Kownacki robi furorę w Niemczech, kadry nie stać na pomijanie go. Będzie grał w Lidze Mistrzów?

Kownacki robi furorę w Niemczech, kadry nie stać na pomijanie go. Będzie grał w Lidze Mistrzów?
Vitalii Vitleo / Shutterstock.com
Arkadiusz Milik i Adam Buksa poza grą, a Krzysztof Piątek poza formą. Zdrowi i we względnie niezłej dyspozycji są jedynie Robert Lewandowski i Karol Świderski, ale to za mało. Sekcja ofensywna reprezentacji Polski to dziś jeden wielki plac budowy (defensywna zresztą też). W naturalny sposób wypływa więc po raz kolejny nazwisko Dawida Kownackiego, jako tego, który w oczach wielu może, albo wręcz powinien w piątek otrzymać powołanie do nowej kadry pod batutą Fernando Santosa.
Zawsze byłem daleki od tego, by “wciskać” trenerom poszczególnych zawodników do kadry. Uznaję pełną autonomię wyboru selekcjonera. Interesuje mnie wynik końcowy, a nie dobór środków (czytaj: piłkarzy). Wydaje mi się jednak, że znaleźliśmy się z reprezentacją w takim momencie, że nie stać nas na chwilę obecną na pomijanie robiącego furorę w Fortunie Duesseldorf “Kownasia”. Wiem, że wielu się żachnie i powie, że to przecież klub z zaledwie drugoligowego poziomu w Niemczech. Przestrzegałbym jednak przed takim myśleniem.
Dalsza część tekstu pod wideo
W ostatnim czasie dużą karierę w najróżniejszych mediach robi tzw. ranking ELO, w oparciu o który można - na podstawie uzyskiwanych na bieżąco wyników - oszacować siłę danej drużyny. Oczywiście, należy podejść do niego z lekkim dystansem i zdrowym rozsądkiem, ale jest to jakiś miernik siły danego zespołu czy też danej ligi. W polskiej lidze lepszy wskaźnik od Fortuny mają na ten moment jedynie Raków i Lech, a w przykładowej Austrii - Salzburg i Sturm Graz. Fortuna, ze swoim współczynnikiem, to szóste miejsce belgijskiej Jupiler Pro League i siódme w holenderskiej Eredivisie. Nie chcę was oczywiście przekonywać do tego, że Fortuna to tak naprawdę uśpiony gigant. Mówię tylko, że piąty zespół 2. Bundesligi (a więc 23. w Niemczech), to mniej więcej poziom drużyny ze środka tabeli w przyzwoitej europejskiej lidze. I tak należy, w mojej opinii, podejść do tej sprawy.
Dawid rozgrywa swój najlepszy sezon w Duesseldorfie i cieszy się w Niemczech dużą renomą. Latem kończy mu się kontrakt, a dziennikarz “Sky” Florian Plettenberg podał we wtorek, że niemal 1/3 klubów z 1. Bundesligi stara się o jego podpis. Co więcej, nie są to drużyny z nizin ligowej tabeli. Część z nich (Freiburg, Union, Eintracht) aspiruje nawet do miejsca w czołowej czwórce na koniec sezonu, a więc do grania w przyszłorocznej Lidze Mistrzów, a pozostałe kręcą się wokół miejsc dających przepustkę do pucharów (Mainz czy Gladbach). Wiem też ze sprawdzonego źródła, że bardzo mocno o usługi Dawida zabiega także PSV Eindhoven. Nie są to więc przypadkowe firmy i nie ma powodów, by ta “drugoligowość” Fortuny miała przesądzać o braku powołania dla niego.
***
Zbaczając na chwilę z głównego wątku tekstu, możemy się zastanowić, do którego zespołu z Bundesligi Dawid pasowałby najbardziej. Z wymienionej piątki wskazałbym przede wszystkim na Freiburg i Gladbach. Tam miałby chyba najlepsze perspektywy i relatywnie najwięcej okazji do gry. Freiburg to spokojne środowisko, familijny i stabilny klub, w którym nie ma wielkiej presji. Systemy taktyczne Christiana Streicha przewidują grę na dwóch, czasem nawet na trzech napastników, a konkurencja w zespole, choć dość mocna, to też nie taka, by z góry zakładać, że “Kownaś” się nie przebije. Ponadto Freiburg zagra najpewniej w przyszłym sezonie w europejskich pucharach, a to z kolei zwiększa szanse na dodatkowe minuty.
Gladbach zaś będzie latem gruntownie przebudowywać swoją kadrę. Zrobi się wakat na pozycji środkowego napastnika, bo Marcus Thuram żegna się ze “Źrebakami”. Borussia to drużyna z ambicjami, która w ostatnich sezonach mocno zawodzi swoich kibiców. Na cito potrzebuje więc dopływu świeżej krwi i nowych impulsów z zewnątrz. Nawet jeśli Kownacki nie byłby tam finalnie pierwszym napastnikiem, mógłby liczyć na duży wymiar minut, choćby przez wzgląd na swoją wszechstronność, ale też i na relatywnie niewielką konkurencję w formacji ofensywnej.
Na znacznie większą i ostrzejszą rywalizację natrafiłby natomiast w Eintrachcie. Nawet gdyby latem udało się sprzedać Randalla Kolo Muaniego, to z zarobionych milionów Markus Kroesche z pewnością zrobiłby użytek, by jeszcze podkręcić konkurencję w zespole. Nawet tak dobry w skali bundesligowej napastnik, jak Lucas Alario, nie jest w stanie przebić się do regularnej rotacji, podobnie zresztą jak i bohater minionej edycji Ligi Europy, czyli Raffael Borre. Do niedawna potencjalnie świetnym adresem było Mainz, ale po ściągnięciu Ludovica Ajorque’a za spore, jak na możliwości klubu, finanse, ciężko byłoby tam znaleźć sobie miejsce na boisku. Union z kolei to klub bardzo nieprzychylny dla napastników ze względu na swój sposób gry. Przypomina pod tym względem Herthę, do której trafił swego czasu Krzysztof Piątek. Trzeba się tam mocno naharować i nacierpieć bez piłki przy nodze, by zadowolić trenera, a sytuacje bramkowe zdarzają się względnie rzadko i napastnikom trudno tam o regularne strzelanie. Musimy jednak pamiętać i o tym, że różne czynniki brane są przez piłkarzy pod uwagę przy transferze, zwłaszcza jeśli mają oni na utrzymaniu rodzinę. Nie zawsze chodzi tylko i wyłącznie o piłkarskie perspektywy. Kluczową rolę odgrywają naturalnie finanse, ale też i miejsce do życia. Berlin ma w tym kontekście bardzo wiele do zaoferowania, także ze względu na swoje położenie.
***
Dawid to nie jest szeregowy gracz Fortuny. To filar, na którym umocowano całą ofensywną grę tego zespołu i na swój sposób jej okręt flagowy. O jego ważności dla drużyny świadczy odrzucenie przez Fortunę zimowej oferty z Brentfordu, opiewającej na 2 mln funtów. To wcale nie są małe pieniądze dla klubu, zwłaszcza na parę miesięcy przed końcem kontraktu danego zawodnika, a jednak Klaus Allofs zdecydował się zablokować tę transakcję, by podtrzymać szanse na awans. Szanse, dodajmy, dość iluzoryczne, bo na półmetku rozgrywek Fortuna była siódma, tracąc do miejsca barażowego aż siedem punktów i musiałaby zanotować wręcz bezbłędną rundę rewanżową, by namieszać jeszcze w czołówce. Allofs wiedział jednak, że jeśli odda Kownackiego, to odłączy drużynie wtyczkę z prądem, a i nastrój wśród kibiców mocno spadnie, co z kolei mogłoby się przełożyć niekorzystnie na frekwencję. Wysłałby w świat czytelny sygnał, że ten sezon spisuje już na straty.

