Jacek Góralski: Nie jadę na MŚ przez nieszczęście. To są dla mnie bardzo ciężkie chwile [NASZ WYWIAD]

Jacek Góralski: Nie jadę na MŚ przez nieszczęście. To są dla mnie bardzo ciężkie chwile [NASZ WYWIAD]
screen
- Napisałem SMS-a Czesławowi Michniewiczowi, że odpadam z mistrzostw świata. Trener do mnie zadzwonił, ale nie miałem sił, by rozmawiać. Napisałem mu potem, że trzymam za niego kciuki. Podziękowałem mu za szansę we wcześniejszych meczach - mówi nam w szczerej rozmowie Jacek Góralski.
Reprezentantowi Polski marzenia o wyjeździe na mundial pokrzyżowała kontuzja. Porozmawialiśmy z nim o tym, jak w ogóle do niej doszło i jak znosi to, że drużyna której był ważną częścią, zagra zaraz w mistrzostwach świata, ale bez niego.
Dalsza część tekstu pod wideo
BŁAŻEJ ŁUKASZEWSKI: Jesteśmy w Twoim pięknym biurze. Pełno tu elementów reprezentacyjnych. Zdjęcia jak cieszysz się z gola z “Grosikiem” czy jak obejmujecie się z Robertem Lewandowskim. Zaraz zaczynają się emocje mundialowe. Bez Ciebie…
JACEK GÓRALSKI: To są dla mnie bardzo ciężkie chwile. Trudno się z tym pogodzić. Jak dostałem informację od doktora klubowego, że nie pojadę na mistrzostwa świata, to się popłakałem. To jest wielki turniej i każdy chciałby tam być. Nie jadę przez nieszczęście, bo po pierwszym urazie mięśnia dwugłowego wróciłem bardzo szybko, po dwóch tygodniach. Czułem pewien dyskomfort, ale chciałem wrócić, by pokazać trenerowi Michniewiczowi, że jestem w dobrej dyspozycji i że może na mnie liczyć. Po kolejnych dwóch tygodniach uraz się odnowił. Wszyscy twierdzili, że to tylko naciągnięcie i wrócę po kilku dniach. Zrobiłem kolejne badania i okazało się, że mięsień jest naderwany i że potrzebuję dłuższej przerwy.
Twój sezon w Bundeslidze jest trudny. Pierwsze dwie kolejki opuściłeś ze względu na uraz oka. Potem zagrałeś 21 minut w trzeciej i 75 minut w czwartej kolejce. Jednak w kolejkach od piątej do siódmej ponownie byłeś niedostępny. Potem wystąpiłeś przez 45 minut z Lipskiem w ósmej kolejce, a w dziewiątej byłeś na ławce. Kolejki 10 - 15 opuściłeś ponownie przez kontuzję.
Pechowo było od samego przyjścia. Po kilku dniach dostałem z piłki w oko. Spowodowało to, że musiałem przejść operację siatkówki. Wróciłem do treningów po trzech tygodniach. Wydawało się, że wszystko było ok. Jednak wydaje mi się, że mój organizm nie był po prostu przygotowany na tak ciężką pracę. Być może przez to doznałem kolejnej kontuzji mięśniowej.
Byłeś nieprzygotowany fizycznie na wymagania Bundesligi? Zawsze byłeś wybiegany, kibice naszej reprezentacji wiedzą o tym z meczów kadry.
Pierwszą przyczyną jest to, że w Kazachstanie sezon rozpoczął się w styczniu, a skończył się w listopadzie, bez przerwy letniej. Treningi też tam wyglądały inaczej. Było bardzo dużo meczów, graliśmy w lidze, pucharze krajowym i Lidze Konferencji. Cały czas człowiek był w grze. Wracając do Bochum, to przyjechałem, podpisałem kontrakt. Nie miałem okresu przygotowawczego i od razu wszedłem na bardzo wysokie obroty. Wiadomo, że w Bundeslidze trenuje się dużo ciężej niż w innych ligach. Pierwsza kontuzja oka wybiła mnie z rytmu. Potem kolejny uraz mięśniowy i niestety tak się stało, że na te mistrzostwa swiata nie pojechałem.
Wiosną rozmawiałem z Twoim bratem. Był bardzo entuzjastycznie nastawiony do tego, że prawdopodobnie przejdziesz do Bundesligi. Podkreślał, że w końcu Jacek udowodni wszystkim kibicom, że jest mocny piłkarsko. To, że masz mental i waleczność, wiemy wszyscy, ale on był przekonany, że w końcu pokażesz swoją wartość piłkarską. Tymczasem połowa sezonu w zasadzie do śmietnika.
