Bolesny spadek Glika do Serie C. Ale czy naprawdę było tak źle? "Nie rozegrał tak słabego sezonu jak się mówi"

Bolesny spadek Glika do Serie C. Ale czy naprawdę było tak źle? "Nie rozegrał tak słabego sezonu jak się mówi"
Cesare Purini / Insidefoto/SIPA USA/PressFocus
Niedawno Kamil Glik stanowił podporę obrony reprezentacji Polski, a Włochy wydawały się jego piłkarskim domem. Dziś musi mierzyć się z podupadającym zdrowiem, krytyką medialną po spadku Benevento do Serie C i przemijającym czasem.
Kiedy w 2020 roku prezydent Benevento Oreste Vigorito decydował się na sprowadzenie Kamila Glika, wydawało się, że Polak wraca do ziemi obiecanej. “Giallorossi”, awansując wtedy do Serie A, mieli mocarstwowe plany. Skończyło się na dwóch spadkach w trzy sezony i ucieczce właściciela. Dziś wiemy, że doświadczony obrońca zakończył pobyt w klubie z Kampanii. Co teraz? Po trwającej łącznie dziewięć lat przygodzie na Półwyspie Apenińskim, weteran musi zdecydować, czy zostać we Włoszech i udowodnić coś krytykom, a także pozostawić po sobie lepsze ostatnie wrażenie.
Dalsza część tekstu pod wideo

Kolejny spadek

Serie B to książkowy przykład ligi, którą charakteryzuje chaos i spłaszczona tabela, rozkład sił zmienia się niczym w kalejdoskopie, a droga dzieląca kluby od awansu do spadku jest bardzo krótka. Przykładem tej tezy może być właśnie Benevento, które jeszcze rok temu niemal powróciło do Serie A. Plany w półfinale play-offów pokrzyżowała “Stregonim” Pisa. Tymczasem w kolejnych, minionych już rozgrywkach, stali się oni uosobieniem wszystkich negatywnych stereotypów dotyczących włoskiego zaplecza. Najpierw doszło do niezrozumiałej decyzji, jaką było zwolnienie trenera Fabio Caserty, który ustabilizował sytuację klubu w Serie B. Właściciel został oczarowany urokiem Fabio Cannavaro. Pobyt niedoszłego selekcjonera reprezentacji Polski na Stadio Ciro Vigorito okazał się jednak spektakularną katastrofą. Benevento pod jego wodzą wygrało zaledwie trzy z 17 spotkań, notując średnią punktów na mecz 0,94.
W obliczu narastających kłopotów, doszło do desperackich ruchów ze strony prezydenta. W minionym sezonie “Giallorossi” trzykrotnie zmieniali trenera, wiele to mówi na temat modelu zarządzania klubem. Efekt? Benevento zakończyło sezon na ostatnim miejscu w Serie B, zdobywając zaledwie 35 punktów. Jedyne, co można powiedzieć pozytywnego o klubie z Kampanii, to fakt, że mimo takiego wyniku punktowego liga nie miała outsidera. W ostatnich pięciu latach zespół zamykający tabelę gromadził przeważnie około dwudziestu “oczek”. Marne to pocieszenie.

Kontuzje

Jak w tym wszystkim odnalazł się Kamil Glik? W minionym sezonie zasadniczym Serie B rozegrał tylko 18 z 38 meczów. Jeszcze nigdy w karierze tak bardzo nie doskwierały mu urazy i można się zastanawiać, czy bardziej jest to spowodowane wiekiem, czy może specyfiką intensywnego sezonu mundialowego, brakiem odpoczynku i błyskawicznym powrotem do klubu w grudniu. Warto zwrócić uwagę, że cztery dni po meczu w 1/8 finału z Francją na mistrzostwach świata, Polak zagrał w spotkaniu z Parmą.
Pod kątem urazów ten sezon był radykalnie inny od poprzednich w Benevento. Na poziomie Serie A doświadczony obrońca nie opuścił żadnego spotkania z powodu kontuzji. W rozgrywkach 2021/22 z przyczyn zdrowotnych pauzował siedmiokrotnie. Teraz - dwukrotnie więcej. Do tego doszły trzy mecze na ławce, jedno zawieszenie za kartki i dwie absencje z uwagi na mundial. Najbardziej bolesną w skutkach dolegliwość stanowił uraz kolana, który wykluczył Glika z gry od połowy stycznia do początku kwietnia.
- Glik poddał się operacji kolana, bardzo zależało mu na tym, aby klub utrzymał się w Serie B. Nie zdecydował się na długi proces rehabilitacyjny i odpowiednią regenerację, chcąc maksymalnie przyspieszyć powrót na boisko. Wracając po kontuzji prezentował się całkiem nieźle, widać było w nim ogromne chęci, nawet jeśli coś nie szło po jego myśli - tłumaczy nam Luca Maio z “La Gazzetty dello Sport”.

