"On nie może tam grać. Robimy mu krzywdę". 5 wniosków po pierwszym zgrupowaniu Santosa

 "On nie może tam grać. Robimy mu krzywdę". 5 wniosków po pierwszym zgrupowaniu Santosa
Marcin Karczewski / PressFocus
Pierwsze koty za płoty. Fernando Santos jest już po swoim debiutanckim zgrupowaniu w roli selekcjonera reprezentacji Polski i może mieć po nim słodko-gorzkie odczucia, z dominacją, niestety, tych pierwszych. Jakie wnioski powinny zakiełkować w głowie Portugalczyka i co po spotkaniach z Czechami oraz Albanią wiemy my, kibice?
Najpierw bolesna porażka w fatalnym stylu przeciwko Czechom (1:3), potem skromne i nieco wymęczone zwycięstwo z Albanią (1:0). Tak zaczęła się kadencja Fernando Santosa. Powinno być zdecydowanie lepiej, ale szczerze mówiąc - mogło być nawet gorzej. Co wiemy po starciach w Pradze i Warszawie?
Dalsza część tekstu pod wideo

1) Musimy grać dwoma napastnikami

Przekonaliśmy się o tym kolejny raz. Na palcach jednej ręki możemy policzyć mecze, które reprezentacja rozegrała na dobrym poziomie (lub po prostu osiągnęła korzystny wynik), grając z osamotnionym z przodu Lewandowskim. Kapitan kadry jest wtedy zazwyczaj bezradny, nie dochodzi do sytuacji, otrzymuje niewiele podań. Wynika to też po części z faktu, że poza Piotrem Zielińskim, nie mamy wielu szczególnie kreatywnych pomocników.
“Lewemu” potrzebny jest partner w ataku. Ktoś, kto porozpycha się z rywalami, zabierze trochę ich uwagi, po prostu znajdzie się w pobliżu. Nawet jeśli nie będzie szło wtedy jednemu z nich, uratować może nas drugi. Tak jak było to wczoraj, gdy kolejny raz egzamin w barwach narodowych zdał Karol Świderski. Sam Lewandowski mówił o tym zresztą już po meczu z Czechami.
- Ciężko porównać pierwszą i drugą połowę, ale jak gramy na dwóch napastników to mamy więcej opcji w ofensywie. Wydaje mi się, że my zawsze graliśmy w podobnej formacji, więc szybciej łapiemy pewne schematy, niż ten całkowicie nowy system. Wszystko zależy jednak od przeciwnika - stwierdził.

2) Świderski nie zawodzi

Punkt w dużej mierze powiązany z poprzednim. Polska lepiej wygląda z duetem napastników, a tym, który przede wszystkim skłania do takiej refleksji, jest w ostatnim czasie Karol Świderski. Często piszemy czy mówimy, że dany piłkarz dobrze gra w klubie, ale nie przenosi formy na reprezentację. Tu widzimy sytuację odwrotną. Wychowanek SMS-u Łódź nie zawsze zachwyca w swojej drużynie (kiedyś PAOK, teraz Charlotte), ale kiedy zakłada narodowe barwy, jest zabójczo skuteczny.
W 21 spotkaniach rozegranych dla kadry Świderski strzelił już dziewięć goli. Trafia do siatki średnio co 109 minut. Co nie bez znaczenia, jego bramki bywają dla nas arcyważne. Wczoraj 26-latek dał nam zwycięstwo z Albanią i mógł mieć małe deja vu, bo w eliminacjach do ostatniego mundialu też po jego golu wygraliśmy z tym przeciwnikiem 1:0. Poza tym dwa razy dawał nam zwycięstwo z Walią i dorzucił do swojego dorobku jeszcze kilka innych trafień.
Świderski świetnie wygląda w duecie napastników, praktycznie nigdy nie zawodzi w kadrze i wydaje się, że czas zaufać mu w większym wymiarze. Dla dobra tej reprezentacji.

