"Hiszpański Smuda" walczy o historyczny sukces. Już dokonał małego cudu. "Nikt się nie spodziewał"

"Hiszpański Smuda" walczy o historyczny sukces. Już dokonał małego cudu. "Nikt się nie spodziewał"
pressinphoto/SIPA USA/PressFocus
W Polsce jest nazywany hiszpańskim Franciszkiem Smudą. Brzydzi się nowoczesnej technologii, nie zważa zbytnio na statystyki. Jose Luis Mendilibar do Sevilli trafił na trzy miesiące. Najpierw utrzymał ją w Primera Division, a dzisiaj w finale Ligi Europy powalczy z Romą o najważniejsze trofeum w karierze.
VAR, podobnie jak znany z pracy w Ekstraklasie Nenad Bjelica, nazywa “cyrkiem”. Nie korzysta z żadnych nowoczesnych urządzeń, które mogłyby mu pomóc w analizie statystyk. One w ogóle go dość mało obchodzą, podobnie jak zbyt dużo skomplikowanego sprzętu na boiskach treningowych. Jose Luis Mendilibar to szkoleniowiec, który nie kombinuje i raczej nie szuka pomocy u innych.
Dalsza część tekstu pod wideo
62-latek na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan trafił pod koniec marca. Sevilla zajmowała wtedy 14. miejsce w ligowej tabeli, ale przede wszystkim miała zaledwie dwa oczka przewagi nad strefą spadkową. Od doświadczonego szkoleniowca nie oczekiwano fajerwerków - głównym, postawionym przed nim celem było utrzymanie. Tymczasem już teraz wiadomo, że z tej umowy wywiąże się ze sporą nawiązką.

Ceniony Bask

Mendilibar to Bask z krwi i kości, toteż nie dziwota, że jest bardzo rzeczowym człowiekiem. Gdy negocjował swoje przyjście do ekipy z Andaluzji, niewiele obchodziły go ewentualne klauzule, nie miał też żadnych specjalnych wymagań. Wcześniej odrzucił kilka ofert z hiszpańskich drugoligowców, nie skusił się również na propozycję z Olympiakosu. Sevilla okazała się dla niego ciekawym projektem, bo trafił do niej z misją uratowania jej przed kompromitacją, jaką byłby spadek do Segunda Division.
Sam doskonale zna smak degradacji. W sezonie 2009/2010 został, co prawda, zwolniony po 20. kolejce z Realu Valladolid, ale koniec końców “La Pucela” zleciała wtedy z La Ligi. W 2021 roku nie zdołał utrzymać Eibaru, a rok później Deportivo Alaves. Poza epizodem w Athletiku nigdy nie pracował też w klubie pokroju Sevilli. Na pierwszy rzut oka mogło się więc wydawać, że Monchi tym razem postawił już naprawdę wszystko na jedną kartę. Tymczasem sprawa wcale nie jest czarno-biała.
- Mendilibar nigdy nie pracował w dużych klubach, bo to trener, który wywodzi się z niższych lig i musiał przebić się na ten najwyższy poziom. Wcale to jednak nie znaczy, że to zły trener. Widać, że kiedy dostał do dyspozycji nieco lepszych zawodników, może z nimi osiągać naprawdę imponujące wyniki. Oczywiście zatrudnienie go przez Sevillę było sporym zaskoczeniem, ale Monchi ceni baskijskich trenerów. Wcześniej ściągnął już przecież na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan Emery’ego czy Lopeteguiego - mówi nam Aleksander Kowalczyk, polski trener pracujący od kilku lat w Hiszpanii, obecnie w Sestao River Club, który współpracował z Mendilibarem podczas pisania pracy dyplomowej na kurs UEFA Pro.