Jeżeli będę zdrowy, to mogę spokojnie grać na tym poziomie. Grałem w trzech albo czterech meczach. Jeśli chodzi o mecz z Freiburgiem, to czułem się bardzo dobrze. Bardzo chcę, żeby moja drużyna utrzymała się na kolejny sezon. Podpisałem kontrakt na dwa lata, ale jeśli spadniemy, to mój kontrakt zostanie rozwiązany i będę wolnym zawodnikiem. Bardzo bym chciał, byśmy się utrzymali i bym został na kolejny rok.
Możesz opowiedzieć o okolicznościach ostatniej kontuzji, która trwa do teraz?
Wróciłem po kontuzji oka i zacząłem intensywne treningi. Na jednym z treningów mieliśmy sprinty z użyciem elastycznych band. Pracowałem w dwójce z innym zawodnikiem. On najpierw musiał tę gumę rozciągnąć do połowy boiska, a wtedy ja rozpoczynałem start. Nigdy w życiu takich sprintów nie robiłem i to było główną przyczyną mojej kontuzji. Tak jak mówiłem wcześniej, bardzo szybko chciałem wrócić do gry. Po trzech tygodniach byłem gotowy. Trener Thomas Reis, który ściągał mnie do klubu, niestety stracił pracę i przyszedł nowy szkoleniowiec, Thomas Letsch. Chciałem od razu pracować i pokazać, że może na mnie liczyć od pierwszego meczu. Dostałem szansę w meczu z Lipskiem.
Czułeś przed meczem z Lipskiem, że nie jesteś gotowy zdrowotnie na 100 procent?
Tak naprawdę byłem gotowy na 70 procent.
Ale trenerowi mówiłeś, że jesteś gotowy na 100 procent?
No bo ciężko było powiedzieć, że coś odczuwam. Jak zobaczyłem, że trener Letsch przyszedł do klubu i że chce na mnie postawić od swojego pierwszego meczu, to zgłaszałem, że jestem gotowy w 100%. Jednak rzeczywistość była inna, bo jednak po dwóch tygodniach po raz kolejny naderwałem ten mięsień. Wszyscy myśleli, że to tylko naciągnięcie. Przygotowywałem się jak gdyby to było tylko naciągnięcie, ale cały czas kłuł mnie ten mięsień. Zrobiłem po raz kolejny badanie i okazało się, że mięsień jest uszkodzony. Delikatnie przy okazji uszkodziłem ścięgno. Przyczyną tego wszystkiego mogło być to, że to ja sam naciskałem wszystkich. Mówiłem, że chcę wrócić jak najszybciej ze względu na zbliżające się mistrzostwa świata.
Któregoś dnia sam zadzwoniłem do trenera Michniewicza. Powiedziałem: - Dzień dobry trenerze, jak wygląda moja sytuacja? Miałem wcześniej kontuzję, jak trener to wszystko widzi?
Czesław Michniewicz powiedział, że mam być zdrowy, że liczy na mnie i że jak zagram kilka meczów, to na pewno będę powołany na mundial. Czułem, że jak będę zdrowy, to pojadę na turniej. Na drugi dzień zrobiłem rezonans i okazało się, że noga jest w bardzo złym stanie. Napisałem SMS selekcjonerowi, że odpadam z mundialu. Trener do mnie zadzwonił, ale nie miałem sił, by rozmawiać. Napisałem mu potem, że trzymam za niego kciuki. Podziękowałem mu za szansę we wcześniejszych meczach i życzyłem, by został na dłuższy czas w reprezentacji. Mówiłem, że mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy na kolejnym zgrupowaniu.
Może charakter walczaka czasami może zaszkodzić? To może działać w dwie strony, bo też źle, gdy ktoś za bardzo odpuszcza. Pewnie się zastanawiasz co by było, gdybyś miał większą cierpliwość przy tym urazie…
Gdybym nie zagrał z Lipskiem to moim zdaniem byłbym teraz w 100 procentach zdrowy, ale to jest tak w życiu, że chcesz zaryzykować. Czułem, że ten mundial jest blisko. Chciałem zaryzykować, stwierdziłem, że będzie ok. Liczyłem, że zagram kolejny mecz i będę w dobrej dyspozycji. Jestem takim zawodnikiem, który kiedy jest w formie i dobrze przygotowany, to czuje się dobrze na boisku. Chociaż analizując całą moją karierę, to jednak czasami trzeba odpuścić. Nikt potem nie będzie patrzył na to, że miałem kontuzję i grałem, bo jak nawet zagram z kontuzją i zagram słabo, to każdy zapamięta, że zagrałem słabo.
