Bez niego Arsenal nie byłby tak mocny. Jeden z najbardziej niedocenianych na świecie? "Jest niesamowity"

Bez niego Arsenal nie byłby tak mocny. Jeden z najbardziej niedocenianych na świecie? "Jest niesamowity"
Nigel Bramley / Focus Images / MB Media / PressFocu
Niewykluczone, że dziś to jeden z najbardziej niedocenianych obrońców na świecie. Gabriel Magalhaes od kilku miesięcy gra tak, że miejsce w jedenastce sezonu Premier League może brać za pewnik. Po cichu robi swoje, nieco w tle chwalonego zewsząd Williama Saliby, kumpla ze środka defensywy Arsenalu.
- Na starcie sezonu mówiłem, że po jego zakończeniu będziemy określać Williama Salibę jako klasę światową. Teraz zanosi się, że niedługo powiem to o Gabrielu. Od listopada jest niesamowity - napisał niedawno Jason Soutar z “AFC Newsroom”.
Dalsza część tekstu pod wideo
Nie chodzi jednak o to, by zestawiać ze sobą dwóch stoperów “The Gunners”, ani deprecjonować Salibę, którego obecne, udane rozgrywki są debiutanckimi na poziomie najlepszej ligi na świecie. Warto zaś docenić Gabriela, bo jego progres jest imponujący, a wkład w kapitalne wyniki Arsenalu niezaprzeczalny.

Falstart

Co ciekawe, Brazylijczyk wszedł w ten sezon dość kiepsko, w przeciwieństwie do całej drużyny, która przed mundialem przegrała tylko raz. Był zaskakująco niepewny, popełniał proste błędy, kilka razy mocno utrudnił “Armatkom” osiągnięcie korzystnego rezultatu. Dobrze, że potrafił zrehabilitować się aktywnością z przodu, tak jak przeciwko Fulham. Wtedy najpierw popełnił fatalny błąd, po którym gola strzelił Aleksandar Mitrović, a następnie sam trafił do siatki (pomyłka od 0:28):
W akcji zakończonej bramką Fulham obrońcy jakby brakowało chłodnej głowy, skupienia, opanowania. Było to widać także w innych meczach. Na Old Trafford pomylił się przy trafieniu Antony’ego na 1:0 dla United. Poszedł na dużym ryzyku w środku pola, rzucił się wślizgiem, lecz nie sięgnął ani piłki, ani rywala. Zrobiła się dziura, Gabriela zabrakło we własnym polu karnym, jego rodak zaskoczył Aarona Ramsdale’a. Do tego doszła następnie sprokurowana “jedenastka” w derbach z Tottenhamem, fatalny, choć szczęśliwy występ z Leeds i niepewne zagranie z Liverpoolem, po którym na listę strzelców wpisał się Darwin Nunez.
Trudno było się dziwić opiniom, że Mikel Arteta jak najszybciej powinien dostać nowego, lewonożnego stopera do rywalizacji z Gabrielem. Ten, pozbawiony realnej konkurencji, wydawał się obniżać regularnie loty, a przecież sezon 2021/22 miał naprawdę bardzo solidny.
25-latek nie potrzebował jednak impulsu w postaci transferu rywala do składu (ten nastąpił zimą, gdy przyszedł Jakub Kiwior). Sam wyszedł na prostą. Odkąd 21 października podpisał nowy, długoletni kontrakt z Arsenalem, gra jak natchniony.
- Świetnie, że udało nam się przedłużyć umowę z Gabim. To nadal młody piłkarz, przyszłość Arsenalu. Jego występy odkąd tu przyszedł były naprawdę dobre, każdy widzi jego wpływ na udane wyniki drużyny. Urósł zarówno na boisku, jak i poza nim - zachwycał się dyrektor sportowy Edu Gaspar przy ogłoszeniu świeżej umowy dla Brazylijczyka.

