Katastrofalne statystyki czołówki Premier League. Tak źle jeszcze nie było

Katastrofalne statystyki czołówki Premier League. Tak źle jeszcze nie było
Matt Wilkinson / PressFocus
Chcesz komuś udowodnić, że liga angielska jest nudna? Zaproś go do oglądania papierowego szlagieru z udziałem drużyn z tzw. “Big Six”. Istnieje duża szansa, że obejrzysz nudny jak flaki z olejem bezbramkowy remis. W tym sezonie takich meczów było wyjątkowo dużo. Statystyki względem poprzednich lat są zatrważające.
28 lutego Chelsea podzieliła się punktami na własnym boisku z Manchesterem United. W szumnie zapowiadanym hicie Premier League nie padła ani jedna bramka. Znowu. Był to szósty taki przypadek w tym sezonie, jeśli weźmiemy pod uwagę spotkania pomiędzy zespołami z “Big Six”, czyli dwoma wspomnianymi, a także Arsenalem, Liverpoolem, Manchesterem City i Tottenhamem.
Dalsza część tekstu pod wideo
Dotychczas rozegrano 23 mecze na szczycie ligi, choć z uwagi na aktualną tabelę warto podkreślić, że jest to czysto teoretyczny szczyt, wynikający z marki poszczególnych klubów. 6 bezbramkowych remisów oznacza, że częściej niż co czwarty “hit” kończy się takim rezultatem. To dokładnie 26,1% wszystkich potyczek z udziałem największych angielskich ekip. Goli zabrakło w następujących starciach:
  • Man. United - Chelsea, 6. kolejka, 24 października
  • Chelsea - Tottenham, 10. kolejka, 29 listopada
  • Man. United - Man. City, 12. kolejka, 12 grudnia
  • Liverpool - Man. United, 19. kolejka, 17 stycznia
  • Arsenal - Man. United, 21. kolejka, 30 stycznia
  • Chelsea - Man. United, 26. kolejka, 28 lutego
Co z tego wynika?

Niemoc United

To właśnie podopieczni Ole Gunnara Solskjaera wiodą prym w “męczeniu buły”. Bezbramkowe remisy stały się zresztą ich specjalnością.
“Czerwone Diabły” rozgrywają przecież naprawdę solidny sezon. Korzystają z niemocy rywali. I choć sami potrafią się potknąć z Sheffield czy Crystal Palace, to wydają się faworytem w walce o wicemistrzostwo Anglii. Ale przeciwko ekipom z “Big Six” nagle zapominają o grze w piłkę. Zwycięstwo? Bez żartów. A chociaż gole z akcji? Ależ skąd. Do pięciu wyżej wspomnianych remisów United dołożyli porażkę z Arsenalem (0:1 u siebie) oraz klęskę z Tottenhamem (1:6, też na Old Trafford). “Kogutom” strzelił Bruno Fernandes z rzutu karnego.
Co ciekawe, Fernandes i spółka tracili też punkty z Leicester i Evertonem. Gdyby w spotkaniach z bezpośrednimi przeciwnikami z czołówki mieli inne oblicze, dziś prawdopodobnie biliby się z City o tytuł. A tak muszą uważać, by nie wypaść z podium. Solskjaer broni się miejscem w tabeli, ale przytłaczające statystyki z “Big Six” to istotny kamyczek do jego ogródka. Mniejszy niż odpadnięcie z Ligi Mistrzów, lecz nadal mocno zauważalny.
Przed Manchesterem jeszcze trzy szanse na rehabilitację i odwrócenie złego trendu. Dziś ta najważniejsza - wyjazdowa batalia z lokalnym rywalem z Etihad, będącym w wyjątkowo doskonałej formie i pędzącym po pobicie własnego rekordu wygranych z rzędu.
“Czerwone Diabły” zagrają też z Tottenhamem (31. kolejka) i Liverpoolem (34. kolejka).

