Europy) oraz wygranym letniego okienka transferowego. Po tym sukcesie obrońca wyjechał na zgrupowanie kadry U-21, ale Maciej Stolarczyk nie dał mu szansy w meczach z Łotwą i Izraelem w kwalifikacjach do mistrzostw Europy. W środę powrócił do treningów z Legią i z tego, co słyszymy może być spokojny o miejsce w składzie, który zacznie ligowe spotkanie we Wrocławiu ze Śląskiem.

Przyszłość

Nawrocki już zaliczany jest do czołówki polskich środkowych obrońców. Odnajduje się w systemie z czwórką, jak i trójką defensorów. W sierpniu imponował formą, a jednocześnie zapewniał Legii spokój przy realizacji obowiązku wystawiania młodzieżowca. Rywalizacja o miejsce w zespole jest jednak w stolicy ogromna, co powinno pozytywnie wpłynąć na progres wszystkich piłkarzy. Trudno więc przewidzieć, jak długo urodzony w Bremie zawodnik je utrzyma. Kibice z Łazienkowskiej są jednak właściwie zgodni: klub powinien go zatrzymać. Jak udało nam się ustalić, Legia uzgodniła z Werderem kwotę wykupu na poziomie ok. 1,5 mln euro. To niemało, ale patrząc na ostatnie ruchy transferowe, nie jest to kwota poza zasięgiem mistrzów Polski. Jednocześnie w Warszawie liczą, że uda się dogadać z Niemcami na niższą sumę.
Spadek Werderu z Bundesligi był wielkim zaskoczeniem, największym dla samych bremeńczyków. - Takiego scenariusza nie brano w ogóle pod uwagę, a tym samym klub nie był gotowy na drastyczny spadek dochodów. Szukają więc pieniędzy gdzie się da - mówi nam Tomasz Urban, nasz redakcyjny ekspert od piłki niemieckiej, komentator Viaplay.
Utargowanie kilkuset tysięcy euro wydaje się więc realne. Na dziś mamy zbyt wiele zmiennych, by określić, co dokładnie się może wydarzyć z Nawrockim. Pewne jest jednak, że jeśli utrzyma formę, to Legia nie będzie się wahała wyłożyć nawet umówionej sumy.

Przeczytaj również