Wojciech Szczęsny odejdzie z Juventusu? Jest jeden powód, przez który nie będzie łatwo o transfer

Wojciech Szczęsny odejdzie z Juventusu? Jest jeden powód, przez który nie będzie łatwo o transfer
Alberto Gandolfo / Pacific Press / Sipa / PressFocus
Wojciech Szczęsny trafił do Juventusu w 2017 roku i przez trzy sezony nie dawał najmniejszych podstaw do tego, by wątpić, że “Stara Dama” podjęła dobrą decyzję w poszukiwaniu następcy wielkiego Gianluigiego Buffona. Niestety, jego dyspozycja w 2021 roku sprawiła, że przy nazwisku Polaka pojawił się duży znak zapytania w kontekście pozostania w Turynie. Co dalej?
Karierę na Półwyspie Apenińskim Szczęsny rozpoczął w barwach Romy. Spędził tam dwa zaskakująco udane sezony. Grał na tyle dobrze, że w rozgrywkach 2016/17 należał do absolutnej czołówki bramkarzy Serie A i “przytrzymywał” na ławce rezerwowych nawet Alissona, który - jak się później okazało - także był materiałem na klasowego golkipera. Polak sam twierdził, że po przejściu do Włoch zaliczył w końcu postęp, właśnie dzięki zmianie otoczenia.
Dalsza część tekstu pod wideo
- Szkoła bramkarzy we Włoszech bardzo się różni, jest bardziej techniczna, zwraca większą uwagę na detale - tłumaczył w wywiadzie z “The Independent” Szczęsny. - W Arsenalu zacząłem grać w młodym wieku i rozwijałem się dzięki zdobywanemu doświadczeniu. Jednak szczerze mówiąc uważam, że pod względem technicznym nie rozwinąłem się od debiutu w Arsenalu, aż do momentu odejścia do Romy - stwierdził były bramkarz “Kanonierów”.
Ściągnięcie Wojciecha Szczęsnego do Turynu za niewygórowaną kwotę 14 milionów euro od początku wydawało się więc świetnym ruchem - nawet pod kątem inwestycji. Na prezentacji z ust polskiego bramkarza padły znamienne słowa:
- Kiedy grasz we Włoszech i Juventus chce cię ściągnąć, to decyzja już została podjęta. To nie piłkarz wybiera Juventus, to Juventus wybiera piłkarza - twierdził Szczęsny.
I wiele w tym racji. Lista piłkarzy, którzy przechodzili do Juventusu nawet z bezpośrednich rywali lub wręcz odwiecznych wrogów, jest bardzo długa. Wystarczy wspomnieć Gonzalo Higuaina, Miralema Pjanicia czy Federico Chiesę. Dla “Starej Damy” chce we Włoszech grać praktycznie każdy. Oczywiście, zdarzały się wyjątki. “Juve” swego czasu odmówił chociażby Domenico Berardi z Sassuolo, obawiający się o to, że nie będzie regularnie występował.
Przejście do najbardziej utytułowanej drużyny we Włoszech zawsze przyciąga, a tym bardziej kusząca musi być perspektywa zastąpienia żywej legendy, jaką jest Gianluigi Buffon. Liczył na to także sprowadzony z Fiorentiny Neto, który był przekonany, że to on może zostać kolejną “jedynką” Juventusu. Oczywiście nią nie został. Pełnił rolę rezerwowego, występował w Pucharze Włoch i ostatecznie odszedł do Valencii, nie ukrywając rozżalenia z braku otrzymania prawdziwej szansy.