A dużo jest takich piłkarzy, którzy odpuszczają nawet jak czują delikatny ból. Irytuje mnie to i czasami potem widzę, jak wszyscy przy nich jeszcze bardziej biegają. A ten, który gra z kontuzją, da z siebie wszystko, ale drużyna przegra, to każdy patrzy na takiego i mówi, żeby usiadł na ławce. A ten co odpuścił, nie zagrał, choć mógł, a drużyna przegrała, to potem więcej osób go szanuje bardziej niż tego, kto chciał zaryzykować.
W trakcie zdrowotnych problemów, obchodziłeś 30. urodziny, miało to miejsce 21 września.
Powiem szczerze, że nawet nie obchodziłem tych urodzin. Myślami byłem przy mistrzostwach świata, a wiadomo, że jak się ma kontuzje, to nic się nie chce. Spędziłem ten czas z żoną i dziećmi w domu. Czekałem, żeby być zdrowym i wrócić do grania.
Kiedy powinieneś wrócić do zdrowia i jak wygląda Twoja rehabilitacja? Nie spędzasz jej w Niemczech, tylko w Polsce.
Podjąłem decyzję, że chcę wrócić do Polski i tutaj przejść całą rehabilitację. W klubie się na to zgodzili, rehabilituję się w Poznaniu.
Jak wyglądała Twoja relacja z trenerem Michniewiczem od początku współpracy?
Zauważyłem od pierwszego zgrupowania, że trener Michniewicz ma bardzo dobre podejście do zawodników. Jak się okazało, że został selekcjonerem, to spotykał się z wszystkimi piłkarzami. Taką ciekawostką jest, że jak przyjechał do mnie do Turcji podczas okresu przygotowawczego, to mu cztery albo pięć razy powtarzałem: - Trenerze, ale ja muszę być powołany, ja muszę jechać na to zgrupowanie, ja chcę być w tej reprezentacji…
No i trener powołał mnie na zgrupowanie, kiedy graliśmy mecz towarzyski ze Szkocją i bardzo ważny baraż ze Szwecją. Po Szkocji trener Michniewicz zawołał mnie i zapytał: - “Góral”, czy Ty się widzisz w tym ustawieniu? Odparłem: - Trenerze, ja się widzę w każdym ustawieniu!
Czułem, że niezależnie od tego, czy zagramy trójką czy dwójką środkowych pomocników, to będę gotowy. I tak się stało. Dostałem szansę, zagrałem 45 minut, wszedł za mnie Grzegorz Krychowiak i dał dobrą zmianę. Byłem mega szczęśliwy po meczu. Wiadomo, że po rozegraniu 45 minut byłem zadowolony ze swojej gry, ale mogło być dużo lepiej. Popełniłem też błąd przy faulu na Karlstroemie, ale ja już do tego nie wracam. Jedziemy na mistrzostwa świata, tylko beze mnie.
No właśnie. Mecz z Meksykiem już za chwilę. Miałeś być częścią tej drużyny. Byłbyś graczem pierwszego składu albo wchodzącym z ławki, tak podejrzewam. Nie zżera Cię od środka zazdrość? To musi boleć.
To jest ciężkie. Mi się nawet nie chce meczów oglądać. Skupiłem się teraz na rehabilitacji. Chcę wrócić i wywalczyć sobie miejsce w Bochum, Jeśli chodzi o reprezentację, to bardzo ciężko będzie mi to wszystko oglądać. Nawet jak kadra zaczęła zgrupowanie, to trudno było mi oglądać te wszystkie filmiki. Zastanawiałem się, czy nie odklikać na chwilę kanału “Łączy nas piłka”, by tego wszystkiego nie oglądać.
Gdy jednak przyjdzie mecz z Meksykiem, to włączysz telewizor i zapomnisz na chwilę o tym, że mogłeś tam być i będziesz z czystą głową kibicował?
Na pewno usiądę i będę kibicował chłopakom. Byłem w reprezentacji długi czas, przez ostatnie pięć lat. Zżyłem się z chłopakami, mam z nimi dobry kontakt. Trzymam za nich kciuki i mam nadzieję, że osiągną sukces na tych mistrzostwach.
A jakie widzisz szanse naszej drużyny?
Moim zdaniem wszyscy są w wysokiej dyspozycji.
Wszyscy, na pewno? Wejdę w polemikę, zacznijmy od obrony.
