Jest królem w Turcji, zaraz będzie we Francji. 35-letni strzelec wyborowy chce odebrać PSG mistrzostwo

Jest królem w Turcji, zaraz będzie we Francji. 35-letni strzelec wyborowy chce odebrać PSG mistrzostwo
Foto Sipa / PressFocus
Ubiegłoroczny transfer doświadczonego Buraka Yilmaza do Lille odnotowano, przynajmniej poza Turcją, głównie jako ciekawostkę. Tymczasem na finiszu sezonu to właśnie 35-letni napastnik prowadzi ekipę z północy Francji do coraz bardziej prawdopodobnego, sensacyjnego triumfu. A to jego pierwszy rok w lidze z TOP5!
Ani przez chwilę nie było wątpliwości. Kiedy tylko Burak Yilmaz ruszył w kierunku bramki przeciwnika, rezultat mógł być tylko jeden. Wystarczyły dwa dotknięcia piłki. Pierwszym, przyjęciem kierunkowym lewą nogą, turecki napastnik pozbawił złudzeń na dogonienie go najbliższego rywala. W drugim, prawą stopą, efektownie podbił piłkę nad wychodzącym z bramki golkiperem Olympique’u Lyon. Weteran mógł świętować strzelenie gola, który na koniec sezonu może dać jego drużynie mistrzostwo Francji. Nic dziwnego, że po końcowym gwizdku oszalał też jego trener.
Dalsza część tekstu pod wideo

Śladami Giroud i Mbappe

Od kiedy latem 2011 roku, czyli okrągłą dekadę temu, Paris Saint-Germain stało się jednym z najbogatszych klubów na świecie, w rozgrywkach francuskiej ekstraklasy tylko dwa razy doszło dotychczas do sensacji. Bohaterem ligowego triumfu niesamowitej drużyny Montpellier sprzed dziewięciu lat był rozgrywający wówczas dopiero drugi sezon na najwyższym poziomie, 25-letni Olivier Giroud. Zaś w 2017 roku PSG zostało niespodziewanie zdetronizowane przez rewelacyjne Monaco - na czele z duetem napastników, który można określić mieszanką doświadczenia z młodością: Radamelem Falcao oraz Kylianem Mbappe.
Na cztery kolejki przed końcem trwającego sezonu w powietrzu wisi trzecia niespodzianka. Z jednej strony, wynika ona ze słabości obrońców tytułu. Paryżanie przegrali w obecnych rozgrywkach tyle samo ligowych meczów, ile w dwóch poprzednich, pełnych sezonach Ligue 1 razem wziętych i zarazem najwięcej w trakcie jednej kampanii od 10 lat (osiem). Z drugiej strony, podopieczni Mauricio Pochettino doczekali się w tych rozgrywkach wyjątkowo godnych konkurentów. O Monaco przeczytasz więcej W TYM MIEJSCU. Tymczasem prowadzące w tabeli Lille doznało od początku bieżącego sezonu raptem trzech przegranych, z czego ani jednej przeciwko drużynie zajmującej obecnie pozycję w górnej połowie ligowej klasyfikacji.
Kilka tygodni temu wydawało się, że piękny sen zespołu z północy Francji dobiega nieuchronnego końca. Lille najpierw przegrało wtedy na Parc des Princes, i to aż 0:3, w spotkaniu Pucharu Francji, po czym w rozgrywkach ligowych sensacyjnie uległo na własnym stadionie broniącemu się przed spadkiem Nimes (1:2). PSG odzyskało fotel lidera, stając następnie przed doskonałą okazją na powiększenie przewagi. Na początku kwietnia, znowu na Parc des Princes, doszło jednak do niespodzianki. Lille wygrało 1:0 i odzyskało przodownictwo w tabeli.
Kibice obecnych mistrzów przeżyli déjà vu w ostatnią niedzielę. Najgroźniejszy krajowy rywal paryżan przegrywał w Lyonie już 0:2 i w tabeli “na żywo” spadał z pierwszej aż na czwartą lokatę. Wtedy sprawy w swoje ręce wziął Burak Yilmaz.

