Cudem uniknął śmierci. Wystrzeliło go w powietrze przy 320 km/h [WIDEO]

Na ulicach Irlandii Północnej odbyła się rywalizacja w ramach North West 200. Do pierwszej części zmagań doszło już w piątek, kiedy to zorganizowane zostały kwalifikacje przed wyścigiem.

Podczas trwania "czasówki" Paul Cassidy wypadł z toru, stracił kontrolę nad motocyklem i z dużą prędkością uderzył w ulokowane na zakręcie poduszki powietrzne. Brytyjczyk miał naprawdę sporo szczęścia. Gdyby nie odpowiednie zabezpieczenie toru, wpadłby on na ogrodzenie.

Z racji tego, że Cassidy jechał z prędkością 320 km/h, zderzenie z dmuchaną osłoną doprowadziło do wystrzelenia zawodnika na wysokość około siedmiu metrów. Brytyjczyk wpadł na prywatną posesję.

Mimo przerażających obrazków finalnie skończyło się jedynie na strachu. Cassidy spadł na maskę jednego z aut i uniknął poważnych obrażeń. Motocyklista doznał jedynie mocnego stłuczenia nogi.

- Wszystko to działo się jak w zwolnionym tempie. Po kontakcie z rywalem nie wiedziałem, jaki tor jazdy muszę wybrać. Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem ten płot, a przed nim bariery ochronne. Pomyślałem sobie: "Okej, uderzymy w to" - przyznał zawodnik w rozmowie z BBC Sport.

- Przed samym uderzeniem zeskoczyłem z siodełka, przez co pofrunąłem w powietrze na wysokość około siedmiu metrów. Leżałem na ziemi, starałem się złapać oddech. Jeden z organizatorów zapytał, czy widziałem, jak wygląda samochód, na który spadłem. Szczerze mówiąc, gdyby nie to auto, pewnie nie rozmawialibyśmy teraz - podsumował.

Groźny wypadek Brytyjczyka sprawił, że nie mógł on wziąć udziału w sobotnim wyścigu. Zawodnik wrócił do garażu, gdzie przez cały weekend pomagał innych motocyklistom podczas rywalizacji w North West 200.