Zaskoczenie zamiast ryzyka

Słynny dyrektor sportowy Sevilli nie ma za sobą najlepszego okresu. Gdy jesienią zwolnił Julena Lopeteguiego, postawił na stosunkowo proste rozwiązanie. Do klubu po kilku latach powrócił Jorge Sampaoli, który za czasów pierwszej kadencji w klubie ze stolicy Andaluzji dał się poznać jako trener grający bardzo odważny i ofensywny futbol. To, co było skuteczne w nieco spokojniejszych czasach, okazało się jednak kompletnym niewypałem w sytuacji, w której Sevilla potrzebowała przede wszystkim stabilizacji i kolejnych ligowych punktów.
- Sampaoli pozwalał zawodnikom Sevilli na dużo większe ryzyko z piłką na własnej połowie. Sevilla pod wodzą Mendilibara jest pod tym względem dużo bardziej pragmatyczna. U Argentyńczyka gra w obronie wyglądała dość chaotycznie, a Hiszpan ją dość bardzo uporządkował. Mendilibar dba też dużo mocniej o relacje z zawodnikami, co jest na pewno miłą odmianą po ciężkim w takich kontaktach poprzedniku. Sevilla szukała przeciwieństwa i jak na razie to się świetnie sprawdza - mówi Kowalczyk.
Mendilibar po objęciu sterów w ekipie “Los Nervionenses” nie silił się na żadne ozdobniki. Drużyna ruszyła do tak uwielbianego przez niego wysokiego pressingu i zaczęła grać stosunkowo prosty, ale skuteczny futbol. Już w jego debiucie zdołała wygrać 2:0 z Cadiz i tym samym odniosła pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w lidze od października. Spośród 15 meczów, w których Mendilibar poprowadził Sevillę, ta przegrała tylko dwukrotnie, a do tego wszystkiego wyeliminowała w Lidze Europy Manchester United i Juventus.
- To, co się wydarzyło w Sevilli od momentu, kiedy drużynę przejął Mendilibar, jest jednak poniekąd zaskoczeniem. Wcześniej wielu zawodników prezentowało się bowiem mocno poniżej możliwości. Kiedy Sampaoli został zwolniony i zastąpił go Mendilibar, wszyscy oczekiwali od HIszpana utrzymania Sevilli w Primera Division. Nikt się jednak nie spodziewał, że Andaluzyjczycy zdołają wyeliminować w Lidze Europy takie potęgi jak Manchester United czy Juventus - zauważa w rozmowie z nami Jose Maria Lopez z “Diario AS”.

Prosto i konkretnie

Kibice w Sevilli przyzwyczajeni są do raczej ofensywnego i widowiskowego stylu gry ich ulubieńców. Wielu obawiało się, że drużyna po objęciu przez Mendilibara zdecydowanie się cofnie i w ten sposób będzie próbowała wywalczyć utrzymanie. W rzeczywistości jest jednak zupełnie inaczej. “Sevillistas” za kadencji Baska nie strzelili gola tylko w dwóch meczach. Potrafili zapakować trzy gole Manchesterowi United, pokonać Valencię, Villarreal czy Athletic. Po tym, jak trenerowi udało się nauczyć drużynę unikać prostych błędów w obronie, ta przestała też tracić głupio gole.
- Mendilibar gra odważnie, wysoko ustawioną linią defensywy i stosuje wysoki pressing. To trener, który chce grać na połowie przeciwnika, to tam też jego drużyny mają utrzymywać się przy piłce. Na własnej połowie grają dużo prościej i raczej unikają ryzyka. W stylu preferowanym przez tego szkoleniowca chodzi o to, by jak najczęściej dostawać się w pole karne przeciwnika, choćby poprzez liczne dośrodkowanie w obręb szesnastki. Jego zespoły raczej nie grają przez środek i nie próbują tam tworzyć kolejnych akcji. W zamian jak najszybciej próbują przetransportować piłkę na skrzydła. To prosty, ale bardzo agresywny futbol w baskijskim stylu - mówi Kowalczyk.
Podobny styl widzieliśmy w wykonaniu jego Eibaru, w którym w 2015 roku zastąpił ubóstwianego przez kibiców “Rusznikarzy” Gaizkę Garitano, a gdzie przez sześć lat sam zdołał zyskać status legendy. Baskijski zespół nigdy nie dysponował ogromnym potencjałem ludzkim, a jednak pod wodzą Mendilibara potrafił przez kilka sezonów utrzymać się na poziomie La Ligi. Raz otarł się nawet o europejskie puchary. W Sevilli jego pomysł na grę może być podobny - różni się jednak jakość wykonawców tych instrukcji i poleceń.
- Jego praca w Sevilli jest absolutnie perfekcyjna. Tak naprawdę w każdym momencie robił to, co powinien. Jeśli już zespół przegrywał, to nigdy nie miały na to wpływ błędne decyzje trenera. Co najważniejsze, Sevilla pod jego wodzą gra naprawdę ładny futbol. Mendilibar ma łatkę szkoleniowca, który preferuje defensywną piłkę. Tymczasem w rzeczywistości są to ekipy, które stale pressują i grają naprawdę wysoko. Pod wieloma względami swoim stylem bardziej przypomina Caparrosa czy Unaia Emery’ego, a to futbol, który w Sevilli uwielbiają - zaznacza Jose Maria Lopez.