Rezerwowy dla Buffona, a potem ciao

To właśnie jego miejsce zajął Wojciech Szczęsny - i początkowo było słychać głosy, że czeka go bardzo podobna ścieżka kariery. Będzie rezerwowym, pogra w mniej ważnych meczach, potem zostanie sprzedany, a “Bianconeri” sprowadzą do klubu prawdziwego następcę dla Buffona. Choć sam Polak uważał bycie dublerem włoskiego giganta za ogromną szansę.
- To najlepsza szansa jaką można mieć w karierze. Starasz się utrzymać jego standardy kiedy dostajesz okazję by zająć jego miejsca - twierdził polski bramkarz.
Umówmy się, że zajęcie między słupkami miejsca takiej legendy, występującej w Juventusie od 2001 roku, nie mogło być proste i faktycznie można było mieć obawy, czy Wojciech Szczęsny to udźwignie. Ogromna presja, jeszcze większe oczekiwania, dosłownie “patrzenie na ręce” przy każdej interwencji. Nietrudno o błąd, gdy ciąży nad tobą wielki cień wręcz mitologizowanego bramkarza, jednego z najlepszych w historii futbolu.
A jednak Polak zdołał to zrobić. Równą, świetną grą i kluczowymi interwencjami doprowadził do tego, że temat tego, czy jest godnym bycia nowym numerem 1 “Bianconerich”, z czasem przestał istnieć. Moment przełomowy nastąpił już w pierwszym sezonie, podczas kluczowego meczu Ligi Mistrzów z Olympiakosem. Juventus grał w nim źle, wisiał na linach i tylko dzięki dwóch świetnym interwencjom Szczęsnego zdołał wygrać. Włoskie media grupowo biły mu brawa, nazywały go prawdziwym mistrzem, padły słowa, że to on musi na stałe przejąć pelerynę Supermena od Gigiego Buffona. Został zaakceptowany jako godny następca.
I tak naprawdę od tamtej pory nie dawał nikomu amunicji do tego, by to podważano. Nawet gdy rok później Gigi odszedł do PSG, a Juventus sprowadził Mattię Perina - swego czasu tytułowanego “nowym Buffonem” - nie dało się odczuć, by pozycja Polaka była realnie zagrożona. Perin zagrał kilka meczów, po sezonie wypożyczono go do Genoi, a Szczęsny pozostał “jedynką”.

Lepszy niż ktokolwiek się spodziewał

Juventus w poprzednich sezonach miał lepsze i gorsze momenty, ale “Szczena” rok w rok był pewnym punktem zespołu. Grającym równo, nie wywołującym problemów, jednym z najbardziej regularnych piłkarzy “Starej Damy”. Z kilkoma wybijającymi się momentami, jak świetna parada w Lidze Mistrzów przeciwko Atletico, która dała “Juve” szansę na odrodzenie się w rewanżu, czy obronione sam na sam z Patrickiem Schickiem w ligowym meczu przeciwko Romie. Regularnie doceniano go we włoskiej prasie. W posezonowych ocenach “La Gazzetty dello Sport” praktycznie co roku meldował się w czołówce drużyny. “Stara szkoła: mało scen, dużo parad”, podsumowywała po rozgrywkach 2018/19
Poprzedni sezon był wręcz jego najbardziej udanym. “Stara Dama” co prawda straciła aż 43 bramki, ale i tak to właśnie Szczęsnego uznano za najlepszego bramkarza Serie A. Nikt nawet nie próbował tego podważać. Duża liczba wpuszczonych goli wynikała z tego, jak funkcjonowała defensywa pod rządami Maurizio Sarriego. Życia na pewno nie ułatwiało to, że Giorgio Chiellini zerwał więzadła i stracił prawie cały sezon, natomiast Matthijs de Ligt miał na początku problemy z odnalezieniem się w nowej lidze, a jego ręce działały jak magnes na piłkę.
Zresztą wystarczy spojrzeć na liczby. W sezonie 2017/18 na bramkę Szczęsnego rywale oddawali średnio 2 strzały na mecz. Rok później było to już 2.43, a za Maurizio Sarriego średnia wystrzeliła aż do 4.13 strzałów na mecz. Co jednak ważne - rosła także skuteczność interwencji Szczęsnego, od 73% do 79%.
Polskiego bramkarza chwalono nawet po meczach, w których tracił 3 bramki. Tak było z Sassuolo 15 lipca ubiegłego roku - mimo, że aż trzykrotnie wyciągał piłkę z siatki, i tak dostał za ten występ bardzo wysoką notę “8”
- Tym razem w rolę Cristiano Ronaldo wcielił się Wojciech Szczęsny. Polak wyglądał w bramce jak Gigi Buffon z najlepszego okresu w karierze i ocalił Scudetto dla swojego zespołu. Zagrał na miarę mistrzostwa - zachwycała się redakcja “Tuttosportu”.
Natomiast “La Gazzetta” uznała go za jednego z trzech piłkarzy Juventusu, którzy mieli największy wpływ na zdobycie Scudetto w zeszłym sezonie. Ocena - “8.5”.
Wydawało się, że “Bianconeri” tanim kosztem zapewnili sobie między słupkami absolutnego kozaka, który jest godny tego, by na wiele lat przejąć pałeczkę od Buffona. Włoskie gazety rozpływały się w zachwytach na temat jego skuteczności, doceniały klasę i świetne interwencje nawet wtedy, gdy wpuszczał bramki.
I wtedy przyszło FC Porto.