Inny piłkarz

Rozwój. To słowo jest kluczowe przy opisaniu drogi, jaką przeszedł Magalhaes, odkąd we wrześniu 2020 r. “Kanonierzy” sprowadzili go za 23 mln funtów z Lille. Swoją drogą, przy dzisiejszych realiach rynku ta kwota wygląda na śmiesznie niską.
Gabriel musiał jednak sporo się nauczyć, jak “ugryźć” Premier League. I opowiada o tym bez zakrzywiania rzeczywistości, przy okazji wskazując na adaptację również pozaboiskową.
- Premier League to naprawdę wymagająca liga. Zdecydowanie się rozwinąłem od czasu, aż tutaj trafiłem. W podaniach, w główkowaniu, w innych elementach gry. Trenerzy bardzo mi pomogli. Pierwszy rok był dość trudny, jeśli chodzi o adaptację. Drugi dużo łatwiejszy, też dzięki poprawie mojego angielskiego - mówił w sierpniu ubiegłego roku dla “Sky” 25-latek.
Na wyraźny progres podopiecznego zwraca też uwagę Arteta.
- Warto zwrócić uwagę nie tylko na jego występy, ale też sposób, w jaki ewoluował jako piłkarz. Myślę, że jest coraz lepszy w każdym aspekcie gry, we wszystkim, czego od niego wymagamy. Urosły jego cechy przywódcze, przydatność dla zespołu, mentalność. Przeszedł długą drogę odkąd dołączył do Arsenalu. Ma znakomity etos pracy - wyjaśniał Hiszpan.
Menedżer Arsenalu często obsypywany jest komplementami przez piłkarzy. Jego wyjątkową więź z zespołem dało się zauważyć choćby w dokumentalnym serialu “All or Nothing”, ukazującym losy “The Gunners” w ubiegłym sezonie. Spójna szatnia wydaje się być jednym z najistotniejszych fundamentów obecnych sukcesów drużyny.
- Mamy z Mikelem bardzo dobre stosunki, często rozmawiamy. To menedżer będący bardzo blisko piłkarzy. Odkąd tu przyjechałem, bardzo mi pomógł. Jest świetnym człowiekiem, opiekuje się każdą osobą w szatni. Dlatego jesteśmy jak rodzina - podkreślał były zawodnik Lille. - Wszystko idzie tak, jak to sobie wymarzyłem. Codziennie ciężko pracuję, jeśli kibice doceniają moją grę, to jestem bardzo szczęśliwy. Czujemy od nich niesamowite wsparcie - dodawał.

Talizman, lider

Gabriel złapał w ostatnich miesiącach taką formę, że błyskawicznie zmazał plamę nieco słabszego startu rozgrywek. Po mundialu jest fantastyczny. Nie będzie przesadą nazwanie go najlepszym dziś środkowym obrońcą w lidze. O ile nagle nie zgubi optymalnej dyspozycji, o tyle jego obecność w jedenastce sezonu byłaby absolutnie naturalna i zasłużona. Arsenal latami szukał takiego obrońcy. Lewonożnego, świetnego w powietrzu (a dzięki temu groźnego pod bramką przeciwnika), silnego w pojedynkach na ziemi, a przy tym dobrego z piłką przy nodze. 25-latek zapewnia drużynie ponad cztery progresywne podania na mecz, a ogólnie podaje ze skutecznością blisko 90%. Broni też znakomicie. Wykonał najwięcej udanych zagrań jako ostatni obrońca, ostatnia instancja przed golkiperem. Notuje także średnio ponad trzy wybicia na 90 minut gry, ponadto jest, proszę wybaczyć kolokwializm, nie do zajechania. Zagrał w każdym meczu od deski do deski. Talizman, pewniak. Lider pełną gębą.
- Uwielbiam z nim grać, jesteśmy szczęśliwi, że możemy razem występować. Ułatwia to też jego świetny francuski. To naprawdę dobry piłkarz i dobry przywódca - zapewniał William Saliba.
- Lubię mieć tę odpowiedzialność. W defensywie potrzebni są liderzy, którzy dużo komunikują się z całym zespołem - tłumaczy Gabriel swoją rolę na boisku.
Obrońca Arsenalu nie ukrywa, że choćby w przeciwieństwie do kolegi z linii defensywy, Bena White’a, on chętnie spędza wolny czas na oglądaniu piłki nożnej. Nie tylko swoich występów. Jak sam podkreśla, uwielbia przede wszystkim Ligę Mistrzów. Zaraz będzie mógł połączyć przyjemne z pożytecznym i oglądać swoją grę w najlepszych klubowych rozgrywkach na świecie. Dokładając do powrotu Arsenalu na salony nie tyle cegiełkę, co kawał cegły. I pomyśleć, że zanim trafił na Emirates, był blisko przenosin do Evertonu.
Chyba tego nie żałuje.

Przeczytaj również