"Dwa razy skręcałem sznur. Przez to nienawidzę ludzi z boksu". Dramatyczne wyznanie Artura Szpilki

W ostatnich latach kariery bokserskiej Artur Szpilka przechodził poważny kryzys. Wszystko zaczęło się od dotkliwej porażki z Dereckiem Chisorą w 2019 roku. Niekorzystny wynik przekreślił jego szanse na powrót do grona czołowych zawodników światowej wagi ciężkiej.

Dwa lata później, po wygranych pojedynkach z Fabio Tuiachem i Serhijem Radczenką stoczył walkę o pas mistrza federacji WBC z Łukaszem Różańskim. Choć na początku to Szpilka posłał rywala na deski, ostatecznie przegrał już w pierwszej rundzie poprzez nokaut.

Po dotkliwej porażce, która okazała się ostatnią jak dotychczas walką Szpilki w boksie, 34-latek zmagał się z poważnymi problemami mentalnymi. Szerzej opowiedział o nich w wywiadzie z Mateuszem Borkiem w programie "Przesłuchanie", emitowanym przez "Kanał Sportowy".

- Ta porażka zaprowadziła mnie do ciemnego tunelu. Pierwszy raz skręcałem wtedy sznur po tej porażce. W grę wchodziło wiele czynników. Były tam takie okoliczności przed walką, że zostawię to może sobie na kiedyś, ale przysięgam, że przez to nienawidzę ludzi z boksu. Poszedłem do psychologa właśnie z tego powodu. Nie mogłem sobie znaleźć miejsca - wyznał popularny "Szpila".

- Psycholog mówi: "chłopie, masz dom, masz siano, masz kobietę, masz pieski, masz wszystko, a ty chcesz takie rzeczy robić?". Ale ja wtedy nie panowałem nad sobą. Budziłem się o czwartej w nocy. To były najgorsze chwile w moim życiu. Już nawet nie chodzi o to, że z Różańskim, tylko o te okoliczności, że przegrałem, dostałem baty. W końcu zatrzymałem się, ale dwa razy skręcałem sznur - dodał.

Zawodnikowi udało się jednak wyjść na prostą. Po zamianie boksu na MMA stoczył trzy konfrontacje i wygrał wszystkie z nich. Stoczył kolejny zwycięski pojedynek z Radczenką, po czym triumfował w walce z Denisem Załęckim oraz znokautował Mariusza Pudzianowskiego.