Czyste konto? Nie stwierdzono

Obecny sezon Juventusu jest taki, jak widzi każdy. Po prostu żenujący. Na tym etapie już trudno wskazać zawodników, którzy nie zawiedli oczekiwań. Można co najwyżej wymienić Danilo, Juana Cuadrado, Federico Chiesę. W mniejszym stopniu Alvaro Moratę i Matthijsa de Ligta. Reszta piłkarzy gra zdecydowanie poniżej tego, czego można by się po nich spodziewać.
Niestety dotyczy to także polskiego bramkarza. O ile pierwsza część sezonu przebiegła mu bez zarzutów, o tyle od meczów Ligi Mistrzów przeciwko wspomnianemu Porto było słabo z tendencją do źle. Szczęsny, który wcześniej praktycznie nie popełniał błędów, nagle dorównał do poziomu reszty drużyny. Wprawdzie trudno go winić za bramkę w pierwszym spotkaniu ze “Smokami”, straconą po głupim no-look passie od Rodrigo Bentancura. Ale już gol dla rywali zdobyty w rewanżu z rzutu wolnego obciąża jego konto - przynajmniej częściowo, bo mur także swoje wtedy zrobił.
Od meczu rewanżowego z Portugalczykami Juventus nie zanotował w lidze ani jednego czystego konta. Dwukrotnie bronił Buffon, osiem razy Szczęsny. I z pewnością na konto Wojtka można zapisać dwie bramki z Torino oraz niedawnego gola dla Milanu, który padł po tym, jak źle wypiąstkował piłkę, a potem dał się “wyblokować” Zlatanowi Ibrahimoviciowi.
Temu, że Wojciech Szczęsny zaczął po ponad trzech latach pewnej gry popełniać błędy w bramce “Starej Damy”, nie da się zaprzeczyć. Czy jest głównym winowajcą porażek turyńczyków? Nie, nie jest. Zawodzą właściwie wszyscy. Od początku sezonu piłkarze “Bianconerich” mają niesamowitą zdolność do tego, żeby w głupi sposób prezentować rywalom kolejne gole.
Skupmy się tylko na okresie post-Porto.
  • Benevento: Arthur podaje wszerz do napastnika rywali, który spokojnie wykańcza akcję
  • Torino: Najpierw Danilo wybija klatką farfocla przed pole karne, idealnie na strzał Rolando Mandragorze. Potem Dejan Kulusevski wycofuje piłkę pod pole karne “Juve”, idealnie pod nogi Antonio Sanabrii
  • Napoli: Głupi faul w polu karnym Giorgio Chielliniego
  • Genoa: Gol po tym, jak Gianluca Scamacca “zezłomował” w powietrzu Matthijsa de Ligta
  • Atalanta: Bramka po strzale z dystansu i rykoszecie od obrońcy
  • Parma: Cristiano Ronaldo chowający się przed strzałem z rzutu wolnego
  • Fiorentina: Rzut karny po “siatkówce” Adriena Rabiot
  • Udinese: Weston McKennie zagapił się, tak samo jak i reszta piłkarzy Juventusu, i po szybko wykonanym rzucie wolnym Nahuel Molina wjechał nieatakowany w pole karne
Co stracony gol to głupszy. Piłkarzom Juventusu już powoli kończą się pomysły na to, co jeszcze mogliby odwalić w defensywie. Widać jak na gołej dłoni, że problem jest dużo poważniejszy niż pozycja golkipera. Zresztą to nie dziwi. W tej chwili w drużynie Andrei Pirlo po prostu nic nie funkcjonuje - od jednej bramki do drugiej.