Robi wrażenie

“Kownaś” bardzo mocno pracuje na wyniki swojej drużyny. Podejmuje w zespole najwięcej pojedynków (zarówno w powietrzu, jak i na ziemi), wykonuje najwięcej sprintów i intensywnych biegów (i przebiega w nich największy dystans), do tego jest najczęściej faulowanym piłkarzem Fortuny. Przy tak intensywnej grze, wykręca całkiem niezłe liczby, bo dziesięć goli i sześć asyst w 22 meczach, to dorobek wystarczający do tego, by być drugim najlepszym “kanadyjczykiem” w lidze. Fortuna strzeliła w tym sezonie jak dotąd 38 bramek, a zatem Kownacki miał bezpośredni udział (gol lub asysta) przy 42% ogółu trafień. To musi robić wrażenie.
Wielki wpływ na taką grę i takie statystyki ma oczywiście fakt, że Dawid jest wreszcie zdrowy. Mimo tak dużej intensywności w grze, ominęły go zaledwie dwa mecze w tym sezonie. Złapał podbudowę meczową w okresie bardzo udanego wypożyczenia do Lecha, potem przepracował wreszcie pełen okres przygotowawczy z Fortuną, w zimie mógł zarówno wypocząć, jak i mocniej potrenować, i efekty widać jak na dłoni. Ponadto to dziś o wiele bardziej świadomy i dojrzalszy piłkarz niż jeszcze przed kilkoma laty. Jego kariera, w dużej mierze przez liczne urazy, przypomina wykres sinusoidalny. Teraz jednak znów Polak znalazł się na krzywej wznoszącej i warto to wykorzystać w reprezentacji. Dorósł też chyba do tego, by brać na siebie odpowiedzialność za zespół. W Fortunie ciągle przebywa na świeczniku, ale zupełnie mu to nie przeszkadza w utrzymywaniu stabilnej formy.
W kontekście przydatności do kadry ważna jest także wszechstronność Dawida. Daniel Thioune to trener, który lubi sobie pożonglować ustawieniami, w każdym z nich znajduje jednak miejsce dla Kownackiego. Wykorzystuje go najczęściej oczywiście w ataku, ale korzysta z niego także w innych sektorach boiska - na “dziesiątce” i na lewym skrzydle, choć sam zawodnik otwarcie przyznaje, że najlepiej czuje się mogąc grać w pierwszej linii i w świetle bramki. Według wszelkich znaków na niebie i ziemi, reprezentacja Polski pod wodzą Fernando Santosa ma grać w systemie 4-4-2, a to potencjalnie otwierałoby Dawidowi drogę do trzech pozycji, w zależności od rywala, założeń i sytuacji meczowej.

Przeczytaj również