Gwiazda wraca na właściwe tory. Powrót wielkiej formy? "Może zostać liderem, na którego liczono"

Gwiazda wraca na właściwe tory. Powrót wielkiej formy? "Może zostać liderem, na którego liczono"
SPP / PressFocus
Po nie najlepszym starcie w Chelsea Raheem Sterling postanowił zrobić wszystko, by się odbudować i podnieść po słabym indywidualnie sezonie. Ciężka praca i zrozumienie z Mauricio Pochettino potrafią już przynosić efekty. Anglik wreszcie może zostać liderem, na którego liczono w Londynie.
Debiutancki sezon Raheema Sterlinga w Chelsea należy określić mianem rozczarowania. Anglik nie był w stanie nawiązać do swojej najlepszej formy w dysfunkcyjnym, pogrążonym w kryzysie zespole. Występy z ostatnich tygodni dały jednak zastrzyk nadziei. Jeśli eks-gwiazda City wróci do tego, co pokazywała w poprzednich latach, z miejsca stanie się tak bardzo potrzebnym “The Blues” liderem ofensywy. Maksymalne wykorzystanie jego potencjału to jedna z głównych spraw, na których powinien skupić się Mauricio Pochettino. Argentyńczyk zresztą już zaczął nad tym pracę i można zauważyć pierwsze efekty.
Dalsza część tekstu pod wideo

Jak tu się odnaleźć?

Gdy rok temu doszło do transferu Raheema Sterlinga z Manchesteru City do Chelsea, duża część fanów angielskiej piłki mogła czuć się mocno zaskoczona. Jeden z najlepszych graczy ofensywy mistrza kraju postanowił poszukać nowych wyzwań w drużynie o dużej marce, ale znajdującej się w środku przebudowy. Dla klubu z Londynu stanowiło to manifest wielkich ambicji już na samym starcie nowego rozdziału. Z perspektywy Anglika z kolei ważny krok - chciał wylądować w zespole, gdzie będzie mógł grać pierwsze skrzypce.
- Czułem po prostu, że mój czas na boisku w City stawał się ograniczony z różnych powodów. Nie mogłem marnować czasu. Potrzebowałem utrzymania tego samego poziomu i nowego wyzwania - “Eurosport” cytował go krótko po transferze. - Od 17. roku życia byłem “starterem”, więc brak regularnej gry u szczytu kariery to coś, czego bym nie zaakceptował. (...) To była możliwość uszyta pod moje osobiste cele i dla mojej rodziny, zwłaszcza biorąc pod uwagę kierunek, w którym zmierza klub.
Patrząc na tę decyzję z punktu czysto sportowego po 12 miesiącach, można mieć tylko jeden wniosek: okazała się ona niewypałem. Turbulentna rewolucja na Stamford Bridge poskutkowała fatalnym sezonem zakończonym poza pierwszą dziesiątką w lidze. "Obywatele" z kolei sięgnęli po potrójną koronę. Nie tak wyobrażano sobie pierwszą pełną kampanię panowania Todda Boehly’ego. Dobrze świadczyły o tym zresztą decyzje właściciela - zespół prowadziło w trakcie rozgrywek aż czterech menedżerów: Thomas Tuchel, Graham Potter, Bruno Saltor i Frank Lampard.
Nie dziwi więc, że w atmosferze ogólnego bałaganu nowy nabytek zaliczył chyba najgorszy rok w karierze. W każdym z siedmiu sezonów spędzonych na Etihad miał dwucyfrową zdobycz bramkową. W sześciu wykręcał dwucyfrówkę, jeśli chodzi o asysty. A w Londynie? Zaliczył dziewięć trafień (zaledwie sześć w lidze) i wypracował kolejne cztery. To wynik na jego standardy po prostu słaby, choć, paradoksalnie, najlepszy ze wszystkich piłkarzy Chelsea. Podczas wyjazdowego spotkania z Bournemouth wygwizdali go nawet właśni kibice.
W postawie Anglika na murawie widać też było, że nie czuł się pewnie. Nie napędzał ataków, nie szarżował na rywali z charakterystycznym dla siebie animuszem. Miał najmniejszą liczbę udanych dryblingów na mecz od początku zbierania takich danych (2017/18) przez portal “FBref”. Najsłabiej wyglądała też ich skuteczność, na poziomie niespełna 42% - niższym o ponad pięć od dotychczasowego najgorszego rezultatu. Sterling wciąż szukał i nie mógł znaleźć “siebie”, a środowisko nie sprzyjało.

