Nowy "łącznik" pomoże Legii Warszawa wyjść z kryzysu? "Na brak pracy na pewno nie będzie narzekał"

Nowy "łącznik" pomoże Legii wyjść z kryzysu? "Na brak pracy na pewno nie będzie narzekał"
Tomasz Biedermann / shutterstock.com
Legia Warszawa poszuka szansy na wyjście z kryzysu przeciwko także mającemu swoje problemy Górnikowi Zabrze. Przyjrzeliśmy się sytuacji w drużynie mistrzów Polski przed tym ważnym dla nich meczem.
Podopieczni Marka Gołębiewskiego po przegranej ze Stalą Mielec ugrzęźli w strefie spadkowej. Sytuacja zrobiła się bardzo trudna. Gdzie nie nadstawić w klubie ucha, to wszyscy zgodnie wierzą, że drużyna odpali, że być może wystarczy jedno zwycięstwo, by karta się odwróciła, a zawodnicy na nowo poczuli moc i pewność siebie. Tej podobno trochę zaczęło brakować. - Ale już jest lepiej. Wydaje się, że chłopaki zaczynają na nowo czuć się mocni - słyszymy.
Dalsza część tekstu pod wideo

Gorący mecz

Kibice obu klubów nastawiają się na widowisko. Ci z Warszawy wywiesili transparent, na którym zachęcali do wyjazdu, w niewybredny sposób określając warunki panujące w Zabrzu. Śląscy fani odpowiedzieli transparentem na treningu, w którym podkreślali wagę spotkania. Mając na uwadze historyczną rywalizację, ale i aktualną sytuację w rozgrywkach, przy Roosevelta to może być mecz rundy. Legioniści nie mogą więc spodziewać się łatwej przeprawy. Rywale dostrzegają ich problemy i potrafią umiejętnie z nich skorzystać. Chyba nieco zaskoczony sytuacją w tabeli trener zabrzan Jan Urban, w przeszłości z sukcesami pracujący w Warszawie, mówił w rozmowie z “Przeglądem Sportowym”:
- Legia ma problemy, ale porównując potencjał i możliwości obu zespołów, chyba nie muszę mówić, który ma większy. Mimo to uważam, że niedzielne spotkanie nie będzie miało faworyta. Spodziewam się dobrego, otwartego meczu. Nikogo nie interesuje remis, jedni i drudzy chcą zdobywać punkty - Górnik, bo chce uciekać od strefy spadkowej, a Legia - bo chce uciec ze strefy spadkowej.

Lizanie ran

Pierwszy tydzień przerwy na kadrę w Legii spożytkowano na dochodzenie do siebie. Porażka ze Stalą była w klubie tyleż nieoczekiwana, co wstrząsająca. Po tamtym spotkaniu znów doszło do komunikacyjnego zamieszania, nie było jasne, czy Marek Gołębiewski, po swych enigmatycznych słowach, nie straci pracy. Jego losy ważyły się przez cały pomeczowy poniedziałek. Ostatecznie władze klubu, nie mające nikogo, kto mógłby zastąpić szkoleniowca, przyjęły jego tłumaczenia i zdecydowały się pozostawić na stanowisku. Trener stanął przed jeszcze trudniejszym zadaniem, niż na początku swej pracy przy Łazienkowskiej. Musiał pozbierać zespół, na który już nie działa efekt tzw. nowej miotły.
- Marek mocno przeżywa, to co się wydarzyło. Widzi, jak wiele pracy przed nim i to na wielu płaszczyznach - powiedziano nam w klubie.
Po jego działaniach widać jednak, że jakby okrzepł i nie zamierza załamywać rąk, tylko ciężko pracować i wierzy, że los się odwróci.
- Sytuacja musi się odwrócić. Myślę, że ostatnie dwa tygodnie pracy przyniosą nam zwycięstwo. Po to jedziemy do Zabrza - mówił Gołębiewski (cytat za “legionisci.com”).

