Kapitan Tsubasa podbija Hiszpanię. Jeden z lepszych na tej pozycji. "Osiągnął poziom godny Realu Madryt"

Kapitan Tsubasa podbija Hiszpanię. Jeden z lepszych na tej pozycji. "Osiągnął poziom godny Realu Madryt"
pressinphoto / PressFocus
Przez lata tułał się po różnych klubach, nie mogąc odnaleźć stabilizacji. Kiedy już osiadł w jednym zespole, jego talent rozbłysnął w pełnej krasie. Dziś Takefusa Kubo powoli staje się jednym z czołowych piłkarzy na swojej pozycji.
Znajdujemy się na etapie sezonu, w którym wielu zawodników jeszcze nie zdążyło zaprezentować pełni swoich umiejętności. Tym mocniej trzeba docenić tych, którzy już rozegrali serię naprawdę znakomitych występów. Do tego grona zdecydowanie zalicza się Takefusa Kubo. 22-latek imponuje w reprezentacji Japonii, będąc jednocześnie liderem Realu Sociedad. Z każdym kolejnym tygodniem skrzydłowy udowadnia, że już teraz byłby gotowy na grę w klubie z jeszcze wyższej półki.
Dalsza część tekstu pod wideo

Życie jak poza Madrytem

Ogromny potencjał Kubo teoretycznie nie jest niczym nowym ani zaskakującym. Już w 2019 roku grał on przecież na tak wysokim poziomie, że przykuł uwagę Realu Madryt. “Królewscy” skorzystali z okazji i na zasadzie wolnego transferu pozyskali ówczesną gwiazdę FC Tokyo. Problem w tym, że włodarze z Santiago Bernabeu nie widzieli w Japończyku zawodnika, który mógłby od razu przebić się do pierwszej drużyny.
- Kubo trenuje na odpowiednim poziomie, to zawodnik o wysokiej jakości i myślę, że w przyszłości będzie ważnym elementem Realu Madryt. Jest jeszcze młody, ale wygląda na to, że zostanie z nami na dłużej - mówił Zinedine Zidane przed startem sezonu 2019/20.
Słowa niestety nie szły w parze z czynami. Kubo wielokrotnie musiał szukać szczęścia na wypożyczeniach, ponieważ w Realu brakowało dla niego miejsca. “Los Blancos” tymczasowo oddawali go kolejno do Villarrealu, Getafe i Mallorki. Po żadnym z powrotów nie dostał jednak nawet szansy na oficjalny debiut w madryckiej ekipie.
Niewiele brakowało, aby talent reprezentanta Kraju Kwitnącej Wiśni został zmarnowany. Z perspektywy piłkarza bardzo trudno utrzymać wysoki poziom, będąc w wiecznym stanie zawieszenia. Ciągła seria wypożyczeń była już przysłowiowym gwoździem do trumny niejednej kariery. Na szczęście Take wreszcie znalazł klub, w którym mógł osiąść na stałe. Jego ziemią obiecaną okazał się Real, ale nie Madryt, lecz Sociedad.

Wystrzał

W Mallorce czy Getafe Kubo miał momenty, ale nigdy nie mógł wykorzystać maksimum swoich możliwości. Ofensywnemu graczowi niełatwo jest błyszczeć w drużynach, które kładą znacznie większy nacisk na grę obronną i zabezpieczenie dostępu do własnej bramki. Właśnie dlatego wybór Realu Sociedad był perfekcyjnym posunięciem ze strony Japończyka. Trafił on do solidnego zespołu z aspiracjami, w którym stanął przed szansą na wykorzystanie wszelkich posiadanych walorów.
Już w debiutanckim roku na Estadio Anoeta widać było, że aklimatyzacja Kubo przebiegła wręcz podręcznikowo. Miewał on oczywiście chwilowe zniżki formy, ale na przestrzeni całego sezonu dał się poznać jako jeden z filarów ekipy Imanola Alguacila. Japończykowi zabrakło zaledwie jednej bramki i jednej asysty, aby zakończyć rozgrywki z double-double. Przy czym sam zawodnik nie zachłysnął się własnymi osiągnięciami. 22-latek skupiał się raczej na aspektach, które jeszcze potrzebują doszlifowania.
- Muszę być lepszy, jeśli chodzi o zachowanie pod bramką rywali. Aby wykonać kolejny krok i stać się elitarnym skrzydłowym, muszę notować więcej bramek i asyst. Biorąc pod uwagę okazje, jakie wykreowali mi koledzy, powinienem wykorzystać więcej z nich - pokornie przyznał Kubo na antenie "Movistar" pod koniec poprzedniego sezonu.
Ostatnie tygodnie stanowią dowód na to, że faktycznie skupił się on na doskonaleniu umiejętności strzeleckich. W tym sezonie zanotował już trzy trafienia w czterech kolejkach. Dołożył też jeszcze jedną asystę, dzięki czemu w klasyfikacji kanadyjskiej La Liga ustępuje jedynie Jude’owi Bellinghamowi. Do tego dochodzą dokładniejsze statystyki w postaci skuteczności dryblingów na poziomie 67%, średniej 2,9 wygranych pojedynków i 1,3 kluczowego podania na 90 minut.
Portal “Opta” wyliczył również, że w tym roku kalendarzowym jedynie Robert Lewandowski i Antoine Griezmann strzelili w lidze hiszpańskiej więcej goli od Kubo, nie licząc trafień z rzutów karnych. Polak i Francuz mają na koncie po 11 trafień, a Japończyk 10, zatem różnica jest mikroskopijna. To chyba najlepsze potwierdzenie tego, jak wysoki poziom osiąga “czternastka” Realu Sociedad.
- Kubo pokazał już swoje umiejętności, talent i jakość. Do tego jest bardzo pracowity, lubi i żyje piłką nożną. Znakomicie odnalazł się w naszym zespole, wykazał się ogromnym zaangażowaniem, a do tego to wciąż zawodnik, który się rozwija - chwalił Imanol Alguacil na łamach "Noticias de Gipuzkoa".