Praca nad sobą

Anglik nie pojechał na letni obóz reprezentacji. W międzyczasie skupił się na wyleczeniu kontuzji uda, wywierającej wpływ na jego postawę na boisku. Przy okazji popracował też nad ogólną formą fizyczną. Dołączył np. do Klubu Judo Camberley, trenując na łonie natury u boku m.in. Fina Allana, medalisty Igrzysk Wspólnoty Narodów. Taka praca miała pomóc również w sferze psychicznej.
- Najważniejsze, że spojrzałem w głąb siebie. Jestem osobą, która zawsze próbuje analizować to, co robi, co robiłem źle, co mogę zmienić. Chcę znowu poczuć obsesję na punkcie futbolu: piłka 24/7 i nic więcej, skupienie na optymalnej grze, bramkach i asystach - mówił 28-latek po spotkaniu z Luton Town na antenie “Sky Sports”. - Powiedziałem sobie: “Dużo stało się w twojej karierze, stoisz przed nowym wyzwaniem, a to zawsze trudne, może trochę ci to namieszać w głowie. Musisz oczyścić pole widzenia i dostrzec, czego naprawdę chcesz”. Moja miłość do piłki jest zbyt mocna, by wygasnąć w wieku 28 lat. Chcę upewnić się, że utrzymuję standardy ustalone w ostatnich latach i ciągle idę do przodu.
Skuteczna praca nad sobą to aspekt absolutnie kluczowy. Nie mniej istotny jest jednak również fakt, że w rozgrywki 2023/24 “The Blues” wchodzą z nowym trenerem. Mauricio Pochettino postarał się, by jego podopieczny dobrze wiedział, czego od niego oczekuje. Sterling to bowiem murowany kandydat na lidera ofensywy Chelsea. Argentyńczyk dobrze wie, że w “starym, dobrym wydaniu” może stać się prawdziwym gamechangerem. Dlatego też dał mu do zrozumienia, że chce, by korzystał z największych atutów.
- Rozmawiałem z trenerem w tygodniu i omówiliśmy moją rolę. Wiem dokładnie, czego ode mnie potrzebuje, to prosta sprawa. W poprzednim sezonie czułem, że byłem ustawiany za nisko i cały czas oddawałem piłkę bocznym obrońcom - tłumaczył po wygranej z beniaminkiem. - (...) Powiedział: “Raheem, nieważne, gdzie grasz, jeśli jesteś dynamiczny i agresywny, nikt cię nie zatrzyma. Nie ma różnicy: na lewej, prawej, w środku, po prostu bądź agresywny z piłką”.
Efekty rozmowy ze szkoleniowcem mogliśmy już widzieć na murawie. Anglik znowu ma jasno określoną rolę i zadania. Dzięki temu potrafił pokazać to, z czego znaliśmy go w barwach Liverpoolu i City. Może i próbka jest na razie mała, ale pojawiły się obiecujące sygnały. Możliwe, że wreszcie rośnie wyczekiwany przez “The Blues” lider.

Wraca dawny blask

Już w drugiej kolejce, przy okazji porażki z West Hamem, wielu kibiców i obserwatorów zwracało uwagę na postawę Sterlinga. 28-latek pokazywał akcje, którymi zachwycał w swej najlepszej formie. Starał się zdobywać teren z piłką, podejmował z nią ryzyko, niejednokrotnie z korzyścią dla zespołu, wpadając w pole karne po minięciu jednego lub kilku rywali. Ostatecznie nie poskutkowało to golem lub asystą (choć tej drugiej było akurat blisko, gdy skrzydłowy wyłożył piłkę przed pole bramkowe, a Ben Chilwell uderzył bardzo słabo), ale pozwoliło wywalczyć rzut karny. Przede wszystkim jednak wróciła tak pożądana przez Pochettino “agresywność”.
Następny mecz z Luton stanowił okazję, by wskoczyć na odpowiednie tory. Na Stamford Bridge przyjeżdżała w teorii najniżej notowana ekipa w Premier League. W spotkaniu, w którym ofensywa “The Blues” wreszcie miała pokazać swój potencjał, pierwsze skrzypce grał jej największy gwiazdor. Najpierw przetestował Thomasa Kaminskiego potężnym wolejem z pola karnego, posłanym w sam środek bramki. Jeszcze przed przerwą wyprowadził gospodarzy na prowadzenie po świetnej akcji, gdy wbiegł między czterech rywali, wchodząc w pole karne i przytomnie pokonując belgijskiego golkipera. Po zmianie stron podwyższył wynik, dobrze ustawiając się w szesnastce i dopełniając formalności po dograniu Malo Gusto. Dorzucił też asystę po mocnym, kąśliwym zagraniu do Nicholasa Jacksona, a mógł mieć nawet kolejną, bo wcześniej po jego podaniu słupek obił Enzo Fernandez. Właściwie każda akcja w ataku przechodziła przez Sterlinga.
Przypomniały się największe atuty Anglika z czasów gry dla City. Drybling, nawet przeciwko kilku przeciwnikom. Dobra umiejętność odnalezienia się pod bramką, zwłaszcza przy wycofaniach z bocznych sektorów boiska. Dynamika. Szybkie myślenie i zmysł do gry kombinacyjnej. Chyba po raz pierwszy patrząc na wychowanka Queens Park Rangers w koszulce Chelsea, mogliśmy mieć flashbacki z poprzednich sezonów. A to, co pokazywał na boisku, idealnie korespondowało ze wspomnianą przez niego rozmową z Pochettino. Słabszy występ z Nottingham Forest, zakończony sensacyjną porażką, ponownie rozbudził obawy, ale i tam Anglik brał udział w nagroźniejszych atakach “The Blues”. Wypracował nawet setkę Nicholasowi Jacksonowi, lecz ten chybił z najbliższej odległości. Prawie wszystko, co pozytywne w polu karnym rywali, opiera się właśnie na 28-latku.
Argentyński trener może liczyć, że znajdzie w jego osobie kogoś na kształt Dele Alliego czy Heung-min Sona ze swojego Tottenhamu lub Sadio Mane z Southampton. Pochettino potrafi wycisnąć niesamowicie wiele z piłkarzy grających za plecami napastnika. Zmaksymalizowanie potencjału Sterlinga wygląda z kolei na najbardziej pewną drogę do rozkręcenia ofensywy “The Blues”. Jeśli masz takiego piłkarza, to chcesz go wykorzystać jak najlepiej. Musisz wręcz to zrobić, by osiągnąć sukces. To zatem naturalne, że “Poch” wziął się za to od samego początku. Wygląda to na najbardziej logiczny sposób wyprowadzenia drużyny z kryzysu. Jeśli się uda, Anglik przyniesie kibicom Chelsea wiele radości, a ten sezon okaże się dużo lepszy niż poprzednia, rozczarowująca kampania.

Przeczytaj również