Eksperyment potrwa dłużej?

Mendilibar sprawił, że kibice w stolicy Andaluzji nie muszą się już obawiać pierwszego od ponad dwóch dekad spadku do Segunda Division. Jest wręcz przeciwnie: “Sevillistas” właśnie stoją przed szansą na swój siódmy triumf w historii Ligi Europy/Pucharu UEFA. Już teraz są absolutnymi rekordzistami w tych rozgrywkach, ale ewentualny sukces może jeszcze mocniej wywindować ich w tej klasyfikacji. Nawet jeśli jednak nie uda się pokonać Romy, wciąż otwarta jest furtka do europejskich pucharów poprzez ligę. Choć Sevilla na kolejkę przed końcem rozgrywek zajmuje 11. miejsce, do siódmej Osasuny traci tylko punkt.
Jeśli ostatecznie zabraknie jej w rozgrywkach kontynentalnych w przyszłym sezonie, kibice będą mogli oczywiście czuć lekki niedosyt. Nie ulega jednak wątpliwości, że Mendilibar już teraz dokonał niemałego cudu, nie tylko podnosząc Sevillę z kolan, ale przywracając ją do ligowego peletonu. Przyszłość zespołu na razie nie jest jasna, podobnie sprawa wygląda w przypadku szkoleniowca. Jego kontrakt wygasa wraz z końcem sezonu i chociaż hiszpańskie środowisko dziennikarskie jest zgodne, że 62-latek powinien dostać poważniejszą szansę od Monchiego, w tej historii wciąż pozostaje sporo niepewności.
- Przejął zespół w bardzo ciężkim momencie i wydawało się, że będzie walczyć tylko i wyłącznie o utrzymanie. Tymczasem Sevilla jest w finale Ligi Europy, a dodatkowo do pucharów może awansować nawet jeszcze poprzez ligę. Wyeliminowanie takich marek jak Manchester United czy Juventus też dużo świadczą o jego warsztacie. Takie eksperymenty oczywiście nie zawsze sprawdzają się na dłuższą metę. Przedłużenie z nim kontraktu będzie wciąż poniekąd jednak takim małym zaskoczeniem. Mendilibar się nie zmienia i nadal będzie się starał kontynuować własną wizję gry. To jednak nadal naprawdę dobry trener, który na tę szansę zasługuje - podsumowuje Kowalczyk.
Finał Ligi Europy pomiędzy Sevillą i Romą odbędzie się już dzisiaj, w środę 31 maja, na Puskas Arenie w Budapeszcie. Początek zaplanowano na godzinę 21. Zapraszamy na Meczyki.pl z relację LIVE z tego spotkania. Start około 20:30.

Przeczytaj również