3) Salamon wygranym zgrupowania

Pierwotnie nie był w ogóle powołany na to zgrupowanie, a wyjeżdża z niego jako największy wygrany. Dopiero kontuzja Kamila Piątkowskiego sprawiła, że obrońca Lecha dołączył do biało-czerwonych. Potem szczęściem w nieszczęściu był dla niego fatalny występ duetu Jakub Kiwior - Jan Bednarek podczas rywalizacji w Pradze. Tym oto sposobem, trochę z braku laku, Salamon wyszedł wczoraj w pierwszym składzie na spotkanie z Albanią i był jednym z najlepszych zawodników naszej drużyny. Emanował pewnością siebie, instruował kolegów, poza jednym bardzo złym podaniem, które skończyło się akcją rywali, nie popełniał większych błędów.
Wyglądał najlepiej wśród naszych defensorów, co też jest dość ciekawym zjawiskiem. Zawodnik Lecha Poznań przyćmił bowiem graczy występujących na co dzień w angielskiej Premier League. Jak widać - przynależność klubowa to nie wszystko. Wydaje się, że wczoraj Salamon zaklepał sobie miejsce w kadrze na dłużej. Jeśli dopisze mu zdrowie, może dość niespodziewanie stać się jednym z podstawowych zawodników u Santosa.

4) Szymański na skrzydle? Nie!

Co jakiś czas, już o kolejnego selekcjonera, wraca pomysł ustawienia Sebastiana Szymańskiego na skrzydle. Pamiętamy, gdy Paulo Sousa w swoim debiucie, przeciwko Węgrom, ustawił wychowanka Legii właśnie w tej strefie boiska, a ten zagrał tak źle, że potem został całkowicie skreślony przez Portugalczyka. Santos przy okazji spotkania z Czechami wpadł na podobny pomysł i też szybko musiał się z niego wycofać. Wczoraj Szymański już nie zagrał, a miejsca na skrzydle zajęli piłkarze, którym gra na tej pozycji jest zdecydowanie bliższa.
Pomocnik Feyenoordu ma pecha. Nie ma bowiem wątpliwości, że to zawodnik, jak na standardy naszej kadry, naprawdę bardzo jakościowy. Kreatywny, robiący na co dzień liczby, z dobrym podaniem i konkretnym uderzeniem. Jak ryba w wodzie czuje się jednak na dziesiątce, ewentualnie troszkę niżej. Tam mamy jednak Piotra Zielińskiego. Czy możemy zmieścić ich obu, żadnego nie posyłając na skrzydło? Pewnie tak. Wtedy musimy jednak zrezygnować z drugiego napastnika, a jak zdążyliśmy już wspomnieć, lepiej wyglądamy jednak, gdy Lewandowski ma do pomocy drugiego snajpera.
Nie warto robić już Szymańskiemu krzywdy, posyłając go na skrzydło. Niech 23-latek dostaje swoje szanse, nawet w mniejszym wymiarze czasowym, może jako zmiennik, ale tam, gdzie może być sobą - w środku pola. Santos chyba zdaje już sobie z tego sprawę.
- W pierwszym meczu Sebastian zagrał bliżej prawego skrzydła, bo uznałem, że ma na tyle dużo jakości, iż będzie schodził do środka, rozgrywał i strzelał. Miałem wielu zawodników grających w podobny sposób. Później zrozumiałem, że ta przestrzeń bardzo go ogranicza i lepiej czuje się w środku - tłumaczył selekcjoner po meczu z Albanią.

5) Awans wcale nie musi być formalnością

Podchodziliśmy do tych eliminacji trochę na zasadzie - z tej grupy nie da się nie awansować, wchodzimy na EURO w cuglach. Pierwsze mecze mogły jednak dość wyraźnie ostudzić ten optymizm. Dalej jesteśmy oczywiście, obok Czechów, wyraźnym faworytem do zajęcia pierwszego lub drugiego miejsca, ale może nie być aż tak łatwo. Pierwsze punkty już straciliśmy, wczoraj udało się wymęczyć zwycięstwo, ale przed nami jeszcze kilka trudnych spotkań - choćby na gorącym terenie w Tiranie. Ponadto nawet teoretyczni outsiderzy nie muszą być chłopcem do bicia, co pokazała wczoraj Mołdawia remisująca z Czechami.
Trzymajmy się więc tego, że awans na mistrzostwa Europy z takiej grupy to obowiązek, ale bądźmy czujni, bo nikt zaproszenia na niemiecki turniej nie da nam za darmo. Zwłaszcza, jeśli w kolejnych meczach będziemy wyglądać tak źle (jak z Czechami) lub tak przeciętnie (jak z Albanią).

Przeczytaj również