Pozytywy

Analizując media społecznościowe, można spotkać się z opiniami mówiącymi, że Kamil Glik stał się obrońcą, który mocno obniżył loty, drugi spadek w przeciągu trzech lat jest wręcz symbolem jego upadku i nie ma dla niego miejsca w poważnej piłce. Liczby są jednak dla Polaka zdecydowanie bardziej łaskawe i pokazują, że nie przez przypadek został nazwany liderem obrony Benevento. “Giallorossi” z Glikiem na boisku zdobywali średnio 1,38 punktu na mecz. To liczba, która wirtualnie gwarantowałaby im obecność w play-offach o awans do Serie A. Bez Polaka klub ze Stadio Ciro Vigorito zainkasował zaledwie dziesięć punktów w 20 meczach. Przepaść.
Głównym problemem Benevento nie była obrona (osiem drużyn straciło więcej bramek), tylko atak, gdyż tylko Cosenza strzeliła mniej goli niż drużyna z Benewentu. “Stregoni” oddawali też bardzo mało strzałów na mecz. Ale w tyłach mimo wszystko należy podkreślić fakt, że z Glikiem zespół tracił mniej bramek. Kiedy obrońca urodzony w Jastrzębiu-Zdrój grał, średnia wynosiła 1,05 gola na mecz, bez niego wzrosła do 1,5. Polskiego defensora nie oceniano źle we włoskich mediach, co można sprawdzić w pomeczowych notach na serwisie “TuttoMercatoWeb”. Za 12 z 18 występów otrzymał notę 6 lub 6,5, co świadczy o niezłym czy dobrym występie i wywiązywaniu się ze swoich zadań. W sześciu spotkaniach Polak oceniono go niżej, czego przyczynę stanowiły m.in. spóźnione interwencje lub zbyt ostra gra. Biorąc pod uwagę wspomniane wyżej okoliczności, można stwierdzić, że kiedy spojrzymy stricte na boisko, to Glik nie rozegrał tak słabego sezonu, jak się powszechnie twierdzi.

Rozczarowanie

Oceniając jednak trwającą trzy sezony przygodę Kamila Glika na Stadio Ciro Vigorito, fani mają prawo czuć niedosyt. Kiedy Polak trafiał do klubu, wydawało się, że z miejsca podniesie jakość linii obrony. We Włoszech wiele osób pamiętało jego bardzo dobre występy w Torino. Co więcej, po awansie Benevento uchodziło za beniaminka o najlepszym potencjale, w końcu z impetem wygrało Serie B. Mówiło się o tym, że celem “Stregonich” jest walka o środek tabeli. Zespół miał zostać wzmocniony paroma gwiazdami, mówiło się m.in. o Gervinho. Te plany szybko uległy jednak weryfikacji, a Glik nie potrafił powstrzymać rosnącej stagnacji drużyny. Wiele można mówić o problemach Benevento, takich jak nietrafieni trenerzy i kiepska jakościowo kadra, ale Polak też jednak nie jest bez winy. Mało kto spodziewał się tego, że na poziomie Serie A tak często będzie spóźniony przy interwencjach. Oczekiwania co do jego znaczenia dla drużyny były zdecydowanie większe.
- Oceniając całościowo pobyt Kamila Glika w Benevento, muszę stwierdzić, że nie był on pozytywny. Glik nie spełnił wysokich oczekiwań względem jego osoby. Ta inwestycja się nie zwróciła. Bez niego zespół z pewnością wyglądał gorzej w obronie, ale on sam również nie ustrzegał się błędów i notował rozczarowujące występy. Jednak na pewno nie jest to główny winowajca kłopotów klubu, ciągłe zmiany trenerów na pewno mu nie pomagały - mówi Luca Maio.

Przyszłość

Rzecz jasna Kamil Glik nie przedłużył wygasającego po zakończeniu obecnego sezonu kontraktu z Benevento. Musi więc szukać nowego klubu. Gdzie? Raczej można zapomnieć o zainteresowaniu nim ze strony klubów Serie A. Przyczyną tego stanu rzeczy nie są wyłącznie dwa spadki, a także kryzys formy, ale również zmiana sposobu budowania zespołów we Włoszech.
Stereotypowo wydaje się, że kluby ze środka i dołu tabeli ligowej mają w swoich składach wielu doświadczonych defensorów, a Italia kojarzy się z piłkarzami, którzy przekroczyli 35. rok życia. Tyle że w ostatnim czasie doszło do odwrócenia kierunku. Nawet zespoły walczące o utrzymanie coraz częściej sięgają po utalentowanych obrońców zagranicznych. W obecnym sezonie Serie A zaledwie jedenastu zawodników z defensywy urodziło się w latach 80., z czego tylko czterech z nich potrafiło dać coś pozytywnego drużynie. Obraz postrzegania wiekowych obrońców we Włoszech jest zakrzywiony przez świetne występy Matteo Darmiana, rówieśnika Kamila Glika Francesco Acerbiego, a także Chrisa Smallinga i Simona Kjaera. Reszta ma problem z urazami lub jest odstawiana przez trenerów, dotyczy to nawet samego Leonardo Bonucciego. W takich okolicznościach trudno spodziewać się powrotu Glika do najwyższej klasy rozgrywkowej we Włoszech. Można odnieść wrażenie, że pociąg o nazwie Serie A odjechał mu dwa lata temu, po spadku Benevento do Serie B.
- Jeśli miałbym oceniać Glika po ostatnim sezonie, to szczerze mówiąc dziś nie prezentuje poziomu, który pozwala myśleć o Serie A. Ale jak uda mu się przezwyciężyć problemy ze zdrowiem, to nadal może mieć coś do powiedzenia w piłce. Pamiętajmy, ciągle jest to bardzo doświadczony obrońca o wyjątkowo inspirującej osobowości i inteligencji taktycznej, dobrze czyta grę. Myślę, że w niezłym klubie Serie B bez problemu powinien znaleźć sobie miejsce - tłumaczy Maio.
Po spadku Benevento ze świecą szukać informacji dotyczących przyszłości zasłużonego kadrowicza. Ta jednak powinna wyjaśnić się w najbliższych tygodniach.

Przeczytaj również