Tak źle jeszcze nie było

Deficyt na gole w teoretycznie najciekawszych spotkaniach Premier League skusił nas do małej podróży w przeszłość i sprawdzenia, jak angielscy giganci radzili sobie pod tym względem w poprzednich sezonach. Pod lupę wzięliśmy dziesięć ostatnich lat - od rozgrywek 2010/11. Właśnie wtedy w czołowej szóstce ligi finiszowały ekipy określane dziś jako “Big Six”. Uznaliśmy, że zaglądanie do pierwszej dekady XXI w. nie ma sensu, bo raczej mówiono wówczas o “Big Four”, bez City i Tottenhamu.
I co nam wyszło? Tak źle, jak w obecnym sezonie, jeszcze nie było. A przecież do majowego finiszu ligi zostało jeszcze ponad dziesięć kolejek, więc aktualny rezultat może się pogorszyć. Włącznie z dzisiejszymi derbami Manchesteru zaplanowano siedem potyczek z udziałem “Big Six”. Jesteśmy sobie w stanie więc wyobrazić przynajmniej dwa kolejne bezbramkowe remisy. Jak nie więcej.
Najgorzej w minionej dekadzie pod względem spotkań bez choćby gola wypadł sezon 2015/16. Najlepiej - poprzedni, kiedy to nie zanotowano, uwaga, ani jednego takiego meczu! Oto pełna rozpiska:
Sezon 2010/11: 4 bezbramkowe remisy
Tottenham - Man. United

Arsenal - Man. City

Man. City - Man. United

Tottenham - Man. City
2011/12: 3
Arsenal - Chelsea

Chelsea - Tottenham

Liverpool - Tottenham
2012/13: 1
Chelsea - Man. City
2013/14: 3
Arsenal - Man. United

Arsenal - Chelsea

Man. United - Chelsea
2014/15: 1
Arsenal - Chelsea
2015/16: 5
Man. United - Chelsea

Tottenham - Chelsea

Man. United - Man. City

Tottenham - Liverpool

Arsenal - Liverpool
2016/17: 2
Man. City - Man. United

Liverpool - Man. United
2017/18: 2
Liverpool - Man. United

Chelsea - Arsenal
2018/19: 2
Man. United - Liverpool

Liverpool - Man. City
2019/20: 0
Po podsumowaniu tych dziesięciu sezonów wychodzi nam następująca tabela:
1. Man. United - 10 remisów 0:0

2. Chelsea - 9

3. Arsenal, Liverpool, Man. City - 7

6. Tottenham - 6
“Czerwone Diabły” wyjątkowo zatem upodobały sobie bezbramkowe dzielenie się punktami z najgroźniejszymi rywalami. Po uwzględnieniu w klasyfikacji także aktualnych rozgrywek statystyki wyraźnie wskazują, że United to numer jeden w “Big Six”, jeśli chodzi o rezultaty 0:0.
1. Man. United - 15

2. Chelsea - 12

3. Arsenal, Liverpool, Man. City - 8

6. Tottenham - 7
W sukurs ekipie z Old Trafford idzie Chelsea. Ta dwójka ma wyraźną przewagę nad pozostałym kwartetem. Pół żartem, pół serio, nie bez przypadku w obu tych drużynach w ostatniej dekadzie pracował Jose Mourinho.
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną statystykę. Spośród 23 rozegranych w tym sezonie spotkań wewnątrz “Big Six”, tylko w ośmiu z nich padły przynajmniej trzy gole. To niespełna 35% całości. Typując zatem u bukmachera zdarzenie “under 2.5” w szlagierze Premier League, można mieć nadzieje na celny traf. Choćby kilka dni temu na Anfield w starciu Liverpool - Chelsea do siatki piłkę wpakował tylko Mason Mount.

Strzelają mniej

Przed rozpoczęciem tego wyjątkowo naładowanego meczami sezonu mogliśmy się zastanawiać, jak bardzo napięty kalendarz wpłynie na postawę wszystkich drużyn w Europie. I na przykład w Premier League widać tendencję spadkową, jeśli chodzi o średnią liczbę zdobywanych goli na mecz. Na koniec lutego była ona najniższa od sześciu lat. Rekord bezbramkowych remisów wśród największych zespołów nie wziął się więc znikąd.
Pozostaje nam trzymać kciuki, że to jedynie okres przejściowy spowodowany sezonem pełnym anomalii. Bo na dziś hity Premier League są wyblakłe. A że jest ich naprawdę sporo w krótkim odstępie czasowym, to kibic, nawet najwytrwalszy, ma dosyć. I aktualnie powrót do normalności nie oznacza po prostu gry, a gry na wysokim, efektownym poziomie. Może dziś ujrzymy światełko w tunelu? Na relację na żywo z meczu Manchester City - Manchester United zapraszamy na naszą stronę od 17:00. Pierwszy gwizdek sędziego nastąpi pół godziny później. Do zobaczenia!

Przeczytaj również