Japonia rewelacją MŚ, trener krytykowany. Powstał nawet specjalny hashtag. "On czasem niepotrzebnie to robi"

Japonia rewelacją MŚ, trener krytykowany. Powstał nawet specjalny hashtag. "On czasem niepotrzebnie to robi"
Xiao Yijiu / Xinhua / PressFocus
Japonia jest krok od historycznego sukcesu. Waleczni “Samurajowie” zaskoczyli piłkarski świat, pokonując Hiszpanię i Niemcy. A ich ambicje sięgają jeszcze dalej.
Katarski mundial jest pełen niespodzianek. Jeśli chodzi o postawę zespołów w fazie grupowej, nie ma większego zaskoczenia od tego, co pokazała Japonia. Zawodnicy z Kraju Kwitnącej Wiśni zadziwili, wygrywając grupę z Hiszpanią oraz Niemcami i po drodze pokonując obie te ekipy.
Dalsza część tekstu pod wideo
Azjatycki zespół jechał do Kataru ze sporymi nadziejami. Japońska kadra w dużej mierze składa się przecież z piłkarzy występujących na co dzień w mocnych europejskich ligach. Podopieczni Hajime Moriyasu przeszli jednak samych siebie i śmiało można ich nazwać prawdziwą sensacją turnieju. “Niebiescy Samurajowie” zaprezentowali niesamowitą wolę walki, pracowitość i siłę mentalną. Dzięki temu wciąż mogą marzyć o historycznym awansie do ćwierćfinału. A o tym, że warto marzyć, przekonali się już w ostatnich spotkaniach.

Odwrotność oczekiwań

Obecny mundial to siódmy taki turniej dla reprezentacji Japonii. Od debiutu w 1998 roku nie ominęła ona ani jednego z nich. Wyszła z grupy czwarty raz, co stanowi naprawdę niezły wynik, jak na kraj, w którym miłość do futbolu została zakorzeniona stosunkowo niedawno. Japończycy ani razu nie przeszli jednak 1/8 finału. Najbliżej byli w 2010 roku, gdy Paragwaj wyeliminował ich w serii rzutów karnych. Cztery lata temu, w Rosji, roztrwonili zaś w drugiej połowie prowadzenie 2:0 z Belgią.
Niemniej, selekcjoner Hajime Moriyasu zabierał do Kataru drużynę z zamiarem napisania historii i pierwszego w historii występu w ćwierćfinale. Cel był ambitny, bo wiązał się z koniecznością wyrzucenia za burtę Hiszpanii lub Niemiec. W kraju dobrze to rozumieli, ale zdawali sobie sprawę, że postawienie się jednemu z wyżej notowanych rywali w połączeniu z korzystnym układem wyników w pozostałych spotkaniach da szanse na fazę pucharową.
- Wyjście z grupy nie będzie łatwe - opowiadał przed turniejem w rozmowie z “Al Jazeera” dziennikarz sportowy “Japan Times”, Dan Orlowitz. - Wszyscy zgadzają się, że wygrana z Kostaryką i przynajmniej remis z Niemcami lub Hiszpanią to najbardziej realistyczny scenariusz awansu. Te rezultaty nie będą łatwe do osiągnięcia, ale nie są niemożliwe, jeśli zespół pokaże pełnię swych możliwości.
Owszem, Japończycy wykonali plan, tyle że w dokładnie odwrotny sposób. Gdy wyszarpali wygraną z Niemcami, rozbudzili nadzieje całego narodu. Ale potem nadeszła porażka z kopciuszkiem ze strefy CONCACAF, który ledwie kilka dni wcześniej przegrał z Hiszpanią aż 0:7. Wydawało się, że piłkarze z Azji wypuścili ogromną szansę. Nic bardziej mylnego. “La Furia Roja” musiała uznać ich wyższość. Japonia znów zachwyciła.

Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego

Selekcjoner Moriyasu nie jest uważany za wszechstronnego taktyka. Trzyma się głównie zaczerpniętego od Mihailo Petrovicia systemu 3-6-1. W eliminacjach kombinował, co niemal kosztowało jego zespół awans. Na turnieju wrócił jednak do znanych sobie założeń.
- To płynne ustawienie, w obronie przechodzą w 6-3-1. Wykorzystuje “defensywnego napastnika”, czego nie stosuje się na poziomie międzynarodowym - mówi nam Adam Błoński, założyciel pierwszej polskiej strony o piłce azjatyckiej, “AzjaGola”. - Ustawiony na tej pozycji Daizen Maeda wykonał z Hiszpanią 62 sprinty w 62 minuty, pierwsza bramka to efekt jego pressingu. Nie musisz być genialnym taktykiem, wystarczy opanować jedną koncepcję do perfekcji, a Japończycy mają ją w DNA.
Moriyasu dobrze jednak zna wartość odpowiedniego nastawienia drużyny w starciach z mocniejszymi na papierze przeciwnikami. Wola walki i wiara we własne umiejętności potrafią w futbolu niejednokrotnie czynić cuda. “Samurajowie” udowodnili to dwukrotnie.
- Oczywiście chcę pomóc piłkarzom wznieść ich umiejętności indywidualne na wyższy poziom. Nie możemy jednak opierać naszej gry tylko na tym - opowiada Moriyasu przed turniejem. - Siła reprezentacji Japonii leży w połączeniu wykorzystywania indywidualnych umiejętności w solidnym schemacie opartym na współpracy. Wszystko opiera się na dawaniu z siebie wszystkiego dla kadry i tego wymagamy od naszych piłkarzy.
Postawa na boisku potwierdziła jego słowa. Gdy Japończycy musieli zdominować przeciwników i znaleźć sposób na złamanie cofniętego bloku defensywnego Kostaryki, skończyło się zaskakującą przegraną. Z kolei przeciwko Niemcom i Hiszpanom siła mentalna i wiara w końcowy sukces pozwoliły odwrócić losy meczów.
- W Korei mają świetne przysłowie, mówiące: “Nawet mysz potrafi ugryźć kota, kiedy jest pod ścianą”. Tak samo w przypadku tej drużyny. Jeśli stają naprzeciwko wyżej notowanej drużyny, znajdują niespotykane pokłady siły i woli walki - opowiada Błoński.
Skrzydłowy Ritsu Doan, który podobnie jak dziewięciu innych powołanych do Kataru kolegów pamięta porażkę z Hiszpanią podczas zeszłorocznych igrzysk w Tokio, dzień przed decydującym spotkaniem mówił zresztą z pełnym przekonaniem, cytowany na łamach “Japan Times”:
- Znam ich styl i nie mogę dwa razy przegrać z tymi samymi przeciwnikami. (...) Nie ma tu nikogo, kto nie będzie nabuzowany. Chcę dać z siebie wszystko.
Słowa dotrzymał, bo wraz z zespołem utarł faworytom nosa.

Samurajowie

W obu starciach z wyżej notowanymi przeciwnikami Japończycy do przerwy przegrywali. Rywale wyglądali zdecydowanie lepiej w pierwszych 45 minutach. Po zmianie stron i roszadach personalnych Azjaci odmieniali jednak losy meczów. Przeciwko Niemcom do siatki trafiali wprowadzeni z ławki Doan i Takuma Asano, z kolei bramkarza Hiszpanów zaraz po wejściu na murawę bramką i asystą popisał się duet Doan - Kaoru Mitoma. Zastrzyk nowej energii i wiary z ławki okazał się na wagę złota.
Gracze z “Kraju Kwitnącej Wiśni” pokazali, że dobrze czują się w spotkaniach, które trzeba “wybiegać” i “wywalczyć”. To na nich uzbierali swe punkty i takie teraz będą na nich czekać. W 1/8 finału Chorwacja również na papierze występuje w roli faworyta, lecz z groźną ekipą Moriyasu nie może być pewna awansu. Dynamiczni, dobrzy technicznie zawodnicy ofensywni oraz pracowici pomocnicy potrafią błyskawicznie odmienić scenariusz boiskowych wydarzeń, zwłaszcza gdy mają przestrzeń do szybkiego ataku.
Ta drużyna idealnie wpisuje się w stereotyp japońskiej mentalności opartej właśnie na poświęceniu i pełnym zaangażowaniu. Nawet zwycięski gol przeciwko Hiszpanii, zdobyty w kontrowersyjnych okolicznościach, gdy piłka ledwie została utrzymana w obrębie boiska przez Mitomę, stanowi tego piękny symbol. Gracz Brighton popędził za - wydawałoby się - straconą futbolówką i zagrał ją w ostatnim momencie, a zespół dostał za to nagrodę w postaci wielkiego sukcesu.
Fakt, że selekcjoner czasami decyduje się odejść od założeń intensywności i ogromnego zaangażowania, powoduje, że opinia publiczna nie zawsze jest mu przychylna. Japończycy chcą oglądać właśnie drużynę waleczną, a nie wyczekującą na swą szansę, aż przesadnie cierpliwą - jak w przypadku porażki z Kostaryką.
- Moriyasu czasem niepotrzebnie “rozmiękcza” swoją drużynę. Dlatego mamy hashtag “MoriyasuOut” - zwraca uwagę Błoński. - Pomimo dwóch efektownych zwycięstw ma wielu krytyków. Jego problem stanowi umiejętność motywowania piłkarzy na starcia z rywalami teoretycznie słabszymi lub na podobnym poziomie. W eliminacjach przegrali przecież z Omanem czy Arabią Saudyjską.

