Dramat lekkoatletki. Wykryto u niej rzadką chorobę

Szokujące wyznanie Tiany Death. 25-latka cierpi na chorobę dotykającą zaledwie kilkaset osób rocznie.
W przeszłości Tianie Death wróżono świetlaną przyszłość. Zawodniczka specjalizująca się w biegach przez płotki osiągała nieprzeciętne wyniki w wielu juniorskich mityngach.
W 2018 roku Australijka miała nawet okazję pojechać na Młodzieżowe Igrzyska Wspólnoty Narodów. Pięć lat później zakończyła jednak kapitalnie zapowiadającą się karierę.
Przez długi czas nie było jasne, co sprawiło, że zawodniczka pożegnała się z zawodowym uprawianiem sportu. Otworzyła się dopiero teraz. Okazało się, że cierpi na bardzo rzadką chorobę.
Mowa o autoimmunologicznym zapaleniu mózgu. Wyszło na jaw, że lekkoatletka przez sporo czasu sama nie wiedziała, co jej doskwiera. Diagnozę poznała dopiero w ostatnim czasie.
W rozmowie z Daily Mail Death opowiedziała o rozwoju choroby. Przyznała, że jej życie obróciło się o 180 stopni właściwie jednego dnia, a schorzenie stało się na zawsze jego integralną częścią.
- Pamiętam, że pewnego dnia miałam objawy grypopodobne, jak gorączka znacznie powyżej 38 stopni. Czułam się również oszołomiona i bardzo zmęczona. Czułam się tak, jakby mój mózg był zbyt duży w mojej głowie. Jakby wszystko wewnątrz było spuchnięte. Wiedziałam, że coś jest nie tak i nie czułam się sobą - przekazała.
Tego samego dnia Australijka udała się do lekarza rodzinnego. Ten jednak odesłał ją do domu. Nazajutrz matka zastała ją nieprzytomną z pianą na ustach. Lekkoatletkę przewieziono do szpitala.
W kolejnych dniach 25-latka doświadczałą napadów tonicznych. Lekarze wciąż nie potrafili podać przyczyny jej problemów zdrowotnych. Ograniczyli jedynie objawy za sprawą leków na epilepsję.
Później Death przeniesiono na specjalistyczny oddział, gdzie uczyła się na nowo chodzić, mówić i pisać. Niebawem opuściła szpital z podejrzeniem epilepsji typu wirusowego.
Na prawidłową diagnozę musiała jednak poczekać jeszcze kilkanaście miesięcy. Ostatecznie poznała ją w czerwcu. Autoimmunologiczne zapalenie mózgu powoduje, że układ odpornościowy atakuje własne komórki nerwowe w mózgu, powodując stany zapalne, napady padaczkowe czy też utratę pamięci. Wszystko się wyjaśniło.
- W ogóle nie pamiętam, żebym była w szpitalu, ale czasami mówiono mi, że wpatruję się w ludzi i nie mogę mówić. Ludzie przychodzili, a ja ich nie pamiętałam, nie rozpoznałam nawet własnego taty. Mam jednak infuzje osocza co miesiąc i od tego czasu jestem wolna od napadów. Moi rodzice zawsze wysyłają do mnie SMS-y i dzwonią codziennie, aby sprawdzić, czy wszystko ze mną w porządku. To zawsze będzie najtrudniejsza rzecz, ponieważ choroba zawsze będzie częścią mojego życia - przekazała zawodniczka.
Po ostatecznej diagnozie Death wróciła do pracy na pełny etat. Nie zamierza powracać do zawodowego uprawiania sportu. Wiązałoby się to dla niej ze zbyt dużym ryzykiem.