Czas się pożegnać?

Pojawiły się ostatnio doniesienia o tym, że Juventus może próbować dokonać zmiany w bramce. Wykluczyć się tego oczywiście nie da. Po pierwsze, po takim sezonie mało kto jest w “Starej Damie” spokojny o swoją przyszłość. Wątpliwości dotyczą nawet Cristiano Ronaldo i Paulo Dybali. Po drugie, od marca Wojciech Szczęsny jest w ewidentnie gorszej formie. Można nawet stwierdzić, że po raz pierwszy od przybycia do Włoch wpadł w kryzys. Po trzecie - kusząco brzmi opcja ściągnięcia za darmo znacznie młodszego Gianluigiego Donnarummy. Oczywiście za darmo w teorii, w praktyce za ośmiocyfrową kwotę w prowizjach. Według doniesień sam jego ojciec miałby otrzymać od Juventusu 3 miliony euro, o Mino Raioli i samym Włochu nie wspominając.
Nikt jednak we Włoszech nie robi z Szczęsnego kozła ofiarnego czy człowieka winnego ostatnich problemów Juventusu. Wręcz przeciwnie, mimo błędu przy pierwszej bramce z Milanem, “Tuttosport” i tak uznał go za najlepszego piłkarza w zespole Pirlo. Tak samo zresztą jak “La Gazzetta”, która dała mu notę 6. Wyższej nie otrzymał nikt, taką samą tylko Matthijs de Ligt oraz Paulo Dybala. Zresztą jeszcze w styczniu, po meczu z Bologną, dziennikarze “La Gazzetty” rozpływali się nad nim w zachwytach. - Jest jednym z sekretów Juventusu: nie zawala żadnego meczu, żadnego wyjścia z bramki, niczego.
Zresztą umówmy się, nie bez powodu “Bianconeri” w trakcie poprzedniego sezonu przedłużyli jego kontrakt do 2024 roku. Facet po prostu ogarniał.
Czy Polak opuści latem Juventus - na ten moment nie wie tego pewnie nikt, wraz z samym zainteresowanym i władzami “Starej Damy”. Przez trzy lata był mocnym, solidnym punktem drużyny, jednym z ostatnich, do których można było mieć jakiekolwiek pretensje.
Pod względem gry nogami wciąż jest absolutną czołówką w Serie A - ma najwyższą celność długich wybić (powyżej 36.5 metra) wśród wszystkich bramkarzy ligi, 57.7%. Dla porównania - Gianluigi Donnarumma ma skuteczność zaledwie 41.7%, a pułap 50% przekraczają poza Szczęsnym tylko Luigi Sepe oraz Alex Meret. Długie podania (powyżej 27.5 metra) - tu także ma najwyższą skuteczność w lidze, 74.7%; dla porównania drugi Meret ma 68.1%, a zamykający podium Pepe Reina i David Ospina po zaledwie 62.9%. Innymi słowy, jego gra nogami to wciąż top.
Nie ma jednak wątpliwości co do tego, że “Stara Dama” chętnie zabrałaby Milanowi diament jakim jest Donnarumma, 22-latek z już ponad dwustoma występami w Serie A na koncie. Bo nawet jeśli nie jest jeszcze lepszy od Polaka, to ma ogromny potencjał, włoski paszport oraz elektryzujące nazwisko - a to w Turynie bardzo cenią w ostatnich latach.
Pytanie, czy Włoch ostatecznie przedłuży kontrakt z Milanem i czy Juventus znajdzie nowy klub dla Szczęsnego - bo przy jego zarobkach o wysokości 7 milionów euro netto o to także nie będzie łatwo. A dwóch najlepiej zarabiających bramkarzy ligi Juventus utrzymywać nie będzie, zwłaszcza jeśli nie zdoła awansować do Ligi Mistrzów. Choć według doniesień z Włoch, wtedy młody Gigi i tak może ponownie zakochać się w “Rossonerich” i postanowić kontynuować karierę w Mediolanie.

Przeczytaj również