Nie boją się

W 1/8 finału walecznych piłkarzy japońskich czeka konfrontacja z Chorwacją. Kolejny raz będą musieli oni zmierzyć się z jedną z najmocniejszych europejskich ekip. Niemniej, tym razem ich podejście jest inne. A to, zdaniem naszego rozmówcy, może okazać się zgubne.
- Wspomniane trudności z odpowiednią motywacją mogą okazać się problemem przeciwko Chorwacji. Oni się ich nie boją. Uważają, że trafili na idealnego przeciwnika. Poczucie tego, że mają wszystko pod kontrolą, może okazać się tak samo zgubne, jak w meczu z Kostaryką - twierdzi nasz rozmówca.
Niemniej, to właśnie przekonanie o własnej sile stanowi największy atut zespołu z Azji. Od lat nie uznaje się tam minimalizmu, próba kunktatorskiego podejścia spotyka się z ogromną krytyką, o czym zresztą przekonał się Moriyasu, który według słów Kaoru Mitomy kazał podopiecznym wyczekiwać w pojedynku z Kostaryką okazji na przeprowadzenie kontry. Teraz selekcjoner musi skupić się na tym, by odpowiednio mentalnie zbudować swój zespół.
- Największa siła to wiara w siebie, wiara w to, że niezależnie od klasy rywala zawsze są w stanie coś ugrać. Zawsze podejmują rzucane im rękawice i to właśnie coś pięknego. Przewodnia piosenka turnieju w Katarze to utwór koreańskiego piosenkarza Jungkooka, “Dreamers”: “Spójrz na nas, jesteśmy marzycielami, zrobimy to, bo jesteśmy w stanie to zobaczyć”. Oni naprawdę widzieli swoje sukcesy - uważa Błoński.
Rozpędzeni “Niebiescy Samurajowie” wiedzą, że nie mają nic do stracenia. Stają przed szansą na osiągnięcie historycznego sukcesu. Sukcesu, który miałby wyjątkowy smak dla całego kraju, ale i trenera Moriyasu. 29 lat temu, na katarskiej ziemi, w Dosze - gdzie wygrał z Niemcami i Hiszpanią - grał bowiem w meczu, który miał zadecydować o pierwszym w historii Japonii awansie na mundial. Wyrównujący gol dla Iraku w 90. minucie odebrał im marzenia. Występujący wówczas na pozycji pomocnika obecny selekcjoner nie zdołał przeciąć decydującego dośrodkowania.
- W 90. minucie piłka przemknęła nad moją głową, a rywal uderzył ją głową niczym w zwolnionym tempie, zastygła, zanim wpadła do siatki. Mogłem tylko patrzeć. Niewiele pamiętam z tego, co działo się potem - pisał w liście do samego siebie z 2018 roku. - (...) Dużo rozpaczałem, wiele razy się obwinialem. Oto, czego się nauczyłem dzięki największej porażce, jakiej doznałem w życiu: nie masz nic, jeśli nie wygrasz, niczego wtedy nie zyskujesz. (...) Tym, których marzenia legły wtedy w gruzach tamtego dnia, chcę powiedzieć jedno. Sprawmy, że Japonia będzie silniejsza, pokonajmy resztę świata. Wystarczająco wiele razy wylewaliśmy łzy.
Teraz, w tym samym kraju, będzie mógł zapisać się w historii. I pomóc obecnemu pokoleniu japońskich piłkarzy w tym, by już zawsze mogli chodzić z dumą. Celują wysoko, ale to mają we krwi.

Przeczytaj również