Niezbędna stabilizacja

Popisy Take na Estadio Anoeta oczywiście nie przeszły niezauważone. Już w minionym okienku pojawiały się spekulacje na temat jego możliwego transferu. Hiszpańskie media sugerowały, że był on jednym z wielu graczy, którzy znaleźli się na celowniku saudyjskich ekip. Al-Hilal miało oferować mu bajoński kontrakt opiewający na łączną kwotę 160 mln euro za cztery lata gry.
Z perspektywy czasu można jedynie cieszyć się, że 22-latek nie poszedł w ślady Gabriego Veigi. Po pierwsze ewentualna transakcja byłaby kolejnym przykładem wciąż młodego piłkarza, który wyżej ceni liczbę zer na koncie niż kwestię sportowej ambicji. Po drugie liga hiszpańska straciłaby jednego z tych zawodników, dla których przychodzi się na trybuny lub włącza mecz w domowym zaciszu. Wreszcie po trzecie sam Kubo potrzebował stabilizacji i zadomowienia się w jednym zespole. Kolejna zmiana barw mogłaby tylko zaszkodzić prężnie rozwijającej się karierze. Skrzydłowy dobrze rozumie, że warto pozostać w Realu Sociedad, ponieważ jest to idealne miejsce do rozwoju.
- Myślę, że w końcu znalazłem odpowiedni klub, jestem bardzo szczęśliwy w Realu Sociedad. Teraz czuję znacznie większy spokój, ponieważ już nie jestem wypożyczony, a na stałe trafiłem do drużyny, która pasuje do mojego stylu. Jestem z tego powodu zadowolony i nie mógłbym prosić o więcej - podkreślał Kubo cytowany przez "Mundo Deportivo".

Futbol na Take

W tym sezonie ligi hiszpańskiej tylko trzech piłkarzy otrzymało nagrodę MVP w każdym z czterech dotychczas rozegranych meczów. Raczej nikogo nie zdziwi fakt, że Take Kubo znajduje się w tym wąskim, a jednocześnie zaszczytnym gronie. O jego znakomitej dyspozycji przekonali się ostatnio nie tylko rywale na Półwyspie Iberyjskim, ale również obrońcy reprezentacji Niemiec. W niedawnym sparingu Japończyk wszedł na murawę w 75. minucie i zdążył zanotować dwie asysty. Na swój sposób wbił gwóźdź do trumny kadencji Hansiego Flicka w kadrze "Die Mannschaft".
Teraz Kubo może już szykować się do meczu, który na pewno będzie dla niego wyjątkowy. W tej kolejce wróci on bowiem na Santiago Bernabeu, gdzie nigdy nie było mu dane zagrać w barwach gospodarzy. Kto wie, czy włodarze wicemistrzów Hiszpanii za jakiś czas nie pożałują pozbycia się skrzydłowego. Dobrze wiemy, że akurat w linii ataku Carlo Ancelotti ma najmniejsze pole manewru. Po urazie Viniciusa Juniora jedynymi opcjami do gry w ofensywie pozostają Rodrygo, Joselu i Brahim Diaz. “Królewskim” być może przydałby się ktoś, kto z niebywałą regularnością notuje bramki, asysty i kluczowe podania.
W 2019 roku Take przybył do stolicy Hiszpanii jako nieopierzony dzieciak z potencjałem, ale teraz osiągnął poziom godny gry w Realu Madryt. Nie można zresztą wykluczyć, że kiedyś jednak zobaczymy go w ekipie “Los Blancos”. Warto przypomnieć, że przy okazji ubiegłorocznego transferu ekipa z Santiago Bernabeu zachowała 50% praw do tego zawodnika. Kiedyś stołeczni otrzymają połowę wpływów z kolejnej sprzedaży lub sami odkupią Japończyka. Na razie jest to jednak melodia przyszłości. Kubo wyrósł na lidera Realu Sociedad i tam powinien kontynuować karierę. Na Anoeta nadal będzie prezentowany futbol na Take.

Przeczytaj również