Według mnie skład będzie wyglądał tak: Wojtek Szczęsny w bramce, trójka stoperów Bednarek Glik, Kiwior. Na lewym wahadle Zalewski, na prawym Cash. Środkowi pomocnicy to “Krycha” i Bielik. No i trójka z przodu czyli “Lewy”, “Zielu” i Sebastian Szymański lub Karol Świderski. Takie ustawienie będzie na 99% (skład typowany we wtorek 15 listopada, dzień przed towarzyskim meczem z Chile - przyp. red.).
Mówisz, że wszyscy są w dobrej formie. Nie do końca o tym wiemy, bo nie wszyscy grają. Janek Bednarek ma swoje problemy w Aston Villi. Kamil Glik zagrał zaledwie jeden mecz ligowy przed mundialem. Jakub Kiwior jest jedynym zdrowym stoperem z proponowanej przez Ciebie jedenastki. Ich doświadczenie to zrekompensuje?
Jeśli chodzi o Janka i Kamila, to wiem, że będą w dobrej dyspozycji. To zawodnicy, którzy mogą przez jakiś czas nie trenować, ale zawsze jak przyjadą na reprezentację, to dają z siebie maksimum. Są tacy piłkarze, którzy mogą nie grać w klubie, jak kilka lat temu Kuba Błaszczykowski, który miał bodajże półroczną przerwę. Trenował przed mistrzostwami Europy w 2016 indywidualnie, przyjechał i był w bardzo dobrej dyspozycji. Będzie to duży sprawdzian dla Kiwiora, bo on nie wystąpił jeszcze na takim turnieju. Zobaczymy, jak on będzie wyglądał.
Czy to, co najlepsze w reprezentacji, jeszcze przed Tobą? Masz 30 lat, w kadrze grasz od pięciu lat. W tym roku opuścisz mundial, ale może uda się za cztery lata?
Jeśli chodzi o wielkie turnieje, to jestem dużym pechowcem. Byłem w 2018 roku w Rosji, ale nie pojechałem na EURO 2020 za trenera Paulo Sousy, bo doznałem kontuzji kolana. Teraz byłem bardzo bliski wyjazdu na mundial, ale kontuzja mnie przystopowała. Zagrałem dużo meczów eliminacyjnych do mistrzostw Europy za trenera Brzęczka, udało mi się nawet strzelić gola ze Słowenią. Ale na EURO nie pojechałem. Teraz zagrałem jedynie w meczu barażowym, tym najważniejszym. No ale znowu nie jadę i to jest bardzo przykre dla mnie.
Porównaj trenera Sousę i Michniewicza. Czy za trenera Sousy nie było tak, że zadeklarował Ci, że jak wrócisz do gry przed EURO, to on na pewno Cię powoła? Ty zaciskałeś zęby, walczyłeś z kontuzją, zagrałeś kilka spotkań, a na turniej nie pojechałeś.
Jeśli chodzi o Sousę, to nawet nie chcę o nim rozmawiać. On się nie zachował jak człowiek. Odszedł i nawet się z nikim nie pożegnał. Po prostu uciekł. Taki człowiek nie powinien tak zrobić. Nie mam do niego żadnego szacunku. Jeśli chodzi o trenera Michniewicza, to jest całkiem innym człowiekiem i myślę, że na tym mundialu osiągnie sukces.
Co do Sousy - teraz opowiedziałeś o jego odejściu, ale powiedz, czy tak było, że dał Ci słowo, że jeśli przezwyciężysz kontuzję, to weźmie Cię na EURO 2020?
Była z nim taka rozmowa, ale jeszcze wcześniej zaprosił mnie i Krystiana Bielika na tydzień na zgrupowanie w Opalenicy. Nie chcieliśmy jechać na cały tydzień i wybraliśmy się tylko na obiad. Wiadomo, to ciężka sytuacja, by siedzieć z wszystkimi chłopakami i rehabilitować się, podczas gdy reszta trenuje. To byłoby dla nas trudne. Zjedliśmy obiad i porozmawialiśmy. Potem miałem rozmowę z Sousą i powiedział mi, że jak będę zdrowy, to pojadę na zgrupowanie przed EURO. To samo mówił doktor naszej reprezentacji, który usłyszał to od selekcjonera. Widocznie inni piłkarze zagrali dobre mecze w międzyczasie i to ich wziął. Nie mam do niego o to pretensji, mam pretensje o to, jak się zachował wobec całej naszej reprezentacji. Dla mnie i wszystkich piłkarzy ważne jest, żeby trenerem reprezentacji był Polak.
Całą rozmowę z Jackiem Góralskim obejrzycie tutaj:

Przeczytaj również