Babiarz nie gryzł się w język. "Zagrożenia dla sportu, teatrzyk"

Przemysław Babiarz bije na alarm. Ceniony komentator wyliczył największe zagrożenia dla sportu. Wskazał, że zawodnicy zagrażają też... sami sobie.
Przemysław Babiarz to jeden z najbardziej doświadczonych sprawozdawców w polskich mediach. Od dawna komentuje zawody lekkoatletyczne i konkursy skoków narciarskich w Telewizji Polskiej.
W ostatnim czasie dziennikarz udzielił wywiadu Przeglądowi Sportowemu Onet. Poruszył w nim wątek zagrożeń dla sportu, a największym według niego cały czas jest wzrastająca liczba turniejów.
- Mnożenie imprez wiąże się oczywiście ze sprzedażą praw do ich pokazywania, z chęcią pomnażania zysków. Jest też realnym zagrożeniem dla sportowców przeciążonych ponad miarę. Fizycznie i psychicznie. Umiar to chyba najbardziej zapomniana cnota w naszym świecie - przyznał i kontynuował.
- Żyjemy w czasach nadmiaru i przesytu i z nich też wynikają zagrożenia dla sportu. Za dużo imprez, zbyt wiele startów, słowem: klęska podaży. Kiedyś np. mistrzostwa Europy w lekkiej atletyce odbywały się co cztery lata i miały swoją rangę. Teraz są co dwa lata i ranga jakby niższa, prestiż mniejszy - ocenił.
Babiarz odniósł się też do szybkiej zmiany mentalności sportowców. Dla coraz większej liczby zawodników spełnieniem marzeń zostaje nie zdobycie medalu, a sam wyjazd na igrzyska olimpijskie.
- Nazywam to teatrzykiem, który wokół siebie tworzymy i w którym każdy z nas może występować. Współczesny świat bawi się tak mniej więcej od roku 2007 czy 2008 roku Nieustannie mamy przy sobie aparat, komputer, teraz wystarczy już sam telefon. Każdy z nas może stworzyć swoją bańkę, swój świat, swój teatrzyk właśnie. Dla pokazania się w owym własnym teatrzyku, o którym powiedziałem, dzisiaj w gruncie rzeczy wystarczy już sam wyjazd na igrzyska - zakończył.