Turecki król

- Zagrał jak lokomotywa - powiedział o ostatnim występie doświadczonego napastnika, kiedy już trochę ochłonął, szkoleniowiec Lille, Christophe Galtier. - W takim meczu właśnie tacy zawodnicy robią różnicę.
Zanim 35-letni Yilmaz w wielkim stylu przesądził o wygranej drużyny na Groupama Stadium, to również on dał wcześniej sygnał do odrabiania strat. W doliczonym czasie gry do pierwszej połowy meczu reprezentant Turcji popisał się kapitalnym uderzeniem z rzutu wolnego. Kwadrans po przerwie wykorzystał z kolei błąd Lucasa Paquety i wyłożył piłkę do pustej bramki partnerowi z ataku - Jonathanowi Davidowi. Zaś opisany na początku tego artykułu decydujący moment spotkania wydarzył się następnie w końcówce, dokładnie w 85. minucie.
Przeciwko Lyonowi Yilmaz trafił do siatki po raz 11. i 12. w 24. ligowym występie w barwach Lille. Legenda tureckiej piłki nożnej trafiła do Francji latem ubiegłego roku, po wielu latach spędzonych w ojczyźnie. W rodzimej Superlidze popularny “Kral”, czyli w tłumaczeniu na język polski “król”, strzelał gole m.in. dla Galatasarayu, Besiktasu czy Trabzonsporu. Łącznie uzbierał ich aż 188. W historii reprezentacji Turcji więcej razy od niego (28) na listę strzelców wpisał się z kolei jedynie jeszcze bardziej legendarny Hakan Sukur (51).
- Burak jest zawodnikiem z charakterem - mówił latem ubiegłego roku o nowym nabytku klubu dyrektor wykonawczy Lille, Marc Ingla. - To prawdziwy wojownik. Posiada doskonały profil, aby wzmocnić nasz zespół, wpasować się w nasz model gry oraz wnieść do drużyny całe swoje doświadczenie.

Lider

Jeśli ktoś myślał, że weteran tureckiego futbolu przyjechał do Francji odcinać kupony, grubo się pomylił. Obok środkowego obrońcy reprezentacji Portugalii, Jose Fonte, to właśnie Yilmaz został liderem zespołu pełnego młodych zawodników, w tym rodaków - Yusufa Yaziciego i Zekiego Celika. Aż do końcówki lutego Lille imponująco radziło sobie z łączeniem gry w lidze ze startem w rozgrywkach Ligi Europy. Na arenie międzynarodowej dotarło aż do fazy pucharowej, gdzie przeszkodą nie do przejścia okazał się dopiero bardziej doświadczony Ajax.
Sam Burak wyróżnia się nie tylko cechami przywódczymi, ale także piłkarską jakością. 35-latka można wręcz określić mianem nowoczesnej “dziewiątki”. Turek stanowi oczywiście zagrożenie w polu karnym przeciwnika. Równocześnie, mimo rosłej sylwetki, jest też jednak bardzo ruchliwy i świetnie wyszkolony technicznie. Jak pokazał w Lyonie, każde jego dotknięcie piłki w strefie ataku przynosi konkretny efekt. Niezależnie od tego, czy jest to strzał, podanie czy przyjęcie piłki.
Ostatni występ Yilmaza wcale nie był zresztą jego najlepszym w minionych tygodniach. Kilka tygodni temu, na inaugurację eliminacji mistrzostw świata, to właśnie on, popisując się hat-trickiem, poprowadził reprezentację Turcji do efektownej wygranej (4:2) nad Holandią. Wynik tamtego meczu przypieczętował, jakżeby inaczej, przepięknym uderzeniem z rzutu wolnego.
Przy okazji, warto zwrócić uwagę, że Buraka Yilmaza można znacznie prędzej porównać do Oliviera Giroud aniżeli Kyliana Mbappe. Podczas gdy ten drugi objawił się w wielkim futbolu już jako nastolatek, Turek, podobnie jak Giroud, zaczął regularnie zdobywać bramki dopiero w wieku 25 lat. W jego przypadku prawdziwe może okazać się zatem powiedzenie: “im starszy, tym lepszy”.

Jak wino

Radość Yilmaza, Galtiera i spółki z końcówki niedzielnego meczu w Lyonie można uznać zarówno za całkowicie uzasadnioną, jak i mocno przedwczesną. Z jednej strony, w Lille czują, że pierwszy od 10 lat tytuł mistrza Francji naprawdę znalazł się na wyciągnięcie ręki. Wystarczy wygrać cztery ostatnie mecze, a Burak rzeczywiście pójdzie w ślady Giroud, Mbappe czy Edena Hazarda - bohaterów trzech ostatnich zespołów, innych niż Paris Saint-Germain, które sięgnęły po mistrzostwo Francji. Z drugiej strony, każde potknięcie ekipy z północy Francji na finiszu rozgrywek prawdopodobnie zostanie bezlitośnie wykorzystane. Jeśli nie przez PSG, to przez Monaco.
To nadal nie może się powieść? Burak Yilmaz wydaje dopiero się rozkręcać.

Przeczytaj również