Chcieli milionów Schumachera. Finał głośnej sprawy
Przełom w sprawie szantażu na bliskich Michaela Schumachera. Jeden ze sprawców usłyszał ostateczny wyrok sądu.
Pod koniec grudnia 2013 roku Michael Schumacher doznał makabrycznego wypadku na stoku we francuskim Meribel. Wybitny kierowca uderzył głową o znajdujący się na zjeździe kamień.
W efekcie Niemiec doznał fatalnych obrażeń. Przez długi czas znajdował się w szpitalu w stanie śpiączki farmakologicznej. Później przewieziono go do rezydencji nad Jeziorem Genewskim.
Od tragedii zdążyło minąć przeszło 11 lat. Mimo to o 56-latku przez cały czas jest głośno. Wszystko przez szantażystów, którzy chcieli, aby bliscy Schumachera zapłacili im 15 milionów euro w zamian za nieopublikowanie w sieci prywatnych zdjęć oraz filmów Schumachera.
Mówiono o 1500 fotografii i 200 nagraniach. Finalnie bliscy wybitnego kierowcy zgłosili sprawę na policję. W zeszłym roku trzech szantażystów ujęto, a następnie postawiono przez sądem.
Teraz ich proces dobiega końca. Jak donosi Blick, zapadł już wyrok w sprawie syna głównego oskarżonego. Został skazany na sześć miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu.
Mężczyzna postanowił wycofać apelację i zaakceptować prawomocny wyrok za pomocnictwo i podżeganie do próby wymuszenia. Sędzia poinformował bowiem, że oskarżeni nie mają żadnych szans na łagodniejszy wymiar kary, gdyż sprawa jest praktycznie jednoznaczna.
Procesy pozostałych dwóch oskarżonych niezmiennie trwają. Odegrali oni znacznie większe role w szantażu, wobec czego mogą przygotowywać się na kilka lat pobytu za kratkami.
W lutym głównego oskarżonego skazano na trzy lata więzienia za usiłowanie wymuszenia w szczególnie poważnej sprawie. Były ochroniarz Schumachera usłyszał zaś wyrok dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu i grzywny 2400 euro za pomocnictwo i podżeganie.
Prokuratura domaga się jednak znacznie sroższych wyroków. Procesy będą kontynuowane w przyszłym tygodniu, możliwe, że uda się je doprowadzić do końca jeszcze w tym roku.