Ciężkie treningi

Trener rozpisał mikrocykl na dziewięć dni, przy czym legioniści dwukrotnie odbyli dwa treningi w ciągu dnia. Początkowo przyglądający się zajęciom mieli nie najlepsze zdanie o ich jakości. Były one monotonne i niezbyt szkoleniowo skomplikowane. Mogło to jednak być determinowane ograniczoną liczbą zawodników, którymi dysponował wówczas szkoleniowiec, bo w drugim tygodniu, gdy kolejni piłkarze wracali do sił po kontuzjach czy ze zgrupowań, wyglądało to znacznie lepiej. Treningi były ciekawe, przemyślane. Szczególne wrażenie robiły urozmaicone, intensywne rozgrzewki. No i pracowano ciężko.
- Trzeba było trochę dołożyć obciążeń. Zawodnicy solidnie dostali w kość. Bywało, że ledwo dyszeli - mówią w Książenicach.
Duży nacisk położony został przy tym na taktykę, w szczególności przechodzenie z obrony do ataku i jego finalizację. Jednocześnie piłkarze zobaczyli też, jak bardzo Gołębiewski jest rzeczowy. Przy jednej ze stykowych sytuacji podczas rozgrywania akcji ofensywnej, trenerzy wskazali spalonego, z czym nie zgadzał się Artur Jędrzejczyk. Za rządów Czesława Michniewicza takie sytuacje rozwiązywane były żartobliwie. Teraz jednak sytuacja się zmieniła i zakończyło się poważną reakcją trenera. W języku angielskim, bo to obecnie "urzędowy" w szatni. Doszło też do emocjonalnej wymiany zdań między Bartoszem Sliszem i Lirimem Kastratim. Polski piłkarz nie patyczkował się z kolegą już podczas gierki, a gdy ten nie realizował treningowych założeń, skrytykował go w żołnierskich słowach. Kosowianin nie pozostał dłużny i się nieco zakotłowało. Na tyle mocno, że antagonistów rozdzielał Gołębiewski. Może to być bardzo dobry sygnał, bo jeśli czegoś teraz w Legii najbardziej potrzeba, to właśnie charakteru. Jednocześnie, jak poinformował szkoleniowiec, Kastrati doznał w czwartek urazu stawu skokowego i najprawdopodobniej nie zagra w Zabrzu.

Powrót króla?

Artur Boruc po niemal dwumiesięcznej nieobecności wrócił do treningów. I dało się to wyczuć. Rządził podczas treningów, nie przebierał w słowach. Znów więc można było zobaczyć, że drużyna ma lidera.
- Gołym okiem widać, że sama jego obecność w treningach dobrze wpływa na zespół. To ogromna wartość dodana - mówią w Legii.
W środę jednak doświadczony bramkarz nie wziął już udziału w popołudniowych zajęciach. Serwis “legia.net” informował, że to z powodu wpuszczenia do oczu kropel. Na piątkowym briefingu trener Gołębiewski nie wyglądał na przekonanego, że Boruc będzie w stanie wystąpić przeciwko Górnikowi. Z naszych informacji wynika, że były reprezentacyjny golkiper nie zagra, a w bramce pojawi się ponownie Cezary Miszta.

Nowy łącznik

Były piłkarz Legii Tomasz Jarzębowski, pracujący w klubie od kilku lat jako skaut i koordynator trenerów w akademii, otrzymał niedawno nową funkcję. Ma być pośrednikiem między drużyną, a gabinetami przy Łazienkowskiej. Jego zakres obowiązków nie został szczegółowo określony.
- Tomek ma ściśle współpracować z Markiem, przyglądać się sytuacji w drużynie i zbudować platformę kontaktową z Radkiem Kucharskim. Nie ma co ukrywać, że jego spojrzenie będzie kluczowe dla losów niektórych w pionie sportowym, również w drużynie. Na brak pracy na pewno nie będzie narzekał - dowiedzieliśmy się w Legii.
Można zatem przypuszczać, że klubie myśli się o strukturalnych porządkach i to na różnych płaszczyznach. "Jarza" został doceniony za swe trzeźwe i świeże spojrzenie, a jednocześnie za charakter.
- Nie bez znaczenia było, że Tomek jest lubiany, ma dobry kontakt z zespołem, a przy tym potrafi odnaleźć się w klubowych korytarzach - usłyszeliśmy.
Sam Jarzębowski żartuje, że przez wszystkie lata pracy w klubie nie spotkał się z prezesem Mioduskim tyle razy, co w ostatnich kilku tygodniach. Wydaje się więc, że panowie budują lub też już zbudowali dobrą relację.

Zmiana dyrektora sportowego?

Sądząc po treści transparentów pojawiających się na "Żylecie" kibice za głównego winnego kryzysu, w którym znalazł się klub, uważają dyrektora sportowego Radosława Kucharskiego. Pojawiły się nazwiska potencjalnych następców, wśród których szczególną uwagę zwrócił Roman Kosecki. Ale z naszych ustaleń wynika, że to jedynie plotka. Natomiast w rachubę nie wchodzi powrót Michała Żewłakowa, w co chcieliby wierzyć niektórzy sympatycy z Warszawy. Co jednak nie oznacza, że pozycja Kucharskiego pozostaje niezagrożona. Jeśli nadstawić ucha, to jego notowania u prezesa Mioduskiego, choć wciąż wysokie, to jednak zaczęły spadać.

Jak zagra Legia?

Przebieg treningów wskazuje na to, że legioniści powrócą do ustawienia z trójką środkowych obrońców i dwoma wahadłowymi. Skład będzie najprawdopodobniej wyglądał zatem następująco:
Miszta - Johansson, Wieteska, Jędrzejczyk - Ribeiro, Martins, Slisz, Mladenović - Luquinhas, Josue - Emreli.

Przeczytaj również